Wyczułam, że coś jest nie tak. Poszłam w las za intuicją, która nigdy mnie nie zawiodła. Biegłam w stronę Iriari, krainy z której pochodziła Swift. Nagle wyczułam jej zapach. Jej i Kasim'a. Przyspieszyłam. Nagle ujrzałam Damiena niosącego Swiftkill i Zan idących w stronę watahy. Zatrzymałam ich.
-Co się stało?
-Kasim zaatakował mamę.- Wycedziła przez zęby Zan. Z przerażeniem stwierdziłam, że wilczyca mówi prawdę. Sprawdziłam stan Swift.
-Została uzdrowiona przez Kasim'a.- Stwierdziłam.- Ale i tak idźcie do Sheeny, szybko. Nie zatrzymujcie się.
-A ty?- Spytał Damien.
-Idę odszukać Kasima.- Powiedziałam krótko i już mnie nie było. Zaletą rodu Żywej Śmierci była niesamowita szybkość i zwinność oraz bardzo wyczulone zmysły. W mig odnalazłam trop Kasim'a. ***************************************************************************
Po godzinie wędrówki w końcu go zobaczyłam. Z zakrwawionymi łapami i pyskiem leżał pod drzewem. Chyba mnie usłyszał, bo zerwał się na równe nogi.
-Co tu robisz?- Warknął. Długo nie widziałam go w takim stanie. Był w furii, musiałam ostrożnie dobierać słowa.
-Sheena jest zła, miało nie być cię godzinę, a za chwilę będzie północ. Nie zauważyłeś różnicy?- Spytałam wskazując na nibo.
-Nie miałem na to czasu.- Uciął.- Nie powinno cię tu być. To ziemia Czarnokrwistych.
-Nie obchodzi mnie to. Jako twoja przyjaciółka powinnam być tam gdzie mnie potrzebujesz, a w tej chwili potrzebujesz mnie TU.
-Odpuść sobie! Nie mam przyjaciół! Jestem niebezpieczny! Wynoś się stąd! Chcę zostać SAM!- Wykrzykiwał. Przez chwilę stałam, myśląc czy już na zawsze straciłam przyjaciela, po czym odeszłam w głąb lasu, w stronę Semanil, miasta, w którym się urodziłam.
c.d. Kasim?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz