sobota, 17 listopada 2012

Od Sheeny - inny świat

Wstęp  .
Ostrzegam was opowiadania jest długie i może zawierać elementy niebezpieczne dla wszego umysłu , zastanów się zanim przeczytasz . !
Akt I - nic nadzwyczajnego ...raczej
Dzień rozpoczyna się jak każdy inny : wstaje i idę do pracy tam podaje leki rozkurczowe Lunie . Potem nadchodzi poród 2 wątłych szczeniąt . Zapisuje je w kartotekach uporządkowuje dokumenty i udaje się do gabinetu obok tam jak zwykle dłuuga kolejka chorych . Zakładam fartuch 6 sekund na ziewnięcie , zerkam na półke z lekami , chwytam liste i wychodze na korytarz . tam wszyscy witają mnie westchnieniem                ,, Nareszcie .." cóż nie spodziewam się aby nosili mnie  na rękach ..
- Pierwszy na liście jest ..-wszyscy nastawiają uszu - dom dziecka ..-zakańczam a wszyscy ze zniechęceniem patrzą na 2 opiekunki prowadzące podopiecznych . Wchodzą do gabinetu - prosze usiądźcie - uśmiecham się i przygotowywuje strzykawkę . Pierwszy szczeniak nawet nie pisnął , drugi wystraszony cicho załkał , reszta poszła bez problemu , nastolatki przeszły bilans potem wywoływałam następnych z kolejki .
-błagam cię Myrtlene już 4 raz w tygodniu przychodzisz z milionami kolców w łapie - wzdycham.
-tak wiem proszę pani . - odpowiada potulnie .
Tak mija ponad połowa mojego dnia . Gdy zakańczam pracę wracam do jamy i układam swoje zmęczone kości na fotelu . Haven - na patrolu , dzieci gdzieś powychodziły lub zabarykadowały się w pokojach . Patrzę w sufit i cicho nucę .
-Sheena ..-słysze jakiś głos rozglądam się lecz nic nie widzę - Sheena .. - słysze dalej te same szepty i przed oczami pojawia się Afrodyta w ciemnym kapturze
-Afrodyta co ty tu robisz ?! - zdumiona przyglądam się jej z niedowierzaniem .
-Już czas musisz zebrać wilki .- mówi pospiesznie - ONI atakują nie mamy szans się bronić .
-jasne ile potrzeba 10 ? 8 ?
-WSZYSTKIE jakie się tylko da - mówi wyraźnie roztrzęsiona .
-ok ..tak..jasne .ale.
-bez ale nie ma czasu niech zbiorą sie u ciebie !w twej spiżarni jest portal i uzbrojenie nie ma czasu .nie zawiedź mnie - całuje mnie w czoło .
Wybiegam . Wchodzę na wieże i dzwonie dzwonem wilki zbierają się pod nim .
-DOROŚLI I ZDOLNI DO WALKI DO MOJEJ JAMY JUŻ ! - wydzieram się i biegne za mną inni zaczyna padać rzesisty deszcz wszyscy sa przemoczeni  czuje ciepło domowego kominka i  już zbiegam po schodach do piwnico-spiżarni ubieram pierwszą zbroje chwytam łuk i wskakuje przez portal inni w ślad za mną .Czuje dudnienie w uszach a po chwili warki , armaty ,krzyki ,płacz i ŁUP ląduje w błocie po kolana .,,Nie damy rady " myśle zrozpaczona reszta również zwątpiła gdyż nikt nie ruszył na przód . Naszym oczom ukazał się gromowładny Zeus .
-za mną - krzyknął a my tak postąpiliśmy .
Zaprowadził nas na najwyższą wieże .
-z kim będziemy walczyć ?gdzie my idziemy ? -te pytania nurtowały wszystkich idący za władcą .
jednak gdy ujrzeliśmy naszych przeciwników serce podskoczyło nam do gardła .
wielkie wlochate stwory z oczami jastrzebia , szybkoscią lamparta pół małpy - pół kalkary .
-aaale to przeciez są WARGALOWIE ! - szepce sama do siebie . Do tej pory widziałam te stwory w księdze ,,Niebezpiezne stwory " ale tam było napisane że wyginęły 100 lat temu.. one nas wszystkich zabiją !
[...]
Akt II - gdzie jesteś ? błagam nie rób mi tego. 
Moje serce przyśpiesza do 150 uderzeń na minutę .. Damon stoi na przodzie jak zwykle nie wzruszony ..on zawsze był taki męski , odważny ..niczego sie nie boi nawet śmierci , Lily zmartwiona o swego partnera i dzieci podąrza za nim powolnym smutnym krokiem , Ja zaraz za nimi spoglądam w tył aby dostrzec choć skrawek ogona mojego Haven'a .. zamiast niego widzę jedynie :
- Shayde obok Matta jedynego syna mojej ciotki . samica wydaje sie być przygnębiona i zamyślona , choć dostrzegam w jej oczach nutkę odwagi i gotowości do boju
-Krisa debatujacego z Kyaarika zapewne o czymś inteligentnym ,
-Daliana i Silent z miną nie wykazującą strachu ,
-Halt tę nową , tajemniczą samicę ,
-grupę nastolatków ,
-Seabooma bez Lily która musiała zostać z dziecmi ze srocinca   razem z Amber ,
-Isabelle , Daie ,Dokami'ego ,Lorely ,Edena , Vane ,Kasima i Swift delikatnie się obejmujacych oraz Rose .
reszta zostala .. a mój Hav ? nie bylo po nim ani sladu . z zamyslenia wytrąca mnie gruby głos Damona:
-NA STANOWISKA !
 zza horyzontu dostrzegam duze oddziały nieprzyjaciela , niebo się chmurzy i   strzelają pioruny... pada jeden ,potem drugi ..wojownik z przeciwnych wojsk . Ze straszliwym okrzykiem napastnicy biegną ku nam napinam łuk inni lucznicy również .
-na mój znak - krzyczę i obserwuje - TERAZ - grad strzal szybuje między chmurami i jedna po drugiej ląduje w grubej skurze potworów . jako że są trujące paralizują ich a 3 takie potrafią zabić.
[..]
Potem wszystko się zmienia nasza przewaga spada gdy dochodzi do walki wręcz widze jak padają wilki mój brat jest ciężko ranny ze wszystkich stron go oblazly , buzuje we mnie złość mocno zaciskam łuk i biegnę ku niemu . i już przedziaram się mocno uderzając ich łukiem lub wbijając w ich serca strzały . Damon już chyli się ku ziemi i nagle czas się zatrzymuje ,moje oczy jarzą się fioletową barwą plączami owijam 20 najblizszych wargalow i zaduszam podbiegam do brata i próbuje uzdrowić .
-nie umieraj nie rób mi tego - szepce cała jego twarz zalana jest krwią ,
-ODWRÓT  wszyscy do kryjówki -słysze wyraźny rozkaz
  biorę go na ramiona i biegnę kulejąc za tłumem uciekających
[...]
Akt III - w podziemnej kryjówce | skarbie to ty ! 
Ciemność , bezkresna ciemność i szepty innych tak wyglądają najbliższe 3 dni a ja nadal nie wiemm gdzie moje dzieci , gdzie Haven .. mojego brata przenieśli do skrzydła szpitalnego nie wiem co dalej , surowo zakazano nam wychodzenia na powierzchnie -na plac boju , wielu zlamało ten zakaz i wrócilo .Muszę tam isć ! Pod osłoną nocy poszukam ich wszystkich ..[..]
Wszyscy ułozyli się do snu ...nastała głucha cisza , delikatnie podniosłam się i dążylam ku światlu , cięzko było je znaleźć ..po 30 minutowym błądzeniu udało mi się natrafić na właz .delikatnie i cicho go otworzylam , wsparłam się na rękach i czołgając się powoli go zamknęłam . Wstalam i szukałam poległych jednak wszędzie byli obcy .. nagle usłyszałam że coś się poruszyło i jękneło było to gdzieś tam na lewo . ruszyłam ostrożnie w strone skowytu .zobaczyłam czarnego wilka któremu w ciemności jażyły się jedynie wielkie zielone kocie oczyska .
-Ivy skarbie ! - od razu rozpoznałam syna mocno go przytuliłam poczułam jak mocno ma pocharatane ciało , zaniose cię do kryjówki ..
- a tata ? - spytał mnie słabym , łamiącym się głosem.
-ja , ja nie wiem gdzie jest ..
-walczył ze mną i on się wtedy odwrócił i ja chciałem mu pomóc i wtedy straciłem go z oczu ..-tlumaczyl sie
-jak to ? - zszokowana skupiłam na niego wzrok
-poruszył się, pojmali go i zabrali do obozu , - mówił powoli co chwile stękając
-ale kto ? - pytałam .
-wagal..ał ! - syknął .
nie bylo czasu na pogaduszki wzięłam go na plecy i ruszyłam .. [..]
-Zeusie !
 pobiegłam do jego pomieszczenia
-Sheena !? co sie stało atakują ?-władca zerwał się i skupil na mnie wzrok
-nie znalazłam mojego syna trzeba go wyleczyć ...-pospiesznie wytłumaczyłam
-ale gdzie go znalazłaś ?-dopytywał
-czy to istotne jest ranny !
-ahh tak za mną - polecił .-zostanie pod stałą opieką ..
-ja chce zostać z nim - przerwałam mu - to mój syn mam do tego prawo !
gromowałdny uznal że nie warto sie ze mną kłócić i pozwolił mi zostać .
Akt IV - w niewoli .
Po tygodniu Ivy wydobrzał i stanął na nogi niedługo potem dołączył do naszej grupy .Robiło sie wesoło z synem mogłam porozmawiać , wniosł troche więcej swiatła do tego tunelu .
Jak wiadomo ..wszystko co dobre kiedyś się kończy ale nie myślalam ze stanie się to tak szybko już następnego dnia rankiem usłyszałam krzyki , gdy otworzyłam oczy zobaczyłam jak wargale wyciągają wilki po kolei to cała armia !   panikuje i w pośpiechu budzę syna . nic nie możemy zrobic .. łapiemy sie za łapy i uśmiechamy.. przegraliśmy 1 raz przegraliśmy ! dochodzi nasza kolej próbuje sie bronić , wyrywać nic to nie daje , czuje że mam coś na plecach i padam[...]
Budze się w klatce z samymi waderami i porozrzucanymi kościami . z pomieszczenia dochodzi światło i piski które powoli cichną nagle z pokoju samiec rzuca waderą o naszą krate .
-następna - mlaszcze ustami . - ta - pokazuje na mnie - zawsze marzyłem o ziemskiej samicy ..
 wyciągają mnie z klatki i wpychają do jego pokoju , drzwi zatrzaskują się .
-na co czekasz ? do wyra - tu wydaje mi się że umre z przerażenia nie mogę zdradzić Haven'a ,o nie !  Samiec uderza mnie w twarz tak że się przewracam , zaczęłam krwawić z nosa . podniósł mnie i rzucił o ostrą krawędź ściany - zwijam się  bierze mnie za gardło i  zakrwawioną  przyciska do podłogi i układa na mnie siebie, ubezwładnia moje ciało czuje paraliżujący ból , łzy spływają mi po policzkach  ale nie wydaje dźwięku  co chwile obrywam za to że porusze łapą , to trwało wieczność , tak mi się wydawało gdy skończył swe dzieło ułożył mnie gdzie indziej i powtórzył ten bolesny zabieg gwał.tu . nastepnie taśma mi się urwała od tego momentu nic nie pamiętam ..
Akt V - inny świat
Swiadomość wraca gdy znów walczymy ja i Haven siedzimy naprzeciwko na koncu .
-Sheena musisz się odezwać - mówi troskliwie mnie przytulając .- to już ostatnia bitwa , nie bój się - całuje mnie delikatnie i rusza do walki , czuje że nie mogę wymówić ani słowa .Obserwuje walkę z daleka ze strachem w oczach nagle widzę dziwne zielone światło wszystko znika [...]
Budzę się w trawie lekko skropionej rosą rozglądam się .
-Haven ?!Ivy ?!Rachel ?!Aq ?! - nawołuje
Próbuje wstać czuje że nie mogę ustać moje tylnie kończyny są za długie , patrzę na swoje ciało i dotykam go nie ma futra ! nie ma pazurów ! mam jedynie owłosienie na głowie , pysk zniknął , pojawił się noc i usta , mam paznokcie i przeciwstawne kciuki ...czyzbym była ...człowiekiem ?
Biegnę lasem tym samym raniąc swoje delikatne stopy i reszte ciała .
-HAVEN - biegnę dalej krzycząc i przedzierając się przez gąszcz nagle moim oczom ukazują się 4 postacie , wysoki samiec o krótkich czarnych włosach ...i kocich oczach , samiczka o blond włosach , kolejnego samca o delikatnej budowie znaznie mniejszego niz pierwszy o czarnych włosach oraz , samca o nieco siwych włosach najstarszego z nich ..
-Hav - przytulam go i całuje
-Sheena .. czym my jesteśmy ? - pyta wprost
-ludźmi a dokładniej wilkołakami ... - mówię widząc że rośnie mi ogon a na niebie widzę księżyc ..

THE END - podziw dla tych którzy dotrwali do końca 
A wiec od dziś wataha wolności stanie sie rodem wilkołaków z Rivendell . niedługo powstanie o tym blog nadal jesteśmy wilkami ale o zmroku zaś za dnia ludźmi . zrozumieliście ?
pytania na PW - konto Kari . 
 

Od Catcha

- ee , chodzę ? - odpowiadam pytaniem na pytanie - a ty co tutaj robisz Halt ?
-skąd znasz moje imie ? - pyta podejrzliwie
-a skąd ty znasz moje ?
Nastaje milczenie , dokladnie przyglądam się wilczycy z łukiem .
-miło mi cię poznać - mówię po chwili a ta przytakuje .
-emm tak mi tez .. -samica nie wydaje mi sie rozmowna więc próbuje o coś zapytać po chwili przychodzi mi do glowy niezły pomysł .
-coż ja idę dalej , paaa - oddalam sie po jej sposobie bycia i ubiorze poznałam że jest lub była zwiadowcą zapewne będzie za mną podążać [...]
Nie myliłem się , doszedłem tuz nad wode i wtedy odwróciłem sie i CHLUP łapiac ją wskakuje do wody .
-co ty wyrabiasz ! - wrzeszczy na mnie i mocno chlapie woda próbuje podtopić ,wtedy przewrót i znowu Halt się zanurza -ughh ! - przemoczona próbuje wyleźć na brzeg ale ja znów wiagam ja głebięj zaczynamy ,,walkę " w wodzie  oczywiście pajacuje dostrzegłem na jej pysku jakby cień uśmiechu .
-po co ci ten płaszcz ? - dziwię się - przecież ciężej ci w nim pływać .
samica zdejmuje go i kładzie na brzeg
- tylko na chwile az wyschnie . - stwierdza i znów zaczynamy sie chlapać

cd- Halt

Od Halt

W absolutnym milczeniu szłam lasem. Deszcz padał coraz gęściej, mój płaszcz zaczynał przemakać. Starając się nie zapomnieć o sprawach które mam dzisiaj do załatwienia, nie spostrzegłam nawet kiedy wyszłam z boru. "Czas zameldować się alfie"-pomyślałam. Przywołując w pamięci mapę tych okolic skierowałam się na południowy wschód. Kiedy szłam ze spuszczoną głową usłyszałam za plecami czyichś głos- "Ej, ty w szarości i zieleni! Po co ci ten łuk, polować nie umiesz?!". Odwróciłam się gwałtownie. Nie znałam tego wilka. Zapamiętałam sobie jego pysk. Potem się z nim rozmówię-pomyślałam. W Jaskini Alf został omówiony mój przydział jaskini. Wybrałam tę na wybrzeżu, z widokiem na ocean. Wracając tą samą drogą przez las, spostrzegłam ruch wśród gałęzi. Starałam się by nie było widać że tego kogoś dostrzegłam. Po chwili mignął mi purpurowy ogon z białym podpalaniem.
-Ty tam, w purpurze i bieli. Wyłaź! - krzyknęłam napinając łuk. Na drogę obok mnie wystąpił wilk. Nie znałam go ale zapamiętałam krzyżyk na szyi.
-Catch?-powiedziałam opuszczając broń- Co ty tu robisz?
(CD-Catch)

Od Matta - Shayde co ci odbija !

Poranek budzę się po upojnej nocy z Shayde , wstaje z łóżka  i w wybornym humorze biore prysznic .Nucę sobie cicho pod pyskiem i śmieje się sam do siebie . Wychodząc od razu wędruje do kuchni aby przygotować jedzenie . Zza mroku dostrzegam skrzydło Shayde .
-moje słoneczko wstało ? wyspalaś sie kochanie ?
W odpowiedzi słysze tylko przeciągliwe i wredne warknięcie .
-olł ktoś tu chyba wstał lewą nogą coo ?
-daj mi spokój ! - warczy skupiając na mnie swój zabójczy wzrok .
-co sie stało ? - pytam przyglądając się jej zza kuchennego stolu .
-a co się miało stać ! ty i tak bys tego nie zrozumial jestes tylko rozpuszczonym jedynakiem !
-nie rozumiem nigdy nie przeszkadzało ci to ze nie mam rodzeństwa .. - czuje że coraz bardziej zachmurza mi się oblicze ,
-jaka ja byłam głupia UGHH , co ja w tobie widzialam !
-Shayde co ci odbija !
-mnie ? ahh nic ze mna jest wszystko ok ty jestes winny !
-ja ale czemu ? - pytam delikatnie wiem ze łatwo jest zbić ją z tropu i jeszcze bardziej rozzłościć  .
- wyjdź stąd nie chce na ciebie patrzeć daj mi spokój jasne ?!
Potulnie wychodzę z jamy może ma kogoś innego jej oczy jażyly się dziwną nienawiscia postanawiam ze zostane u siebie w jamie do czasu aż Shayde przejdzie .

CDN

sobota, 10 listopada 2012

Sun

Imię : Sun
Wiek: 1 rok<nastolatka>
Płeć : samica
Główny żywioł : natura
Aura : zielono-różowa
Moce specjalne : transmutacja
Historia : Kiedyś żyłam sobie spokojnie w lesie, na odludziu ze swoją rodziną. Nie należałam wtedy do żadnej watahy, po prostu ja, moi rodzice i rodzeństwo. Ale spokój i ciszę przerwali niszczyciele przyrody. Tak, dobrze się domyślacie, chodzi o ludzi. Postanowili wyciąć las a nas schwytać. Zaczęliśmy uciekać. Nie wiedziałam co się stało z moją rodziną. Wiedziałam tylko, że muszę gnać przed siebie, nieważne jak bardo bolały mnie łapy czy jak bardzo okaleczyłam się o czernie. Wyczerpana biegiem ostatkiem sił doszłam do miejsca które ludzie nazywają miastem. Kulejąc na jedną łapę, nieświadoma czyhających tu na mnie niebezpieczeństw, coraz bardziej zagłębiałam się w tętniące życiem uliczki. To zabawne jaki popłoch może obudzić w ludziach jeden mały wilk. Wszyscy omijali mnie szerokim łukiem. Dookoła słyszałam wrzaski i niespokojne bicie serc przechodniów. Otoczyli mnie ludzie w mundurach, w rękach trzymali dziwne metalowe urządzenia. Coś ukuło mnie w łapę. Potem była już tylko ciemność.Obudziłam się w miejscu... Nie wiem jak mam to opisać... Miejsce które ma udawać dziką przyrodę otoczone stalowymi prętami? Tak, to najlepszy opis. Noce tu były zimne i samotne. A dniami przychodziło stado wrzeszczących ludzi. Nie wiem jak mogli patrzeć na moje więzienie i śmiać się. Miesiącami wyłam do księżyca czekając na cud który miał nigdy nie nadejść. Ale... Zaczęłam słyszeć GŁOS. Myślałam że zaczęłam wariować. Lecz GŁOS podpowiadał mi rozwiązania. Powiedział mi jaką drogę mam wybrać żeby uciec. Korzystałam z rad. I nagle... Byłam wolna. Uciekłam. GŁOS jednak ciągle mnie prowadził, jak się okazało do lasu. Przeszłam parę kroków między drzewami i przede mną stanęła świetlista postać. Bogini łowów i lasów Artemida. Rozpoznałam jej głos, to był GŁOS który mi pomagał. Powiedziałam i że jestem nieprzeciętnie inteligentna i dlatego chciała dać mi na imię Atena, lecz gdy ujrzała, że perfekcyjnie opanowałam moce natury, a zwłaszcza słońca nadała mi imię Sun. Powiedziała również, że nadal będzie mnie prowadzić. Po czym uniosła ręce ku niebu, spojrzała w chmury i rozpłynęła się w zloty pył. Od tamtej pory już zawsze była ze mną. Słyszałam jej GŁOS w mojej głowie. Doprowadziła mnie do Watahy Wolności i nareszcie poczułam, że jestem już bezpieczna.
Charakter : miła, dba o swoją kondycję, uwielbia przebywać na łonie natury, pomocna, inteligenta, odda życie za watahę i rodzinę, w walce drapieżna i agresywna.
Wygląd : Smukła samica o szarych oczach. Ma lśniące, złote futro, na uszach czarne znaki. Czarne końcówki łap i ogona.
Bóstwo greckie : Artemida
Rodzina : -
Pozycja w stadzie : łowczyni
Właściciel : bezimienna
Herb<ród>.: jeszcze nie przydzielono ( I Alfa musi zadecydować )


Od Boom'a

Lily śpi, ale ja nie mogę. Jest 22. Idę do łazienki a po drodze zastaję Kodę,Sabę i Ri z plecakami, stojących przy drzwiach wejściowych. Dziwne prawda?
-Dzieciaki co wy robicie?-pytam się.
Ri szepce coś do chłopaków i wyprowadza mnie do kuchni.
-Tatuś! Robiłeś coś z włosami?-mówi z dziwną, niecodzienną uprzejmością.
-O co chodzi?
-Oczywiście, że o nic.
-Ritali, nie jestem głupi.
-Okey,okey. No więc wyszliśmy sobie na małą wycieczkę o 20 i właśnie wróciliśmy.
-Chyba już pora spać-mówię.
-No właśnie tato! I chyba nie jedliście kolacji. Idź już do pokoju a ja wam zrobię kanapki.
Trochę zdziwiony zachowaniem córki wchodzę do sypialni. Po 5 minutach Ri wchodzi z talerzem kanapek i anielskim uśmieszkiem.
-Dobranoc!-mówi i zamyka drzwi.
Zjadam kanapki, ale słyszę jeszcze trzaskanie drzwi.
To pewnie dzieci zamykają się w pokojach-myślę i uspokojony zasypiam.

Od Lee

Tak to jest, gdy chcę komuś pomóc-nic z tego nie wychodzi. A ja nienawidzę patrzeć na cierpienie innych, chyba przez to, że sama za dużo go doświadczyłam. Aquas płacze praktycznie w moich ramionach jak małe dziecko. Myślę jak mu pomóc i coś zaczyna świtać mi w głowie.
-Aq, słyszałeś o Winnie?-pyatm nieśmiało.
-Nie chcę żadnej Winnie-szlocha.
-Nie o to mi chodzi!-śmieję się.-Winnie to wilczyca, która prawdopodobnie rywalizuje z Minn o Sabę. Minn jej nienawidzi, ale jeśli Saba wybierze Winnie...
-To znaczy, że jeszcze nie wszystko stracone?-Pyta się Aq.
-Na to wygląda-staram się uśmiechać.
W oczach Aquasa pojawia się iskierka radości, ale zaraz potem znika.
-Ale Minn tak naprawdę będzie i tak kochać Sabę nie mnie, a nie chcę żeby się przy mnie męczyła...
-Wiesz co Aquas? Powiedz Minn co naprawdę czujesz, wyznaj jej całą prawdę, a jeśli odmówi...to znaczy, że nie jest ciebie warta, bo nie potrafi dostrzec jak bardzo ją kochasz...Jeśli odmówi to nie jest warta twojej miłości. Postaraj sie jednak aby twoje słowa płynęły stąd--przykładam łapę w miejsce serca.
-Lee, ja nie dam rady...
-Pierwsza miłość zawsze taka jest. Wiem co mówię. Ja też kiedyś zakochałam się w Dalianie...Ale była jeszcze Silent.
-Ciocia?
-Tak, dokładnie. Gdy zobaczyłam, że on woli Silent poddałam się, choć serce mi pękało. Nie walczyłam do końca. Ty nie popełniaj tego błędu jeśli naprawdę ją kochasz. Nie pozwól, żeby było za późno. Idź do niej teraz i powiedz jej co do niej czujesz.
-Teraz?
-Tak, teraz! W tym momencie-uśmiecham się łagodnie i ponaglam Aquasa.
Samiec wstaje.
-Dzięki Lee, postaram się-mówi.
-Trzymam kciuki!
Patrzę jak samiec znika w lesie. Chciałabym, żeby to mnie też ktoś tak kochał. Nie mam szczęścia, nic nie poradzę. Mam nadzieję, że Minn zrozumie jak Aquas ją kocha. Byłabym sczęśliwa gdyby mu się udało.
(cd Aq)

wtorek, 6 listopada 2012

Od Ritali

Weszłam do naszej jaskini, po dniu ćwiczeń oraz innych męczarni dla zdrowia. Zauważyłam Kodę pod pokojem Saby i posłałam temu pierwszemu ciekawskie spojrzenie.
- Zamknął się i odmawia wyjścia, jedzenia i picia. -wyjaśnił krótko mój braciszek.
- Z jakich powodów ? - spytałam dziwiąc się zachowania mojego starszego z braci.
-  Minn i Winnie . - Koda nie raczył tematu rozwinąć.
- Saba, wyjdź z pokoju! - zwracam się do drzwi, a słyszę tylko dźwięki Sabinego MP4 .
- Powodzenia. - drażni się ze mną Koda.
- Nie ignoruj mnie Saba ! - krzyczę do drzwi i wzdycham. Nic z tego, jedzenie i picie mu nie robi, bo często robił sobie ,,posty" . Staram się zniszczyć zawiasy w drzwiach, ale ani drgną.
- Nie rób sobie nadziei. Tata zrobił mu takie przeciw nam odporne. - skreślił moje plany Koduś.
- To co mam zrobić?! - krzyczę w powietrze pytanie retoryczne. Pod drzwiami wsuwam kartkę z napisem ,,Co jest, stary ? ". Po chwili dostaję odpowiedź.
,, Wszystko w porzo, stara ." - z jadem odpisał Saba.
,, Stary to ty jesteś, a nie ja !!! Co cię tak wkurzyło..." - Ja.
,, I kto to mówi ... " - Saba.
,, Gadaj , albo nie. Twój wybór." - Ja.
,, Rrrrrrr. NIC SIĘ NIE DZIEJE .  Wkurzać, wkurzacie mnie tylko wy!Powiedz Kodzie by nie włamywał się oknem , ani by nie próbował podkopów. Mam za zakładnika, jego wzmacniacz do instrumentów . " - Saba.
,,Zgoda.  Jak Ci się udało zabrać mu wzmacniacz? " - Ja.
,, Są sposoby, które umkną jego oku... Pomyśl to zgadniesz... Gitara.. " - Saba.
,, Magnes! Gitara! Genialne... Nikt oprócz Ciebie nie wpadł by na taki pomysł. A tak szczerze co się dzieje?" - Ja.
,, Dziewczyny są wspaniałe, ale nie wyrobiłem normy piosenek, nie ćwiczyłem żywiołu itp., bo bawiłem się z wami i z nimi. Postanowiłem się schować przez dzień tu i odrobić zaległości, a w nocy mam zamiar wybrać się na małą wyprawę " - Saba.
,, Nie ważne gdzie idziesz idę z Tobą, a i Koda też idzie, bo właśnie cały czas czyta nasze rozmowy i nie ma mowy by go zostawić. Nawet nie żąda wzmacniacza, tylko byle z Tobą iść." - Ja.
,, Zgoda. Uzgodnimy to później bo teraz idę spać. Bay - Bay . " - Saba.
Koda stwierdził że to świetny pomysł i zrobił tak samo, więc ja poszłam na mały przeszpieg . Idąc  zobaczyłam jakiś list lecący z obrazem, więc od razu go złapałam. W środku było napisane :
"Minn,
Nie umiem patrzeć na Ciebie z Sabą bo chcę rozszarpać go na strzępy. Dlaczego? Nie wiem. Może po prostu... czuję się zazdrosny? Taak, to chyba odpowiednie słowo. Podobasz mi się, śliczna. A odkąd poznałaś Sabę w ogóle nie spędzasz ze mną czasu. Nie proszę o nie wiadomo co. Chcę po prostu być juz na zawsze twoim przyjacielem.
Aquas"
- ROZSZARPAĆ?... - lekko mnie to wybiło z pantałyku, ale wysłałam list w dalszą drogę  i postanowiłam pójść do Aq'a. Zadzwoniłam do drzwi i on akurat mi otworzył. Był jeszcze trochę zły.
- Mamy nie ma . - powiedział ze złością.
- Ja do Ciebie. Czy mógł byś nie zabijać mojego brata tak od razu ? - powiedziałam i uśmiechnęłam się wierząc, że uśmiech to lekarstwo na wszystko. Nie chciałam wdawać się w dyskusje, więc poszłam dalej. Chłopacy potrafią się tak wydurniać dla dziewczyn... A dziewczyny są czasem dla nich takie bezwzględne...
Ale oba te stwierdzenia nie dotyczą moich braci. Na szczęście... Wieczorem dowiedziałam się planu Saby...
- Chcę zobaczyć rodzinę. Tą z obozu myśliwskiego... Wchodzicie ?
- Ale to nie jest zbyt bezpieczne... - niepewnie powiedziałam.
 - Pękasz Ri ? - szyderczo zaczepił mnie Koda.
- Nie, oczywiście że idę! - odpowiedziałam.
- No to zwijamy się o 22. - zadecydował Saba.
C.D.N.
C.D. kto chce..

Od Aquas'a

- Nie uważam tak! - chowam głowę między łapami.
- Ale, Aquas... - wzdycha Lee.
- Nie wiesz jak to jest, gdy musisz patrzeć jak ona... jak całuje innego faceta! Nie wiesz jak to jest gdy myślisz, że będziecie razem na zawsze, a ona spotyka jakiegoś durnia, który wszystko psuje! Nie wiesz! Nie wiesz! - wstaję i przygryzam wargę.
- To prawda, ale wiem jak to jest gdy czujesz się niechcianym i myślisz, że nigdzie nie pasujesz. - odpowiada Lee.
- Nie wiesz jak to jest gdy malujesz jej obraz i wysyłasz list, a ona nie odpowiada, zbyta zajęta tym swoim Sabciem... - odwracam głowę. Nie chcę żeby jakaś obca dorosła wilczyca widziała mnie jak płaczę.
- Nie martw się. Też płakałam. - przyznaje Lee jakby czytając mi w myślach. Wzdycham i ponownie odwracam głowę. Lee kładzie mi łapę na ramieniu i dalej próbuje pocieszać. Niestety, na marne. Nie mogę odgonić od siebie myśli, że Minn... Eh.
- Wiesz, Aquas, to jej strata. - mówi bez przekonania Lee.
- Ale ja... eh... - chowam głowę w łapach. Lee nie rozumie.

<przez całe opowiadanie zamiast 'Lee" pisałam 'Minn' xd>
<C.D. Lee>

poniedziałek, 5 listopada 2012

Od Rachel


Obudziłam się z głębokiego snu. Czułam się ociężale jak kamień w wodzie. W domu nikogo nie było. Przynajmniej tak mi się zdawało. „Musiałam przysnąć” – pomyślałam. Po chwili zaczęło burczec mi w brzuchu. W kuchni znalazłam 5 zajęcy leżących na stole. Pochłonęłam z łatwością 3 z nich. Potem wzięłam kilka porządnych łyków wody. Za oknem wiatr przedmuchiwał burzowe chmury. Może dlatego bolała mnie głowa. Kiedy wyszłam wiatr przyjemnie zmierzwił moją sierść. Pobiegłam prosto do lasu.

Od Lee

Zostawiam Finnicka z Kyaar. Sama wybieram się do lasu. W połowie drogi zaczyna padać deszcz. Kocham deszcz...O tak, w deszczu zawsze mogę ukrywać swoją słabość. Mogę płakać i nikt tego nie zauważy. Chcę się wyrzyć. Czuję, że wszystko we mnie zaraz eksploduje. Już za długo skrywałam ból. Siadam pod drzewem i opieram się o pień. Strugi deszczu spływają na mnie, i czuję się przemoknięta jak gąbka. Łzy same lecą mi z oczu. Nie próbuję ich powstrzymać. W końcu braknie mi ich i czuję jak ślepia boleśnie pieką. Mimo to szlocham dalej. Nagle słyszę płacz. Nie mój. Odskakuję jak oparzona i kryję się w krzakach. Zza kępy drzew wychodzi młody wilk, z kawałkiem przemokniętego papieru w łapie. Widzę wyraźnie skreślony napis: "Minn i Aquas", a pod nim: "Aquas, skazany na samotność". Przyglądam sie mu uważnie. Nie widzę powodu dla którego moja siostra mogłaby go rzucić, jeśli wogóle ze sobą chodzili. Jest ładny, a raczej przystojny. Coś mi zaczyna świtać w głowie. To ten "przystojniaczek", o którym mówiła Minn. Zchwycała się nim, ale potem pojawił się...jak mu było? Ah tak, Saba ten od piosenek, którego Minn zaczęła ubóstwiać. Biedny Aq taki ładny, a sam. Zbeształam się w myślach. Samiec zaczyna płakać. Nie ukrywa już łez. Płacze tak mocno jak ja. Jego serce również rozdziera ból. Jedyna różnica jest taka, że ja nie doznałam miłości, a on...jej potrzebuje. A Minn złamała mu serce. To nie w porządku. Nagły przypływ złości, który nie nawiedził mnie od czasu tego incydentu z myśliwymi i wilkiem, który spowodował moje nagłe ataki smutku...nieważne. Liczy się to, źe znów potrafię być zła i pyskata tak jak kiedyś. Ale to jest inny rodzaj złości, takiej połączonej ze współczuciem i chęcią pomocy innemu. Wyszłam z krzaków, a wilk omal nie zemdlał z przerażenia.
Przeglądam sie w kałuży. Faktycznie, muszę wyglądać jak potwór. Mam oblepione błotem furto do którego przyczepiły się listki i w dodatku podpuchnięte czerwone oczy.
-Wyglądam aż tak źle?-próbuję być zabawna-To nie powód żeby od razu mdleć Aquas.
-Kim jesteś i skąd znasz moje imię!-krzyczy.
-To ja...to znaczy jestem Lee, przyszywana siostra Minn. Chcę cię za nią przeprosić-wybełkotałam i dopiero potem zdałam sobie sprawę jakie to głupkowate.
Aq ponownie zalał się łzami-Nic nie zrozumiesz i tak! Odejdź! Nie chcę już słyszeć o Minn!
-Powiedz mi proszę co tak właściwie się stało-mówię łagodnie.
-Nie zrozumiesz nic! Nie zrozumie tego nikt kto nigdy nie doznał cierpienia tak silnego...
-...że całe serce przeszywa ci ból, czujesz dosłownie jak pęka a w oczach nie starcza ci łez-pzerywam samcowi i dokańczam.
-Skąd ty to...-samiec podnosi głowę i spogląda w moje oczy.-Ciebie też ktoś zranił tak mocno?
-Bardzo mocno-mówię.-Aquas, wiedz tylko, że nie możesz się tym zadręczać, musisz o niej zapomnieć, nie jest jedyną samicą na tym świecie. W końcu znajdziesz tą jedyną. Założysz rodzinę i będziesz szczęśliwy. Wszystkim się to udaje po jakimś czasie...prawie wszystkim.
Aquas patrzy na mnie z zaciekawieniem.
(cd Aquas)


sobota, 3 listopada 2012

Od Kari dla was

Postanowienie - wysylajie opowiadania i do nie ozywisie postarajie sie aby nie byla to wiekszos bo koputer sie psuje a i nie piszie do nie duzo bo nie nie rozzytaie
tyle

Ritali

Imię : Ritali
Wiek: 1 rok ( nastolatka )
Płeć : samica,
Główny żywioł : woda,
Aura : różowo-niebieska,
Moce specjalne : Wielkie Wodne ,, Bum "
Historia : Przygarnięta przez Lilias, resztę historii zna tylko rodzina
Charakter :miła, marzycielska, artystyczna dusza, bardzo lubi pisać wiersze i tańczyć, posiada respekt braci, indywidualistka, samodzielna, niezależna, posłuszna wobec: Lilias, Seaboom'a, czasem Saby i nikogo więcej, twardzielka, lecz w środku romantyczka, jej hobby to szpiegowanie całej watahy, w przeciwieństwie do braci stara się być czysta,
Wygląd : biała, długa grzywka, wysportowana sylwetka, jej oczy mają kolor lekko fioletowy z kryształowym odblaskiem ( mienią się ), ładna, zadbana,
Bóstwo greckie : Okeanos,
Rodzina : przybrani rodzice : Lilias i Seaboom oraz przybrane rodzeństwo : Koda i Saba, partner: brak
Pozycja w stadzie : normalny osobnik, szkoli się na szpiega,
 Właściciel  : MaryśkaxD
Herb<ród>.: Droga do Miłości
Kamień: -

Rachel

Imię: Rachel
Wiek: 1 rok ( nastolatka )
Płeć: samica, wadera
Główny żywioł: ziemia
Aura: brązowa
Moce specjalne: telekineza, teleportacja
Historia: Rachel jest podobna do matki – Sheeny.Jest miła, uczciwa i prawie zawsze uśmiechnięta. Urodziła się w środku zimy w małej, przytulnej jaskini. Ma dwóch starszych braci – Aquas’a i Ivy’ego. Rodzice dbają o nią i ją rozpieszczają. Jest córką zastępcy alf, więc żyje jak księżniczka. To prawda, że bracia uważają ją za słabszą od nich, ale Rachel wcale to nie przeszkadza. Uwielbia rośliny i wszystko z nimi związane. Jej rodzice wychowują ją jak najlepiej potrafią.
Charakter: łagodna, spokojna, wrażliwa, nieśmiała, córeczka mamusi
Wygląd: miękka, brązowa sierść pokrywa całe ciało młodej wilczycy. Wadera ma wielkie brązowe oczy i zgrabny, różowy nosek.
Bóstwo greckie: Artemida, bogini łowów.
Rodzina: Sheena – matka, Haven – ojciec, Ivy, Aquas – rodzeństwo, Silent – ciocia
Pozycja w stadzie: normalny osobnik
Właściciel: Natikejs
Herb: Drzewo życia
Kamień: -

Od Aquas'a

Wstaję z łóżka i wychodzę na dwór. W lesie słyszę jakieś głosy. Idę za nimi i widzę... Minn i Sabę! Chowam się w krzakach i zaczynam cicho płakać. Ale nie chcę przecież, żeby Minn uważała mnie za mięczaka i płaksę. Opanowuję łzy i wstaję. Posyłam Minn wściekłe spojrzenie i zaczynam bezgłośnie powtarzać wszystkie jej myśli.
"Saba to przystojny samiec. Nieśmiały ,ale za to artysta - jak ja. Kto wie, może doskonale byśmy się dopełniali... Minn i Saba - nieźle brzmi. On pisze i śpiewa, w dodatku gra na gitarze, ja też. Oh, zawsze marzyłam, żeby z kimś dzielić moją pasję."
Odwracam się.
- Aquas! Aquas! - woła Minn przerywając śpiew. Ignoruję ją i odchodzę. Zaczajam się w krzakach i śledzę ich do wodospadu. Gdy Minn całuje Sabę w policzek, nie wytrzymuję i odbiegam. Wracam do domu i rzucam się na łóżko. Nie kryję już łez. Jestem beznadziejny. Ivy miał rację - nigdy nie znajdę dziewczyny.
Rysuję szkic obrazu i wstawiam go w ramy. Siadam pod paletą z pędzlem i zaczynam malować. Moją ręką nie kieruje umysł tylko serce. Maluję mnie i Minn bliskich łez i złączonych w miłosnym uścisku.
Siadam na łóżku i piszę list do wilczycy.
"Minn,
Nie umiem patrzeć na Ciebie z Sabą bo chcę rozszarpać go na strzępy. Dlaczeg? Nie wiem. Może po prostu... czuję się zazdrosny? Taak, to chyba odpowiednie słowo. Podobasz mi się, śliczna. A odkądpoznałaś Sabę w ogóle nie spędzasz ze mną czasu. Nie proszę o niewiadomo co. Chcę po prostu być juz na zawsze twoim przyjacielem.
Aquas"
Wysyłam list razem z obrazem. Siadam przy pianinie i zaczynam grać...

<C.D. Minn>

piątek, 2 listopada 2012

od Luny

Space i tamta wilczyca czuwali nade mną. "Kim ona jest i skąd Space ją zna? Może to jego dawna miłosć? A może... nie to nie może być jego córka, nigdy o niczym takim nie wspominał."- tysiące pytań przebiegały przez moje myśli. Moja łapa powoli jaśniała, ale ból był nie do zniesienia. Jęczałam i zwijałam się z bólu. Raz spoglądałam na Space'a, raz na tamtą wilczycę, wyglądała bardzo tajemniczo. Kurczowo trzymałam łapę Space'a i ściskałam ją coraz mocniej. Moje serce biło coraz szybciej, ciało zaczęło drgać, a obraz przed oczami zaczął się zamazywać.
cd- Space

Od yrtlene

Ivy wygląda na przerażonego. Chyba zasnął, ale nie śniło mu się nic przyjemnego. Widzę to po jego workach pod oczami i sierści pozlepianej potem.
-oh Ivy, źle spałeś.
-Nie, wcale, a z resztą najważniejsze, że ty się wyspałaś-mówi.
-Zostań tu, zaraz wrócę-wskakuje do wody i wypływam na powiezchnie. Ciągle leje, ale burza chwilowo ustała, to świetny moment aby wyjść na zewnątrz i wrócić do domu. Wracam po Ivyego i już po chwili biegniemy w strugach deszczu do domu. Wracamy do watahy i wszyscy nas witają, jakby nie widzieli nas conajmniej 10 lat. Mama podbiega i ściska mnie robiąc mi obciach. Wszyscy idziemy do domu Ivy'ego gdzie pani Sheena czeka na nas z obiadem. Pożeram wszystko w 5 sekund a Ivy, no cóż trzeba przed nim chować jedzenie, bo zjadł już swoją porcję i kradnie innym. Pora wracać do domu. Wszyscy już wyszli a ja żegnam się z Ivy'm. Całuję go w policzek. Rumieni się i patrzy na Aquasa, przygaszonego i smutnego. Widząc to Ivy odwzajemnia pocałunek a ja czuję, że prawie mdleję. Chociaż wiem, że zrobił to by dopiec Aqowi liczy się sam fakt. Szczęśliwa wracam do domu w podskokach i krzyczę jeszcze do Ivy'ego.
-Przyjdź jutro na obiad!
 (cd Ivy)

Od Halt

Zeszłam na brzeg. Po raz pierwszy dotknęłam stopami tej ziemi. Zobaczyłam jak na "Wilczym Wichrze" wciągnięto za mną trap.
-Trzymaj się, Halt! Będziemy za tobą tęsknić. Wracaj do nas jak tylko będziesz mogła.-krzyknął z pokładu Svengal.
-Wrócę, obiecuję, najszybciej jak będę mogła. Będę za wami tęsknić. A, powiedz Willowi żeby pisał, powiedz że będę za nim tęsknić. Nadeszła ta chwila, która jest najgorsza w pożegnaniach. Chwila, kiedy wszystko zostało już powiedziane a nikt nie ma ochoty odejść. Sytuację ułątwił jeden z wioślarzy, Nils.
-Skirlu, odpływ się zbliża. Czas nam w drogę. Svengal bez słowa skinął głową.
-Odcumować, stawiać żagiel. Odbijamy!-krzyknął co załogi.
-Żegnaj Halt. Mam nadzieję że nie długo powrócisz.
-Żegnaj Svengalu! Pomyślnych prądów, mocarnych wioslarzy!-odpowiedziałam tradycyjnym skandyjskim pozdrowieniem. Wąski okręt powoli odbijal od brzegu. Odprowadziłam go wzrokiem aż do lini horyzontu. Moje usta ułożyły się w bezgłośne słowa "Willu, nie zapomnij o mnie". Nagle ogarneła mnie straszliwa tęsknota. W bujne łąki i lasy Araluenu powrócę najprawdopodobnie za około 4 lata. Największym wysiłiem woli odegnalam złe myśli. Naciągnęłem glębiej kaptur szaro-zielonego płaszcza na głowę, poprawiła kołczan na barkach, ściznełam mocniej łuk. Spojrzałam na moj nowy dom. Zaczął padać deszcz, nie widziałm już smukłej drakkary na horyzoncie. Ze spuszczoną głową bezgłośnie zagłębiłam się w las...

Od Dai

Witajcie. Jestem tu nowa jak już zauważyliście. O Watasze Wolności powiedziała mi moja dobra znajoma Silent (znamy się z Watahy Boskiej Krwi). Z radością dołączyłam do waszego grona. Mam nadzieję, że samotność nie będzie mi tu doskwierać. Właśnie rozglądam się po terenie watahy. Jest świetny do spacerów, biegania i innych rzeczy. Rozległe lasy, pola i łąki wyglądają niesamowicie o zachodzie słońca. Chciałam też dodać, że współczuję wam wydarzeń z myśliwymi. Mam nadzieję, że wszystkie ranne wilki wyzdrowieją ze wszelkich ran. Szkoda, że wtedy nie było mnie w pobliżu i nie mogłam wam pomóc. Dopiero jutro zapoznam się z tutejszymi wilkami. Teraz wybieram się na łowy.

Od Minn

Wracam do jaskini i robie sobie oklady po chwili jednak uswiadaiam sobie ze to nie boli wstaje wiec i udaje sie na podworze  ide sladai duzej grupy wilkow  zatrzyuje sie nad rzeka widze tam  Ritali Sabe i Kode oraz saie ktora oal nie lize u dupy- Winnie slysze ten jej piskliwy glosik pisze piosenki i nie panuja nad soba wydusza
- to oze zaprezentuj h
- inn  o ty tu robisz ialas odpo zywa - owi niesialo Saba
- ohh przestan to uderzenie nie bolalo przezyla gorsze turbulenje -usieha sie delikatnie Saba rowniez -do rzezy Winnie
ona tylko niesialo falsz na falszu zanuila jakas slaba piosenke
wiedziala wie po jej piosene udalo i sie sples kilka slow na pozekaniu i niezle wyszlo wiele lat wizen przewyzszalo niedoskonaly spiew Winnie
-oge zosta -zapytala z usiehe
-jasne- odpowiada Saba najwyrazniej zszokowany
Ri spoglada na nie zesto widuje ja w krzakah gdy nie obserwuje uda i sie wtedy zaieni z nia kilka slow i usiehow raz po oi wystepie poprosila o wywiad kiedy iala proble zawsze zwierzala sie jej bo byla doskonaly psyhologie  Koda - zna go jedynie z widzenia a Winnie to saia z dou dzieka adoptowana przez Isabelle no oz Saba to przystojny saie Niesialy ale za to artysta jak ja kto wie oze doskonale bysy sie dopelniali Saba i  Minn niezle brzi  on pisze i spiewa  w dodatku gra na gitarze ja tez zawsze arzyla aby o z kis podzieli swoja pasje
-dlugo spiewasz - pyta przerywaja isze Saba
-od dzieinstwa  wyykala sie z dou i spiewala w saotnosi - Ritali pewnie to wiedziala  ona przeiez wie wszystko
Winnie ilzala przez reszte drogi nad wodospad nif raze z Saba trohe sie do siebie zblizylisy dzieki uzye  teraz rozowa byla juz luzna i wylapywala oraz to wieej usiehow i spojrzen Saby niz na pozatku
Slysza szu wodospadu brat Saby - Koda rozpedzil sie i zniknal w wodzie  Ritali za ni  wziela Sabe za lape i HLUP ! ladujey w wodzie wynurzay sie i spogladay sobie prosto w ozy lapy Saby sa na ojej tali szybko je zabiera
-przeprasza - odwraa leb zawstydzony
-nie przeszkadza i to - ponownie uklada jego lapy w tato iejse aluje go w polizek i hlapie woda  on po hwili robi to sao  doskonale sie bawiy  nurkujey plyway  uiekay siejey sie  rozawiay  a gdy zrobilo sie ieno siaday przy ognisku i opowiaday historie  trzese sie z zina Saba ty raze nie ial koa niesialo nie objal ja jedynie delikatnie ulozyla leb na jego raieniu  Ri sie rozkreala nikou nei dala dojs do slowa  ale nie przeszkadzalo i to wrez przeiwnie jej glos jakos nie uspokajal  a Winnie  oz siedziala obok Kody i przygladala sie na  oje ozy lepily sie zasnela
Rano wszysy jeszze spali po za na  usiadla i spogladala na tlae sie ognisko  Saba otworzyl jedno a pote drugie oko
-nie spisz juz - pyta zaspany tone
-taak ale ty przeiez ozesz spa - owie spokojnie
-tyle ze ja hialby porozawia - siada obok
-o zy -pyta spokojnie
-oze ta e sluhaj Auas jest w tobie zakohany ja nie he sie naraza
- nikou sie nie narazasz na razie jestesy tylko bardzo dobryi przyjaioli ze tak to nazwe
-no tak ale
-nie boj sie to oje zyie i ja deyduje z ki sie bede spotyka prawda
-no tak ale ja nie jeste pewien
- wszystko o usisz wiedzie jest tu - biore jego lape i przyklada do jego a pote ojego sera
-bija w podobny rytie - stwierdza i zazyna os nui
- a poysl - biore go za lape on w loie hwyta gitare i juz jestesy w lesie na lawe z pnia - a aterial na piosenke to bedzie os ! - i juz po hwili rozlegaja sie dzwieki gitary nasze glosy i to wszystko o zblizylo nas na pozatku

d- saba

czwartek, 1 listopada 2012

Koda

http://img828.imageshack.us/img828/6898/61413185.png
Imię : Koda
Wiek: rok ( nastolatek ),
Płeć : samiec,
Główny żywioł : Ziemia,
Aura : Zielono - czarna,
Moce specjalne : tam gdzie chce wyrastają skały...czasem...,
Historia : Porzucony przez rodziców, adoptowany przez Lilias.
Charakter : przebojowy, pewny siebie, uwielbia muzykę i majsterkowanie, podejmie każde wyzwanie, dostaje furii gdy ktoś nazwie go ,,tchórzem" , słucha się brata, boi się siostry ( nigdy nie ośmieli się sprzeciwiać jej woli ) , najsilniejszy z rodzeństwa, najpierw robi potem myśli, porywczy, ma smykałkę do różnych maszyn i lubi majsterkować z tatą, ćwiczy żywioł tylko dla tego że nie chce być gorszy od rodzeństwa, leń i brudas ( z powodów licznych wybuchów maszyn),
Wygląd : brązowy z piaskowym irokezem i grzbietem,białym podbrzuszem, okolczykowane uszy, zielone oczy, czerwona przepaska, łańcuch na szyi.
Bóstwo greckie : Hefajstos,
Rodzina : przybrani rodzice : Lilias i Seaboom oraz przybrane rodzeństwo : Ritali i Saba,partnerka : brak,
Pozycja w stadzie : normalny osobnik .
Właściciel : MaryśkaxD
Herb<ród>.: Droga do Miłości
Kamień : -

Od Winnie

Zdziwiła mnie zmiana w zachowaniu Saby, ale była to zmiana pozytywna. Zaczął się śmiać i ogólnie stał się weselszy. Zaimponowało mi to. Ja przełamałam się dopiero gdy Isabelle mnie zaadaptowała, ale przecież Saba od początku miał szczęśliwą rodzinę.
Ri wymyśliła grę "Zgadnij co to?". Musieliśmy opisywać jakieś miejsce, a reszta miała odgadnąć co to jest. Kiedy przyszła moja kolej, pomyślałam o pewnym jeziorku.
-Jest piękne, znajduje się głęboko w lesie. Wiosną jest tam prawdziwy dywan kwiatów. Zimą zaś - wygląda tam jak w bajce o królowej śniegu. Ptaki często przysiadują tam na gałęziach i nucą swoje piosenki.- Opisałam.
Moi przyjaciele myśleli w ciszy. Tylko Saba wydawał się być nieobecny. Po chwili spytałam:
-Czy któreś z was, wie co to?
Ri i Koda pokręcili głowami.
-Mówisz o Jeziorze Marzeń?- Spytał nagle Saba. Uśmiechnęłam się i pokiwałam głową.
-Kiedyś poszłam tam i usłyszałam jak grasz. Spodobało mi się to. Potem przychodziłam tam codziennie i odkryłam, że mam talent do pisania piosenek.- Zarumieniłam się. Przesadziłam z tym "talentem", Saba pewnie pomyśli, że jestem próżna.
Jakby czytając mi w myślach, samiec powiedział:
-Pokazałabyś mi je? Chętnie poznałbym jakąś osobę, która potrafi pisać teksty.
-Pewnie, tylko wiesz, nie są jakieś "super" profesjonalne...- Zaczęłam, ale Ritali mi przerwała:
-Och, daj spokój. Masz śliczny głos, więc pewnie równie ładnie piszesz. Hej, mam pomysł : może założymy zespół?
-NIE!- Zawołałam jednocześnie z Sabą. Nagle oboje wybuchnęliśmy śmiechem, a Ri udała, że jest oburzona.


C.D. Saba

Od Aquas'a - Burza

Zaczyna padać. Martwię się o Minn. Wiem, że panicznie boi się burzy. Więc... Gdzie ona jest?
Tuffles nagle nurkuje pociągając mnie za sobą. Musiał wystraszyć się błyskawicy. Składa skrzydła i ląduje na jakiejś skale. Szybko zlatuje na ziemię i chowa się w jakiejś ciemnej grocie.
W tej jamie siedzi... Minn! Patrzy, rumieniąc się, na Sabę, a on odpowiada jej uśmiechem i delikatnym spojrzeniem. Czuję łzy pod powiekami i wybiegam z jaskini. Wpadam we wściekłość. Rzucam się po lesie i rozwalam wszystko. Skały, drzewa, gałęzie. Wszystko. Nie przeszkadza mi deszcz - chcę zniszczyć cały świat. Zwierzęta uciekają w popłochu, a ja rozwalam las. Moje oczy są całe białe i intensywnie świecą. Znamię na łapie pulsuje bólem. Czuję, że władam potężną energią. Ale nie umiem jej powstrzymać.
Las wygląda jak po przejściu huraganu. Drzewa połamane są w drzazgi, skały potrzaskane w drobny mak, a ziemia pod moimi stopami zorana grubymi pazurami.
Uciekam. Biegnę do domu. W drzwiach mijam mamę bez słowa. Zamykam się w pokoju i rzucam na łóżko. Wyciągam pamiętnik i zaczynam pisać:
"Drogi pamiętniku, u Minn nie mam szans. Zakochała się (ze wzajemnością) w tym głupku - Sabie. Oczywiście, że nie dam sobie z nim rady. Minn na pewno bardziej lubi jego ode mnie. Jeszcze zdemolowałem las. Nie wiem jak i dlaczego, ale to prawda. Co się dzieje? Czy ja wariuję?"
Przewracam się na drugi bok i głośno wzdycham. Czy Saba na prawdę jest ode mnie ładniejszy? Podchodzę do lustra i przyglądam się sobie. Po tacie odziedziczyłem delikatną budowę. Nie oznacza to wcale, że jestem słaby... Moje lśniące czarne futro i czarna grzywka są mokre od deszczu. Dwie bransoletki, które noszę na przedniej lewej łapie by ukryć bliznę po ukąszeniu przez węża nie dodają mi chyba dziewczęcego wyglądu? Znamię na prawej łapie już mnie nie piecze, ale jest dziwnie czerwone... Naszyjnik, który znalazłem w pewnej starej jaskini tylko dopełnia mój wizerunek. Więc dlaczego Minn woli Sabę?
Siadam na łóżku i piszę wiadomość do Minn:
"Minn,
Nie wiem czy wiesz, ale dużo dla mnie znaczysz. Jesteś jedyną wilczycą, którą znam i która nie jest ze mną spokrewniona. Może dlatego tak na mnie wpływasz. Nie mogę, po prostu nie mogę, patrzeć na Ciebie i Sabę, więc może sobie pójdę? Nie będę Ci przeszkadzał, nie będzie się do Ciebie odzywał, ani się z Tobą spotykał. Nie chcę... zabierać Ci szczęścia. Chyba, że... bardziej zależy Ci na mnie, niż na Sabie.
Nie przejmuj się mną,
Aquas"
Na krótką chwilę się zamyślam. Gniątę liścik w łapach i wyrzucam go do kubła na śmieci. Wyrywam kartkę z pamiętnika i szkicuję na niej mnie i Minn...

<C.D. ktokolwiek>

środa, 31 października 2012

Dalej

Ok tu Kari
po 1 klawiatura nawala
po 2 nie piszie do nie w sprawie watahy
po 3 ozeie pisa oii wilkai
po 4 niedlugo napisze rewoluyjne opowiadanie  zekajie na nie ono wiele wyjasni

wtorek, 30 października 2012

Od Saby

Najchętniej zapadł bym się pod ziemię... Dwie dziewczyny : jedna na mnie wściekła, a druga może nie aż tak przerażająca jak ta pierwsza,nawet wydawała się spoko,lecz mimo wszystko była dziewczyną. Po drugie, ja tej drugiej w życiu na oczy nie widziałem, a ona się mnie pyta ,, Cześć, co tam ". W ogule to wszystko zaczynało być podejrzane...
- Riiiiiiiiiiiiiiiiiiiii !!! -to było pierwsze co potrafiłem powiedzieć (a raczej wywrzeszczeć ), zrobiłem się czerwony, a nad moją głową zaczynało latać tornado. Podleciało do mnie, a ja tylko wymruczałem : - Sprowadź mi tu Ri oraz Kodę! - Tornado zaraz wróciło, niosąc do mnie dwoje, małych smarkaczy.
- To on! - pierwsze słowa mojej siostry.
- Wcale że nie! Ja chciałem mu zrobić kawał, a ty zaproponowałaś podmienienie jego gitary, na zrobioną z tytanu i proszku diamentowego, podróbę ! - mój brat kłócił się z moją siostrą.
- Czyli oboje zawiniliście , czyli teraz wszyscy przeprosimy Minn i sobie spokojnie pójdziemy... - zdecydowałem, wyciągając siebie z kłopotu.
- Sorry. - powiedziała  szybko Ri.
- Sorki. - w tym samym momęcie powiedział Koda, a ja mruknąłem ,,przepraszam". Ta druga dziewczyna tylko się uśmiechneła, ale w tej samej chwili ,,arcymistrz zła " czyli moja siostra zaproponowała berka i powiedziała, że Winnie (dowiedziałem się, w końcu jej imienia ) i ja gonimy, a ona, Koda i Minn , uciekają.
Chcąc nie chcąc musiałem się zgodzić, biorąc pod uwagę, że ,, wróg " miał przewagę liczebną. W końcu i tak, moje rodzeństwo zagmatwało reguły i tylko ja goniłem całą czwórkę. Ale podobało mi się. Sam sobie musiałem przyznać, że dziewczyny nie są aż takie złe, jak mi się wydawało... Minn nie mogła długo biegać z tą ,, dziurą " na głowie, więc odprowadziliśmy ją i poszliśmy dalej, tam gdzie ,, spec od złoczynienia" czyli moja siostra prowadził.  Nawet polubiłem Winnie. Ritali wymyślała nowe zabawy, więc nigdy nudno nie było. Podobało mi się, że Winnie nie robiło różnicy to czy mówię dużo, czy mało. Nie obrażała się za byle co i była również małomówna, wystarczało jej jedno spojrzenie i wiedziała o co chodzi. A tymczasem gdy ja pod sumując zalety tej osobniczki , moje rodzeństwo wymyśliło ciuciubabkę, chowanego, szczura, itp.
Co miałem zrobić... Wziołem przykład z Winnie i bawiłem się... To była wielka zmiana w moim zachowaniu...
C.D. Winnie

Od Winnie


Burza minęła, nastał pogodny poranek. W domu nie było Isabelle. Na początku zmartwiłam się, ale po chwili znalazłam list:

Droga Winnie
Muszę coś załatwić, coś związanego z moją starą watahą.
Niedługo wrócę. Proszę, poproś kogoś o opiekę. Przykro mi, że
nie zdążyłam ci tego przekazać w prost.
Kocham cię

Isabelle

Na początku byłam zła na mamę, jak mogła mnie tak zostawić? Ale później przypomniałam sobie jak próbowała wrócić do normalnego życia. Jak bardzo chciała wieść spokojny, pełen miłości żywot. Lecz los jej na to nie pozwolił. Sytuacja z "panem" Kasimem wszystko komplikowała. No cóż, będę musiała spytać Minn, czy mogę zostać na noc.

Wyszłam poszukać Minn. Spacerowałam sobie powoli, gdy usłyszałam plusk wody. Pobiegłam zaciekawiona tym odkryciem. Po paru minutach znajduję jaskinię, wchodzę tam. Patrzę, i widzę przemokniętych do suchej nitki Sabę i Minn.
-Cześć, co tam?- Pytam się podchodząc do nich. Saba wygląda jak zwykle słodko, mokra grzywka opada mu na oczy. Minn jest chyba zła, ma porządnego siniaka z tyłu głowy.
-Hej, Winnie.- Uśmiechnęła się do mnie.
-Eee, czeeśćć.- Jąka się Saba. Jestem ciekawa, jak ktoś taki miły, może być tak niepewny swoich sił.

 
c.d. Saba, proszę dokończ

Powrót

Hej wilki!
Kari . nie może się teraz zajmować watahą, więc posty przysyłajcie do mnie ( MaryśkaxD ) Daliana, Lilias i reszty spółki.
Proszę też zaprzestać pisania do wilków  Kari . bo na razie na pewno nie odpowie.
Ona sama zadecyduje, kiedy i czy w ogule, chce wracać, więc nie piszcie do niej na ten temat pytań.
Liczę, że będziecie znów, tak jak dawniej bardzo aktywni.
                                                                                                                    Pozdrawiam
                                                                                                                                  Dalian

piątek, 19 października 2012

Od Ivy'iego

Widzę jak Myrtlene zasypia , ja jednak wpatruję się w wodę . glośne grzmoty nie pozwalają mi zasnąć , każdy kto ma chodź odrobinę rozumu wie że nie można przebywać blisko wody gdy  trwa burza gdyż to własnie woda ją przyciaga . Postanawiam sprawdzić jak daleko jest burza tradycyjną metodą liczenia .Pierwsza proba ufff... 1...grzmot , druga próba nie doliczam do 1 ...grzmot .. jest blisko ... Słysze jak woda uderza o brzeg i nagle TRACH ! Piorun ląduje w wodzie , nic nie widzę .. moje oczy ! Auu ! zaczynam wyć z bólu i przerażenia . po chwili otwieram oczy wszystko widzę jak przez mgłe , przeciaram je ale to nic nie zmienia , podchodzę do wody i widzę na dnie odłamki błyskawicy . Wskakuje tam niewiele widząc i chwytam to w łapy , wyciągam na brzeg . Oglądam z wszystkich stron , to tak dziwnie świeci , to nie jest złoty kolor tylko jakiś ..emm fiolet ? Oglądam się i nie widzę Myrtlene .
-Halo ? - moje słowa odbijają się echem biegnę potykając się o własne łapy  i nagle uderzam w szybe której nie widze - ratunku ! - wołam zrozpaczony ,
wpadam w dziurę i spadam ... z głośnym łopotem uderzam o posadzkę .
-jeśśśśśśśśśśśśśli chceż żyć moj sssssssssssssssssskarbie mósssssssssissssssssz mi odpowiedzieć na pytanie .. - przarażony rozglądam się w ciemnościach widzę białe straszne paczały
-kim jesteś ? - wołam
-pytanie brzmi ...
-żadnych pytań , wypuść mnie stąd rozumiesz ty poczwaro ! - warczę
nagle widzę światło , twarz Myrtlene . nie wiem co się ze mną działo nastał poranek .
-dobrze spałeś ? - pyta Mrtlene z uśmiechem na twarzy no cóż przynajmniej ona sie wyspała.

cd- Myrtlene

Od Minn - straszliwe grzmoty

Budzę się czuje coś zimnego na czole  . Gwałtownie zrywam się a okład spływa na ziemie . Widzę kartkę pływającą na błocie . podnoszę ją a jednocześnie medalion z piórem .Boli mnie głowa . Właśiwie nie pamietam ostatnich kilku dni . Czytam kartkę na której tekst rozpływa się ,, Przepr..niech..wyb...Minn " Kto to napisał i skad zna moje imię ! zakładam naszyjnik i chowam kartkę do kieszeni . Widzę chmury . Przeszyl mnie strach . Nie wiem gdzie jestem , wchodzę do opuszczonej jamy  . Idę w kąt i skulam się . Słysze grzmoty . Strasznie boję się burzy .. każda kolejna błyskawica sprawiała że zaczęłam coraz bardziej się bac i .płakać . Ktoś to dosłyszał zauważyłam białego basiora .
-co tu jest ? - spytał .
wystraszona widzę wilka ociekającego wodą .
-Ach to ty Minn .
-skąd znasz moje imię ? -pytam .
-ja ..emm - jąka się - widzisz mieliśmy nieprzyjemny wypadek.. masz mój naszyjnik
-nie .. ja znalazłam go - zaprzeczam

cd- Saba

Od Boom'a

Budzę się w nocy z koszmarnym bólem głowy. Wyglądam przez okno. Na dworze szaleje burza. Siadam na fotelu i nagle widzę scenę z Olimpu. Bogowie kłócą się i mówią o CZYMŚ co im zagraża. Wizja przerywa się a ja idę do Sheeny, bo głowa nie przestaje mnie boleć. Ta burza...wizja, ból głowy. Zmykam cicho drzwi i biegnę w deszczu do szamanki. Pukam do drzwi i otwiera mi zapłakana Sheena.
-Co się stało?-Pytam się i widzę u niej Kyaarikę i... Lilias. Wszystkie płaczą.
-Dzieci!-krzyczy Sheena, nie ma Ivy'ego, Minn, Myrtlene i Saby!
-Jak to?-pytam się. Wilczyca wybucha płaczem. -Hej, dzieci są już duże, na pewno schowały się gdzieś w jaskiniach-mówię.Sheena mam do ciebie sprawę. -Tak?-pyta się. Wychodzimy do kuchni i zaczynam jej opowiadać o bólu głowy i wizji z bogami.

(cd Sheena)

Od Myrtlene

Palnęłam głupstwo. Przełęcz Serca? To prawda-lubię tam chodzić, ale zapomniałam, że tam chodzą zakochani. Skąd mam wiedzieć co czuje Ivy? Może jest zmieszany? Napewno nie bardziej niż ja. Gdy póbuję coś powiedzieć jąkam się i znowu mówię coś głupiego. Jeszcze nigdy nie czułam czegoś takiego. Zawsze byłam pewna siebie i odważna, a teraz? Ograniczam się do żałosnych uśmieszków, ale Ivy również mi nimi odpowiada, więc nie jest tak źle. Tak właśnie idziemy całą drogę i docieramy na miejsce.
-Wiesz co Ivy?-Mówię normalnym głosem.
-Tak?
-Zmieniłam zdanie, niedaleko jest wodospad...pójdziemy tam?
-Skoro chcesz-uśmiecha się. Po pięciu minutach jesteśmy na miejscu. Wodospad jest bardzo wysoki i wpada do błękitnego jeziorka. Siadamy na polanie i przypatrujemy się spadającej wodzie. Wstaję i idę w stronę jeziorka, a Ivy podąża za mną. Wchodzę do wody, a jej zimno odświeża mój umysł.
-Mam pomysł!-krzyczę i już po chwili wdrapuje się na skały przy wodospadzie.
 -Myrtlene!
-No chodź Ivy-śmieję się. Samiec niepewnie zaczyna się wspinać i już po chwili jesteśmy na górze. Rozciągają się stąd piękne widoki na tereny otaczające watahę. Widzimy na północy ciemne chmury, ale poza tym niebo jest błękitne i słońce niemiłosiernie praży.
-Co teraz robimy?-pyta się Ivy.
-Jak to co, skaczemy! Zanim samiec zdąży zareagować skaczę z krawędzi. Lecę, czuję powiew wiatru na mej twarzy i nagle zimna woda obmywa moje ciało. Nurkuję głębiej i głębiej, aż wreszcie powoli się wynużam. Ivy stoi przerażony na górze. -Dalej Ivy! To wspaniałe uczucie! Przez chwile możesz się poczuć wolny jak ptak! Ivy niepewnie podchodzi do krawędzi i za moment jest już przy mnie. W przypływie ogarniającej mnie radości, które często mnie napadają, ściskam mocno Ivy'ego i chlapię na niego wodą. Zaraz jednak dociera do mnie co zrobiłam i na nowo zapada niezręczna cisza.
-Wybacz Ivy, to... Przerywa mi, bo również mnie przytula.
-Przecież nic w tym dziwnego Myrtlene. Skakałaś z wodospadu, a boisz się kogoś przytulić?
Śmieję się a Ivy ze mną. Tak przytuleni wpływamy pod wodospad. Strugi wody spadają na nas. Nurkuję i nagle zauważam jaskinię, Ivy również, bo zaczyna płynąć w jej stronę. Nagle znika w otworze, a ja płynę za nim. Dostrzegam samca i chwytam go za rękę. Wypływamy w jeziorku w przytulnej grocie. Jest tu mała piaszczysta plaża i rośnie kilka drzew.
-Nie mówmy nikomu o tej jamie dobrze?-pytam się Ivy'ego Samiec potakuje głową.
-Chyba musimy już wracać, robi się późno. Wypływamy na zewnątrz i zauważamy, że zaczęło lać, a w oddali grzmi i błyska się, a burza przemieszcza się w naszą stronę.
-Co teraz?-przekrzykuję wiatr.
-Musimy wracać do jamy!-krzyczy Ivy. Wskakujemy do wody i wpływamy do jaskini. Wychodzimy na plażę a Ivy odłamuje kilka gałęzi i rozpala ognisko. Trzęsę się z zimna.
-Dzisiejszą noc musimy spędzić tutaj-mówi. Przysuwam się bliżej niego.
-Zimno ci-zauważa i obejmuje mnie, a ja czuje jak robi mi się cieplej, również w sercu. Wtulona w jego objęcia nasłuchuję coraz silniejszych grzmotów i zasypiam.
 (cd Ivy)

Od Saby

Super! Jeszcze Aquas przestraszył mnie tym swoim czarnym, nie umiejącym mówić, nie zbyt miłym smokiem ( nie to co Usterka taty ) . Czemu się zchowałem? Bo to był Aquas! Jeśli on widział, że uderzyłem gitarą tą dziewczynę to mam przekichane. Czemu krzyczałem ,, Nocna Furia" ? Bo tylko Aquas ją ma. Skąd go znam... Moja siostra jest świetnym szpiegiem. Najwyraźniej to była ta Minn w której się podkochuje Aq. Czemu ja mam zawsze pecha... Poleciał już sobię... Naszczęście! - rozmyślając, podchodzę do samicy i robię jej zimny okład na głowę - Już. Gotowe. Trzeba się zwijać z tąd... - wstaję i zakładam samicy mój wisiorek z doczepionym liścikiem ,, Przepraszam, niechciałem, wybacz ... Minn " - Jak się obudzi to zobaczy. Każda dziewczyna zwraca uwagę na swój wygląd, więc wisior z listem zobaczy i przeczyta. No chyba tylko moja siostra jest tym odmieńcem i pierwsze co pogoniła by winnego, nie czytając listu. - obejżałem się i odeszłem zabierając swoje rzeczy. Szkoda mi było naszyjnika, bo byłem do niego bardzo przywiązany, ale to co jej zrobiłem trzeba jej wynagrodzić . Pozatym byłem zły, że dałem się tak wrobić Aq'owi.-Jeszcze mnie popamięta, a wtedy... O nie... Zapomniałem, że obiecałem Kodzie pomoc w treningu...-pobiegłem co sił w nogach nad jezioro, gdzie rostałem się z rodzinką. Niestety młodzi już spali, więc powłuczyłem się do domu i pogrążyłem w moich piosękach...
C.D. Minn lub Aquas

Halt


Imię: Halt
II imię: Arratay
Wiek: 5 lat
Płeć: samica
Główny żywioł: Powietrze lecz nie włada nim. Polega na swoim doświadczeniu i umiejętnościach.
Aura: fioletowa 
Moce specjalne: 
Historia: Nazywam się Halt, wiem, nietypowe imię dla samicy. Ma ono dość jasny i czytelny przekaz - zatrzymać się. Moje drugie imię oznacza to samo tyle że w innym języku. Pochodzę z dalekiego kraju, którego nie znacie i nie poznacie więc nie potrzebna wam jego nazwa. Nie znam moich rodziców, mam paru serdecznch przyjaciół w ojczyźnie z którymi koresponduję. Po wojnie w moim kraju, jako członek sił krolewskich, zostałam oddelegowana tutaj ponieważ w moim kraju jestem... nie ważne, może kiedys ktos się dowie. W każdym razie to dość wlasna funkcja, tyle na razie musi wam wystarczyć. NIezwykłe jeszcze we mnie jest to że jestem łucznikiem. Na nieszczęście innych - doskonałym.
Charakter: Tajemnicza, malomowna, często cyniczna, nieco irytujaca dla niektórych. Nieskora do smiechu i wzruszeń ale dla przyjaciół oddana i wierna. Z reguły samotnik.
Wygląd: Sierśc brązowa, mieszanona róznych odcieni. Niebieskie, głębokie oczy.
Bóstwo greckie:Nyks
Rodzina: Nieznana. Nie zainteresowana partnerem.
Pozycja w stadzie: normalny osobnik
Właściciel: szosa01
Herb: Czarna Strzała

czwartek, 18 października 2012

Od Space -czy to możliwe ..?

Moja biedna Luna , cały dzień siedzę przy niej  moje serce sciska taki straszny ból  . Ona urodzi ale może nie przezyć ale dlaczego to wlaśnie ją spotkało !? Nagle sale wypelnia jej krzyk .
-SHEENA SPACE POMÓŻCIE MI ! - krzyczy Luna , jest cała mokra i rozpalona .
-Sheena , powiedź udało ci się ? - pytam zrozpaczony , łzy napływają mi do oczu .
-Jeszcze chwila - mówi nerwowo dodając coś do fiolki . Mocno ściskam łape Luny
-kochanie , będzie dobrze - w odpowiedzi słyszę jedynie jeden wielki bolesny krzyk .
Szamanka podchodzi do niej i wlewa coś do ust .
-Space ja umieram - wyszeptała Luna . Nie odpowiadam . - ja .. przynieś mi wody , proszę cię  space -wycedza ledwie dosłyszalnym głosem .
Biegnę do rzeki , tam jest najbliższy wodopój . Prędko nabieram flakon wody i nagle doznaje zawału :
.
On chodzi po wodzie ! Moje myśli kłebią się niespokojnie . Uciekam , a wilk za mną . Dobiegam do jamy i zamykam ją podbiegam do Luny .
-proszę wypij kotek . - podaje jej wodę .
-kotek ? - za plecami słysze głos wilczycy .- nie poznajesz własnej córki .prawda ? - szepce .
 
-Córki ? - przyglądam się waderze i nagle przed oczami widzę ten obraz :

mała wadera o imieniu Dengeli ..wszystko się zgadza ona zmieniała się w tego czarnego wilka po połnocy porwały ją syreny wiele lat temu . .
-Dengeli ? - odzywam sie po chwili milczenia ta kiwa głową podchodzę do niej i przytulam .
-space kim ona .. - Luna poczuła się lepiej ale zaraz zaczęła zwijać się z bólu . co ja mam robić ? Odzyskałem córkę i chce sie nią nacieszyć a z drugiej storny leży Luna bezbronna i wyczerpana ..

Luna-cd ?

Od Ivy'iego

-Bez obrazy Myrtlene ale nie jestem glodny - odpowiadam spokojnie .
-A-h   j-j-a tez - mowi jąkając się
-Wszystko w porzadku ? - pytam
-T-t-tak - odpowiada zmieszana - ok szkoda że nie pojdziesz ..
-mozemy sie przejsć - proponuje - w ramach rekopensaty .
-N-n-naprawde ? - wyraźnie zdziwiona wadera wlepia we mnie ogromne ślepia .
-tak może lubisz szczegolnie jakies miejsce .? - zanim koncze wadera juz wykrzukuje :
-przelecz serca ! uwielbiam ja , zapominam tam o całym swiecie ..
zdziwilem się nie mialem ochoty tam isć .. to miejsce dla zakochanych ..
-jasne - odrzekłem z usmiechem . skoro jej obiecalem musze iść ..
Ruszylismy . Ciagle czułem jej wzrok na sobie  gdy na nią spogladalem widzialem jak rumieni sie i odwraca leb .. czułem sie dziwnie i bardzo nie swojo przez cala droge nie zamienilismy slowa po za załosnymi usmieszkami .

Myrtlene - cd

Catch



Imię :Catch <czyt .kejcz >
Wiek:1 rok < nastolatek >
Płeć :samiec , basior
Główny żywioł :ogień i powietrze
Aura :fioletowo - czerwona
Moce specjalne : niewidzialność , transmutacja < zmienianie się w dowolne zwierze lub przedmiot > , śmiertelne przeszywanie dusz
Charakter :Odwazny . Jest bardzo sprawny fizycznie , wysportowany na co wskazuje jego muskularne cialo . Mily , zwinny i przyjacielski . Szalony i romantyczny . Potrafi zabiegac o wzgledy wilczyc , często i gęsto  ładuje sie w tarapaty.  Kocha przygody bo ,,bez nich zycie staje sie nudne ."Nie planuje rodziny zalezy mu na dobrej zabawie .W srodku drzemie w nim dusza artysty , pięknie maluje . Ma Takie momenty gdy bierze pedzel w pysk i maluje cos na scianie odzwierciedląjącego jego obecny stan emocjonalny .
Wygląd :Catch ma ciemno fioletowe futro z brzegu . Jego uszy  podbrzusze oraz kawalek pyska sa w barwie jasno-purpurowej . Jego oczy sa zielone , mozna sie w nich zatracic . Nosi on naszyjnik z krzyzem , nikt nie wie skad go ma ale sie z nim nie rozstaje .Samiec ma jasne paseczki na uszach  , snieznobiałe ostre kły oraz czarny czuly nos . Jego serce jest zawsze otwarte na  nowe znajomości
Bóstwo greckie :Apollo
Rodzina : rodzice - Kyaarika i Kris , rodzeństwo : Minn , Thor  Myrtlene , partnerka - brak  
Pozycja w stadzie : normalny osobnik .
Właściciel < twój login > :Kari .
Herb<ród>.: Blękitna gwiazda


Od Sheeny - chmury się zbierają

Jak co dnia tuz po pracy wrocilam do jamy . Bylo cicho nie doslyszalam nawet najmniejszego szmeru . Haven w pracy a dzieciaki u kolegow . Rozlozylam  sie wygodnie do fotelu i nagle mocno rozbolala mnie glowa . Syknelam i przymknelam oczy i nagle zobaczylam biale puszyste chmury przez ktore przedziera sie gora ... OLIMP ? .. Czulam  tak jak gdyby obloki przeplywaly kolo moich lap . Szlam dalej nie znajac drogi , nagle otworzylam drzwi biorace sie z nikad . Stapam powoli tak jak gdybym bala sie że nieodpowiedni ruch zrzuci mnie w glab otchlani . Slysze klotnie  ,grube meskie i delikatne kobiece glosy . Przed moimi oczami pojawia sie moja opiekunka - Afrodyta jej oblize skupione jest na Zeusie . Spogladam na sale Atena , Apollo ,Ares , Hades , Posejdon ,Hera , Nike , mojry ,Nyks , Hefajstos ,Perseusz i inni dyskutuja na jakiś powazny temat .  Nie ogarnia mnie strach wchodze dalej nikt nie zwraca na mnie uwagi .
-Tak nie moze sie dziać Zeusie - krzyczy oburzona Atena
-Postepuje godnie - wtraca sie Hermes z dziwnym grymasem na twarzy .
- Co w ty jest dobrego ! Staczamy sie coraz bardziej - wpadaja w spor nie rozumiem ich dalszych slów .. o co chodzi .. staczaja sie ?? Czy tytani powrocili ??
- Jedyne rozwiazanie to wojna utniemy im lby i wypatroszymy - Ares unosi miecz w gore
-Nie badź taki gwaltowny - karci go Hera i spojrzeniem pelnym powagi spoglada na meża  . Opiera on glowę o ręce i przysłuchuje się propozycjom .
-Uważam że najwazniejszy jest pokoj - mowi delikatnie Afrodyta .
-Oh a ty znów to samo , - Hades wtraca sie z nikczemnym usmiechem.
-A ty o proponujesz hmm? - pyta Hefajstos .
-Przecież to twoja robota ja jedynie zajmuje sie zblakanymi duszami - odpowiada mu zdenerwowany .
- Mozemy zagonić ich w glebie oceanu - mowi Posejdon i cala sala ucicha
-To nie glupi pomysl bracie - zeus drapie sie po brodzie
-nie glupi lecz bardzo glupi  - mowia rownoczesnie Mojry piskliwymi glosikami .- oni umieją plywac to bez sensu  .
Wiec tu nie chodzi o tytanow . Oni nie potrafia plywać... mysle goraczkowo .
-Nawet jesli i tak nie zwyciezymy sami mamy zbyt mala armie -nike odzywa sie przerywajac cisze  .
-Musimy ich sprowadzic - Nyks kieruje wzrok ku Zeusowi
-NIE MA MOWY ! - Zeus warczy na nich  - nie mozemy od tak po nich isć
-a niby dlaczego - Apollo spoglada na wszystkich zgromadzonych  zawsze myslalam ze  to spokojny bog.
-ughh ..-zeus milczy - dobrze .. ale niech to nastapi kolejnego dnia . dyskusje uwazam za zakończona ..
Wszyscy wychodza i nadal mnie nie widzą nagle obraz się rozplywa i powoli widze ciemność otwieram oczy
-cześć kochanie co do jedzenia - haven caluje mnie i usmiecha sie..
Wracamy do rzeczywistości ...

CDN
<< nie odpisujcie >>

Od Luisa

Ktoś wyskoczył przez okno. Nagle mój ogon roztroił się i na jego końcach utworzyły się kolce, a moje oczy zaczęły się świecić na czarno. Wyczuwałem niebezpieczeństwo. Wskoczyłem na kanapę i zacząłem wyć. Uspokoiłem się i podszedłem znowu to tej chyba Glii i zacząłem ją całować. Miała takie sztywne usta...

C.d Amber

Od Glii

Poranek. Siedziałam bezczynnie w przed pokoju, a Amber odkurzała albo po prostu robiła coś i robiła to głośno. Rozległ się dzwonek do drzwi. Amber zapewne go nie usłyszała więc ja otworzyłam.
-Cześć Glia. Idziesz ze mną?- zapytał z uśmiechem(co było dziwne) na twarzy.
-Gdzie i kiedy wrócimy?- odpowiedziałam pytaniem na pytanie.
-Do mnie. Kiedy wróćmy? Nie wiem, chyba po północy.
Pomyślałam chwilę i stwierdziłam, że idę. (.....) Jesteś już u niego. Zgłodniałam, bardzo zgłodniałam.
-Pójdziemy na polowanie?- zapytałam.
-Taaa. Też jest głodny. Ja upolowałam dwa małe sokoły, Luis sarnę. Zjedliśmy i zaczęliśmy tańczyć i śpiewać. Czas jednak leci. Zrobił się już wieczór, a mnie wciąż nie było w domu.
-Wejdź to salonu i zaczekaj tam.
Zgodziłam się. Czekałam i czekałam, aż w końcu usłyszałam kroki idące(według mojego dobrego zmysłu orientacji) w kierunku lampy. Jednym susem wyskoczyłam przez okno...
C.d Luis

Od Aquasa - Minn ??

Pieszczę Tuffles'a gdy nagle zauważam, że nie ma Minn. Rozglądam się i nigdzie jej nie widzę.
- Tuffles! - mówię z wyrzutem. - Wystraszyłeś ją. - Tuffles w odpowiedzi robi tylko minę niewiniątka.

 Wywracam oczami i wskakuję na niego. Smok usiłuje mnie zrzucić, ale nie trzymam się mocno.
- W górę! - wołam. Tuffles z ociąganiem wznosi się w powietrze i szybuje nad lasem. W końcu dostrzegam Minn leżącą na ziemi przy jakimś samcu. "A więc to tak?" - myślę ze złością. - "Już ci się znudziłem?"
- Wrrrau! - krzyczy szczęśliwie Tuffles.
- Zróbmy im niespodziankę. - mówię szyderczo do Bezzębnego. Tuffles zlatuje niżej i niżej, aż w końcu dotyka koniuszkami łap wierzchołki drzew.
- Wrrau! - woła smok, a biały wilk aż podskakuje z przerażenia.
- Nocna furia! Nocna furia! - woła chowając się w krzakach. Ciężko wzdycham i zawracam Bezzębnego.
- Chyba trochę przesadziłeś. - mówię uśmiechając się, a Tuffles zaczyna lecieć do góry nogami.
- Hej!
- Wrrau! - krzyczy Tuffles i ląduje na jeziorze.
- Super. - mówię z udawaną złością. - Wyłaź. - Tuffles chlapie się jeszcze przez chwilę w wodzie, a potem wychodzi i tarza się w trawie. Ja wyciągam się na ziemi i myślę.

Minn, Saba - C.D.

niedziela, 14 października 2012

Od Boom'a

Patrzę jak Lily troszczy się o dzieciaki. Teraz są dla niej prawie wszystkim. Postanawiam, że następnego dnia zabierzemy je nad jeziorko i się pobawimy. Nastoletni już Saba woli poszwędać się gdzieś po okolicy, a Koda i Ri świtnie się bawią. Skaczemy do wody i nurkujemy,ciągniemy się za nogi, chlapiemy się. Po jakimś czasie odkrywamy podwodną jaskinię, którą postanawiamy zbadać jutro. Wychodzę na chwilę i wracam z lodami. Potem opowiadamy im bajki i wygrzewamy się na trawie. Razem z Lilias obserwujemy zachód słońca. Pod koniec dnia szczeniaki są tak zmęczone, że padają z nóg. Bierzemy je na ręce i układamy do spania w ich pokoiku. Saba też już wrócił, był zajęty pisaniem piosenki.
(cd Lilias)

Od Minn - złe doznanie ..

Spoglądam na Tuffles'a a potem na tamtego rannego smoka który stoi tuż  przy mnie .
-skoro Aquas nazwał smoka , czemu ja mam cię nie nazwać . - mówię sama do siebie głaszcze go po mordce - prawda Anais ?
Widzę jak smoczyca podłazi do rzeki i wyciąga z niej kilka ryb . Pożera je a jedną z nich  przynosi mi w pysku.
-to miłe ale dzięki , -odpowiadam pospiesznie . - muszę cię ukryć - widzę że Aq jest zajęty swoim smokiem więc wsiadam na nią a ta powoli , bezszelestnie stąpa ku laskowi . Nagle słysze głos basiora ,śpiewającego basiora !  schodzę z Anais i podążam za nim , dźwięk nasila się . Słysze znajome mi słowa więc chcąc nie chcąc zaczynam śpiewać razem z samcem . Ten nagle przerywa i przysłuchuje się . Słyszy mój głos .'
-kto tam jest ? - pyta chwytając gitare   aby mieć ją w gotowości  Nie przerywam , właściwie nawet nie zrozumiałam jego słów .  i nagle ŁUP ! dostaje gitarą w łeb . Upadam na ziemie obraz się zamazuje . Podchodzi do mnie basior z przepraszającą miną i przysiada  próbuje mnie cucić przy tym mamrocząc :
-o boże co ja zrobiłem ! - zdążyłam zauważyć że był biały i miał amulet z turkusowym piórem na szyi  ..

cd- Saba ?

sobota, 13 października 2012

Od Aquas'a

Spoko. Minn ma podejście do smoków. Może jej powiedzieć? Niee, chyba nie... To zbyt niebezbieczne. Przecież on może jej zrobić krzywdę. Chociaż... Może.
- He, he. - śmieję się sztucznie. - Dobra...
- On nie jest niebezbieczny. - mówi Minn.
- Wiem o tym. Smoki nie są niebezpieczne. - odpowiadam.
- Jak to? - pyta z niedowierzaniem Minn.
- Normalniakto. - odpowiadam coraz bardziej zażenowany.
- Jeśli nie to dlaczego uciekłeś? - pyta znów Minn.
- Bo mogłem oberwać skrzydłami. - mówię szybko. - W każdym razie... Dobra, Minn, będziesz pierwszym wilkiem (poza mną), który go zobaczy.
- Kogo? - pyta Minn ze zdziwieniem.
- Minn poznaj Tuffles'a. Tuffles poznaj Minn. - zza krzaków wychodzi mój najlepszy przyjaciel, Tuffles. Widzi stertę ryb i wskakuje na nie warcząc.

Uśmiecham się. Tuffles zawsze potrwfi mnie rozśmieszyć. Minn patrzy na niego z przerażeniem.
- Aquas... Przecież to jest nocna furia! - przełyka ślinę. Tuffles podnosi głowę i już ma zionąć gazem, gdy...
- Tuffles, nie! - zatrzymuję go. Podchodzi do mnie i patrzy na Minn z wyrzutem.
- Obraziłaś go. - wyjaśniam jej.
- Aha... - odpowiada Minn gwałtownie mrugając. Drapię Tuffles'a za uszami i pod brodą, a ten wyciąga się na trawie i po chwili zaczyna się w niej tarzać. "Szczęśliwy smok to wytarzany smok." - myślę z uśmiechem. - W każdym razie, Minn, sama powiedziałaś, że smoki nie są groźne. - przypominam wilczycy, która wywraca oczami.
C.D. Minn

Od Kasim'a

Budzę się w jamie . Widzę rozmazaną twarz  nade mną ..
-Rebelle ? - mówię - wróciłaś ?
-nie tato to ja Calista .. - rzekła samica i delikatnie się uśmiechnęła .
- a Julia ? - pytam bardziej rozbudzony .
- poszła coś upolować ..
-CO ?! ona jest w ciąży mogą ją złapać , może jej się coś stać ! - wydzierałem się .
-Cii . obudzisz małe .. - ucisza mnie Cali
-MAŁE ?!
-no tak .. Julia urodziła ...
-więc jak ja tu się znalazłem .. zaraz jak to ?tym bardziej nie moze się narażać .
- Swift cię przyniosła i ... - nie dokończyła Cali bo do sali weszła Julia z jeleniem w pysku
Wstałem i poszłem do pokoiku  .a w łóżeczku zobaczyłem dwie małe puchate kuleczki . Spały , spojrzałem na nie i przypomniałem sobie Rebelle .
-są śliczne prawda ?-mówi Calista
-piękne -odpowiadam i uśmiecham się . -zgłodniałem pójdę coś dla nas upolować
I idę przechodzę obok jamy Swift wydaje się być pusta . Docieram do lasu i wypatruję ofiary .. jednak nic nie mogę wypatrzeć, już 3 raz obeszłem las i nic ..

cd- kto chce ???

Od Swiftkill

- Mamo?
- Gdzie jest Kasim? - pytam
- Czemu chcesz się z nim widzieć przecież on cię prawie zabił
- a potem mnie od razu wyleczył. A po za tym to nie jego wina to ja byłam w furii i musiałam gadać rzeczy które go na serio rozzłościły... W każdym razie gdzie on jest?
- Powinnaś leżeć- mówi Damien
- On zrobi coś głupiego czuje to
- A ja czuje że ty zrobiłaś już wystarczająco głupich rzeczy i powinnaś odpocząć - mówi Zan
- Ja to wiem, już to zrobił jestem pewna
- Niby skąd? - pytają
- Instynkt
- Pobiegł w stronę Inarii - mówi Zan
- Na północną stronę
- Nie, czy ten głupek nie wie kto tam jest. Nie da sobie rady. Ma za mało energii przez furie Pobiegłam w stronę Inarii. Po jakimś czasie w końcu go znalazłam. Był nie przytomny. miał prawie nie wyczuwalny puls. Przedtem widziałam jeszcze dużo połamanych drzew to pewnie była jego sprawka.
- Tikiya - wyszeptałam Wyciągnęłam go spod drzewa i wzięłam na plecy. Szłam w kierunku watahy Czarnokrwistych.... - Tikiya!! - krzyknęłam kiedy zobaczyłam swoją przyjaciółkę
- Swift? Co ty tu robisz, przecież zostałaś wygnana
- Nikomu nie mów że tu jestem. Dasz radę go wyleczyć - wskazałam Kasima leżącego na podłodze.
- Jasna sprawa - podeszła do niego, wypowiedziała jakieś słowa - hmmm obudzi się za jakiś tydzień
- Że co?!
- Ciii nie krzycz bo cię usłyszą, żartowałam, jutro rano się obudzi. Będzie w pełni sił.
- Dzięki - przytuliłam ją - przynajmniej ty się ode mnie nie odwróciłaś
- Wszyscy przeżywaliśmy twoje odejście a Blood jest gotowa zabić jeśli ktoś zacznie cie wspominać. Nie chce o tobie słyszeć bo na pewno tęskni
- OK-ej, to ja ruszam w drogę powrotną, do zobaczenia
 _________________________________
Weszłam do swojej jaskini
- Mamo co tak długo? - pyta Zan
 - Gdzie Kasim? - spojrzałam na niego karcącym wzrokiem - to znaczy pan Kasim
- Kasim jest w swojej jaskini
Potem rozmawiałam jeszcze z dzieciakami i w końcu się położyliśmy

Cd - Kasim??

Od Iz

Wyczułam, że coś jest nie tak. Poszłam w las za intuicją, która nigdy mnie nie zawiodła. Biegłam w stronę Iriari, krainy z której pochodziła Swift. Nagle wyczułam jej zapach. Jej i Kasim'a. Przyspieszyłam. Nagle ujrzałam Damiena niosącego Swiftkill i Zan idących w stronę watahy. Zatrzymałam ich.
-Co się stało?
-Kasim zaatakował mamę.- Wycedziła przez zęby Zan. Z przerażeniem stwierdziłam, że wilczyca mówi prawdę. Sprawdziłam stan Swift.
-Została uzdrowiona przez Kasim'a.- Stwierdziłam.- Ale i tak idźcie do Sheeny, szybko. Nie zatrzymujcie się.
-A ty?- Spytał Damien.
-Idę odszukać Kasima.- Powiedziałam krótko i już mnie nie było. Zaletą rodu Żywej Śmierci była niesamowita szybkość i zwinność oraz bardzo wyczulone zmysły. W mig odnalazłam trop Kasim'a. ***************************************************************************
Po godzinie wędrówki w końcu go zobaczyłam. Z zakrwawionymi łapami i pyskiem leżał pod drzewem. Chyba mnie usłyszał, bo zerwał się na równe nogi.
-Co tu robisz?- Warknął. Długo nie widziałam go w takim stanie. Był w furii, musiałam ostrożnie dobierać słowa.
-Sheena jest zła, miało nie być cię godzinę, a za chwilę będzie północ. Nie zauważyłeś różnicy?- Spytałam wskazując na nibo.
-Nie miałem na to czasu.- Uciął.- Nie powinno cię tu być. To ziemia Czarnokrwistych.
-Nie obchodzi mnie to. Jako twoja przyjaciółka powinnam być tam gdzie mnie potrzebujesz, a w tej chwili potrzebujesz mnie TU.
-Odpuść sobie! Nie mam przyjaciół! Jestem niebezpieczny! Wynoś się stąd! Chcę zostać SAM!- Wykrzykiwał. Przez chwilę stałam, myśląc czy już na zawsze straciłam przyjaciela, po czym odeszłam w głąb lasu, w stronę Semanil, miasta, w którym się urodziłam.

c.d. Kasim?

Rose


Imię : Rose (czyt. Rołzi)
Wiek: 3 lata
Płeć : samica
Główny żywioł : Światło
Aura : żółta
Moce specjalne :
Historia : Kiedy pierwszy promyk Słońca o poranku naświetlił na herbacianą róże, urodziłam się ja. Stąd moje imię. Byłam samotna. Włóczyłam się po świecie przez rok bez większego celu. W końcu natrafiłam na Nimfę Światła, która nauczyła mnie obchodzenia się z moją mocą. Pewnego wieczoru napadło nas stado Mrocznych Szakali i zabili Kalię (nimfę). Ja zdołałam uciec. W końcu dotarłam tutaj. na szczęście Alfa mnie przyjęli.
Charakter : Miła, pomocna, pracowita, uczynna, inteligentna, nieśmiała, wstydliwa, nieufna, godna zaufania, przyjacielska, urocza, troskliwa, kochająca, energiczna, uśmiechnięta i radosna. Nie potrafi ukrywać emocji i uczuć.
Wygląd : Błyszcząca i gładka, kremowa sierść. Ma złote i mieniące się włosy, wzorek pnączy wokół oczy, co je powiększa. Jej oczy są niesamowicie niebieskie - jak morze, co nadaje jej dość smutnego wyglądu. Jednak dosyć często się uśmiecha. Na szyi ma łańcuszek,a na nim jej kamień z herbem.
Bóstwo greckie : Artemida
Rodzina : brak
Pozycja w stadzie : normalny osobnik .
Właściciel : Mirjam1997
Herb<ród>.:złoty świergot

Od Mirabelle

Obudziłam się z krzykiem. Nie było w tym nic dziwnego, nie było jeszcze nocy którą przespałabym spokojnie. Zrzuciłam kołdrę i napiłam się wody stojącej obok łóżka. I nagle za oknem zobaczyłam cień wilka. „Kto to jest? – pomyślałam z przerażeniem. - Czego on chce?”. I wtedy usłyszałam jego głos: bezczelny, pełen wrodzonego sarkazmu.
- Czemu nie śpisz, mała? O tej porze się śpi, mała. – powiedział bez cienia zażenowania.
- T… T… To czemu ty nie śpisz? - zapytałam zaciekawiona.
- Ja…? Ja nie mam powodu, żeby spać – wyszeptał tajemniczo.
- Al… Ale o co ci chodzi? Ja nie śpię, bo nie mogę. – odburknęłam.
- O nic, tylko ja nie mogę spać, i ty nie możesz spać… - powiedział, a do mnie zaczęłam dobiegać straszność sytuacji. Była noc, wszystkie wilki spały, a ja właśnie stałam w oknie i rozmawiałam z zupełnie obcym wilkiem o którym nic nie wiedziałam, w dodatku płci przeciwnej.
- … więc pomyślałem, że może masz coś do czytania – dokończył, a ja odetchnęłam z ulgą.
- Nie mam. A teraz papa – mruknęłam do niego i zasunęłam firanki, na co usłyszałam zza nich stanowczy protest.

 (C.D.N. Ronny)

Od Daliana

- Lian, udusisz mnie! - ze śmiechem powiedziała moja śliczna, kochana partnerka.
- Taka śmierć nie była by w Twoim stylu... Przecież nikt wtedy nie zamartwiał by się o Ciebie, i nie czówał całymi dniami przy Tobie jak ja i Haven... - odpowiedziałem przekomarzając się. - Ciesze się że wróciłaś...
 - I ja też... - cicho odpowiedziała Silent.
- No, a teraz co powiesz na coś na ząb? - spytałem się, widząc chude ciało mojej Si.
- Tak. - odpowiedziała krótko Silent.
 - No to zapraszam panią na małe polowanie... - ze śmiechem zawołałem - Pani sobie poleży pod drzewem i będzie się śmiała z swojego partnera, a ja poganiam za zwierzyną... Czy jaśniepani się zgadza? - spytałem kłaniając się na słowo ,, jaśniepani ". Byłem taki szczęśliwy...

C.D. Silent

Od Luny

Shenna wyszła do lasu, a Space czuwał przy mnie i trzymał mnie za łapę. Chciałam coś powiedzieć ale wyszło tylko jęknięcie.
-Nie mów nic, odpoczywaj jesteś w ciężkim stanie.- powiedział Space. Próbowałam zasnąć, ale gdy tylko zamykałam oczy widziałam tamtego basiora. Leżałam odpoczywając, gdy zauważyłam że łapa na której jest ugryzienie robi się czarna. Gdy zauważył to Space szybko zawiadomił Shennę.
 -Tego się obawiałam, trucizna dostała się do krwi.- powiedziała niespokojnie wilczyca.- Jeżeli szybko nie zadziałamy, Luna może nawet umrzeć.- powiedziała do Space'a. Szybko zaczęła mieszać różne mikstury, a ja czułam jak okropny ból przeszywa moje ciało.

cd- Space, Shenna

Od Kasim'a

Czuje ze furia ustępuje  Wyciszam się ale jest za późno . Swiftkill ma ranne na szyi zupełnie jak ja miałem wtedy .. Damien bierze ja na plecy  ,Zan patrzy na mnie jak na wyrzutka . Zatrzymuje jej syna
- zanim dojdziecie do Sheeny ona zdechnie . - mówię . podchodzę do niej ksieżyc zaświecił się mocniej i rana na jej szyi przepadla . Odzyskala przytomnosc . - przepraszam - mówię i odchodze bez czekania na jej reakcję .
Teraz   myśle że Swift jednak zachowała się bezczelnie jak mogła powiedzieć tak o mojej corce!. Dopiero wyzbyłem sie mysli ze to przeze mnie ją mi odebrali , bo nie potrafilem jej obronić .. teraz ta myśl nawraca . Biegnę .. najszybciej jak się da . Chce być sam , uciec sam od siebie . Złość powraca , łamie drzewa jak zapałki i nagle jedno mnie przygniata ..To dobrze może tak będzie lepiej .. może powinienem zostać pod tym drzewem do końca swego marnego życia ?Cali zajmie się Julia .. a jeśli ją dorwą to Kyaarika ...nie jestem nikomu potrzebny .. potrafię tylko niszczyć ..nie tylko  otoczenie ale i cudze życie .. Swift ma racje jestem BEZNADZIEJNY i POKRĘCONY ...

CDN .
cd- kto chce ? może Swift ?

Od Swiftkill

Było późno. Zan i Damien nie wracali. Starałam się być spokojna ale już nie mogłam. Minęły trzy godziny. Ciężko dyszałam. walczyłam z furią. Nie mogłam pozwolić abym znowu w nią wpadła. Niestety ona była ode mnie silniejsza. Moje oczy i paski pod nimi rozbłysły zielonym światłem. Jeszcze nigdy nie byłam w takiej dużej furii. Podniosłam się. Złapałam trop Zan i za nim poszłam. Prowadził do jaskini gdzie była siostra Kasima. Powiedziała że on wyszedł a Zan poszła za nim. Znowu złapałam trop który prowadził do Inarii. Zobaczyłam ich Kasim jej coś opowiadał a ona słuchała z zaciekawienie. Nie musiałam się trudzić żeby mnie usłyszeli.
- Do reszty zwariowałeś! Przecież tu są Czarnokrwiści mogą ją zabić !
- Nie jestem jej ojcem, nie obchodzi mnie co się z nią stanie!
- Zan do domu
- Ale
- Już - furia się nasiliła, Zan szybko odbiegła - Nie nadawałbyś się na ojca jeśli nawet nie obchodzi cie co może się stać z czyimś dzieckiem! Po tych słowach u Kasima pojawiła się furia. - Zresztą po co ci to mówię! Sam to dobrze wiesz! Pozwoliłeś aby odebrano ci własną córkę! Rzucił się na mnie. Przeciął mi skórę na plecach.... Dalej byliśmy w furii oboje bardzo poranieni. Kasim rzucił mną o drzewo. I rozszarpał mi szyję. W tym momencie furia opadła. Spojrzałam mu w oczy z bólem.
 - Odejdź. Zostaw mnie i moje dzieci w spokoju - mówiłam przez łzy - jesteś okropny Wszystko zaczęło się oddalać.
- Co ty jej zrobiłeś! - jakby z bardzo daleka usłyszałam głos Zan i Damiena. Poczułam ja Damien bierze mnie na plecy. Wiedziałam że Zan w tym momencie patrzy z nienawiścią na Kasima. Ciemność

Saba

'
 Imię : Saba,
Wiek: 1 rok (nastolatek ),
Płeć : samiec,
Główny żywioł : powietrze,
Aura : czarno - zielono - niebieska,
Moce specjalne : powoli opanowuje tornado,
Historia : Rodzice nie żyją. Żyli w obozie myśliwych, aktualnie adoptowany przez Lilias.
Charakter : nieufny, ma przeszywający wzrok, kocha swoją nową rodzinę, uwielbia śpiewać i wymyślać teksty piosenek, ma tędęcje do znikania, nie lubi mówić o swojej przeszłości, gdy ktoś oto go cały czas pyta robi się agresywny, zazwyczaj ponury, uśmiecha się tylko w znanym sobie otoczeniu, marzy by zapomnieć przeszłość, przebywa zazwyczaj na odludziu, ma autorytet u rodzeństwa, myśliciel, ćwiczy żywioł,
Wygląd : biały, gęste futro, wzrok który przeszywa, czarne uszy, błękitne oczy,
Bóstwo greckie : Zefir Rodzina : przybrani rodzice : Lilias i Seaboom oraz przybrane rodzeństwo : Koda i Ritali, partnerka : brak,
Pozycja w stadzie : normalny osobnik .
Właściciel : MaryśkaxD
 Herb<ród>.: Droga do Miłości ,
Kamień :

Od Luis'a

Zobaczyłem Glie. Siedziała nad jeziorkiem i coś mamrotała. Podszedłem do niej i zapytałem "Heja. Jak się nazywasz?". "Gli-i-ia" odpowiedziała przestraszonym głosem. "Jak Ci o sobie opowiem to będziesz mówić głośniej?". Glia przytaknęła. Zacząłem snuć swoje opowieści dziwnej treści. Nagle z wody wynurzyła się biało-niebieska wilczyca i spytała Glie "Jaki mam czas skarbię?" i wyszła z wody nawet mnie nie zauważając. "Dwie minuty pięćdziesiąt sekund. Brawo!". "O! A pan jak się nazywa i co chcę zrobić Gali?" spytała zdenerwowanym głosem. "Ja..ja jestem Luis i nic jej nie chcę zrobić..." nie dała mi dokończyć i krzyknęła "Uciekaj stąd! Ale już!" i chwyciła Glie za łapę i wbiegła w głąb lasu. "Dziwna kobieta...." pomyślałem już w drodze do domu.
 c.d. Glia

Od Kasim'a

Miałem dość zachowania Swiftkill . Chciałem być z nią szczery i co mam w zamian ? Nazwanie mnie psychopatą !. Dostrzegłem Zan , podeszła do mnie i zapytała :
-mogę wiedzieć o co poszło ?
-nic po prostu powiedziałem jej o czymś czego w jej mniemaniu nie powinienem i tyle . - odpowiedziałem i ruszyłem na przód . może i jestem idiota , nie mam nic do stracenia . Ruszyłem w kierunku Inarii . Przeszkadza jej moja córka , to co mówię , wszystko ! Poczułem że robię się coraz bardzie wściekły , księżyc świecił mocno , znaki pod oczami jarzyły się błyskawicami , oczy zrobiły się białe . Zwiastowało to nie małą furię . jednym ruchem łapy przewróciłem drzewo . Usłyszałem trzask łamanej gałęzi , szła za mną Zan ..
-wiesz ja .. ja cię chyba rozumiem - powiedziała samica . odwróciłem łeb , oczy stały się normalne , tylko księżyc mocno błyszczał na mym czole .
- to znaczy ? - zapytałem spokojnym tonem .
- myśle że mama cię nie docenia .. pamiętam te twoje bajki , gdybyś miał złe intencje byś ich nam nie opowiadał , nie ratował jej .. - wymieniała .
- dobrze że przynajmniej ty mnie rozumiesz - odpowiedziałem i usiadlem pod cieniem drzewa , głęboko oddychałem aby znów nie wybuchła furia ..

cd- Swift ?

Od Swiftkill

- Jesteś pokręcony, zostaw mnie w spokoju - jego słowa mnie przestraszyły
O czym on mówił? Chyba zwariował. Patrzyłam się na niego jak na wariata.
- Swiftkill źle mnie zrozumiałaś - chciał mnie złapać za łapę ale się gwałtownie odsunęłam
- Zostaw mnie - wybiegłam z jaskini
- Zan idziemy! Damien gdzieś sobie poszedł ale wiedziałam że nas znajdzie. Zan pobiegła za mną. Kiedy się zatrzymałyśmy zapytała:
- O co znowu poszło? Bez przerwy się kłócicie
- nie twoja sprawa - powiedziałam trochę zła
- Ja to was nie rozumiem - powiedziała i zaczęła gdzieś odchodzić
- Zan! Gdzie idziesz?!
Nie usłyszałam odpowiedzi. No cóż Zan jest mądra, nie zrobi niczego głupiego. Zaczęłam myśleć o Kasimie. Coś mu się stało. Gadał bez sensu. Musiał zwariować. Może od początku był jakimś psychopatą? A może jest Czarnokrwistym i ma odebrać mi dzieci? Może tylko kłamał przez cały czas? Nie wiedziałam co o nim myśleć.

Cd- Kasim??

Od Kasim'a

- Swift musisz zrozumieć że dziwna siła mnie do ciebie przyciąga może to miłość ? to najprawdopodobniejsze . Nic nie poradzę na to że mam córkę , musisz to zrozumieć . teraz pewnie jest już dorosła ...ma dzieci , rodzinę .. nie wiem skąd ten ból na twoim ciele . nic z tego nie rozumiem .; wszystko to jest pogmatwane i dziwne przyznaję , myśle że powinienem ci o czymś powiedzieć ale nie tu .. - mówię widząc jak dzieci przysłuchują się naszej rozmowie .
- ok , chodźmy do środka - swiftkill poszła przodem zatrzymała się na końcu jamy   .- więc o co chodzi ?
- miałem ostatnio sen, inny podobny do wizji . Widziałem w nim ciebie .. jako szczenię i nastolatke i co dziwne .. byliśmy przyjaciółmi .. tak mi sie wydaje bo spędzaliśmy ze sobą dużo czasu .. ja nie wiem o co w tym chodzi , nie pamiętam tego momentu życia ..- spojrzałem na nią .
Swift zastanawiała się nad moimi słowami , wpatrywała się we mnie jak w obrazek , nie odrywała wzroku , była tak bardzo skupiona i jakby zamyślona .- coś się stało ? - pytam po chwili ciszy ale nie słyszę odpowiedzi dopiero po chwili pyszczek samicy otwiera się i wydobywają się z niego słowa :

...

cd- Swiftkill

Od Swiftkill

Miał dzieci. Nie wiem czemu ale kiedy to powiedział moje ciało przeszył nie wyobrażalny ból. Chciało mi się krzyczeć ale nie wydałam ani jednego dźwięku. Patrzyłam na niego i nie mogłam oderwać od niego wzroku. Nagle wszystko zaczęło wirować. W końcu widziałam tylko ciemność. Słyszałam dziwne głosy, jakieś dziecko płakało. Jego matka też. Było słychać krzyk ojca. Nie wiedziałam co się dzieje czyżby widziała jego narodziny? Nie, to nie możliwe. ,,Swift?" Głos Kasima sprowadził ją na ziemię.
- M-Miałeś d-dzieci - wyjąkałam
- Tak to coś złego? Spojrzałam na niego. Znał odpowiedz na moje pytanie. Wiedział jak to odbiorę.
 - Muszę pobyć trochę sama - odbiegłam
 __________________________________
Następnego dnia w ogóle z nim nie rozmawiałam. Nie doszło do mnie to że miał dzieci. Usłyszałam jakieś krzyki. Wyszłam z jaskini. Zan strzelała kulami ognie, coraz to większymi i piszczała ze szczęścia. Damien za to poszedł sobie gdzieś. powiedział że idzie porozmawiać z przyjaciółmi. Co przyjęłam jako rozmowa z duchami.
- Swift, dlaczego się do mnie nie odzywasz?
- J-ja po prostu nie mam na jaki temat
- Swift chodzi ci o to że miałem córkę?!
- Tak, o to mi chodzi - wycedziłam przez zaciśnięte kły - jest to dla mnie nie do przyjęcia. Nie wiem dlaczego. Ile kroć o tym myślę moje ciało przeszywa ból. Dlaczego nie chcesz mnie zostawić? Prawie cię zabiłam. Mam dzieci. I same kłopoty na głowie. Okropną przeszłość i wiele innych nie wyobrażalnych rzeczy. Czemu mnie nie zostawisz?

Cd- Kasim?