Mijały godziny . Postanowiłem że odszukam Swift pewnie wpakowała się w tarapaty . miałem węch doskonały więc szybko złapałem dość świeży trop . Zaprowadził mnie on nad rzekę . Tam ujrzałem Swift która leży wystraszona pod jakąś czerwoną waderą szczeniaki stoją dalej wystraszone .
-nadejdzie na was kolej - mówi samica.
chciała już wgryźć się w szyję Swift gdy bez zastanowienia rzucilem się na nią . Nie biłem wader ale ona zagrażała Swiftkill . Byłem wściekły . Samica jednak odpuściła .
-wrr..jeszcze cię dorwę - warknęła i splunęła krwią . Była trochę zakrwawiona mi zaś kapała krew z nosa . przyłożyłem do niego łapę . poczułem że boli mnie oko . Było napuchnięte . usiadłem na brzegu i przymyłem je , krew z nosa zatamowałem liściem . Szczeniaki podbiegły do mnie niepewnie - uśmiechnąłem się do nich . mała waderka rzekła :
- opowiesz nam taką bajkę jak wieczorem ? - spytała podchodząc bliżej .
-tak . - siadaj - odpowiedziałem i rozpocząłem opowiadanie o jednorożcach i innych dobrych stworach, mala przysłuchiwała się z zaciekawieniem oparła się o drzewo i krzyczała na zmiane z Damien'em .
-Patrz na niebie jest jednorożec !
-a tam elfy ! - uśmiechnąłem się i spojrzałem na Swift
- w porządku - zapytałem
cd- swift
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz