Obudziłam się w ciemnej jaskini. Jedynym światłem były symbole na mym ciele oraz oczy. Sto metrów ode mnie było wyjście z tego ciemnego miejsca. Gdy wyszłam, to zobaczyłam nieopodal źródełko. Postanowiłam się napić i gdy tam podeszłam, to przejrzałam się w wodzie. To co zobaczyłam przeraziło mnie, a mianowicie zobaczyłam siebie ... Byłam strasznie koścista, tak bardzo, że było widać moje żebra, futro stało się szorstkie i straciło swój piękny połysk, łapy zakrwawione. Byłam przerażona i głodna. Napiłam się wreszcie źródlanej wody i poszłam w głąb lasu. Z bólu przewróciłam się, a resztkami sił doczołgałam się w krzaki, aby nikt mnie nie zauważył. Zasnęłam na co najmniej 3 godziny. Zbudziłam się dopiero pod wieczór z większą energią. Zaczęło się robić ciemno. Wciąż oszołomiona wstałam i poszłam kawałek przed siebie. Strasznie doskwierał mi głód. Po chwili ujrzałam trzy wielkie demony, a na około nich był czarny dym. Odsunęłam się powoli o 3 kroki, a potem zaczęłam już biec w popłochu. Pojawiło się więcej upiorów. Byłam śmiertelnie przerażona. Biegnąc potknęłam się o kłodę i wywróciłam się wydając jedynie z siebie żałosny pisk. Potwory zbliżyły się do mnie, a ja zaczęłam świecić jasnym światłem sprawiając, że noc stała się dniem. Potwory zniknęły, a ja domyśliłam się, że był to wymysł mojej wyobraźni i głodu. Usłyszałam nagle głos w mojej głowie; "Póki żyjesz, a twój medalion* chroni Cię, to nic Ci się nie stanie...". Cisza nastała. Nie potrafiłam wstać, chyba skręciłam łapę. Uniosłam pysk ku słońcu mówiąc "Dziękuję Heliosie". Usłyszałam czyjeś kroki. Znów zaczęłam się bać. Kroki były coraz to wyraźniejsze, aż w końcu ujrzałam wilka:

Obcy popatrzył w głąb moich oczu, a ja spuściłam wzrok. Byłam roztrzęsiona, było mi zimno i wciąż byłam głodna.
- Kim jesteś?- spytał nieznajomy.
- Sama nie wiem...- odpowiedziałam.
- Jak to nie wiesz?
- Po prostu nie wiem- powiedziałam powoli się przesuwając do tyłu.
- Czy to ty sprawiłaś, że jest dzień?
- W pewnym sensie...
- A jak się tu znalazłaś?- wciąż dopytywał, powoli się zbliżając.
- Nie znam odpowiedzi na większość twoich pytań, więc przestań je zadawać- powiedziałam drżącym głosem.
- Nie bój się, nic Ci nie zrobię...
- Łatwo powiedzieć... Jak ty byś się czuł, gdybyś nie wiedział kim jesteś i zobaczył coś od czego można dostać zawału?
- A co takiego widziałaś?
- Nie wiem dokładnie co to było... Były to coś w rodzaju czarnych duchów...
- Demony....
- Jestem Damon- odpowiedział. - Może zaprowadzę Cię do mojej watahy?- dodał.
- Nie, ja sama dam sobie radę...
- A więc wstań, bo wydaje mi się, że nawet z tym masz trudności...
- Dlaczego tak uważasz?
- Jesteś chuda i bardzo osłabiona.
- To jeszcze nic nie znaczy...- powiedziałam i powolutku wstałam. Tak jak szybko wstałam, tak szybko upadłam, ale w miarę szybko Damon mnie złapał.
- Sama widzisz- powiedział. Znów zobaczyłam tego demona. Przeraziłam się śmiertelnie. Powoli próbowałam się odsuwać, od stwora. lecz on był coraz bliżej.
- Co?! O co chodzi?!- pytał Damon, lecz ja zemdlałam.
* medalion ten widnieje na obrazie Lorely, jest mało widoczny, lecz w miarę zauważalny.
<Damon dokończ>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz