sobota, 17 listopada 2012

Od Sheeny - inny świat

Wstęp  .
Ostrzegam was opowiadania jest długie i może zawierać elementy niebezpieczne dla wszego umysłu , zastanów się zanim przeczytasz . !
Akt I - nic nadzwyczajnego ...raczej
Dzień rozpoczyna się jak każdy inny : wstaje i idę do pracy tam podaje leki rozkurczowe Lunie . Potem nadchodzi poród 2 wątłych szczeniąt . Zapisuje je w kartotekach uporządkowuje dokumenty i udaje się do gabinetu obok tam jak zwykle dłuuga kolejka chorych . Zakładam fartuch 6 sekund na ziewnięcie , zerkam na półke z lekami , chwytam liste i wychodze na korytarz . tam wszyscy witają mnie westchnieniem                ,, Nareszcie .." cóż nie spodziewam się aby nosili mnie  na rękach ..
- Pierwszy na liście jest ..-wszyscy nastawiają uszu - dom dziecka ..-zakańczam a wszyscy ze zniechęceniem patrzą na 2 opiekunki prowadzące podopiecznych . Wchodzą do gabinetu - prosze usiądźcie - uśmiecham się i przygotowywuje strzykawkę . Pierwszy szczeniak nawet nie pisnął , drugi wystraszony cicho załkał , reszta poszła bez problemu , nastolatki przeszły bilans potem wywoływałam następnych z kolejki .
-błagam cię Myrtlene już 4 raz w tygodniu przychodzisz z milionami kolców w łapie - wzdycham.
-tak wiem proszę pani . - odpowiada potulnie .
Tak mija ponad połowa mojego dnia . Gdy zakańczam pracę wracam do jamy i układam swoje zmęczone kości na fotelu . Haven - na patrolu , dzieci gdzieś powychodziły lub zabarykadowały się w pokojach . Patrzę w sufit i cicho nucę .
-Sheena ..-słysze jakiś głos rozglądam się lecz nic nie widzę - Sheena .. - słysze dalej te same szepty i przed oczami pojawia się Afrodyta w ciemnym kapturze
-Afrodyta co ty tu robisz ?! - zdumiona przyglądam się jej z niedowierzaniem .
-Już czas musisz zebrać wilki .- mówi pospiesznie - ONI atakują nie mamy szans się bronić .
-jasne ile potrzeba 10 ? 8 ?
-WSZYSTKIE jakie się tylko da - mówi wyraźnie roztrzęsiona .
-ok ..tak..jasne .ale.
-bez ale nie ma czasu niech zbiorą sie u ciebie !w twej spiżarni jest portal i uzbrojenie nie ma czasu .nie zawiedź mnie - całuje mnie w czoło .
Wybiegam . Wchodzę na wieże i dzwonie dzwonem wilki zbierają się pod nim .
-DOROŚLI I ZDOLNI DO WALKI DO MOJEJ JAMY JUŻ ! - wydzieram się i biegne za mną inni zaczyna padać rzesisty deszcz wszyscy sa przemoczeni  czuje ciepło domowego kominka i  już zbiegam po schodach do piwnico-spiżarni ubieram pierwszą zbroje chwytam łuk i wskakuje przez portal inni w ślad za mną .Czuje dudnienie w uszach a po chwili warki , armaty ,krzyki ,płacz i ŁUP ląduje w błocie po kolana .,,Nie damy rady " myśle zrozpaczona reszta również zwątpiła gdyż nikt nie ruszył na przód . Naszym oczom ukazał się gromowładny Zeus .
-za mną - krzyknął a my tak postąpiliśmy .
Zaprowadził nas na najwyższą wieże .
-z kim będziemy walczyć ?gdzie my idziemy ? -te pytania nurtowały wszystkich idący za władcą .
jednak gdy ujrzeliśmy naszych przeciwników serce podskoczyło nam do gardła .
wielkie wlochate stwory z oczami jastrzebia , szybkoscią lamparta pół małpy - pół kalkary .
-aaale to przeciez są WARGALOWIE ! - szepce sama do siebie . Do tej pory widziałam te stwory w księdze ,,Niebezpiezne stwory " ale tam było napisane że wyginęły 100 lat temu.. one nas wszystkich zabiją !
[...]
Akt II - gdzie jesteś ? błagam nie rób mi tego. 
Moje serce przyśpiesza do 150 uderzeń na minutę .. Damon stoi na przodzie jak zwykle nie wzruszony ..on zawsze był taki męski , odważny ..niczego sie nie boi nawet śmierci , Lily zmartwiona o swego partnera i dzieci podąrza za nim powolnym smutnym krokiem , Ja zaraz za nimi spoglądam w tył aby dostrzec choć skrawek ogona mojego Haven'a .. zamiast niego widzę jedynie :
- Shayde obok Matta jedynego syna mojej ciotki . samica wydaje sie być przygnębiona i zamyślona , choć dostrzegam w jej oczach nutkę odwagi i gotowości do boju
-Krisa debatujacego z Kyaarika zapewne o czymś inteligentnym ,
-Daliana i Silent z miną nie wykazującą strachu ,
-Halt tę nową , tajemniczą samicę ,
-grupę nastolatków ,
-Seabooma bez Lily która musiała zostać z dziecmi ze srocinca   razem z Amber ,
-Isabelle , Daie ,Dokami'ego ,Lorely ,Edena , Vane ,Kasima i Swift delikatnie się obejmujacych oraz Rose .
reszta zostala .. a mój Hav ? nie bylo po nim ani sladu . z zamyslenia wytrąca mnie gruby głos Damona:
-NA STANOWISKA !
 zza horyzontu dostrzegam duze oddziały nieprzyjaciela , niebo się chmurzy i   strzelają pioruny... pada jeden ,potem drugi ..wojownik z przeciwnych wojsk . Ze straszliwym okrzykiem napastnicy biegną ku nam napinam łuk inni lucznicy również .
-na mój znak - krzyczę i obserwuje - TERAZ - grad strzal szybuje między chmurami i jedna po drugiej ląduje w grubej skurze potworów . jako że są trujące paralizują ich a 3 takie potrafią zabić.
[..]
Potem wszystko się zmienia nasza przewaga spada gdy dochodzi do walki wręcz widze jak padają wilki mój brat jest ciężko ranny ze wszystkich stron go oblazly , buzuje we mnie złość mocno zaciskam łuk i biegnę ku niemu . i już przedziaram się mocno uderzając ich łukiem lub wbijając w ich serca strzały . Damon już chyli się ku ziemi i nagle czas się zatrzymuje ,moje oczy jarzą się fioletową barwą plączami owijam 20 najblizszych wargalow i zaduszam podbiegam do brata i próbuje uzdrowić .
-nie umieraj nie rób mi tego - szepce cała jego twarz zalana jest krwią ,
-ODWRÓT  wszyscy do kryjówki -słysze wyraźny rozkaz
  biorę go na ramiona i biegnę kulejąc za tłumem uciekających
[...]
Akt III - w podziemnej kryjówce | skarbie to ty ! 
Ciemność , bezkresna ciemność i szepty innych tak wyglądają najbliższe 3 dni a ja nadal nie wiemm gdzie moje dzieci , gdzie Haven .. mojego brata przenieśli do skrzydła szpitalnego nie wiem co dalej , surowo zakazano nam wychodzenia na powierzchnie -na plac boju , wielu zlamało ten zakaz i wrócilo .Muszę tam isć ! Pod osłoną nocy poszukam ich wszystkich ..[..]
Wszyscy ułozyli się do snu ...nastała głucha cisza , delikatnie podniosłam się i dążylam ku światlu , cięzko było je znaleźć ..po 30 minutowym błądzeniu udało mi się natrafić na właz .delikatnie i cicho go otworzylam , wsparłam się na rękach i czołgając się powoli go zamknęłam . Wstalam i szukałam poległych jednak wszędzie byli obcy .. nagle usłyszałam że coś się poruszyło i jękneło było to gdzieś tam na lewo . ruszyłam ostrożnie w strone skowytu .zobaczyłam czarnego wilka któremu w ciemności jażyły się jedynie wielkie zielone kocie oczyska .
-Ivy skarbie ! - od razu rozpoznałam syna mocno go przytuliłam poczułam jak mocno ma pocharatane ciało , zaniose cię do kryjówki ..
- a tata ? - spytał mnie słabym , łamiącym się głosem.
-ja , ja nie wiem gdzie jest ..
-walczył ze mną i on się wtedy odwrócił i ja chciałem mu pomóc i wtedy straciłem go z oczu ..-tlumaczyl sie
-jak to ? - zszokowana skupiłam na niego wzrok
-poruszył się, pojmali go i zabrali do obozu , - mówił powoli co chwile stękając
-ale kto ? - pytałam .
-wagal..ał ! - syknął .
nie bylo czasu na pogaduszki wzięłam go na plecy i ruszyłam .. [..]
-Zeusie !
 pobiegłam do jego pomieszczenia
-Sheena !? co sie stało atakują ?-władca zerwał się i skupil na mnie wzrok
-nie znalazłam mojego syna trzeba go wyleczyć ...-pospiesznie wytłumaczyłam
-ale gdzie go znalazłaś ?-dopytywał
-czy to istotne jest ranny !
-ahh tak za mną - polecił .-zostanie pod stałą opieką ..
-ja chce zostać z nim - przerwałam mu - to mój syn mam do tego prawo !
gromowałdny uznal że nie warto sie ze mną kłócić i pozwolił mi zostać .
Akt IV - w niewoli .
Po tygodniu Ivy wydobrzał i stanął na nogi niedługo potem dołączył do naszej grupy .Robiło sie wesoło z synem mogłam porozmawiać , wniosł troche więcej swiatła do tego tunelu .
Jak wiadomo ..wszystko co dobre kiedyś się kończy ale nie myślalam ze stanie się to tak szybko już następnego dnia rankiem usłyszałam krzyki , gdy otworzyłam oczy zobaczyłam jak wargale wyciągają wilki po kolei to cała armia !   panikuje i w pośpiechu budzę syna . nic nie możemy zrobic .. łapiemy sie za łapy i uśmiechamy.. przegraliśmy 1 raz przegraliśmy ! dochodzi nasza kolej próbuje sie bronić , wyrywać nic to nie daje , czuje że mam coś na plecach i padam[...]
Budze się w klatce z samymi waderami i porozrzucanymi kościami . z pomieszczenia dochodzi światło i piski które powoli cichną nagle z pokoju samiec rzuca waderą o naszą krate .
-następna - mlaszcze ustami . - ta - pokazuje na mnie - zawsze marzyłem o ziemskiej samicy ..
 wyciągają mnie z klatki i wpychają do jego pokoju , drzwi zatrzaskują się .
-na co czekasz ? do wyra - tu wydaje mi się że umre z przerażenia nie mogę zdradzić Haven'a ,o nie !  Samiec uderza mnie w twarz tak że się przewracam , zaczęłam krwawić z nosa . podniósł mnie i rzucił o ostrą krawędź ściany - zwijam się  bierze mnie za gardło i  zakrwawioną  przyciska do podłogi i układa na mnie siebie, ubezwładnia moje ciało czuje paraliżujący ból , łzy spływają mi po policzkach  ale nie wydaje dźwięku  co chwile obrywam za to że porusze łapą , to trwało wieczność , tak mi się wydawało gdy skończył swe dzieło ułożył mnie gdzie indziej i powtórzył ten bolesny zabieg gwał.tu . nastepnie taśma mi się urwała od tego momentu nic nie pamiętam ..
Akt V - inny świat
Swiadomość wraca gdy znów walczymy ja i Haven siedzimy naprzeciwko na koncu .
-Sheena musisz się odezwać - mówi troskliwie mnie przytulając .- to już ostatnia bitwa , nie bój się - całuje mnie delikatnie i rusza do walki , czuje że nie mogę wymówić ani słowa .Obserwuje walkę z daleka ze strachem w oczach nagle widzę dziwne zielone światło wszystko znika [...]
Budzę się w trawie lekko skropionej rosą rozglądam się .
-Haven ?!Ivy ?!Rachel ?!Aq ?! - nawołuje
Próbuje wstać czuje że nie mogę ustać moje tylnie kończyny są za długie , patrzę na swoje ciało i dotykam go nie ma futra ! nie ma pazurów ! mam jedynie owłosienie na głowie , pysk zniknął , pojawił się noc i usta , mam paznokcie i przeciwstawne kciuki ...czyzbym była ...człowiekiem ?
Biegnę lasem tym samym raniąc swoje delikatne stopy i reszte ciała .
-HAVEN - biegnę dalej krzycząc i przedzierając się przez gąszcz nagle moim oczom ukazują się 4 postacie , wysoki samiec o krótkich czarnych włosach ...i kocich oczach , samiczka o blond włosach , kolejnego samca o delikatnej budowie znaznie mniejszego niz pierwszy o czarnych włosach oraz , samca o nieco siwych włosach najstarszego z nich ..
-Hav - przytulam go i całuje
-Sheena .. czym my jesteśmy ? - pyta wprost
-ludźmi a dokładniej wilkołakami ... - mówię widząc że rośnie mi ogon a na niebie widzę księżyc ..

THE END - podziw dla tych którzy dotrwali do końca 
A wiec od dziś wataha wolności stanie sie rodem wilkołaków z Rivendell . niedługo powstanie o tym blog nadal jesteśmy wilkami ale o zmroku zaś za dnia ludźmi . zrozumieliście ?
pytania na PW - konto Kari . 
 

Od Catcha

- ee , chodzę ? - odpowiadam pytaniem na pytanie - a ty co tutaj robisz Halt ?
-skąd znasz moje imie ? - pyta podejrzliwie
-a skąd ty znasz moje ?
Nastaje milczenie , dokladnie przyglądam się wilczycy z łukiem .
-miło mi cię poznać - mówię po chwili a ta przytakuje .
-emm tak mi tez .. -samica nie wydaje mi sie rozmowna więc próbuje o coś zapytać po chwili przychodzi mi do glowy niezły pomysł .
-coż ja idę dalej , paaa - oddalam sie po jej sposobie bycia i ubiorze poznałam że jest lub była zwiadowcą zapewne będzie za mną podążać [...]
Nie myliłem się , doszedłem tuz nad wode i wtedy odwróciłem sie i CHLUP łapiac ją wskakuje do wody .
-co ty wyrabiasz ! - wrzeszczy na mnie i mocno chlapie woda próbuje podtopić ,wtedy przewrót i znowu Halt się zanurza -ughh ! - przemoczona próbuje wyleźć na brzeg ale ja znów wiagam ja głebięj zaczynamy ,,walkę " w wodzie  oczywiście pajacuje dostrzegłem na jej pysku jakby cień uśmiechu .
-po co ci ten płaszcz ? - dziwię się - przecież ciężej ci w nim pływać .
samica zdejmuje go i kładzie na brzeg
- tylko na chwile az wyschnie . - stwierdza i znów zaczynamy sie chlapać

cd- Halt

Od Halt

W absolutnym milczeniu szłam lasem. Deszcz padał coraz gęściej, mój płaszcz zaczynał przemakać. Starając się nie zapomnieć o sprawach które mam dzisiaj do załatwienia, nie spostrzegłam nawet kiedy wyszłam z boru. "Czas zameldować się alfie"-pomyślałam. Przywołując w pamięci mapę tych okolic skierowałam się na południowy wschód. Kiedy szłam ze spuszczoną głową usłyszałam za plecami czyichś głos- "Ej, ty w szarości i zieleni! Po co ci ten łuk, polować nie umiesz?!". Odwróciłam się gwałtownie. Nie znałam tego wilka. Zapamiętałam sobie jego pysk. Potem się z nim rozmówię-pomyślałam. W Jaskini Alf został omówiony mój przydział jaskini. Wybrałam tę na wybrzeżu, z widokiem na ocean. Wracając tą samą drogą przez las, spostrzegłam ruch wśród gałęzi. Starałam się by nie było widać że tego kogoś dostrzegłam. Po chwili mignął mi purpurowy ogon z białym podpalaniem.
-Ty tam, w purpurze i bieli. Wyłaź! - krzyknęłam napinając łuk. Na drogę obok mnie wystąpił wilk. Nie znałam go ale zapamiętałam krzyżyk na szyi.
-Catch?-powiedziałam opuszczając broń- Co ty tu robisz?
(CD-Catch)

Od Matta - Shayde co ci odbija !

Poranek budzę się po upojnej nocy z Shayde , wstaje z łóżka  i w wybornym humorze biore prysznic .Nucę sobie cicho pod pyskiem i śmieje się sam do siebie . Wychodząc od razu wędruje do kuchni aby przygotować jedzenie . Zza mroku dostrzegam skrzydło Shayde .
-moje słoneczko wstało ? wyspalaś sie kochanie ?
W odpowiedzi słysze tylko przeciągliwe i wredne warknięcie .
-olł ktoś tu chyba wstał lewą nogą coo ?
-daj mi spokój ! - warczy skupiając na mnie swój zabójczy wzrok .
-co sie stało ? - pytam przyglądając się jej zza kuchennego stolu .
-a co się miało stać ! ty i tak bys tego nie zrozumial jestes tylko rozpuszczonym jedynakiem !
-nie rozumiem nigdy nie przeszkadzało ci to ze nie mam rodzeństwa .. - czuje że coraz bardziej zachmurza mi się oblicze ,
-jaka ja byłam głupia UGHH , co ja w tobie widzialam !
-Shayde co ci odbija !
-mnie ? ahh nic ze mna jest wszystko ok ty jestes winny !
-ja ale czemu ? - pytam delikatnie wiem ze łatwo jest zbić ją z tropu i jeszcze bardziej rozzłościć  .
- wyjdź stąd nie chce na ciebie patrzeć daj mi spokój jasne ?!
Potulnie wychodzę z jamy może ma kogoś innego jej oczy jażyly się dziwną nienawiscia postanawiam ze zostane u siebie w jamie do czasu aż Shayde przejdzie .

CDN

sobota, 10 listopada 2012

Sun

Imię : Sun
Wiek: 1 rok<nastolatka>
Płeć : samica
Główny żywioł : natura
Aura : zielono-różowa
Moce specjalne : transmutacja
Historia : Kiedyś żyłam sobie spokojnie w lesie, na odludziu ze swoją rodziną. Nie należałam wtedy do żadnej watahy, po prostu ja, moi rodzice i rodzeństwo. Ale spokój i ciszę przerwali niszczyciele przyrody. Tak, dobrze się domyślacie, chodzi o ludzi. Postanowili wyciąć las a nas schwytać. Zaczęliśmy uciekać. Nie wiedziałam co się stało z moją rodziną. Wiedziałam tylko, że muszę gnać przed siebie, nieważne jak bardo bolały mnie łapy czy jak bardzo okaleczyłam się o czernie. Wyczerpana biegiem ostatkiem sił doszłam do miejsca które ludzie nazywają miastem. Kulejąc na jedną łapę, nieświadoma czyhających tu na mnie niebezpieczeństw, coraz bardziej zagłębiałam się w tętniące życiem uliczki. To zabawne jaki popłoch może obudzić w ludziach jeden mały wilk. Wszyscy omijali mnie szerokim łukiem. Dookoła słyszałam wrzaski i niespokojne bicie serc przechodniów. Otoczyli mnie ludzie w mundurach, w rękach trzymali dziwne metalowe urządzenia. Coś ukuło mnie w łapę. Potem była już tylko ciemność.Obudziłam się w miejscu... Nie wiem jak mam to opisać... Miejsce które ma udawać dziką przyrodę otoczone stalowymi prętami? Tak, to najlepszy opis. Noce tu były zimne i samotne. A dniami przychodziło stado wrzeszczących ludzi. Nie wiem jak mogli patrzeć na moje więzienie i śmiać się. Miesiącami wyłam do księżyca czekając na cud który miał nigdy nie nadejść. Ale... Zaczęłam słyszeć GŁOS. Myślałam że zaczęłam wariować. Lecz GŁOS podpowiadał mi rozwiązania. Powiedział mi jaką drogę mam wybrać żeby uciec. Korzystałam z rad. I nagle... Byłam wolna. Uciekłam. GŁOS jednak ciągle mnie prowadził, jak się okazało do lasu. Przeszłam parę kroków między drzewami i przede mną stanęła świetlista postać. Bogini łowów i lasów Artemida. Rozpoznałam jej głos, to był GŁOS który mi pomagał. Powiedziałam i że jestem nieprzeciętnie inteligentna i dlatego chciała dać mi na imię Atena, lecz gdy ujrzała, że perfekcyjnie opanowałam moce natury, a zwłaszcza słońca nadała mi imię Sun. Powiedziała również, że nadal będzie mnie prowadzić. Po czym uniosła ręce ku niebu, spojrzała w chmury i rozpłynęła się w zloty pył. Od tamtej pory już zawsze była ze mną. Słyszałam jej GŁOS w mojej głowie. Doprowadziła mnie do Watahy Wolności i nareszcie poczułam, że jestem już bezpieczna.
Charakter : miła, dba o swoją kondycję, uwielbia przebywać na łonie natury, pomocna, inteligenta, odda życie za watahę i rodzinę, w walce drapieżna i agresywna.
Wygląd : Smukła samica o szarych oczach. Ma lśniące, złote futro, na uszach czarne znaki. Czarne końcówki łap i ogona.
Bóstwo greckie : Artemida
Rodzina : -
Pozycja w stadzie : łowczyni
Właściciel : bezimienna
Herb<ród>.: jeszcze nie przydzielono ( I Alfa musi zadecydować )


Od Boom'a

Lily śpi, ale ja nie mogę. Jest 22. Idę do łazienki a po drodze zastaję Kodę,Sabę i Ri z plecakami, stojących przy drzwiach wejściowych. Dziwne prawda?
-Dzieciaki co wy robicie?-pytam się.
Ri szepce coś do chłopaków i wyprowadza mnie do kuchni.
-Tatuś! Robiłeś coś z włosami?-mówi z dziwną, niecodzienną uprzejmością.
-O co chodzi?
-Oczywiście, że o nic.
-Ritali, nie jestem głupi.
-Okey,okey. No więc wyszliśmy sobie na małą wycieczkę o 20 i właśnie wróciliśmy.
-Chyba już pora spać-mówię.
-No właśnie tato! I chyba nie jedliście kolacji. Idź już do pokoju a ja wam zrobię kanapki.
Trochę zdziwiony zachowaniem córki wchodzę do sypialni. Po 5 minutach Ri wchodzi z talerzem kanapek i anielskim uśmieszkiem.
-Dobranoc!-mówi i zamyka drzwi.
Zjadam kanapki, ale słyszę jeszcze trzaskanie drzwi.
To pewnie dzieci zamykają się w pokojach-myślę i uspokojony zasypiam.