Wstałam rano, gdy Space jeszcze spał i wybrałam się na spacer. Był piękny poranek, słońce leniwie wystawiało kolejne promienie zza gór, śpiewały ptaki. Umyłam się, wysuszyłam i poszłam dalej w las. Było bardzo spokojnie, gdy usłyszałam pęknięcie gałązki. - To pewnie królik.- powiedziałam sama do siebie i poszłam dalej. Nagle usłyszałam czyjeś kroki, odwróciłam się i dostałam czymś ciężkim w głowę. Zemdlałam... ***
Obudziłam się w czymś w rodzaju lochu, a przed moją klatką stał jakiś basior. -Ooo, śpiąca królewna się wreszcie obudziła.- powiedział ironicznie.
-Kim jesteś i dlaczego mnie porwałeś?! W odpowiedzi samiec tylko zaśmiał się złowieszczo.
-Lepiej mnie wypuść!- krzyknęłam.
- Zobaczysz mój partner mnie znajdzie!
-Haha, co twój partner może mi zrobić, to pewnie jakiś słabiak i tyle.
-Nawet nie wasz się tak o nim mówić!- warknęłam. -Wrócę do ciebie jak się uspokoisz...- powiedział basior odchodząc. Przez kilka godzin chodziłam po mojej "celi" bez celu, byłam bardzo głodna nic nie jadłam przez cały dzień. "Space napewno mnie znajdzie, napewno..."- powtarzałam sobie w myślach. Nagle wszedł ten basior i poweidział:
-Przygotuj się na jutro, będzie ciekawie...
"Co jutro, ciekawie? Co ten szaleniec sobie wymyślił?" Zapadła noc, ja nie spałam, gdy samiec zasnął zaczęłam krzyczeć myśląc, że ktoś mnie usłyszy, aż usłyszałam jego głos.
-ZAMKNIJ RYJ SUKO!- krzyknął. Przez resztę nocy płakałam, nie mogłam się uspokoić.
CDN.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz