sobota, 24 listopada 2012
sobota, 17 listopada 2012
Od Sheeny - inny świat
Wstęp .
Ostrzegam was opowiadania jest długie i może zawierać elementy niebezpieczne dla wszego umysłu , zastanów się zanim przeczytasz . !
Akt I - nic nadzwyczajnego ...raczej
Dzień rozpoczyna się jak każdy inny : wstaje i idę do pracy tam podaje leki rozkurczowe Lunie . Potem nadchodzi poród 2 wątłych szczeniąt . Zapisuje je w kartotekach uporządkowuje dokumenty i udaje się do gabinetu obok tam jak zwykle dłuuga kolejka chorych . Zakładam fartuch 6 sekund na ziewnięcie , zerkam na półke z lekami , chwytam liste i wychodze na korytarz . tam wszyscy witają mnie westchnieniem ,, Nareszcie .." cóż nie spodziewam się aby nosili mnie na rękach ..
- Pierwszy na liście jest ..-wszyscy nastawiają uszu - dom dziecka ..-zakańczam a wszyscy ze zniechęceniem patrzą na 2 opiekunki prowadzące podopiecznych . Wchodzą do gabinetu - prosze usiądźcie - uśmiecham się i przygotowywuje strzykawkę . Pierwszy szczeniak nawet nie pisnął , drugi wystraszony cicho załkał , reszta poszła bez problemu , nastolatki przeszły bilans potem wywoływałam następnych z kolejki .
-błagam cię Myrtlene już 4 raz w tygodniu przychodzisz z milionami kolców w łapie - wzdycham.
-tak wiem proszę pani . - odpowiada potulnie .
Tak mija ponad połowa mojego dnia . Gdy zakańczam pracę wracam do jamy i układam swoje zmęczone kości na fotelu . Haven - na patrolu , dzieci gdzieś powychodziły lub zabarykadowały się w pokojach . Patrzę w sufit i cicho nucę .
-Sheena ..-słysze jakiś głos rozglądam się lecz nic nie widzę - Sheena .. - słysze dalej te same szepty i przed oczami pojawia się Afrodyta w ciemnym kapturze
-Afrodyta co ty tu robisz ?! - zdumiona przyglądam się jej z niedowierzaniem .
-Już czas musisz zebrać wilki .- mówi pospiesznie - ONI atakują nie mamy szans się bronić .
-jasne ile potrzeba 10 ? 8 ?
-WSZYSTKIE jakie się tylko da - mówi wyraźnie roztrzęsiona .
-ok ..tak..jasne .ale.
-bez ale nie ma czasu niech zbiorą sie u ciebie !w twej spiżarni jest portal i uzbrojenie nie ma czasu .nie zawiedź mnie - całuje mnie w czoło .
Wybiegam . Wchodzę na wieże i dzwonie dzwonem wilki zbierają się pod nim .
-DOROŚLI I ZDOLNI DO WALKI DO MOJEJ JAMY JUŻ ! - wydzieram się i biegne za mną inni zaczyna padać rzesisty deszcz wszyscy sa przemoczeni czuje ciepło domowego kominka i już zbiegam po schodach do piwnico-spiżarni ubieram pierwszą zbroje chwytam łuk i wskakuje przez portal inni w ślad za mną .Czuje dudnienie w uszach a po chwili warki , armaty ,krzyki ,płacz i ŁUP ląduje w błocie po kolana .,,Nie damy rady " myśle zrozpaczona reszta również zwątpiła gdyż nikt nie ruszył na przód . Naszym oczom ukazał się gromowładny Zeus .
-za mną - krzyknął a my tak postąpiliśmy .
Zaprowadził nas na najwyższą wieże .
-z kim będziemy walczyć ?gdzie my idziemy ? -te pytania nurtowały wszystkich idący za władcą .
jednak gdy ujrzeliśmy naszych przeciwników serce podskoczyło nam do gardła .
wielkie wlochate stwory z oczami jastrzebia , szybkoscią lamparta pół małpy - pół kalkary .
-aaale to przeciez są WARGALOWIE ! - szepce sama do siebie . Do tej pory widziałam te stwory w księdze ,,Niebezpiezne stwory " ale tam było napisane że wyginęły 100 lat temu.. one nas wszystkich zabiją !
[...]
Akt II - gdzie jesteś ? błagam nie rób mi tego.
Moje serce przyśpiesza do 150 uderzeń na minutę .. Damon stoi na przodzie jak zwykle nie wzruszony ..on zawsze był taki męski , odważny ..niczego sie nie boi nawet śmierci , Lily zmartwiona o swego partnera i dzieci podąrza za nim powolnym smutnym krokiem , Ja zaraz za nimi spoglądam w tył aby dostrzec choć skrawek ogona mojego Haven'a .. zamiast niego widzę jedynie :
- Shayde obok Matta jedynego syna mojej ciotki . samica wydaje sie być przygnębiona i zamyślona , choć dostrzegam w jej oczach nutkę odwagi i gotowości do boju
-Krisa debatujacego z Kyaarika zapewne o czymś inteligentnym ,
-Daliana i Silent z miną nie wykazującą strachu ,
-Halt tę nową , tajemniczą samicę ,
-grupę nastolatków ,
-Seabooma bez Lily która musiała zostać z dziecmi ze srocinca razem z Amber ,
-Isabelle , Daie ,Dokami'ego ,Lorely ,Edena , Vane ,Kasima i Swift delikatnie się obejmujacych oraz Rose .
reszta zostala .. a mój Hav ? nie bylo po nim ani sladu . z zamyslenia wytrąca mnie gruby głos Damona:
-NA STANOWISKA !
zza horyzontu dostrzegam duze oddziały nieprzyjaciela , niebo się chmurzy i strzelają pioruny... pada jeden ,potem drugi ..wojownik z przeciwnych wojsk . Ze straszliwym okrzykiem napastnicy biegną ku nam napinam łuk inni lucznicy również .
-na mój znak - krzyczę i obserwuje - TERAZ - grad strzal szybuje między chmurami i jedna po drugiej ląduje w grubej skurze potworów . jako że są trujące paralizują ich a 3 takie potrafią zabić.
[..]
Potem wszystko się zmienia nasza przewaga spada gdy dochodzi do walki wręcz widze jak padają wilki mój brat jest ciężko ranny ze wszystkich stron go oblazly , buzuje we mnie złość mocno zaciskam łuk i biegnę ku niemu . i już przedziaram się mocno uderzając ich łukiem lub wbijając w ich serca strzały . Damon już chyli się ku ziemi i nagle czas się zatrzymuje ,moje oczy jarzą się fioletową barwą plączami owijam 20 najblizszych wargalow i zaduszam podbiegam do brata i próbuje uzdrowić .
-nie umieraj nie rób mi tego - szepce cała jego twarz zalana jest krwią ,
-ODWRÓT wszyscy do kryjówki -słysze wyraźny rozkaz
biorę go na ramiona i biegnę kulejąc za tłumem uciekających
[...]
Akt III - w podziemnej kryjówce | skarbie to ty !
Ciemność , bezkresna ciemność i szepty innych tak wyglądają najbliższe 3 dni a ja nadal nie wiemm gdzie moje dzieci , gdzie Haven .. mojego brata przenieśli do skrzydła szpitalnego nie wiem co dalej , surowo zakazano nam wychodzenia na powierzchnie -na plac boju , wielu zlamało ten zakaz i wrócilo .Muszę tam isć ! Pod osłoną nocy poszukam ich wszystkich ..[..]
Wszyscy ułozyli się do snu ...nastała głucha cisza , delikatnie podniosłam się i dążylam ku światlu , cięzko było je znaleźć ..po 30 minutowym błądzeniu udało mi się natrafić na właz .delikatnie i cicho go otworzylam , wsparłam się na rękach i czołgając się powoli go zamknęłam . Wstalam i szukałam poległych jednak wszędzie byli obcy .. nagle usłyszałam że coś się poruszyło i jękneło było to gdzieś tam na lewo . ruszyłam ostrożnie w strone skowytu .zobaczyłam czarnego wilka któremu w ciemności jażyły się jedynie wielkie zielone kocie oczyska .
-Ivy skarbie ! - od razu rozpoznałam syna mocno go przytuliłam poczułam jak mocno ma pocharatane ciało , zaniose cię do kryjówki ..
- a tata ? - spytał mnie słabym , łamiącym się głosem.
-ja , ja nie wiem gdzie jest ..
-walczył ze mną i on się wtedy odwrócił i ja chciałem mu pomóc i wtedy straciłem go z oczu ..-tlumaczyl sie
-jak to ? - zszokowana skupiłam na niego wzrok
-poruszył się, pojmali go i zabrali do obozu , - mówił powoli co chwile stękając
-ale kto ? - pytałam .
-wagal..ał ! - syknął .
nie bylo czasu na pogaduszki wzięłam go na plecy i ruszyłam .. [..]
-Zeusie !
pobiegłam do jego pomieszczenia
-Sheena !? co sie stało atakują ?-władca zerwał się i skupil na mnie wzrok
-nie znalazłam mojego syna trzeba go wyleczyć ...-pospiesznie wytłumaczyłam
-ale gdzie go znalazłaś ?-dopytywał
-czy to istotne jest ranny !
-ahh tak za mną - polecił .-zostanie pod stałą opieką ..
-ja chce zostać z nim - przerwałam mu - to mój syn mam do tego prawo !
gromowałdny uznal że nie warto sie ze mną kłócić i pozwolił mi zostać .
Akt IV - w niewoli .
Po tygodniu Ivy wydobrzał i stanął na nogi niedługo potem dołączył do naszej grupy .Robiło sie wesoło z synem mogłam porozmawiać , wniosł troche więcej swiatła do tego tunelu .
Jak wiadomo ..wszystko co dobre kiedyś się kończy ale nie myślalam ze stanie się to tak szybko już następnego dnia rankiem usłyszałam krzyki , gdy otworzyłam oczy zobaczyłam jak wargale wyciągają wilki po kolei to cała armia ! panikuje i w pośpiechu budzę syna . nic nie możemy zrobic .. łapiemy sie za łapy i uśmiechamy.. przegraliśmy 1 raz przegraliśmy ! dochodzi nasza kolej próbuje sie bronić , wyrywać nic to nie daje , czuje że mam coś na plecach i padam[...]
Budze się w klatce z samymi waderami i porozrzucanymi kościami . z pomieszczenia dochodzi światło i piski które powoli cichną nagle z pokoju samiec rzuca waderą o naszą krate .
-następna - mlaszcze ustami . - ta - pokazuje na mnie - zawsze marzyłem o ziemskiej samicy ..
wyciągają mnie z klatki i wpychają do jego pokoju , drzwi zatrzaskują się .
-na co czekasz ? do wyra - tu wydaje mi się że umre z przerażenia nie mogę zdradzić Haven'a ,o nie ! Samiec uderza mnie w twarz tak że się przewracam , zaczęłam krwawić z nosa . podniósł mnie i rzucił o ostrą krawędź ściany - zwijam się bierze mnie za gardło i zakrwawioną przyciska do podłogi i układa na mnie siebie, ubezwładnia moje ciało czuje paraliżujący ból , łzy spływają mi po policzkach ale nie wydaje dźwięku co chwile obrywam za to że porusze łapą , to trwało wieczność , tak mi się wydawało gdy skończył swe dzieło ułożył mnie gdzie indziej i powtórzył ten bolesny zabieg gwał.tu . nastepnie taśma mi się urwała od tego momentu nic nie pamiętam ..
Akt V - inny świat
Swiadomość wraca gdy znów walczymy ja i Haven siedzimy naprzeciwko na koncu .
-Sheena musisz się odezwać - mówi troskliwie mnie przytulając .- to już ostatnia bitwa , nie bój się - całuje mnie delikatnie i rusza do walki , czuje że nie mogę wymówić ani słowa .Obserwuje walkę z daleka ze strachem w oczach nagle widzę dziwne zielone światło wszystko znika [...]
Budzę się w trawie lekko skropionej rosą rozglądam się .
-Haven ?!Ivy ?!Rachel ?!Aq ?! - nawołuje
Próbuje wstać czuje że nie mogę ustać moje tylnie kończyny są za długie , patrzę na swoje ciało i dotykam go nie ma futra ! nie ma pazurów ! mam jedynie owłosienie na głowie , pysk zniknął , pojawił się noc i usta , mam paznokcie i przeciwstawne kciuki ...czyzbym była ...człowiekiem ?
Biegnę lasem tym samym raniąc swoje delikatne stopy i reszte ciała .
-HAVEN - biegnę dalej krzycząc i przedzierając się przez gąszcz nagle moim oczom ukazują się 4 postacie , wysoki samiec o krótkich czarnych włosach ...i kocich oczach , samiczka o blond włosach , kolejnego samca o delikatnej budowie znaznie mniejszego niz pierwszy o czarnych włosach oraz , samca o nieco siwych włosach najstarszego z nich ..
-Hav - przytulam go i całuje
-Sheena .. czym my jesteśmy ? - pyta wprost
-ludźmi a dokładniej wilkołakami ... - mówię widząc że rośnie mi ogon a na niebie widzę księżyc ..
THE END - podziw dla tych którzy dotrwali do końca
A wiec od dziś wataha wolności stanie sie rodem wilkołaków z Rivendell . niedługo powstanie o tym blog nadal jesteśmy wilkami ale o zmroku zaś za dnia ludźmi . zrozumieliście ?
pytania na PW - konto Kari .
Ostrzegam was opowiadania jest długie i może zawierać elementy niebezpieczne dla wszego umysłu , zastanów się zanim przeczytasz . !
Akt I - nic nadzwyczajnego ...raczej
Dzień rozpoczyna się jak każdy inny : wstaje i idę do pracy tam podaje leki rozkurczowe Lunie . Potem nadchodzi poród 2 wątłych szczeniąt . Zapisuje je w kartotekach uporządkowuje dokumenty i udaje się do gabinetu obok tam jak zwykle dłuuga kolejka chorych . Zakładam fartuch 6 sekund na ziewnięcie , zerkam na półke z lekami , chwytam liste i wychodze na korytarz . tam wszyscy witają mnie westchnieniem ,, Nareszcie .." cóż nie spodziewam się aby nosili mnie na rękach ..
- Pierwszy na liście jest ..-wszyscy nastawiają uszu - dom dziecka ..-zakańczam a wszyscy ze zniechęceniem patrzą na 2 opiekunki prowadzące podopiecznych . Wchodzą do gabinetu - prosze usiądźcie - uśmiecham się i przygotowywuje strzykawkę . Pierwszy szczeniak nawet nie pisnął , drugi wystraszony cicho załkał , reszta poszła bez problemu , nastolatki przeszły bilans potem wywoływałam następnych z kolejki .
-błagam cię Myrtlene już 4 raz w tygodniu przychodzisz z milionami kolców w łapie - wzdycham.
-tak wiem proszę pani . - odpowiada potulnie .
Tak mija ponad połowa mojego dnia . Gdy zakańczam pracę wracam do jamy i układam swoje zmęczone kości na fotelu . Haven - na patrolu , dzieci gdzieś powychodziły lub zabarykadowały się w pokojach . Patrzę w sufit i cicho nucę .
-Sheena ..-słysze jakiś głos rozglądam się lecz nic nie widzę - Sheena .. - słysze dalej te same szepty i przed oczami pojawia się Afrodyta w ciemnym kapturze
-Afrodyta co ty tu robisz ?! - zdumiona przyglądam się jej z niedowierzaniem .
-Już czas musisz zebrać wilki .- mówi pospiesznie - ONI atakują nie mamy szans się bronić .
-jasne ile potrzeba 10 ? 8 ?
-WSZYSTKIE jakie się tylko da - mówi wyraźnie roztrzęsiona .
-ok ..tak..jasne .ale.
-bez ale nie ma czasu niech zbiorą sie u ciebie !w twej spiżarni jest portal i uzbrojenie nie ma czasu .nie zawiedź mnie - całuje mnie w czoło .
Wybiegam . Wchodzę na wieże i dzwonie dzwonem wilki zbierają się pod nim .
-DOROŚLI I ZDOLNI DO WALKI DO MOJEJ JAMY JUŻ ! - wydzieram się i biegne za mną inni zaczyna padać rzesisty deszcz wszyscy sa przemoczeni czuje ciepło domowego kominka i już zbiegam po schodach do piwnico-spiżarni ubieram pierwszą zbroje chwytam łuk i wskakuje przez portal inni w ślad za mną .Czuje dudnienie w uszach a po chwili warki , armaty ,krzyki ,płacz i ŁUP ląduje w błocie po kolana .,,Nie damy rady " myśle zrozpaczona reszta również zwątpiła gdyż nikt nie ruszył na przód . Naszym oczom ukazał się gromowładny Zeus .
-za mną - krzyknął a my tak postąpiliśmy .
Zaprowadził nas na najwyższą wieże .
-z kim będziemy walczyć ?gdzie my idziemy ? -te pytania nurtowały wszystkich idący za władcą .
jednak gdy ujrzeliśmy naszych przeciwników serce podskoczyło nam do gardła .
wielkie wlochate stwory z oczami jastrzebia , szybkoscią lamparta pół małpy - pół kalkary .
-aaale to przeciez są WARGALOWIE ! - szepce sama do siebie . Do tej pory widziałam te stwory w księdze ,,Niebezpiezne stwory " ale tam było napisane że wyginęły 100 lat temu.. one nas wszystkich zabiją !
[...]
Akt II - gdzie jesteś ? błagam nie rób mi tego.
Moje serce przyśpiesza do 150 uderzeń na minutę .. Damon stoi na przodzie jak zwykle nie wzruszony ..on zawsze był taki męski , odważny ..niczego sie nie boi nawet śmierci , Lily zmartwiona o swego partnera i dzieci podąrza za nim powolnym smutnym krokiem , Ja zaraz za nimi spoglądam w tył aby dostrzec choć skrawek ogona mojego Haven'a .. zamiast niego widzę jedynie :
- Shayde obok Matta jedynego syna mojej ciotki . samica wydaje sie być przygnębiona i zamyślona , choć dostrzegam w jej oczach nutkę odwagi i gotowości do boju
-Krisa debatujacego z Kyaarika zapewne o czymś inteligentnym ,
-Daliana i Silent z miną nie wykazującą strachu ,
-Halt tę nową , tajemniczą samicę ,
-grupę nastolatków ,
-Seabooma bez Lily która musiała zostać z dziecmi ze srocinca razem z Amber ,
-Isabelle , Daie ,Dokami'ego ,Lorely ,Edena , Vane ,Kasima i Swift delikatnie się obejmujacych oraz Rose .
reszta zostala .. a mój Hav ? nie bylo po nim ani sladu . z zamyslenia wytrąca mnie gruby głos Damona:
-NA STANOWISKA !
zza horyzontu dostrzegam duze oddziały nieprzyjaciela , niebo się chmurzy i strzelają pioruny... pada jeden ,potem drugi ..wojownik z przeciwnych wojsk . Ze straszliwym okrzykiem napastnicy biegną ku nam napinam łuk inni lucznicy również .
-na mój znak - krzyczę i obserwuje - TERAZ - grad strzal szybuje między chmurami i jedna po drugiej ląduje w grubej skurze potworów . jako że są trujące paralizują ich a 3 takie potrafią zabić.
[..]
Potem wszystko się zmienia nasza przewaga spada gdy dochodzi do walki wręcz widze jak padają wilki mój brat jest ciężko ranny ze wszystkich stron go oblazly , buzuje we mnie złość mocno zaciskam łuk i biegnę ku niemu . i już przedziaram się mocno uderzając ich łukiem lub wbijając w ich serca strzały . Damon już chyli się ku ziemi i nagle czas się zatrzymuje ,moje oczy jarzą się fioletową barwą plączami owijam 20 najblizszych wargalow i zaduszam podbiegam do brata i próbuje uzdrowić .
-nie umieraj nie rób mi tego - szepce cała jego twarz zalana jest krwią ,
-ODWRÓT wszyscy do kryjówki -słysze wyraźny rozkaz
biorę go na ramiona i biegnę kulejąc za tłumem uciekających
[...]
Akt III - w podziemnej kryjówce | skarbie to ty !
Ciemność , bezkresna ciemność i szepty innych tak wyglądają najbliższe 3 dni a ja nadal nie wiemm gdzie moje dzieci , gdzie Haven .. mojego brata przenieśli do skrzydła szpitalnego nie wiem co dalej , surowo zakazano nam wychodzenia na powierzchnie -na plac boju , wielu zlamało ten zakaz i wrócilo .Muszę tam isć ! Pod osłoną nocy poszukam ich wszystkich ..[..]
Wszyscy ułozyli się do snu ...nastała głucha cisza , delikatnie podniosłam się i dążylam ku światlu , cięzko było je znaleźć ..po 30 minutowym błądzeniu udało mi się natrafić na właz .delikatnie i cicho go otworzylam , wsparłam się na rękach i czołgając się powoli go zamknęłam . Wstalam i szukałam poległych jednak wszędzie byli obcy .. nagle usłyszałam że coś się poruszyło i jękneło było to gdzieś tam na lewo . ruszyłam ostrożnie w strone skowytu .zobaczyłam czarnego wilka któremu w ciemności jażyły się jedynie wielkie zielone kocie oczyska .
-Ivy skarbie ! - od razu rozpoznałam syna mocno go przytuliłam poczułam jak mocno ma pocharatane ciało , zaniose cię do kryjówki ..
- a tata ? - spytał mnie słabym , łamiącym się głosem.
-ja , ja nie wiem gdzie jest ..
-walczył ze mną i on się wtedy odwrócił i ja chciałem mu pomóc i wtedy straciłem go z oczu ..-tlumaczyl sie
-jak to ? - zszokowana skupiłam na niego wzrok
-poruszył się, pojmali go i zabrali do obozu , - mówił powoli co chwile stękając
-ale kto ? - pytałam .
-wagal..ał ! - syknął .
nie bylo czasu na pogaduszki wzięłam go na plecy i ruszyłam .. [..]
-Zeusie !
pobiegłam do jego pomieszczenia
-Sheena !? co sie stało atakują ?-władca zerwał się i skupil na mnie wzrok
-nie znalazłam mojego syna trzeba go wyleczyć ...-pospiesznie wytłumaczyłam
-ale gdzie go znalazłaś ?-dopytywał
-czy to istotne jest ranny !
-ahh tak za mną - polecił .-zostanie pod stałą opieką ..
-ja chce zostać z nim - przerwałam mu - to mój syn mam do tego prawo !
gromowałdny uznal że nie warto sie ze mną kłócić i pozwolił mi zostać .
Akt IV - w niewoli .
Po tygodniu Ivy wydobrzał i stanął na nogi niedługo potem dołączył do naszej grupy .Robiło sie wesoło z synem mogłam porozmawiać , wniosł troche więcej swiatła do tego tunelu .
Jak wiadomo ..wszystko co dobre kiedyś się kończy ale nie myślalam ze stanie się to tak szybko już następnego dnia rankiem usłyszałam krzyki , gdy otworzyłam oczy zobaczyłam jak wargale wyciągają wilki po kolei to cała armia ! panikuje i w pośpiechu budzę syna . nic nie możemy zrobic .. łapiemy sie za łapy i uśmiechamy.. przegraliśmy 1 raz przegraliśmy ! dochodzi nasza kolej próbuje sie bronić , wyrywać nic to nie daje , czuje że mam coś na plecach i padam[...]
Budze się w klatce z samymi waderami i porozrzucanymi kościami . z pomieszczenia dochodzi światło i piski które powoli cichną nagle z pokoju samiec rzuca waderą o naszą krate .
-następna - mlaszcze ustami . - ta - pokazuje na mnie - zawsze marzyłem o ziemskiej samicy ..
wyciągają mnie z klatki i wpychają do jego pokoju , drzwi zatrzaskują się .
-na co czekasz ? do wyra - tu wydaje mi się że umre z przerażenia nie mogę zdradzić Haven'a ,o nie ! Samiec uderza mnie w twarz tak że się przewracam , zaczęłam krwawić z nosa . podniósł mnie i rzucił o ostrą krawędź ściany - zwijam się bierze mnie za gardło i zakrwawioną przyciska do podłogi i układa na mnie siebie, ubezwładnia moje ciało czuje paraliżujący ból , łzy spływają mi po policzkach ale nie wydaje dźwięku co chwile obrywam za to że porusze łapą , to trwało wieczność , tak mi się wydawało gdy skończył swe dzieło ułożył mnie gdzie indziej i powtórzył ten bolesny zabieg gwał.tu . nastepnie taśma mi się urwała od tego momentu nic nie pamiętam ..
Akt V - inny świat
Swiadomość wraca gdy znów walczymy ja i Haven siedzimy naprzeciwko na koncu .
-Sheena musisz się odezwać - mówi troskliwie mnie przytulając .- to już ostatnia bitwa , nie bój się - całuje mnie delikatnie i rusza do walki , czuje że nie mogę wymówić ani słowa .Obserwuje walkę z daleka ze strachem w oczach nagle widzę dziwne zielone światło wszystko znika [...]
Budzę się w trawie lekko skropionej rosą rozglądam się .
-Haven ?!Ivy ?!Rachel ?!Aq ?! - nawołuje
Próbuje wstać czuje że nie mogę ustać moje tylnie kończyny są za długie , patrzę na swoje ciało i dotykam go nie ma futra ! nie ma pazurów ! mam jedynie owłosienie na głowie , pysk zniknął , pojawił się noc i usta , mam paznokcie i przeciwstawne kciuki ...czyzbym była ...człowiekiem ?
Biegnę lasem tym samym raniąc swoje delikatne stopy i reszte ciała .
-HAVEN - biegnę dalej krzycząc i przedzierając się przez gąszcz nagle moim oczom ukazują się 4 postacie , wysoki samiec o krótkich czarnych włosach ...i kocich oczach , samiczka o blond włosach , kolejnego samca o delikatnej budowie znaznie mniejszego niz pierwszy o czarnych włosach oraz , samca o nieco siwych włosach najstarszego z nich ..
-Hav - przytulam go i całuje
-Sheena .. czym my jesteśmy ? - pyta wprost
-ludźmi a dokładniej wilkołakami ... - mówię widząc że rośnie mi ogon a na niebie widzę księżyc ..
THE END - podziw dla tych którzy dotrwali do końca
A wiec od dziś wataha wolności stanie sie rodem wilkołaków z Rivendell . niedługo powstanie o tym blog nadal jesteśmy wilkami ale o zmroku zaś za dnia ludźmi . zrozumieliście ?
pytania na PW - konto Kari .
Od Catcha
- ee , chodzę ? - odpowiadam pytaniem na pytanie - a ty co tutaj robisz Halt ?
-skąd znasz moje imie ? - pyta podejrzliwie
-a skąd ty znasz moje ?
Nastaje milczenie , dokladnie przyglądam się wilczycy z łukiem .
-miło mi cię poznać - mówię po chwili a ta przytakuje .
-emm tak mi tez .. -samica nie wydaje mi sie rozmowna więc próbuje o coś zapytać po chwili przychodzi mi do glowy niezły pomysł .
-coż ja idę dalej , paaa - oddalam sie po jej sposobie bycia i ubiorze poznałam że jest lub była zwiadowcą zapewne będzie za mną podążać [...]
Nie myliłem się , doszedłem tuz nad wode i wtedy odwróciłem sie i CHLUP łapiac ją wskakuje do wody .
-co ty wyrabiasz ! - wrzeszczy na mnie i mocno chlapie woda próbuje podtopić ,wtedy przewrót i znowu Halt się zanurza -ughh ! - przemoczona próbuje wyleźć na brzeg ale ja znów wiagam ja głebięj zaczynamy ,,walkę " w wodzie oczywiście pajacuje dostrzegłem na jej pysku jakby cień uśmiechu .
-po co ci ten płaszcz ? - dziwię się - przecież ciężej ci w nim pływać .
samica zdejmuje go i kładzie na brzeg
- tylko na chwile az wyschnie . - stwierdza i znów zaczynamy sie chlapać
cd- Halt
-skąd znasz moje imie ? - pyta podejrzliwie
-a skąd ty znasz moje ?
Nastaje milczenie , dokladnie przyglądam się wilczycy z łukiem .
-miło mi cię poznać - mówię po chwili a ta przytakuje .
-emm tak mi tez .. -samica nie wydaje mi sie rozmowna więc próbuje o coś zapytać po chwili przychodzi mi do glowy niezły pomysł .
-coż ja idę dalej , paaa - oddalam sie po jej sposobie bycia i ubiorze poznałam że jest lub była zwiadowcą zapewne będzie za mną podążać [...]
Nie myliłem się , doszedłem tuz nad wode i wtedy odwróciłem sie i CHLUP łapiac ją wskakuje do wody .
-co ty wyrabiasz ! - wrzeszczy na mnie i mocno chlapie woda próbuje podtopić ,wtedy przewrót i znowu Halt się zanurza -ughh ! - przemoczona próbuje wyleźć na brzeg ale ja znów wiagam ja głebięj zaczynamy ,,walkę " w wodzie oczywiście pajacuje dostrzegłem na jej pysku jakby cień uśmiechu .
-po co ci ten płaszcz ? - dziwię się - przecież ciężej ci w nim pływać .
samica zdejmuje go i kładzie na brzeg
- tylko na chwile az wyschnie . - stwierdza i znów zaczynamy sie chlapać
cd- Halt
Od Halt
W absolutnym milczeniu szłam lasem. Deszcz padał coraz gęściej, mój płaszcz zaczynał przemakać. Starając się nie zapomnieć o sprawach które mam dzisiaj do załatwienia, nie spostrzegłam nawet kiedy wyszłam z boru. "Czas zameldować się alfie"-pomyślałam. Przywołując w pamięci mapę tych okolic skierowałam się na południowy wschód. Kiedy szłam ze spuszczoną głową usłyszałam za plecami czyichś głos- "Ej, ty w szarości i zieleni! Po co ci ten łuk, polować nie umiesz?!". Odwróciłam się gwałtownie. Nie znałam tego wilka. Zapamiętałam sobie jego pysk. Potem się z nim rozmówię-pomyślałam. W Jaskini Alf został omówiony mój przydział jaskini. Wybrałam tę na wybrzeżu, z widokiem na ocean. Wracając tą samą drogą przez las, spostrzegłam ruch wśród gałęzi. Starałam się by nie było widać że tego kogoś dostrzegłam. Po chwili mignął mi purpurowy ogon z białym podpalaniem.
-Ty tam, w purpurze i bieli. Wyłaź! - krzyknęłam napinając łuk. Na drogę obok mnie wystąpił wilk. Nie znałam go ale zapamiętałam krzyżyk na szyi.
-Catch?-powiedziałam opuszczając broń- Co ty tu robisz?
(CD-Catch)
-Ty tam, w purpurze i bieli. Wyłaź! - krzyknęłam napinając łuk. Na drogę obok mnie wystąpił wilk. Nie znałam go ale zapamiętałam krzyżyk na szyi.
-Catch?-powiedziałam opuszczając broń- Co ty tu robisz?
(CD-Catch)
Od Matta - Shayde co ci odbija !
Poranek budzę się po upojnej nocy z Shayde , wstaje z łóżka i w wybornym humorze biore prysznic .Nucę sobie cicho pod pyskiem i śmieje się sam do siebie . Wychodząc od razu wędruje do kuchni aby przygotować jedzenie . Zza mroku dostrzegam skrzydło Shayde .
-moje słoneczko wstało ? wyspalaś sie kochanie ?
W odpowiedzi słysze tylko przeciągliwe i wredne warknięcie .
-olł ktoś tu chyba wstał lewą nogą coo ?
-daj mi spokój ! - warczy skupiając na mnie swój zabójczy wzrok .
-co sie stało ? - pytam przyglądając się jej zza kuchennego stolu .
-a co się miało stać ! ty i tak bys tego nie zrozumial jestes tylko rozpuszczonym jedynakiem !
-nie rozumiem nigdy nie przeszkadzało ci to ze nie mam rodzeństwa .. - czuje że coraz bardziej zachmurza mi się oblicze ,
-jaka ja byłam głupia UGHH , co ja w tobie widzialam !
-Shayde co ci odbija !
-mnie ? ahh nic ze mna jest wszystko ok ty jestes winny !
-ja ale czemu ? - pytam delikatnie wiem ze łatwo jest zbić ją z tropu i jeszcze bardziej rozzłościć .
- wyjdź stąd nie chce na ciebie patrzeć daj mi spokój jasne ?!
Potulnie wychodzę z jamy może ma kogoś innego jej oczy jażyly się dziwną nienawiscia postanawiam ze zostane u siebie w jamie do czasu aż Shayde przejdzie .
CDN
-moje słoneczko wstało ? wyspalaś sie kochanie ?
W odpowiedzi słysze tylko przeciągliwe i wredne warknięcie .
-olł ktoś tu chyba wstał lewą nogą coo ?
-daj mi spokój ! - warczy skupiając na mnie swój zabójczy wzrok .
-co sie stało ? - pytam przyglądając się jej zza kuchennego stolu .
-a co się miało stać ! ty i tak bys tego nie zrozumial jestes tylko rozpuszczonym jedynakiem !
-nie rozumiem nigdy nie przeszkadzało ci to ze nie mam rodzeństwa .. - czuje że coraz bardziej zachmurza mi się oblicze ,
-jaka ja byłam głupia UGHH , co ja w tobie widzialam !
-Shayde co ci odbija !
-mnie ? ahh nic ze mna jest wszystko ok ty jestes winny !
-ja ale czemu ? - pytam delikatnie wiem ze łatwo jest zbić ją z tropu i jeszcze bardziej rozzłościć .
- wyjdź stąd nie chce na ciebie patrzeć daj mi spokój jasne ?!
Potulnie wychodzę z jamy może ma kogoś innego jej oczy jażyly się dziwną nienawiscia postanawiam ze zostane u siebie w jamie do czasu aż Shayde przejdzie .
CDN
sobota, 10 listopada 2012
Sun
Imię : Sun
Wiek: 1 rok<nastolatka> Płeć : samica Główny żywioł : natura Aura : zielono-różowa Moce specjalne : transmutacja Historia : Kiedyś żyłam sobie spokojnie w lesie, na odludziu ze swoją rodziną. Nie należałam wtedy do żadnej watahy, po prostu ja, moi rodzice i rodzeństwo. Ale spokój i ciszę przerwali niszczyciele przyrody. Tak, dobrze się domyślacie, chodzi o ludzi. Postanowili wyciąć las a nas schwytać. Zaczęliśmy uciekać. Nie wiedziałam co się stało z moją rodziną. Wiedziałam tylko, że muszę gnać przed siebie, nieważne jak bardo bolały mnie łapy czy jak bardzo okaleczyłam się o czernie. Wyczerpana biegiem ostatkiem sił doszłam do miejsca które ludzie nazywają miastem. Kulejąc na jedną łapę, nieświadoma czyhających tu na mnie niebezpieczeństw, coraz bardziej zagłębiałam się w tętniące życiem uliczki. To zabawne jaki popłoch może obudzić w ludziach jeden mały wilk. Wszyscy omijali mnie szerokim łukiem. Dookoła słyszałam wrzaski i niespokojne bicie serc przechodniów. Otoczyli mnie ludzie w mundurach, w rękach trzymali dziwne metalowe urządzenia. Coś ukuło mnie w łapę. Potem była już tylko ciemność.Obudziłam się w miejscu... Nie wiem jak mam to opisać... Miejsce które ma udawać dziką przyrodę otoczone stalowymi prętami? Tak, to najlepszy opis. Noce tu były zimne i samotne. A dniami przychodziło stado wrzeszczących ludzi. Nie wiem jak mogli patrzeć na moje więzienie i śmiać się. Miesiącami wyłam do księżyca czekając na cud który miał nigdy nie nadejść. Ale... Zaczęłam słyszeć GŁOS. Myślałam że zaczęłam wariować. Lecz GŁOS podpowiadał mi rozwiązania. Powiedział mi jaką drogę mam wybrać żeby uciec. Korzystałam z rad. I nagle... Byłam wolna. Uciekłam. GŁOS jednak ciągle mnie prowadził, jak się okazało do lasu. Przeszłam parę kroków między drzewami i przede mną stanęła świetlista postać. Bogini łowów i lasów Artemida. Rozpoznałam jej głos, to był GŁOS który mi pomagał. Powiedziałam i że jestem nieprzeciętnie inteligentna i dlatego chciała dać mi na imię Atena, lecz gdy ujrzała, że perfekcyjnie opanowałam moce natury, a zwłaszcza słońca nadała mi imię Sun. Powiedziała również, że nadal będzie mnie prowadzić. Po czym uniosła ręce ku niebu, spojrzała w chmury i rozpłynęła się w zloty pył. Od tamtej pory już zawsze była ze mną. Słyszałam jej GŁOS w mojej głowie. Doprowadziła mnie do Watahy Wolności i nareszcie poczułam, że jestem już bezpieczna. Charakter : miła, dba o swoją kondycję, uwielbia przebywać na łonie natury, pomocna, inteligenta, odda życie za watahę i rodzinę, w walce drapieżna i agresywna. Wygląd : Smukła samica o szarych oczach. Ma lśniące, złote futro, na uszach czarne znaki. Czarne końcówki łap i ogona. Bóstwo greckie : Artemida Rodzina : - Pozycja w stadzie : łowczyni Właściciel : bezimienna Herb<ród>.: jeszcze nie przydzielono ( I Alfa musi zadecydować ) |
|
Od Boom'a
Lily śpi, ale ja nie mogę. Jest 22. Idę do łazienki a po drodze zastaję
Kodę,Sabę i Ri z plecakami, stojących przy drzwiach wejściowych. Dziwne
prawda?
-Dzieciaki co wy robicie?-pytam się.
Ri szepce coś do chłopaków i wyprowadza mnie do kuchni.
-Tatuś! Robiłeś coś z włosami?-mówi z dziwną, niecodzienną uprzejmością.
-O co chodzi?
-Oczywiście, że o nic.
-Ritali, nie jestem głupi.
-Okey,okey. No więc wyszliśmy sobie na małą wycieczkę o 20 i właśnie wróciliśmy.
-Chyba już pora spać-mówię.
-No właśnie tato! I chyba nie jedliście kolacji. Idź już do pokoju a ja wam zrobię kanapki.
Trochę zdziwiony zachowaniem córki wchodzę do sypialni. Po 5 minutach Ri wchodzi z talerzem kanapek i anielskim uśmieszkiem.
-Dobranoc!-mówi i zamyka drzwi.
Zjadam kanapki, ale słyszę jeszcze trzaskanie drzwi.
To pewnie dzieci zamykają się w pokojach-myślę i uspokojony zasypiam.
-Dzieciaki co wy robicie?-pytam się.
Ri szepce coś do chłopaków i wyprowadza mnie do kuchni.
-Tatuś! Robiłeś coś z włosami?-mówi z dziwną, niecodzienną uprzejmością.
-O co chodzi?
-Oczywiście, że o nic.
-Ritali, nie jestem głupi.
-Okey,okey. No więc wyszliśmy sobie na małą wycieczkę o 20 i właśnie wróciliśmy.
-Chyba już pora spać-mówię.
-No właśnie tato! I chyba nie jedliście kolacji. Idź już do pokoju a ja wam zrobię kanapki.
Trochę zdziwiony zachowaniem córki wchodzę do sypialni. Po 5 minutach Ri wchodzi z talerzem kanapek i anielskim uśmieszkiem.
-Dobranoc!-mówi i zamyka drzwi.
Zjadam kanapki, ale słyszę jeszcze trzaskanie drzwi.
To pewnie dzieci zamykają się w pokojach-myślę i uspokojony zasypiam.
Od Lee
Tak to jest, gdy chcę komuś pomóc-nic z tego nie wychodzi. A ja
nienawidzę patrzeć na cierpienie innych, chyba przez to, że sama za dużo
go doświadczyłam. Aquas płacze praktycznie w moich ramionach jak małe
dziecko. Myślę jak mu pomóc i coś zaczyna świtać mi w głowie.
-Aq, słyszałeś o Winnie?-pyatm nieśmiało.
-Nie chcę żadnej Winnie-szlocha.
-Nie o to mi chodzi!-śmieję się.-Winnie to wilczyca, która prawdopodobnie rywalizuje z Minn o Sabę. Minn jej nienawidzi, ale jeśli Saba wybierze Winnie...
-To znaczy, że jeszcze nie wszystko stracone?-Pyta się Aq.
-Na to wygląda-staram się uśmiechać.
W oczach Aquasa pojawia się iskierka radości, ale zaraz potem znika.
-Ale Minn tak naprawdę będzie i tak kochać Sabę nie mnie, a nie chcę żeby się przy mnie męczyła...
-Wiesz co Aquas? Powiedz Minn co naprawdę czujesz, wyznaj jej całą prawdę, a jeśli odmówi...to znaczy, że nie jest ciebie warta, bo nie potrafi dostrzec jak bardzo ją kochasz...Jeśli odmówi to nie jest warta twojej miłości. Postaraj sie jednak aby twoje słowa płynęły stąd--przykładam łapę w miejsce serca.
-Lee, ja nie dam rady...
-Pierwsza miłość zawsze taka jest. Wiem co mówię. Ja też kiedyś zakochałam się w Dalianie...Ale była jeszcze Silent.
-Ciocia?
-Tak, dokładnie. Gdy zobaczyłam, że on woli Silent poddałam się, choć serce mi pękało. Nie walczyłam do końca. Ty nie popełniaj tego błędu jeśli naprawdę ją kochasz. Nie pozwól, żeby było za późno. Idź do niej teraz i powiedz jej co do niej czujesz.
-Teraz?
-Tak, teraz! W tym momencie-uśmiecham się łagodnie i ponaglam Aquasa.
Samiec wstaje.
-Dzięki Lee, postaram się-mówi.
-Trzymam kciuki!
Patrzę jak samiec znika w lesie. Chciałabym, żeby to mnie też ktoś tak kochał. Nie mam szczęścia, nic nie poradzę. Mam nadzieję, że Minn zrozumie jak Aquas ją kocha. Byłabym sczęśliwa gdyby mu się udało.
(cd Aq)
-Aq, słyszałeś o Winnie?-pyatm nieśmiało.
-Nie chcę żadnej Winnie-szlocha.
-Nie o to mi chodzi!-śmieję się.-Winnie to wilczyca, która prawdopodobnie rywalizuje z Minn o Sabę. Minn jej nienawidzi, ale jeśli Saba wybierze Winnie...
-To znaczy, że jeszcze nie wszystko stracone?-Pyta się Aq.
-Na to wygląda-staram się uśmiechać.
W oczach Aquasa pojawia się iskierka radości, ale zaraz potem znika.
-Ale Minn tak naprawdę będzie i tak kochać Sabę nie mnie, a nie chcę żeby się przy mnie męczyła...
-Wiesz co Aquas? Powiedz Minn co naprawdę czujesz, wyznaj jej całą prawdę, a jeśli odmówi...to znaczy, że nie jest ciebie warta, bo nie potrafi dostrzec jak bardzo ją kochasz...Jeśli odmówi to nie jest warta twojej miłości. Postaraj sie jednak aby twoje słowa płynęły stąd--przykładam łapę w miejsce serca.
-Lee, ja nie dam rady...
-Pierwsza miłość zawsze taka jest. Wiem co mówię. Ja też kiedyś zakochałam się w Dalianie...Ale była jeszcze Silent.
-Ciocia?
-Tak, dokładnie. Gdy zobaczyłam, że on woli Silent poddałam się, choć serce mi pękało. Nie walczyłam do końca. Ty nie popełniaj tego błędu jeśli naprawdę ją kochasz. Nie pozwól, żeby było za późno. Idź do niej teraz i powiedz jej co do niej czujesz.
-Teraz?
-Tak, teraz! W tym momencie-uśmiecham się łagodnie i ponaglam Aquasa.
Samiec wstaje.
-Dzięki Lee, postaram się-mówi.
-Trzymam kciuki!
Patrzę jak samiec znika w lesie. Chciałabym, żeby to mnie też ktoś tak kochał. Nie mam szczęścia, nic nie poradzę. Mam nadzieję, że Minn zrozumie jak Aquas ją kocha. Byłabym sczęśliwa gdyby mu się udało.
(cd Aq)
wtorek, 6 listopada 2012
Od Ritali
Weszłam do naszej jaskini, po dniu ćwiczeń oraz innych męczarni dla zdrowia. Zauważyłam Kodę pod pokojem Saby i posłałam temu pierwszemu ciekawskie spojrzenie.
- Zamknął się i odmawia wyjścia, jedzenia i picia. -wyjaśnił krótko mój braciszek.
- Z jakich powodów ? - spytałam dziwiąc się zachowania mojego starszego z braci.
- Minn i Winnie . - Koda nie raczył tematu rozwinąć.
- Saba, wyjdź z pokoju! - zwracam się do drzwi, a słyszę tylko dźwięki Sabinego MP4 .
- Powodzenia. - drażni się ze mną Koda.
- Nie ignoruj mnie Saba ! - krzyczę do drzwi i wzdycham. Nic z tego, jedzenie i picie mu nie robi, bo często robił sobie ,,posty" . Staram się zniszczyć zawiasy w drzwiach, ale ani drgną.
- Nie rób sobie nadziei. Tata zrobił mu takie przeciw nam odporne. - skreślił moje plany Koduś.
- To co mam zrobić?! - krzyczę w powietrze pytanie retoryczne. Pod drzwiami wsuwam kartkę z napisem ,,Co jest, stary ? ". Po chwili dostaję odpowiedź.
,, Wszystko w porzo, stara ." - z jadem odpisał Saba.
,, Stary to ty jesteś, a nie ja !!! Co cię tak wkurzyło..." - Ja.
,, I kto to mówi ... " - Saba.
,, Gadaj , albo nie. Twój wybór." - Ja.
,, Rrrrrrr. NIC SIĘ NIE DZIEJE . Wkurzać, wkurzacie mnie tylko wy!Powiedz Kodzie by nie włamywał się oknem , ani by nie próbował podkopów. Mam za zakładnika, jego wzmacniacz do instrumentów . " - Saba.
,,Zgoda. Jak Ci się udało zabrać mu wzmacniacz? " - Ja.
,, Są sposoby, które umkną jego oku... Pomyśl to zgadniesz... Gitara.. " - Saba.
,, Magnes! Gitara! Genialne... Nikt oprócz Ciebie nie wpadł by na taki pomysł. A tak szczerze co się dzieje?" - Ja.
,, Dziewczyny są wspaniałe, ale nie wyrobiłem normy piosenek, nie ćwiczyłem żywiołu itp., bo bawiłem się z wami i z nimi. Postanowiłem się schować przez dzień tu i odrobić zaległości, a w nocy mam zamiar wybrać się na małą wyprawę " - Saba.
,, Nie ważne gdzie idziesz idę z Tobą, a i Koda też idzie, bo właśnie cały czas czyta nasze rozmowy i nie ma mowy by go zostawić. Nawet nie żąda wzmacniacza, tylko byle z Tobą iść." - Ja.
,, Zgoda. Uzgodnimy to później bo teraz idę spać. Bay - Bay . " - Saba.
Koda stwierdził że to świetny pomysł i zrobił tak samo, więc ja poszłam na mały przeszpieg . Idąc zobaczyłam jakiś list lecący z obrazem, więc od razu go złapałam. W środku było napisane :
"Minn,
Nie umiem patrzeć na Ciebie z Sabą bo chcę rozszarpać go na strzępy. Dlaczego? Nie wiem. Może po prostu... czuję się zazdrosny? Taak, to chyba odpowiednie słowo. Podobasz mi się, śliczna. A odkąd poznałaś Sabę w ogóle nie spędzasz ze mną czasu. Nie proszę o nie wiadomo co. Chcę po prostu być juz na zawsze twoim przyjacielem.
Aquas"
- ROZSZARPAĆ?... - lekko mnie to wybiło z pantałyku, ale wysłałam list w dalszą drogę i postanowiłam pójść do Aq'a. Zadzwoniłam do drzwi i on akurat mi otworzył. Był jeszcze trochę zły.
- Mamy nie ma . - powiedział ze złością.
- Ja do Ciebie. Czy mógł byś nie zabijać mojego brata tak od razu ? - powiedziałam i uśmiechnęłam się wierząc, że uśmiech to lekarstwo na wszystko. Nie chciałam wdawać się w dyskusje, więc poszłam dalej. Chłopacy potrafią się tak wydurniać dla dziewczyn... A dziewczyny są czasem dla nich takie bezwzględne...
Ale oba te stwierdzenia nie dotyczą moich braci. Na szczęście... Wieczorem dowiedziałam się planu Saby...
- Chcę zobaczyć rodzinę. Tą z obozu myśliwskiego... Wchodzicie ?
- Ale to nie jest zbyt bezpieczne... - niepewnie powiedziałam.
- Pękasz Ri ? - szyderczo zaczepił mnie Koda.
- Nie, oczywiście że idę! - odpowiedziałam.
- No to zwijamy się o 22. - zadecydował Saba.
C.D.N.
C.D. kto chce..
- Zamknął się i odmawia wyjścia, jedzenia i picia. -wyjaśnił krótko mój braciszek.
- Z jakich powodów ? - spytałam dziwiąc się zachowania mojego starszego z braci.
- Minn i Winnie . - Koda nie raczył tematu rozwinąć.
- Saba, wyjdź z pokoju! - zwracam się do drzwi, a słyszę tylko dźwięki Sabinego MP4 .
- Powodzenia. - drażni się ze mną Koda.
- Nie ignoruj mnie Saba ! - krzyczę do drzwi i wzdycham. Nic z tego, jedzenie i picie mu nie robi, bo często robił sobie ,,posty" . Staram się zniszczyć zawiasy w drzwiach, ale ani drgną.
- Nie rób sobie nadziei. Tata zrobił mu takie przeciw nam odporne. - skreślił moje plany Koduś.
- To co mam zrobić?! - krzyczę w powietrze pytanie retoryczne. Pod drzwiami wsuwam kartkę z napisem ,,Co jest, stary ? ". Po chwili dostaję odpowiedź.
,, Wszystko w porzo, stara ." - z jadem odpisał Saba.
,, Stary to ty jesteś, a nie ja !!! Co cię tak wkurzyło..." - Ja.
,, I kto to mówi ... " - Saba.
,, Gadaj , albo nie. Twój wybór." - Ja.
,, Rrrrrrr. NIC SIĘ NIE DZIEJE . Wkurzać, wkurzacie mnie tylko wy!Powiedz Kodzie by nie włamywał się oknem , ani by nie próbował podkopów. Mam za zakładnika, jego wzmacniacz do instrumentów . " - Saba.
,,Zgoda. Jak Ci się udało zabrać mu wzmacniacz? " - Ja.
,, Są sposoby, które umkną jego oku... Pomyśl to zgadniesz... Gitara.. " - Saba.
,, Magnes! Gitara! Genialne... Nikt oprócz Ciebie nie wpadł by na taki pomysł. A tak szczerze co się dzieje?" - Ja.
,, Dziewczyny są wspaniałe, ale nie wyrobiłem normy piosenek, nie ćwiczyłem żywiołu itp., bo bawiłem się z wami i z nimi. Postanowiłem się schować przez dzień tu i odrobić zaległości, a w nocy mam zamiar wybrać się na małą wyprawę " - Saba.
,, Nie ważne gdzie idziesz idę z Tobą, a i Koda też idzie, bo właśnie cały czas czyta nasze rozmowy i nie ma mowy by go zostawić. Nawet nie żąda wzmacniacza, tylko byle z Tobą iść." - Ja.
,, Zgoda. Uzgodnimy to później bo teraz idę spać. Bay - Bay . " - Saba.
Koda stwierdził że to świetny pomysł i zrobił tak samo, więc ja poszłam na mały przeszpieg . Idąc zobaczyłam jakiś list lecący z obrazem, więc od razu go złapałam. W środku było napisane :
"Minn,
Nie umiem patrzeć na Ciebie z Sabą bo chcę rozszarpać go na strzępy. Dlaczego? Nie wiem. Może po prostu... czuję się zazdrosny? Taak, to chyba odpowiednie słowo. Podobasz mi się, śliczna. A odkąd poznałaś Sabę w ogóle nie spędzasz ze mną czasu. Nie proszę o nie wiadomo co. Chcę po prostu być juz na zawsze twoim przyjacielem.
Aquas"
- ROZSZARPAĆ?... - lekko mnie to wybiło z pantałyku, ale wysłałam list w dalszą drogę i postanowiłam pójść do Aq'a. Zadzwoniłam do drzwi i on akurat mi otworzył. Był jeszcze trochę zły.
- Mamy nie ma . - powiedział ze złością.
- Ja do Ciebie. Czy mógł byś nie zabijać mojego brata tak od razu ? - powiedziałam i uśmiechnęłam się wierząc, że uśmiech to lekarstwo na wszystko. Nie chciałam wdawać się w dyskusje, więc poszłam dalej. Chłopacy potrafią się tak wydurniać dla dziewczyn... A dziewczyny są czasem dla nich takie bezwzględne...
Ale oba te stwierdzenia nie dotyczą moich braci. Na szczęście... Wieczorem dowiedziałam się planu Saby...
- Chcę zobaczyć rodzinę. Tą z obozu myśliwskiego... Wchodzicie ?
- Ale to nie jest zbyt bezpieczne... - niepewnie powiedziałam.
- Pękasz Ri ? - szyderczo zaczepił mnie Koda.
- Nie, oczywiście że idę! - odpowiedziałam.
- No to zwijamy się o 22. - zadecydował Saba.
C.D.N.
C.D. kto chce..
Od Aquas'a
- Nie uważam tak! - chowam głowę między łapami.
- Ale, Aquas... - wzdycha Lee.
- Nie wiesz jak to jest, gdy musisz patrzeć jak ona... jak całuje innego faceta! Nie wiesz jak to jest gdy myślisz, że będziecie razem na zawsze, a ona spotyka jakiegoś durnia, który wszystko psuje! Nie wiesz! Nie wiesz! - wstaję i przygryzam wargę.
- To prawda, ale wiem jak to jest gdy czujesz się niechcianym i myślisz, że nigdzie nie pasujesz. - odpowiada Lee.
- Nie wiesz jak to jest gdy malujesz jej obraz i wysyłasz list, a ona nie odpowiada, zbyta zajęta tym swoim Sabciem... - odwracam głowę. Nie chcę żeby jakaś obca dorosła wilczyca widziała mnie jak płaczę.
- Nie martw się. Też płakałam. - przyznaje Lee jakby czytając mi w myślach. Wzdycham i ponownie odwracam głowę. Lee kładzie mi łapę na ramieniu i dalej próbuje pocieszać. Niestety, na marne. Nie mogę odgonić od siebie myśli, że Minn... Eh.
- Wiesz, Aquas, to jej strata. - mówi bez przekonania Lee.
- Ale ja... eh... - chowam głowę w łapach. Lee nie rozumie.
<przez całe opowiadanie zamiast 'Lee" pisałam 'Minn' xd>
<C.D. Lee>
- Ale, Aquas... - wzdycha Lee.
- Nie wiesz jak to jest, gdy musisz patrzeć jak ona... jak całuje innego faceta! Nie wiesz jak to jest gdy myślisz, że będziecie razem na zawsze, a ona spotyka jakiegoś durnia, który wszystko psuje! Nie wiesz! Nie wiesz! - wstaję i przygryzam wargę.
- To prawda, ale wiem jak to jest gdy czujesz się niechcianym i myślisz, że nigdzie nie pasujesz. - odpowiada Lee.
- Nie wiesz jak to jest gdy malujesz jej obraz i wysyłasz list, a ona nie odpowiada, zbyta zajęta tym swoim Sabciem... - odwracam głowę. Nie chcę żeby jakaś obca dorosła wilczyca widziała mnie jak płaczę.
- Nie martw się. Też płakałam. - przyznaje Lee jakby czytając mi w myślach. Wzdycham i ponownie odwracam głowę. Lee kładzie mi łapę na ramieniu i dalej próbuje pocieszać. Niestety, na marne. Nie mogę odgonić od siebie myśli, że Minn... Eh.
- Wiesz, Aquas, to jej strata. - mówi bez przekonania Lee.
- Ale ja... eh... - chowam głowę w łapach. Lee nie rozumie.
<przez całe opowiadanie zamiast 'Lee" pisałam 'Minn' xd>
<C.D. Lee>
poniedziałek, 5 listopada 2012
Od Rachel
Obudziłam
się z głębokiego snu. Czułam się ociężale jak kamień w wodzie. W domu
nikogo nie było. Przynajmniej tak mi się zdawało. „Musiałam przysnąć” –
pomyślałam. Po chwili zaczęło burczec mi w brzuchu. W kuchni znalazłam 5
zajęcy leżących na stole. Pochłonęłam z łatwością 3 z nich. Potem
wzięłam kilka porządnych łyków wody. Za oknem wiatr przedmuchiwał
burzowe chmury. Może dlatego bolała mnie głowa. Kiedy wyszłam wiatr
przyjemnie zmierzwił moją sierść. Pobiegłam prosto do lasu.
Od Lee
Zostawiam
Finnicka z Kyaar. Sama wybieram się do lasu. W połowie drogi zaczyna
padać deszcz. Kocham deszcz...O tak, w deszczu zawsze mogę ukrywać swoją
słabość. Mogę płakać i nikt tego nie zauważy. Chcę się wyrzyć. Czuję,
że wszystko we mnie zaraz eksploduje. Już za długo skrywałam ból. Siadam
pod drzewem i opieram się o pień. Strugi deszczu spływają na mnie, i
czuję się przemoknięta jak gąbka. Łzy same lecą mi z oczu. Nie próbuję
ich powstrzymać. W końcu braknie mi ich i czuję jak ślepia boleśnie
pieką. Mimo to szlocham dalej. Nagle słyszę płacz. Nie mój. Odskakuję
jak oparzona i kryję się w krzakach. Zza kępy drzew wychodzi młody wilk,
z kawałkiem przemokniętego papieru w łapie. Widzę wyraźnie skreślony
napis: "Minn i Aquas", a pod nim: "Aquas, skazany na samotność".
Przyglądam sie mu uważnie. Nie widzę powodu dla którego moja siostra
mogłaby go rzucić, jeśli wogóle ze sobą chodzili. Jest ładny, a raczej
przystojny. Coś mi zaczyna świtać w głowie. To ten "przystojniaczek", o
którym mówiła Minn. Zchwycała się nim, ale potem pojawił się...jak mu
było? Ah tak, Saba ten od piosenek, którego Minn zaczęła ubóstwiać.
Biedny Aq taki ładny, a sam. Zbeształam się w myślach. Samiec zaczyna
płakać. Nie ukrywa już łez. Płacze tak mocno jak ja. Jego serce również
rozdziera ból. Jedyna różnica jest taka, że ja nie doznałam miłości, a
on...jej potrzebuje. A Minn złamała mu serce. To nie w porządku. Nagły
przypływ złości, który nie nawiedził mnie od czasu tego incydentu z
myśliwymi i wilkiem, który spowodował moje nagłe ataki
smutku...nieważne. Liczy się to, źe znów potrafię być zła i pyskata tak
jak kiedyś. Ale to jest inny rodzaj złości, takiej połączonej ze
współczuciem i chęcią pomocy innemu. Wyszłam z krzaków, a wilk omal nie
zemdlał z przerażenia.
Przeglądam sie w kałuży. Faktycznie, muszę wyglądać jak potwór. Mam oblepione błotem furto do którego przyczepiły się listki i w dodatku podpuchnięte czerwone oczy. -Wyglądam aż tak źle?-próbuję być zabawna-To nie powód żeby od razu mdleć Aquas. -Kim jesteś i skąd znasz moje imię!-krzyczy. -To ja...to znaczy jestem Lee, przyszywana siostra Minn. Chcę cię za nią przeprosić-wybełkotałam i dopiero potem zdałam sobie sprawę jakie to głupkowate. Aq ponownie zalał się łzami-Nic nie zrozumiesz i tak! Odejdź! Nie chcę już słyszeć o Minn! -Powiedz mi proszę co tak właściwie się stało-mówię łagodnie. -Nie zrozumiesz nic! Nie zrozumie tego nikt kto nigdy nie doznał cierpienia tak silnego... -...że całe serce przeszywa ci ból, czujesz dosłownie jak pęka a w oczach nie starcza ci łez-pzerywam samcowi i dokańczam. -Skąd ty to...-samiec podnosi głowę i spogląda w moje oczy.-Ciebie też ktoś zranił tak mocno? -Bardzo mocno-mówię.-Aquas, wiedz tylko, że nie możesz się tym zadręczać, musisz o niej zapomnieć, nie jest jedyną samicą na tym świecie. W końcu znajdziesz tą jedyną. Założysz rodzinę i będziesz szczęśliwy. Wszystkim się to udaje po jakimś czasie...prawie wszystkim. Aquas patrzy na mnie z zaciekawieniem. (cd Aquas) |
|
sobota, 3 listopada 2012
Od Kari dla was
Postanowienie - wysylajie opowiadania i do nie ozywisie postarajie sie aby nie byla to wiekszos bo koputer sie psuje a i nie piszie do nie duzo bo nie nie rozzytaie
tyle
tyle
Ritali
Imię : Ritali
Wiek: 1 rok ( nastolatka )
Płeć : samica,
Główny żywioł : woda,
Aura : różowo-niebieska,
Moce specjalne : Wielkie Wodne ,, Bum "
Historia : Przygarnięta przez Lilias, resztę historii zna tylko rodzina
Charakter :miła, marzycielska, artystyczna dusza, bardzo lubi pisać wiersze i tańczyć, posiada respekt braci, indywidualistka, samodzielna, niezależna, posłuszna wobec: Lilias, Seaboom'a, czasem Saby i nikogo więcej, twardzielka, lecz w środku romantyczka, jej hobby to szpiegowanie całej watahy, w przeciwieństwie do braci stara się być czysta,
Wygląd : biała, długa grzywka, wysportowana sylwetka, jej oczy mają kolor lekko fioletowy z kryształowym odblaskiem ( mienią się ), ładna, zadbana,
Bóstwo greckie : Okeanos,
Rodzina : przybrani rodzice : Lilias i Seaboom oraz przybrane rodzeństwo : Koda i Saba, partner: brak
Pozycja w stadzie : normalny osobnik, szkoli się na szpiega,
Właściciel : MaryśkaxD
Herb<ród>.: Droga do Miłości
Kamień: -
Wiek: 1 rok ( nastolatka )
Płeć : samica,
Główny żywioł : woda,
Aura : różowo-niebieska,
Moce specjalne : Wielkie Wodne ,, Bum "
Historia : Przygarnięta przez Lilias, resztę historii zna tylko rodzina
Charakter :miła, marzycielska, artystyczna dusza, bardzo lubi pisać wiersze i tańczyć, posiada respekt braci, indywidualistka, samodzielna, niezależna, posłuszna wobec: Lilias, Seaboom'a, czasem Saby i nikogo więcej, twardzielka, lecz w środku romantyczka, jej hobby to szpiegowanie całej watahy, w przeciwieństwie do braci stara się być czysta,
Wygląd : biała, długa grzywka, wysportowana sylwetka, jej oczy mają kolor lekko fioletowy z kryształowym odblaskiem ( mienią się ), ładna, zadbana,
Bóstwo greckie : Okeanos,
Rodzina : przybrani rodzice : Lilias i Seaboom oraz przybrane rodzeństwo : Koda i Saba, partner: brak
Pozycja w stadzie : normalny osobnik, szkoli się na szpiega,
Właściciel : MaryśkaxD
Herb<ród>.: Droga do Miłości
Kamień: -
Rachel
Imię: Rachel
Wiek: 1 rok ( nastolatka )Płeć: samica, wadera
Główny żywioł: ziemia
Aura: brązowa
Moce specjalne: telekineza, teleportacja
Historia: Rachel jest podobna do matki – Sheeny.Jest miła, uczciwa i prawie zawsze uśmiechnięta. Urodziła się w środku zimy w małej, przytulnej jaskini. Ma dwóch starszych braci – Aquas’a i Ivy’ego. Rodzice dbają o nią i ją rozpieszczają. Jest córką zastępcy alf, więc żyje jak księżniczka. To prawda, że bracia uważają ją za słabszą od nich, ale Rachel wcale to nie przeszkadza. Uwielbia rośliny i wszystko z nimi związane. Jej rodzice wychowują ją jak najlepiej potrafią.
Charakter: łagodna, spokojna, wrażliwa, nieśmiała, córeczka mamusi
Wygląd: miękka, brązowa sierść pokrywa całe ciało młodej wilczycy. Wadera ma wielkie brązowe oczy i zgrabny, różowy nosek.
Bóstwo greckie: Artemida, bogini łowów.
Rodzina: Sheena – matka, Haven – ojciec, Ivy, Aquas – rodzeństwo, Silent – ciocia
Pozycja w stadzie: normalny osobnik
Właściciel: Natikejs
Herb: Drzewo życia
Kamień: -
Od Aquas'a
Wstaję z łóżka i wychodzę na dwór. W lesie słyszę jakieś głosy. Idę za
nimi i widzę... Minn i Sabę! Chowam się w krzakach i zaczynam cicho
płakać. Ale nie chcę przecież, żeby Minn uważała mnie za mięczaka i
płaksę. Opanowuję łzy i wstaję. Posyłam Minn wściekłe spojrzenie i
zaczynam bezgłośnie powtarzać wszystkie jej myśli.
"Saba to przystojny samiec. Nieśmiały ,ale za to artysta - jak ja. Kto wie, może doskonale byśmy się dopełniali... Minn i Saba - nieźle brzmi. On pisze i śpiewa, w dodatku gra na gitarze, ja też. Oh, zawsze marzyłam, żeby z kimś dzielić moją pasję."
Odwracam się.
- Aquas! Aquas! - woła Minn przerywając śpiew. Ignoruję ją i odchodzę. Zaczajam się w krzakach i śledzę ich do wodospadu. Gdy Minn całuje Sabę w policzek, nie wytrzymuję i odbiegam. Wracam do domu i rzucam się na łóżko. Nie kryję już łez. Jestem beznadziejny. Ivy miał rację - nigdy nie znajdę dziewczyny.
Rysuję szkic obrazu i wstawiam go w ramy. Siadam pod paletą z pędzlem i zaczynam malować. Moją ręką nie kieruje umysł tylko serce. Maluję mnie i Minn bliskich łez i złączonych w miłosnym uścisku.
Siadam na łóżku i piszę list do wilczycy.
"Minn,
Nie umiem patrzeć na Ciebie z Sabą bo chcę rozszarpać go na strzępy. Dlaczeg? Nie wiem. Może po prostu... czuję się zazdrosny? Taak, to chyba odpowiednie słowo. Podobasz mi się, śliczna. A odkądpoznałaś Sabę w ogóle nie spędzasz ze mną czasu. Nie proszę o niewiadomo co. Chcę po prostu być juz na zawsze twoim przyjacielem.
Aquas"
Wysyłam list razem z obrazem. Siadam przy pianinie i zaczynam grać...
<C.D. Minn>
"Saba to przystojny samiec. Nieśmiały ,ale za to artysta - jak ja. Kto wie, może doskonale byśmy się dopełniali... Minn i Saba - nieźle brzmi. On pisze i śpiewa, w dodatku gra na gitarze, ja też. Oh, zawsze marzyłam, żeby z kimś dzielić moją pasję."
Odwracam się.
- Aquas! Aquas! - woła Minn przerywając śpiew. Ignoruję ją i odchodzę. Zaczajam się w krzakach i śledzę ich do wodospadu. Gdy Minn całuje Sabę w policzek, nie wytrzymuję i odbiegam. Wracam do domu i rzucam się na łóżko. Nie kryję już łez. Jestem beznadziejny. Ivy miał rację - nigdy nie znajdę dziewczyny.
Rysuję szkic obrazu i wstawiam go w ramy. Siadam pod paletą z pędzlem i zaczynam malować. Moją ręką nie kieruje umysł tylko serce. Maluję mnie i Minn bliskich łez i złączonych w miłosnym uścisku.
Siadam na łóżku i piszę list do wilczycy.
"Minn,
Nie umiem patrzeć na Ciebie z Sabą bo chcę rozszarpać go na strzępy. Dlaczeg? Nie wiem. Może po prostu... czuję się zazdrosny? Taak, to chyba odpowiednie słowo. Podobasz mi się, śliczna. A odkądpoznałaś Sabę w ogóle nie spędzasz ze mną czasu. Nie proszę o niewiadomo co. Chcę po prostu być juz na zawsze twoim przyjacielem.
Aquas"
Wysyłam list razem z obrazem. Siadam przy pianinie i zaczynam grać...
<C.D. Minn>
piątek, 2 listopada 2012
od Luny
Space i tamta wilczyca czuwali nade mną. "Kim ona jest i skąd Space ją zna? Może to jego dawna miłosć? A może... nie to nie może być jego córka, nigdy o niczym takim nie wspominał."- tysiące pytań przebiegały przez moje myśli. Moja łapa powoli jaśniała, ale ból był nie do zniesienia. Jęczałam i zwijałam się z bólu. Raz spoglądałam na Space'a, raz na tamtą wilczycę, wyglądała bardzo tajemniczo. Kurczowo trzymałam łapę Space'a i ściskałam ją coraz mocniej. Moje serce biło coraz szybciej, ciało zaczęło drgać, a obraz przed oczami zaczął się zamazywać.
cd- Space
cd- Space
Od yrtlene
Ivy wygląda na przerażonego. Chyba zasnął, ale nie śniło mu się nic przyjemnego. Widzę to po jego workach pod oczami i sierści pozlepianej potem.
-oh Ivy, źle spałeś.
-Nie, wcale, a z resztą najważniejsze, że ty się wyspałaś-mówi.
-Zostań tu, zaraz wrócę-wskakuje do wody i wypływam na powiezchnie. Ciągle leje, ale burza chwilowo ustała, to świetny moment aby wyjść na zewnątrz i wrócić do domu. Wracam po Ivyego i już po chwili biegniemy w strugach deszczu do domu. Wracamy do watahy i wszyscy nas witają, jakby nie widzieli nas conajmniej 10 lat. Mama podbiega i ściska mnie robiąc mi obciach. Wszyscy idziemy do domu Ivy'ego gdzie pani Sheena czeka na nas z obiadem. Pożeram wszystko w 5 sekund a Ivy, no cóż trzeba przed nim chować jedzenie, bo zjadł już swoją porcję i kradnie innym. Pora wracać do domu. Wszyscy już wyszli a ja żegnam się z Ivy'm. Całuję go w policzek. Rumieni się i patrzy na Aquasa, przygaszonego i smutnego. Widząc to Ivy odwzajemnia pocałunek a ja czuję, że prawie mdleję. Chociaż wiem, że zrobił to by dopiec Aqowi liczy się sam fakt. Szczęśliwa wracam do domu w podskokach i krzyczę jeszcze do Ivy'ego.
-Przyjdź jutro na obiad!
(cd Ivy)
-oh Ivy, źle spałeś.
-Nie, wcale, a z resztą najważniejsze, że ty się wyspałaś-mówi.
-Zostań tu, zaraz wrócę-wskakuje do wody i wypływam na powiezchnie. Ciągle leje, ale burza chwilowo ustała, to świetny moment aby wyjść na zewnątrz i wrócić do domu. Wracam po Ivyego i już po chwili biegniemy w strugach deszczu do domu. Wracamy do watahy i wszyscy nas witają, jakby nie widzieli nas conajmniej 10 lat. Mama podbiega i ściska mnie robiąc mi obciach. Wszyscy idziemy do domu Ivy'ego gdzie pani Sheena czeka na nas z obiadem. Pożeram wszystko w 5 sekund a Ivy, no cóż trzeba przed nim chować jedzenie, bo zjadł już swoją porcję i kradnie innym. Pora wracać do domu. Wszyscy już wyszli a ja żegnam się z Ivy'm. Całuję go w policzek. Rumieni się i patrzy na Aquasa, przygaszonego i smutnego. Widząc to Ivy odwzajemnia pocałunek a ja czuję, że prawie mdleję. Chociaż wiem, że zrobił to by dopiec Aqowi liczy się sam fakt. Szczęśliwa wracam do domu w podskokach i krzyczę jeszcze do Ivy'ego.
-Przyjdź jutro na obiad!
(cd Ivy)
Od Halt
Zeszłam na brzeg. Po raz pierwszy dotknęłam stopami tej ziemi. Zobaczyłam jak na "Wilczym Wichrze" wciągnięto za mną trap.
-Trzymaj się, Halt! Będziemy za tobą tęsknić. Wracaj do nas jak tylko będziesz mogła.-krzyknął z pokładu Svengal.
-Wrócę, obiecuję, najszybciej jak będę mogła. Będę za wami tęsknić. A, powiedz Willowi żeby pisał, powiedz że będę za nim tęsknić. Nadeszła ta chwila, która jest najgorsza w pożegnaniach. Chwila, kiedy wszystko zostało już powiedziane a nikt nie ma ochoty odejść. Sytuację ułątwił jeden z wioślarzy, Nils.
-Skirlu, odpływ się zbliża. Czas nam w drogę. Svengal bez słowa skinął głową.
-Odcumować, stawiać żagiel. Odbijamy!-krzyknął co załogi.
-Żegnaj Halt. Mam nadzieję że nie długo powrócisz.
-Żegnaj Svengalu! Pomyślnych prądów, mocarnych wioslarzy!-odpowiedziałam tradycyjnym skandyjskim pozdrowieniem. Wąski okręt powoli odbijal od brzegu. Odprowadziłam go wzrokiem aż do lini horyzontu. Moje usta ułożyły się w bezgłośne słowa "Willu, nie zapomnij o mnie". Nagle ogarneła mnie straszliwa tęsknota. W bujne łąki i lasy Araluenu powrócę najprawdopodobnie za około 4 lata. Największym wysiłiem woli odegnalam złe myśli. Naciągnęłem glębiej kaptur szaro-zielonego płaszcza na głowę, poprawiła kołczan na barkach, ściznełam mocniej łuk. Spojrzałam na moj nowy dom. Zaczął padać deszcz, nie widziałm już smukłej drakkary na horyzoncie. Ze spuszczoną głową bezgłośnie zagłębiłam się w las...
-Trzymaj się, Halt! Będziemy za tobą tęsknić. Wracaj do nas jak tylko będziesz mogła.-krzyknął z pokładu Svengal.
-Wrócę, obiecuję, najszybciej jak będę mogła. Będę za wami tęsknić. A, powiedz Willowi żeby pisał, powiedz że będę za nim tęsknić. Nadeszła ta chwila, która jest najgorsza w pożegnaniach. Chwila, kiedy wszystko zostało już powiedziane a nikt nie ma ochoty odejść. Sytuację ułątwił jeden z wioślarzy, Nils.
-Skirlu, odpływ się zbliża. Czas nam w drogę. Svengal bez słowa skinął głową.
-Odcumować, stawiać żagiel. Odbijamy!-krzyknął co załogi.
-Żegnaj Halt. Mam nadzieję że nie długo powrócisz.
-Żegnaj Svengalu! Pomyślnych prądów, mocarnych wioslarzy!-odpowiedziałam tradycyjnym skandyjskim pozdrowieniem. Wąski okręt powoli odbijal od brzegu. Odprowadziłam go wzrokiem aż do lini horyzontu. Moje usta ułożyły się w bezgłośne słowa "Willu, nie zapomnij o mnie". Nagle ogarneła mnie straszliwa tęsknota. W bujne łąki i lasy Araluenu powrócę najprawdopodobnie za około 4 lata. Największym wysiłiem woli odegnalam złe myśli. Naciągnęłem glębiej kaptur szaro-zielonego płaszcza na głowę, poprawiła kołczan na barkach, ściznełam mocniej łuk. Spojrzałam na moj nowy dom. Zaczął padać deszcz, nie widziałm już smukłej drakkary na horyzoncie. Ze spuszczoną głową bezgłośnie zagłębiłam się w las...
Od Dai
Witajcie. Jestem tu nowa jak już zauważyliście. O Watasze Wolności powiedziała mi moja dobra znajoma Silent (znamy się z Watahy Boskiej Krwi). Z radością dołączyłam do waszego grona. Mam nadzieję, że samotność nie będzie mi tu doskwierać. Właśnie rozglądam się po terenie watahy. Jest świetny do spacerów, biegania i innych rzeczy. Rozległe lasy, pola i łąki wyglądają niesamowicie o zachodzie słońca. Chciałam też dodać, że współczuję wam wydarzeń z myśliwymi. Mam nadzieję, że wszystkie ranne wilki wyzdrowieją ze wszelkich ran. Szkoda, że wtedy nie było mnie w pobliżu i nie mogłam wam pomóc. Dopiero jutro zapoznam się z tutejszymi wilkami. Teraz wybieram się na łowy.
Od Minn
Wracam do jaskini i robie sobie oklady po chwili jednak uswiadaiam sobie ze to nie boli wstaje wiec i udaje sie na podworze ide sladai duzej grupy wilkow zatrzyuje sie nad rzeka widze tam Ritali Sabe i Kode oraz saie ktora oal nie lize u dupy- Winnie slysze ten jej piskliwy glosik pisze piosenki i nie panuja nad soba wydusza
- to oze zaprezentuj h
- inn o ty tu robisz ialas odpo zywa - owi niesialo Saba
- ohh przestan to uderzenie nie bolalo przezyla gorsze turbulenje -usieha sie delikatnie Saba rowniez -do rzezy Winnie
ona tylko niesialo falsz na falszu zanuila jakas slaba piosenke
wiedziala wie po jej piosene udalo i sie sples kilka slow na pozekaniu i niezle wyszlo wiele lat wizen przewyzszalo niedoskonaly spiew Winnie
-oge zosta -zapytala z usiehe
-jasne- odpowiada Saba najwyrazniej zszokowany
Ri spoglada na nie zesto widuje ja w krzakah gdy nie obserwuje uda i sie wtedy zaieni z nia kilka slow i usiehow raz po oi wystepie poprosila o wywiad kiedy iala proble zawsze zwierzala sie jej bo byla doskonaly psyhologie Koda - zna go jedynie z widzenia a Winnie to saia z dou dzieka adoptowana przez Isabelle no oz Saba to przystojny saie Niesialy ale za to artysta jak ja kto wie oze doskonale bysy sie dopelniali Saba i Minn niezle brzi on pisze i spiewa w dodatku gra na gitarze ja tez zawsze arzyla aby o z kis podzieli swoja pasje
-dlugo spiewasz - pyta przerywaja isze Saba
-od dzieinstwa wyykala sie z dou i spiewala w saotnosi - Ritali pewnie to wiedziala ona przeiez wie wszystko
Winnie ilzala przez reszte drogi nad wodospad nif raze z Saba trohe sie do siebie zblizylisy dzieki uzye teraz rozowa byla juz luzna i wylapywala oraz to wieej usiehow i spojrzen Saby niz na pozatku
Slysza szu wodospadu brat Saby - Koda rozpedzil sie i zniknal w wodzie Ritali za ni wziela Sabe za lape i HLUP ! ladujey w wodzie wynurzay sie i spogladay sobie prosto w ozy lapy Saby sa na ojej tali szybko je zabiera
-przeprasza - odwraa leb zawstydzony
-nie przeszkadza i to - ponownie uklada jego lapy w tato iejse aluje go w polizek i hlapie woda on po hwili robi to sao doskonale sie bawiy nurkujey plyway uiekay siejey sie rozawiay a gdy zrobilo sie ieno siaday przy ognisku i opowiaday historie trzese sie z zina Saba ty raze nie ial koa niesialo nie objal ja jedynie delikatnie ulozyla leb na jego raieniu Ri sie rozkreala nikou nei dala dojs do slowa ale nie przeszkadzalo i to wrez przeiwnie jej glos jakos nie uspokajal a Winnie oz siedziala obok Kody i przygladala sie na oje ozy lepily sie zasnela
Rano wszysy jeszze spali po za na usiadla i spogladala na tlae sie ognisko Saba otworzyl jedno a pote drugie oko
-nie spisz juz - pyta zaspany tone
-taak ale ty przeiez ozesz spa - owie spokojnie
-tyle ze ja hialby porozawia - siada obok
-o zy -pyta spokojnie
-oze ta e sluhaj Auas jest w tobie zakohany ja nie he sie naraza
- nikou sie nie narazasz na razie jestesy tylko bardzo dobryi przyjaioli ze tak to nazwe
-no tak ale
-nie boj sie to oje zyie i ja deyduje z ki sie bede spotyka prawda
-no tak ale ja nie jeste pewien
- wszystko o usisz wiedzie jest tu - biore jego lape i przyklada do jego a pote ojego sera
-bija w podobny rytie - stwierdza i zazyna os nui
- a poysl - biore go za lape on w loie hwyta gitare i juz jestesy w lesie na lawe z pnia - a aterial na piosenke to bedzie os ! - i juz po hwili rozlegaja sie dzwieki gitary nasze glosy i to wszystko o zblizylo nas na pozatku
d- saba
- to oze zaprezentuj h
- inn o ty tu robisz ialas odpo zywa - owi niesialo Saba
- ohh przestan to uderzenie nie bolalo przezyla gorsze turbulenje -usieha sie delikatnie Saba rowniez -do rzezy Winnie
ona tylko niesialo falsz na falszu zanuila jakas slaba piosenke
wiedziala wie po jej piosene udalo i sie sples kilka slow na pozekaniu i niezle wyszlo wiele lat wizen przewyzszalo niedoskonaly spiew Winnie
-oge zosta -zapytala z usiehe
-jasne- odpowiada Saba najwyrazniej zszokowany
Ri spoglada na nie zesto widuje ja w krzakah gdy nie obserwuje uda i sie wtedy zaieni z nia kilka slow i usiehow raz po oi wystepie poprosila o wywiad kiedy iala proble zawsze zwierzala sie jej bo byla doskonaly psyhologie Koda - zna go jedynie z widzenia a Winnie to saia z dou dzieka adoptowana przez Isabelle no oz Saba to przystojny saie Niesialy ale za to artysta jak ja kto wie oze doskonale bysy sie dopelniali Saba i Minn niezle brzi on pisze i spiewa w dodatku gra na gitarze ja tez zawsze arzyla aby o z kis podzieli swoja pasje
-dlugo spiewasz - pyta przerywaja isze Saba
-od dzieinstwa wyykala sie z dou i spiewala w saotnosi - Ritali pewnie to wiedziala ona przeiez wie wszystko
Winnie ilzala przez reszte drogi nad wodospad nif raze z Saba trohe sie do siebie zblizylisy dzieki uzye teraz rozowa byla juz luzna i wylapywala oraz to wieej usiehow i spojrzen Saby niz na pozatku
Slysza szu wodospadu brat Saby - Koda rozpedzil sie i zniknal w wodzie Ritali za ni wziela Sabe za lape i HLUP ! ladujey w wodzie wynurzay sie i spogladay sobie prosto w ozy lapy Saby sa na ojej tali szybko je zabiera
-przeprasza - odwraa leb zawstydzony
-nie przeszkadza i to - ponownie uklada jego lapy w tato iejse aluje go w polizek i hlapie woda on po hwili robi to sao doskonale sie bawiy nurkujey plyway uiekay siejey sie rozawiay a gdy zrobilo sie ieno siaday przy ognisku i opowiaday historie trzese sie z zina Saba ty raze nie ial koa niesialo nie objal ja jedynie delikatnie ulozyla leb na jego raieniu Ri sie rozkreala nikou nei dala dojs do slowa ale nie przeszkadzalo i to wrez przeiwnie jej glos jakos nie uspokajal a Winnie oz siedziala obok Kody i przygladala sie na oje ozy lepily sie zasnela
Rano wszysy jeszze spali po za na usiadla i spogladala na tlae sie ognisko Saba otworzyl jedno a pote drugie oko
-nie spisz juz - pyta zaspany tone
-taak ale ty przeiez ozesz spa - owie spokojnie
-tyle ze ja hialby porozawia - siada obok
-o zy -pyta spokojnie
-oze ta e sluhaj Auas jest w tobie zakohany ja nie he sie naraza
- nikou sie nie narazasz na razie jestesy tylko bardzo dobryi przyjaioli ze tak to nazwe
-no tak ale
-nie boj sie to oje zyie i ja deyduje z ki sie bede spotyka prawda
-no tak ale ja nie jeste pewien
- wszystko o usisz wiedzie jest tu - biore jego lape i przyklada do jego a pote ojego sera
-bija w podobny rytie - stwierdza i zazyna os nui
- a poysl - biore go za lape on w loie hwyta gitare i juz jestesy w lesie na lawe z pnia - a aterial na piosenke to bedzie os ! - i juz po hwili rozlegaja sie dzwieki gitary nasze glosy i to wszystko o zblizylo nas na pozatku
d- saba
czwartek, 1 listopada 2012
Koda
Imię : Koda Wiek: rok ( nastolatek ), Płeć : samiec, Główny żywioł : Ziemia, Aura : Zielono - czarna, Moce specjalne : tam gdzie chce wyrastają skały...czasem..., Historia : Porzucony przez rodziców, adoptowany przez Lilias. Charakter : przebojowy, pewny siebie, uwielbia muzykę i majsterkowanie, podejmie każde wyzwanie, dostaje furii gdy ktoś nazwie go ,,tchórzem" , słucha się brata, boi się siostry ( nigdy nie ośmieli się sprzeciwiać jej woli ) , najsilniejszy z rodzeństwa, najpierw robi potem myśli, porywczy, ma smykałkę do różnych maszyn i lubi majsterkować z tatą, ćwiczy żywioł tylko dla tego że nie chce być gorszy od rodzeństwa, leń i brudas ( z powodów licznych wybuchów maszyn), Wygląd : brązowy z piaskowym irokezem i grzbietem,białym podbrzuszem, okolczykowane uszy, zielone oczy, czerwona przepaska, łańcuch na szyi. Bóstwo greckie : Hefajstos, Rodzina : przybrani rodzice : Lilias i Seaboom oraz przybrane rodzeństwo : Ritali i Saba,partnerka : brak, Pozycja w stadzie : normalny osobnik . Właściciel : MaryśkaxD Herb<ród>.: Droga do Miłości Kamień : - |
Od Winnie
Zdziwiła mnie zmiana w zachowaniu Saby, ale była to zmiana pozytywna.
Zaczął się śmiać i ogólnie stał się weselszy. Zaimponowało mi to. Ja
przełamałam się dopiero gdy Isabelle mnie zaadaptowała, ale przecież
Saba od początku miał szczęśliwą rodzinę.
Ri wymyśliła grę "Zgadnij co to?". Musieliśmy opisywać jakieś miejsce, a reszta miała odgadnąć co to jest. Kiedy przyszła moja kolej, pomyślałam o pewnym jeziorku.
-Jest piękne, znajduje się głęboko w lesie. Wiosną jest tam prawdziwy dywan kwiatów. Zimą zaś - wygląda tam jak w bajce o królowej śniegu. Ptaki często przysiadują tam na gałęziach i nucą swoje piosenki.- Opisałam.
Moi przyjaciele myśleli w ciszy. Tylko Saba wydawał się być nieobecny. Po chwili spytałam:
-Czy któreś z was, wie co to?
Ri i Koda pokręcili głowami.
-Mówisz o Jeziorze Marzeń?- Spytał nagle Saba. Uśmiechnęłam się i pokiwałam głową.
-Kiedyś poszłam tam i usłyszałam jak grasz. Spodobało mi się to. Potem przychodziłam tam codziennie i odkryłam, że mam talent do pisania piosenek.- Zarumieniłam się. Przesadziłam z tym "talentem", Saba pewnie pomyśli, że jestem próżna.
Jakby czytając mi w myślach, samiec powiedział:
-Pokazałabyś mi je? Chętnie poznałbym jakąś osobę, która potrafi pisać teksty.
-Pewnie, tylko wiesz, nie są jakieś "super" profesjonalne...- Zaczęłam, ale Ritali mi przerwała:
-Och, daj spokój. Masz śliczny głos, więc pewnie równie ładnie piszesz. Hej, mam pomysł : może założymy zespół?
-NIE!- Zawołałam jednocześnie z Sabą. Nagle oboje wybuchnęliśmy śmiechem, a Ri udała, że jest oburzona.
C.D. Saba
Ri wymyśliła grę "Zgadnij co to?". Musieliśmy opisywać jakieś miejsce, a reszta miała odgadnąć co to jest. Kiedy przyszła moja kolej, pomyślałam o pewnym jeziorku.
-Jest piękne, znajduje się głęboko w lesie. Wiosną jest tam prawdziwy dywan kwiatów. Zimą zaś - wygląda tam jak w bajce o królowej śniegu. Ptaki często przysiadują tam na gałęziach i nucą swoje piosenki.- Opisałam.
Moi przyjaciele myśleli w ciszy. Tylko Saba wydawał się być nieobecny. Po chwili spytałam:
-Czy któreś z was, wie co to?
Ri i Koda pokręcili głowami.
-Mówisz o Jeziorze Marzeń?- Spytał nagle Saba. Uśmiechnęłam się i pokiwałam głową.
-Kiedyś poszłam tam i usłyszałam jak grasz. Spodobało mi się to. Potem przychodziłam tam codziennie i odkryłam, że mam talent do pisania piosenek.- Zarumieniłam się. Przesadziłam z tym "talentem", Saba pewnie pomyśli, że jestem próżna.
Jakby czytając mi w myślach, samiec powiedział:
-Pokazałabyś mi je? Chętnie poznałbym jakąś osobę, która potrafi pisać teksty.
-Pewnie, tylko wiesz, nie są jakieś "super" profesjonalne...- Zaczęłam, ale Ritali mi przerwała:
-Och, daj spokój. Masz śliczny głos, więc pewnie równie ładnie piszesz. Hej, mam pomysł : może założymy zespół?
-NIE!- Zawołałam jednocześnie z Sabą. Nagle oboje wybuchnęliśmy śmiechem, a Ri udała, że jest oburzona.
C.D. Saba
Od Aquas'a - Burza
Zaczyna padać. Martwię się o Minn. Wiem, że panicznie boi się burzy. Więc... Gdzie ona jest?
Tuffles nagle nurkuje pociągając mnie za sobą. Musiał wystraszyć się błyskawicy. Składa skrzydła i ląduje na jakiejś skale. Szybko zlatuje na ziemię i chowa się w jakiejś ciemnej grocie.
W tej jamie siedzi... Minn! Patrzy, rumieniąc się, na Sabę, a on odpowiada jej uśmiechem i delikatnym spojrzeniem. Czuję łzy pod powiekami i wybiegam z jaskini. Wpadam we wściekłość. Rzucam się po lesie i rozwalam wszystko. Skały, drzewa, gałęzie. Wszystko. Nie przeszkadza mi deszcz - chcę zniszczyć cały świat. Zwierzęta uciekają w popłochu, a ja rozwalam las. Moje oczy są całe białe i intensywnie świecą. Znamię na łapie pulsuje bólem. Czuję, że władam potężną energią. Ale nie umiem jej powstrzymać.
Las wygląda jak po przejściu huraganu. Drzewa połamane są w drzazgi, skały potrzaskane w drobny mak, a ziemia pod moimi stopami zorana grubymi pazurami.
Uciekam. Biegnę do domu. W drzwiach mijam mamę bez słowa. Zamykam się w pokoju i rzucam na łóżko. Wyciągam pamiętnik i zaczynam pisać:
"Drogi pamiętniku, u Minn nie mam szans. Zakochała się (ze wzajemnością) w tym głupku - Sabie. Oczywiście, że nie dam sobie z nim rady. Minn na pewno bardziej lubi jego ode mnie. Jeszcze zdemolowałem las. Nie wiem jak i dlaczego, ale to prawda. Co się dzieje? Czy ja wariuję?"
Przewracam się na drugi bok i głośno wzdycham. Czy Saba na prawdę jest ode mnie ładniejszy? Podchodzę do lustra i przyglądam się sobie. Po tacie odziedziczyłem delikatną budowę. Nie oznacza to wcale, że jestem słaby... Moje lśniące czarne futro i czarna grzywka są mokre od deszczu. Dwie bransoletki, które noszę na przedniej lewej łapie by ukryć bliznę po ukąszeniu przez węża nie dodają mi chyba dziewczęcego wyglądu? Znamię na prawej łapie już mnie nie piecze, ale jest dziwnie czerwone... Naszyjnik, który znalazłem w pewnej starej jaskini tylko dopełnia mój wizerunek. Więc dlaczego Minn woli Sabę?
Siadam na łóżku i piszę wiadomość do Minn:
"Minn,
Nie wiem czy wiesz, ale dużo dla mnie znaczysz. Jesteś jedyną wilczycą, którą znam i która nie jest ze mną spokrewniona. Może dlatego tak na mnie wpływasz. Nie mogę, po prostu nie mogę, patrzeć na Ciebie i Sabę, więc może sobie pójdę? Nie będę Ci przeszkadzał, nie będzie się do Ciebie odzywał, ani się z Tobą spotykał. Nie chcę... zabierać Ci szczęścia. Chyba, że... bardziej zależy Ci na mnie, niż na Sabie.
Nie przejmuj się mną,
Aquas"
Na krótką chwilę się zamyślam. Gniątę liścik w łapach i wyrzucam go do kubła na śmieci. Wyrywam kartkę z pamiętnika i szkicuję na niej mnie i Minn...
<C.D. ktokolwiek>
Tuffles nagle nurkuje pociągając mnie za sobą. Musiał wystraszyć się błyskawicy. Składa skrzydła i ląduje na jakiejś skale. Szybko zlatuje na ziemię i chowa się w jakiejś ciemnej grocie.
W tej jamie siedzi... Minn! Patrzy, rumieniąc się, na Sabę, a on odpowiada jej uśmiechem i delikatnym spojrzeniem. Czuję łzy pod powiekami i wybiegam z jaskini. Wpadam we wściekłość. Rzucam się po lesie i rozwalam wszystko. Skały, drzewa, gałęzie. Wszystko. Nie przeszkadza mi deszcz - chcę zniszczyć cały świat. Zwierzęta uciekają w popłochu, a ja rozwalam las. Moje oczy są całe białe i intensywnie świecą. Znamię na łapie pulsuje bólem. Czuję, że władam potężną energią. Ale nie umiem jej powstrzymać.
Las wygląda jak po przejściu huraganu. Drzewa połamane są w drzazgi, skały potrzaskane w drobny mak, a ziemia pod moimi stopami zorana grubymi pazurami.
Uciekam. Biegnę do domu. W drzwiach mijam mamę bez słowa. Zamykam się w pokoju i rzucam na łóżko. Wyciągam pamiętnik i zaczynam pisać:
"Drogi pamiętniku, u Minn nie mam szans. Zakochała się (ze wzajemnością) w tym głupku - Sabie. Oczywiście, że nie dam sobie z nim rady. Minn na pewno bardziej lubi jego ode mnie. Jeszcze zdemolowałem las. Nie wiem jak i dlaczego, ale to prawda. Co się dzieje? Czy ja wariuję?"
Przewracam się na drugi bok i głośno wzdycham. Czy Saba na prawdę jest ode mnie ładniejszy? Podchodzę do lustra i przyglądam się sobie. Po tacie odziedziczyłem delikatną budowę. Nie oznacza to wcale, że jestem słaby... Moje lśniące czarne futro i czarna grzywka są mokre od deszczu. Dwie bransoletki, które noszę na przedniej lewej łapie by ukryć bliznę po ukąszeniu przez węża nie dodają mi chyba dziewczęcego wyglądu? Znamię na prawej łapie już mnie nie piecze, ale jest dziwnie czerwone... Naszyjnik, który znalazłem w pewnej starej jaskini tylko dopełnia mój wizerunek. Więc dlaczego Minn woli Sabę?
Siadam na łóżku i piszę wiadomość do Minn:
"Minn,
Nie wiem czy wiesz, ale dużo dla mnie znaczysz. Jesteś jedyną wilczycą, którą znam i która nie jest ze mną spokrewniona. Może dlatego tak na mnie wpływasz. Nie mogę, po prostu nie mogę, patrzeć na Ciebie i Sabę, więc może sobie pójdę? Nie będę Ci przeszkadzał, nie będzie się do Ciebie odzywał, ani się z Tobą spotykał. Nie chcę... zabierać Ci szczęścia. Chyba, że... bardziej zależy Ci na mnie, niż na Sabie.
Nie przejmuj się mną,
Aquas"
Na krótką chwilę się zamyślam. Gniątę liścik w łapach i wyrzucam go do kubła na śmieci. Wyrywam kartkę z pamiętnika i szkicuję na niej mnie i Minn...
<C.D. ktokolwiek>
Subskrybuj:
Posty (Atom)