Poranek. Siedziałam bezczynnie w przed pokoju, a Amber odkurzała albo po prostu robiła coś i robiła to głośno. Rozległ się dzwonek do drzwi. Amber zapewne go nie usłyszała więc ja otworzyłam.
-Cześć Glia. Idziesz ze mną?- zapytał z uśmiechem(co było dziwne) na twarzy.
-Gdzie i kiedy wrócimy?- odpowiedziałam pytaniem na pytanie.
-Do mnie. Kiedy wróćmy? Nie wiem, chyba po północy.
Pomyślałam chwilę i stwierdziłam, że idę. (.....) Jesteś już u niego. Zgłodniałam, bardzo zgłodniałam.
-Pójdziemy na polowanie?- zapytałam.
-Taaa. Też jest głodny. Ja upolowałam dwa małe sokoły, Luis sarnę. Zjedliśmy i zaczęliśmy tańczyć i śpiewać. Czas jednak leci. Zrobił się już wieczór, a mnie wciąż nie było w domu.
-Wejdź to salonu i zaczekaj tam.
Zgodziłam się. Czekałam i czekałam, aż w końcu usłyszałam kroki idące(według mojego dobrego zmysłu orientacji) w kierunku lampy. Jednym susem wyskoczyłam przez okno...
C.d Luis
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz