Ok tu Kari
po 1 klawiatura nawala
po 2 nie piszie do nie w sprawie watahy
po 3 ozeie pisa oii wilkai
po 4 niedlugo napisze rewoluyjne opowiadanie zekajie na nie ono wiele wyjasni
środa, 31 października 2012
wtorek, 30 października 2012
Od Saby
Najchętniej zapadł bym się pod ziemię... Dwie dziewczyny : jedna na mnie wściekła, a druga może nie aż tak przerażająca jak ta pierwsza,nawet wydawała się spoko,lecz mimo wszystko była dziewczyną. Po drugie, ja tej drugiej w życiu na oczy nie widziałem, a ona się mnie pyta ,, Cześć, co tam ". W ogule to wszystko zaczynało być podejrzane...
- Riiiiiiiiiiiiiiiiiiiii !!! -to było pierwsze co potrafiłem powiedzieć (a raczej wywrzeszczeć ), zrobiłem się czerwony, a nad moją głową zaczynało latać tornado. Podleciało do mnie, a ja tylko wymruczałem : - Sprowadź mi tu Ri oraz Kodę! - Tornado zaraz wróciło, niosąc do mnie dwoje, małych smarkaczy.
- To on! - pierwsze słowa mojej siostry.
- Wcale że nie! Ja chciałem mu zrobić kawał, a ty zaproponowałaś podmienienie jego gitary, na zrobioną z tytanu i proszku diamentowego, podróbę ! - mój brat kłócił się z moją siostrą.
- Czyli oboje zawiniliście , czyli teraz wszyscy przeprosimy Minn i sobie spokojnie pójdziemy... - zdecydowałem, wyciągając siebie z kłopotu.
- Sorry. - powiedziała szybko Ri.
- Sorki. - w tym samym momęcie powiedział Koda, a ja mruknąłem ,,przepraszam". Ta druga dziewczyna tylko się uśmiechneła, ale w tej samej chwili ,,arcymistrz zła " czyli moja siostra zaproponowała berka i powiedziała, że Winnie (dowiedziałem się, w końcu jej imienia ) i ja gonimy, a ona, Koda i Minn , uciekają.
Chcąc nie chcąc musiałem się zgodzić, biorąc pod uwagę, że ,, wróg " miał przewagę liczebną. W końcu i tak, moje rodzeństwo zagmatwało reguły i tylko ja goniłem całą czwórkę. Ale podobało mi się. Sam sobie musiałem przyznać, że dziewczyny nie są aż takie złe, jak mi się wydawało... Minn nie mogła długo biegać z tą ,, dziurą " na głowie, więc odprowadziliśmy ją i poszliśmy dalej, tam gdzie ,, spec od złoczynienia" czyli moja siostra prowadził. Nawet polubiłem Winnie. Ritali wymyślała nowe zabawy, więc nigdy nudno nie było. Podobało mi się, że Winnie nie robiło różnicy to czy mówię dużo, czy mało. Nie obrażała się za byle co i była również małomówna, wystarczało jej jedno spojrzenie i wiedziała o co chodzi. A tymczasem gdy ja pod sumując zalety tej osobniczki , moje rodzeństwo wymyśliło ciuciubabkę, chowanego, szczura, itp.
Co miałem zrobić... Wziołem przykład z Winnie i bawiłem się... To była wielka zmiana w moim zachowaniu...
C.D. Winnie
- Riiiiiiiiiiiiiiiiiiiii !!! -to było pierwsze co potrafiłem powiedzieć (a raczej wywrzeszczeć ), zrobiłem się czerwony, a nad moją głową zaczynało latać tornado. Podleciało do mnie, a ja tylko wymruczałem : - Sprowadź mi tu Ri oraz Kodę! - Tornado zaraz wróciło, niosąc do mnie dwoje, małych smarkaczy.
- To on! - pierwsze słowa mojej siostry.
- Wcale że nie! Ja chciałem mu zrobić kawał, a ty zaproponowałaś podmienienie jego gitary, na zrobioną z tytanu i proszku diamentowego, podróbę ! - mój brat kłócił się z moją siostrą.
- Czyli oboje zawiniliście , czyli teraz wszyscy przeprosimy Minn i sobie spokojnie pójdziemy... - zdecydowałem, wyciągając siebie z kłopotu.
- Sorry. - powiedziała szybko Ri.
- Sorki. - w tym samym momęcie powiedział Koda, a ja mruknąłem ,,przepraszam". Ta druga dziewczyna tylko się uśmiechneła, ale w tej samej chwili ,,arcymistrz zła " czyli moja siostra zaproponowała berka i powiedziała, że Winnie (dowiedziałem się, w końcu jej imienia ) i ja gonimy, a ona, Koda i Minn , uciekają.
Chcąc nie chcąc musiałem się zgodzić, biorąc pod uwagę, że ,, wróg " miał przewagę liczebną. W końcu i tak, moje rodzeństwo zagmatwało reguły i tylko ja goniłem całą czwórkę. Ale podobało mi się. Sam sobie musiałem przyznać, że dziewczyny nie są aż takie złe, jak mi się wydawało... Minn nie mogła długo biegać z tą ,, dziurą " na głowie, więc odprowadziliśmy ją i poszliśmy dalej, tam gdzie ,, spec od złoczynienia" czyli moja siostra prowadził. Nawet polubiłem Winnie. Ritali wymyślała nowe zabawy, więc nigdy nudno nie było. Podobało mi się, że Winnie nie robiło różnicy to czy mówię dużo, czy mało. Nie obrażała się za byle co i była również małomówna, wystarczało jej jedno spojrzenie i wiedziała o co chodzi. A tymczasem gdy ja pod sumując zalety tej osobniczki , moje rodzeństwo wymyśliło ciuciubabkę, chowanego, szczura, itp.
Co miałem zrobić... Wziołem przykład z Winnie i bawiłem się... To była wielka zmiana w moim zachowaniu...
C.D. Winnie
Od Winnie
Burza minęła, nastał pogodny poranek. W domu nie było Isabelle. Na początku zmartwiłam się, ale po chwili znalazłam list:
Droga Winnie
Muszę coś załatwić, coś związanego z moją starą watahą.
Niedługo wrócę. Proszę, poproś kogoś o opiekę. Przykro mi, że
nie zdążyłam ci tego przekazać w prost.
Kocham cię
Isabelle
Na początku byłam zła na mamę, jak mogła mnie tak zostawić? Ale później przypomniałam sobie jak próbowała wrócić do normalnego życia. Jak bardzo chciała wieść spokojny, pełen miłości żywot. Lecz los jej na to nie pozwolił. Sytuacja z "panem" Kasimem wszystko komplikowała. No cóż, będę musiała spytać Minn, czy mogę zostać na noc.
Wyszłam poszukać Minn. Spacerowałam sobie powoli, gdy usłyszałam plusk wody. Pobiegłam zaciekawiona tym odkryciem. Po paru minutach znajduję jaskinię, wchodzę tam. Patrzę, i widzę przemokniętych do suchej nitki Sabę i Minn.
-Cześć, co tam?- Pytam się podchodząc do nich. Saba wygląda jak zwykle słodko, mokra grzywka opada mu na oczy. Minn jest chyba zła, ma porządnego siniaka z tyłu głowy.
-Hej, Winnie.- Uśmiechnęła się do mnie.
-Eee, czeeśćć.- Jąka się Saba. Jestem ciekawa, jak ktoś taki miły, może być tak niepewny swoich sił.
Droga Winnie
Muszę coś załatwić, coś związanego z moją starą watahą.
Niedługo wrócę. Proszę, poproś kogoś o opiekę. Przykro mi, że
nie zdążyłam ci tego przekazać w prost.
Kocham cię
Isabelle
Na początku byłam zła na mamę, jak mogła mnie tak zostawić? Ale później przypomniałam sobie jak próbowała wrócić do normalnego życia. Jak bardzo chciała wieść spokojny, pełen miłości żywot. Lecz los jej na to nie pozwolił. Sytuacja z "panem" Kasimem wszystko komplikowała. No cóż, będę musiała spytać Minn, czy mogę zostać na noc.
Wyszłam poszukać Minn. Spacerowałam sobie powoli, gdy usłyszałam plusk wody. Pobiegłam zaciekawiona tym odkryciem. Po paru minutach znajduję jaskinię, wchodzę tam. Patrzę, i widzę przemokniętych do suchej nitki Sabę i Minn.
-Cześć, co tam?- Pytam się podchodząc do nich. Saba wygląda jak zwykle słodko, mokra grzywka opada mu na oczy. Minn jest chyba zła, ma porządnego siniaka z tyłu głowy.
-Hej, Winnie.- Uśmiechnęła się do mnie.
-Eee, czeeśćć.- Jąka się Saba. Jestem ciekawa, jak ktoś taki miły, może być tak niepewny swoich sił.
c.d. Saba, proszę dokończ
Powrót
Hej wilki!
Kari . nie może się teraz zajmować watahą, więc posty przysyłajcie do mnie ( MaryśkaxD ) Daliana, Lilias i reszty spółki.
Proszę też zaprzestać pisania do wilków Kari . bo na razie na pewno nie odpowie.
Ona sama zadecyduje, kiedy i czy w ogule, chce wracać, więc nie piszcie do niej na ten temat pytań.
Liczę, że będziecie znów, tak jak dawniej bardzo aktywni.
Pozdrawiam
Dalian
Kari . nie może się teraz zajmować watahą, więc posty przysyłajcie do mnie ( MaryśkaxD ) Daliana, Lilias i reszty spółki.
Proszę też zaprzestać pisania do wilków Kari . bo na razie na pewno nie odpowie.
Ona sama zadecyduje, kiedy i czy w ogule, chce wracać, więc nie piszcie do niej na ten temat pytań.
Liczę, że będziecie znów, tak jak dawniej bardzo aktywni.
Pozdrawiam
Dalian
piątek, 19 października 2012
Od Ivy'iego
Widzę jak Myrtlene zasypia , ja jednak wpatruję się w wodę . glośne grzmoty nie pozwalają mi zasnąć , każdy kto ma chodź odrobinę rozumu wie że nie można przebywać blisko wody gdy trwa burza gdyż to własnie woda ją przyciaga . Postanawiam sprawdzić jak daleko jest burza tradycyjną metodą liczenia .Pierwsza proba ufff... 1...grzmot , druga próba nie doliczam do 1 ...grzmot .. jest blisko ... Słysze jak woda uderza o brzeg i nagle TRACH ! Piorun ląduje w wodzie , nic nie widzę .. moje oczy ! Auu ! zaczynam wyć z bólu i przerażenia . po chwili otwieram oczy wszystko widzę jak przez mgłe , przeciaram je ale to nic nie zmienia , podchodzę do wody i widzę na dnie odłamki błyskawicy . Wskakuje tam niewiele widząc i chwytam to w łapy , wyciągam na brzeg . Oglądam z wszystkich stron , to tak dziwnie świeci , to nie jest złoty kolor tylko jakiś ..emm fiolet ? Oglądam się i nie widzę Myrtlene .
-Halo ? - moje słowa odbijają się echem biegnę potykając się o własne łapy i nagle uderzam w szybe której nie widze - ratunku ! - wołam zrozpaczony ,
wpadam w dziurę i spadam ... z głośnym łopotem uderzam o posadzkę .
-jeśśśśśśśśśśśśśli chceż żyć moj sssssssssssssssssskarbie mósssssssssissssssssz mi odpowiedzieć na pytanie .. - przarażony rozglądam się w ciemnościach widzę białe straszne paczały
-kim jesteś ? - wołam
-pytanie brzmi ...
-żadnych pytań , wypuść mnie stąd rozumiesz ty poczwaro ! - warczę
nagle widzę światło , twarz Myrtlene . nie wiem co się ze mną działo nastał poranek .
-dobrze spałeś ? - pyta Mrtlene z uśmiechem na twarzy no cóż przynajmniej ona sie wyspała.
cd- Myrtlene
-Halo ? - moje słowa odbijają się echem biegnę potykając się o własne łapy i nagle uderzam w szybe której nie widze - ratunku ! - wołam zrozpaczony ,
wpadam w dziurę i spadam ... z głośnym łopotem uderzam o posadzkę .
-jeśśśśśśśśśśśśśli chceż żyć moj sssssssssssssssssskarbie mósssssssssissssssssz mi odpowiedzieć na pytanie .. - przarażony rozglądam się w ciemnościach widzę białe straszne paczały
-kim jesteś ? - wołam
-pytanie brzmi ...
-żadnych pytań , wypuść mnie stąd rozumiesz ty poczwaro ! - warczę
nagle widzę światło , twarz Myrtlene . nie wiem co się ze mną działo nastał poranek .
-dobrze spałeś ? - pyta Mrtlene z uśmiechem na twarzy no cóż przynajmniej ona sie wyspała.
cd- Myrtlene
Od Minn - straszliwe grzmoty
Budzę się czuje coś zimnego na czole . Gwałtownie zrywam się a okład spływa na ziemie . Widzę kartkę pływającą na błocie . podnoszę ją a jednocześnie medalion z piórem .Boli mnie głowa . Właśiwie nie pamietam ostatnich kilku dni . Czytam kartkę na której tekst rozpływa się ,, Przepr..niech..wyb...Minn " Kto to napisał i skad zna moje imię ! zakładam naszyjnik i chowam kartkę do kieszeni . Widzę chmury . Przeszyl mnie strach . Nie wiem gdzie jestem , wchodzę do opuszczonej jamy . Idę w kąt i skulam się . Słysze grzmoty . Strasznie boję się burzy .. każda kolejna błyskawica sprawiała że zaczęłam coraz bardziej się bac i .płakać . Ktoś to dosłyszał zauważyłam białego basiora .
-co tu jest ? - spytał .
wystraszona widzę wilka ociekającego wodą .
-Ach to ty Minn .
-skąd znasz moje imię ? -pytam .
-ja ..emm - jąka się - widzisz mieliśmy nieprzyjemny wypadek.. masz mój naszyjnik
-nie .. ja znalazłam go - zaprzeczam
cd- Saba
-co tu jest ? - spytał .
wystraszona widzę wilka ociekającego wodą .
-Ach to ty Minn .
-skąd znasz moje imię ? -pytam .
-ja ..emm - jąka się - widzisz mieliśmy nieprzyjemny wypadek.. masz mój naszyjnik
-nie .. ja znalazłam go - zaprzeczam
cd- Saba
Od Boom'a
Budzę się w nocy z koszmarnym bólem głowy. Wyglądam przez okno. Na dworze szaleje burza. Siadam na fotelu i nagle widzę scenę z Olimpu. Bogowie kłócą się i mówią o CZYMŚ co im zagraża. Wizja przerywa się a ja idę do Sheeny, bo głowa nie przestaje mnie boleć. Ta burza...wizja, ból głowy. Zmykam cicho drzwi i biegnę w deszczu do szamanki. Pukam do drzwi i otwiera mi zapłakana Sheena.
-Co się stało?-Pytam się i widzę u niej Kyaarikę i... Lilias. Wszystkie płaczą.
-Dzieci!-krzyczy Sheena, nie ma Ivy'ego, Minn, Myrtlene i Saby!
-Jak to?-pytam się. Wilczyca wybucha płaczem. -Hej, dzieci są już duże, na pewno schowały się gdzieś w jaskiniach-mówię.Sheena mam do ciebie sprawę. -Tak?-pyta się. Wychodzimy do kuchni i zaczynam jej opowiadać o bólu głowy i wizji z bogami.
(cd Sheena)
-Co się stało?-Pytam się i widzę u niej Kyaarikę i... Lilias. Wszystkie płaczą.
-Dzieci!-krzyczy Sheena, nie ma Ivy'ego, Minn, Myrtlene i Saby!
-Jak to?-pytam się. Wilczyca wybucha płaczem. -Hej, dzieci są już duże, na pewno schowały się gdzieś w jaskiniach-mówię.Sheena mam do ciebie sprawę. -Tak?-pyta się. Wychodzimy do kuchni i zaczynam jej opowiadać o bólu głowy i wizji z bogami.
(cd Sheena)
Od Myrtlene
Palnęłam głupstwo. Przełęcz Serca? To prawda-lubię tam chodzić, ale zapomniałam, że tam chodzą zakochani. Skąd mam wiedzieć co czuje Ivy? Może jest zmieszany? Napewno nie bardziej niż ja. Gdy póbuję coś powiedzieć jąkam się i znowu mówię coś głupiego. Jeszcze nigdy nie czułam czegoś takiego. Zawsze byłam pewna siebie i odważna, a teraz? Ograniczam się do żałosnych uśmieszków, ale Ivy również mi nimi odpowiada, więc nie jest tak źle. Tak właśnie idziemy całą drogę i docieramy na miejsce.
-Wiesz co Ivy?-Mówię normalnym głosem.
-Tak?
-Zmieniłam zdanie, niedaleko jest wodospad...pójdziemy tam?
-Skoro chcesz-uśmiecha się. Po pięciu minutach jesteśmy na miejscu. Wodospad jest bardzo wysoki i wpada do błękitnego jeziorka. Siadamy na polanie i przypatrujemy się spadającej wodzie. Wstaję i idę w stronę jeziorka, a Ivy podąża za mną. Wchodzę do wody, a jej zimno odświeża mój umysł.
-Mam pomysł!-krzyczę i już po chwili wdrapuje się na skały przy wodospadzie.
-Myrtlene!
-No chodź Ivy-śmieję się. Samiec niepewnie zaczyna się wspinać i już po chwili jesteśmy na górze. Rozciągają się stąd piękne widoki na tereny otaczające watahę. Widzimy na północy ciemne chmury, ale poza tym niebo jest błękitne i słońce niemiłosiernie praży.
-Co teraz robimy?-pyta się Ivy.
-Jak to co, skaczemy! Zanim samiec zdąży zareagować skaczę z krawędzi. Lecę, czuję powiew wiatru na mej twarzy i nagle zimna woda obmywa moje ciało. Nurkuję głębiej i głębiej, aż wreszcie powoli się wynużam. Ivy stoi przerażony na górze. -Dalej Ivy! To wspaniałe uczucie! Przez chwile możesz się poczuć wolny jak ptak! Ivy niepewnie podchodzi do krawędzi i za moment jest już przy mnie. W przypływie ogarniającej mnie radości, które często mnie napadają, ściskam mocno Ivy'ego i chlapię na niego wodą. Zaraz jednak dociera do mnie co zrobiłam i na nowo zapada niezręczna cisza.
-Wybacz Ivy, to... Przerywa mi, bo również mnie przytula.
-Przecież nic w tym dziwnego Myrtlene. Skakałaś z wodospadu, a boisz się kogoś przytulić?
Śmieję się a Ivy ze mną. Tak przytuleni wpływamy pod wodospad. Strugi wody spadają na nas. Nurkuję i nagle zauważam jaskinię, Ivy również, bo zaczyna płynąć w jej stronę. Nagle znika w otworze, a ja płynę za nim. Dostrzegam samca i chwytam go za rękę. Wypływamy w jeziorku w przytulnej grocie. Jest tu mała piaszczysta plaża i rośnie kilka drzew.
-Nie mówmy nikomu o tej jamie dobrze?-pytam się Ivy'ego Samiec potakuje głową.
-Chyba musimy już wracać, robi się późno. Wypływamy na zewnątrz i zauważamy, że zaczęło lać, a w oddali grzmi i błyska się, a burza przemieszcza się w naszą stronę.
-Co teraz?-przekrzykuję wiatr.
-Musimy wracać do jamy!-krzyczy Ivy. Wskakujemy do wody i wpływamy do jaskini. Wychodzimy na plażę a Ivy odłamuje kilka gałęzi i rozpala ognisko. Trzęsę się z zimna.
-Dzisiejszą noc musimy spędzić tutaj-mówi. Przysuwam się bliżej niego.
-Zimno ci-zauważa i obejmuje mnie, a ja czuje jak robi mi się cieplej, również w sercu. Wtulona w jego objęcia nasłuchuję coraz silniejszych grzmotów i zasypiam.
(cd Ivy)
-Wiesz co Ivy?-Mówię normalnym głosem.
-Tak?
-Zmieniłam zdanie, niedaleko jest wodospad...pójdziemy tam?
-Skoro chcesz-uśmiecha się. Po pięciu minutach jesteśmy na miejscu. Wodospad jest bardzo wysoki i wpada do błękitnego jeziorka. Siadamy na polanie i przypatrujemy się spadającej wodzie. Wstaję i idę w stronę jeziorka, a Ivy podąża za mną. Wchodzę do wody, a jej zimno odświeża mój umysł.
-Mam pomysł!-krzyczę i już po chwili wdrapuje się na skały przy wodospadzie.
-Myrtlene!
-No chodź Ivy-śmieję się. Samiec niepewnie zaczyna się wspinać i już po chwili jesteśmy na górze. Rozciągają się stąd piękne widoki na tereny otaczające watahę. Widzimy na północy ciemne chmury, ale poza tym niebo jest błękitne i słońce niemiłosiernie praży.
-Co teraz robimy?-pyta się Ivy.
-Jak to co, skaczemy! Zanim samiec zdąży zareagować skaczę z krawędzi. Lecę, czuję powiew wiatru na mej twarzy i nagle zimna woda obmywa moje ciało. Nurkuję głębiej i głębiej, aż wreszcie powoli się wynużam. Ivy stoi przerażony na górze. -Dalej Ivy! To wspaniałe uczucie! Przez chwile możesz się poczuć wolny jak ptak! Ivy niepewnie podchodzi do krawędzi i za moment jest już przy mnie. W przypływie ogarniającej mnie radości, które często mnie napadają, ściskam mocno Ivy'ego i chlapię na niego wodą. Zaraz jednak dociera do mnie co zrobiłam i na nowo zapada niezręczna cisza.
-Wybacz Ivy, to... Przerywa mi, bo również mnie przytula.
-Przecież nic w tym dziwnego Myrtlene. Skakałaś z wodospadu, a boisz się kogoś przytulić?
Śmieję się a Ivy ze mną. Tak przytuleni wpływamy pod wodospad. Strugi wody spadają na nas. Nurkuję i nagle zauważam jaskinię, Ivy również, bo zaczyna płynąć w jej stronę. Nagle znika w otworze, a ja płynę za nim. Dostrzegam samca i chwytam go za rękę. Wypływamy w jeziorku w przytulnej grocie. Jest tu mała piaszczysta plaża i rośnie kilka drzew.
-Nie mówmy nikomu o tej jamie dobrze?-pytam się Ivy'ego Samiec potakuje głową.
-Chyba musimy już wracać, robi się późno. Wypływamy na zewnątrz i zauważamy, że zaczęło lać, a w oddali grzmi i błyska się, a burza przemieszcza się w naszą stronę.
-Co teraz?-przekrzykuję wiatr.
-Musimy wracać do jamy!-krzyczy Ivy. Wskakujemy do wody i wpływamy do jaskini. Wychodzimy na plażę a Ivy odłamuje kilka gałęzi i rozpala ognisko. Trzęsę się z zimna.
-Dzisiejszą noc musimy spędzić tutaj-mówi. Przysuwam się bliżej niego.
-Zimno ci-zauważa i obejmuje mnie, a ja czuje jak robi mi się cieplej, również w sercu. Wtulona w jego objęcia nasłuchuję coraz silniejszych grzmotów i zasypiam.
(cd Ivy)
Od Saby
Super! Jeszcze Aquas przestraszył mnie tym swoim czarnym, nie umiejącym mówić, nie zbyt miłym smokiem ( nie to co Usterka taty ) . Czemu się zchowałem? Bo to był Aquas! Jeśli on widział, że uderzyłem gitarą tą dziewczynę to mam przekichane. Czemu krzyczałem ,, Nocna Furia" ? Bo tylko Aquas ją ma. Skąd go znam... Moja siostra jest świetnym szpiegiem. Najwyraźniej to była ta Minn w której się podkochuje Aq. Czemu ja mam zawsze pecha... Poleciał już sobię... Naszczęście! - rozmyślając, podchodzę do samicy i robię jej zimny okład na głowę - Już. Gotowe. Trzeba się zwijać z tąd... - wstaję i zakładam samicy mój wisiorek z doczepionym liścikiem ,, Przepraszam, niechciałem, wybacz ... Minn " - Jak się obudzi to zobaczy. Każda dziewczyna zwraca uwagę na swój wygląd, więc wisior z listem zobaczy i przeczyta. No chyba tylko moja siostra jest tym odmieńcem i pierwsze co pogoniła by winnego, nie czytając listu. - obejżałem się i odeszłem zabierając swoje rzeczy. Szkoda mi było naszyjnika, bo byłem do niego bardzo przywiązany, ale to co jej zrobiłem trzeba jej wynagrodzić . Pozatym byłem zły, że dałem się tak wrobić Aq'owi.-Jeszcze mnie popamięta, a wtedy... O nie... Zapomniałem, że obiecałem Kodzie pomoc w treningu...-pobiegłem co sił w nogach nad jezioro, gdzie rostałem się z rodzinką. Niestety młodzi już spali, więc powłuczyłem się do domu i pogrążyłem w moich piosękach...
C.D. Minn lub Aquas
C.D. Minn lub Aquas
Halt
Imię: Halt
II imię: Arratay
Wiek: 5 lat
Płeć: samica
Główny żywioł: Powietrze lecz nie włada nim. Polega na swoim doświadczeniu i umiejętnościach.
Aura: fioletowa
Moce specjalne:
Historia: Nazywam się Halt, wiem, nietypowe imię dla samicy. Ma ono dość jasny i czytelny przekaz - zatrzymać się. Moje drugie imię oznacza to samo tyle że w innym języku. Pochodzę z dalekiego kraju, którego nie znacie i nie poznacie więc nie potrzebna wam jego nazwa. Nie znam moich rodziców, mam paru serdecznch przyjaciół w ojczyźnie z którymi koresponduję. Po wojnie w moim kraju, jako członek sił krolewskich, zostałam oddelegowana tutaj ponieważ w moim kraju jestem... nie ważne, może kiedys ktos się dowie. W każdym razie to dość wlasna funkcja, tyle na razie musi wam wystarczyć. NIezwykłe jeszcze we mnie jest to że jestem łucznikiem. Na nieszczęście innych - doskonałym.
Charakter: Tajemnicza, malomowna, często cyniczna, nieco irytujaca dla niektórych. Nieskora do smiechu i wzruszeń ale dla przyjaciół oddana i wierna. Z reguły samotnik.
Wygląd: Sierśc brązowa, mieszanona róznych odcieni. Niebieskie, głębokie oczy.
Bóstwo greckie:Nyks
Rodzina: Nieznana. Nie zainteresowana partnerem.
Pozycja w stadzie: normalny osobnik
Właściciel: szosa01
Herb: Czarna Strzała
czwartek, 18 października 2012
Od Space -czy to możliwe ..?
Moja biedna Luna , cały dzień siedzę przy niej moje serce sciska taki straszny ból . Ona urodzi ale może nie przezyć ale dlaczego to wlaśnie ją spotkało !? Nagle sale wypelnia jej krzyk .
-SHEENA SPACE POMÓŻCIE MI ! - krzyczy Luna , jest cała mokra i rozpalona .
-Sheena , powiedź udało ci się ? - pytam zrozpaczony , łzy napływają mi do oczu .
-Jeszcze chwila - mówi nerwowo dodając coś do fiolki . Mocno ściskam łape Luny
-kochanie , będzie dobrze - w odpowiedzi słyszę jedynie jeden wielki bolesny krzyk .
Szamanka podchodzi do niej i wlewa coś do ust .
-Space ja umieram - wyszeptała Luna . Nie odpowiadam . - ja .. przynieś mi wody , proszę cię space -wycedza ledwie dosłyszalnym głosem .
Biegnę do rzeki , tam jest najbliższy wodopój . Prędko nabieram flakon wody i nagle doznaje zawału :
.
On chodzi po wodzie ! Moje myśli kłebią się niespokojnie . Uciekam , a wilk za mną . Dobiegam do jamy i zamykam ją podbiegam do Luny .
-proszę wypij kotek . - podaje jej wodę .
-kotek ? - za plecami słysze głos wilczycy .- nie poznajesz własnej córki .prawda ? - szepce .
-Córki ? - przyglądam się waderze i nagle przed oczami widzę ten obraz :
mała wadera o imieniu Dengeli ..wszystko się zgadza ona zmieniała się w tego czarnego wilka po połnocy porwały ją syreny wiele lat temu . .
-Dengeli ? - odzywam sie po chwili milczenia ta kiwa głową podchodzę do niej i przytulam .
-space kim ona .. - Luna poczuła się lepiej ale zaraz zaczęła zwijać się z bólu . co ja mam robić ? Odzyskałem córkę i chce sie nią nacieszyć a z drugiej storny leży Luna bezbronna i wyczerpana ..
Luna-cd ?
-SHEENA SPACE POMÓŻCIE MI ! - krzyczy Luna , jest cała mokra i rozpalona .
-Sheena , powiedź udało ci się ? - pytam zrozpaczony , łzy napływają mi do oczu .
-Jeszcze chwila - mówi nerwowo dodając coś do fiolki . Mocno ściskam łape Luny
-kochanie , będzie dobrze - w odpowiedzi słyszę jedynie jeden wielki bolesny krzyk .
Szamanka podchodzi do niej i wlewa coś do ust .
-Space ja umieram - wyszeptała Luna . Nie odpowiadam . - ja .. przynieś mi wody , proszę cię space -wycedza ledwie dosłyszalnym głosem .
Biegnę do rzeki , tam jest najbliższy wodopój . Prędko nabieram flakon wody i nagle doznaje zawału :
.
On chodzi po wodzie ! Moje myśli kłebią się niespokojnie . Uciekam , a wilk za mną . Dobiegam do jamy i zamykam ją podbiegam do Luny .
-proszę wypij kotek . - podaje jej wodę .
-kotek ? - za plecami słysze głos wilczycy .- nie poznajesz własnej córki .prawda ? - szepce .
-Córki ? - przyglądam się waderze i nagle przed oczami widzę ten obraz :
mała wadera o imieniu Dengeli ..wszystko się zgadza ona zmieniała się w tego czarnego wilka po połnocy porwały ją syreny wiele lat temu . .
-Dengeli ? - odzywam sie po chwili milczenia ta kiwa głową podchodzę do niej i przytulam .
-space kim ona .. - Luna poczuła się lepiej ale zaraz zaczęła zwijać się z bólu . co ja mam robić ? Odzyskałem córkę i chce sie nią nacieszyć a z drugiej storny leży Luna bezbronna i wyczerpana ..
Luna-cd ?
Od Ivy'iego
-Bez obrazy Myrtlene ale nie jestem glodny - odpowiadam spokojnie .
-A-h j-j-a tez - mowi jąkając się
-Wszystko w porzadku ? - pytam
-T-t-tak - odpowiada zmieszana - ok szkoda że nie pojdziesz ..
-mozemy sie przejsć - proponuje - w ramach rekopensaty .
-N-n-naprawde ? - wyraźnie zdziwiona wadera wlepia we mnie ogromne ślepia .
-tak może lubisz szczegolnie jakies miejsce .? - zanim koncze wadera juz wykrzukuje :
-przelecz serca ! uwielbiam ja , zapominam tam o całym swiecie ..
zdziwilem się nie mialem ochoty tam isć .. to miejsce dla zakochanych ..
-jasne - odrzekłem z usmiechem . skoro jej obiecalem musze iść ..
Ruszylismy . Ciagle czułem jej wzrok na sobie gdy na nią spogladalem widzialem jak rumieni sie i odwraca leb .. czułem sie dziwnie i bardzo nie swojo przez cala droge nie zamienilismy slowa po za załosnymi usmieszkami .
Myrtlene - cd
-A-h j-j-a tez - mowi jąkając się
-Wszystko w porzadku ? - pytam
-T-t-tak - odpowiada zmieszana - ok szkoda że nie pojdziesz ..
-mozemy sie przejsć - proponuje - w ramach rekopensaty .
-N-n-naprawde ? - wyraźnie zdziwiona wadera wlepia we mnie ogromne ślepia .
-tak może lubisz szczegolnie jakies miejsce .? - zanim koncze wadera juz wykrzukuje :
-przelecz serca ! uwielbiam ja , zapominam tam o całym swiecie ..
zdziwilem się nie mialem ochoty tam isć .. to miejsce dla zakochanych ..
-jasne - odrzekłem z usmiechem . skoro jej obiecalem musze iść ..
Ruszylismy . Ciagle czułem jej wzrok na sobie gdy na nią spogladalem widzialem jak rumieni sie i odwraca leb .. czułem sie dziwnie i bardzo nie swojo przez cala droge nie zamienilismy slowa po za załosnymi usmieszkami .
Myrtlene - cd
Catch
Imię :Catch <czyt .kejcz >
Wiek:1 rok < nastolatek >
Płeć :samiec , basior
Główny żywioł :ogień i powietrze
Aura :fioletowo - czerwona
Moce specjalne : niewidzialność , transmutacja < zmienianie się w dowolne zwierze lub przedmiot > , śmiertelne przeszywanie dusz
Charakter :Odwazny . Jest bardzo sprawny fizycznie , wysportowany na co wskazuje jego muskularne cialo . Mily , zwinny i przyjacielski . Szalony i romantyczny . Potrafi zabiegac o wzgledy wilczyc , często i gęsto ładuje sie w tarapaty. Kocha przygody bo ,,bez nich zycie staje sie nudne ."Nie planuje rodziny zalezy mu na dobrej zabawie .W srodku drzemie w nim dusza artysty , pięknie maluje . Ma Takie momenty gdy bierze pedzel w pysk i maluje cos na scianie odzwierciedląjącego jego obecny stan emocjonalny .
Wygląd :Catch ma ciemno fioletowe futro z brzegu . Jego uszy podbrzusze oraz kawalek pyska sa w barwie jasno-purpurowej . Jego oczy sa zielone , mozna sie w nich zatracic . Nosi on naszyjnik z krzyzem , nikt nie wie skad go ma ale sie z nim nie rozstaje .Samiec ma jasne paseczki na uszach , snieznobiałe ostre kły oraz czarny czuly nos . Jego serce jest zawsze otwarte na nowe znajomości
Bóstwo greckie :Apollo
Rodzina : rodzice - Kyaarika i Kris , rodzeństwo : Minn , Thor Myrtlene , partnerka - brak
Pozycja w stadzie : normalny osobnik .
Właściciel < twój login > :Kari .
Herb<ród>.: Blękitna gwiazda
Od Sheeny - chmury się zbierają
Jak co dnia tuz po pracy wrocilam do jamy . Bylo cicho nie doslyszalam nawet najmniejszego szmeru . Haven w pracy a dzieciaki u kolegow . Rozlozylam sie wygodnie do fotelu i nagle mocno rozbolala mnie glowa . Syknelam i przymknelam oczy i nagle zobaczylam biale puszyste chmury przez ktore przedziera sie gora ... OLIMP ? .. Czulam tak jak gdyby obloki przeplywaly kolo moich lap . Szlam dalej nie znajac drogi , nagle otworzylam drzwi biorace sie z nikad . Stapam powoli tak jak gdybym bala sie że nieodpowiedni ruch zrzuci mnie w glab otchlani . Slysze klotnie ,grube meskie i delikatne kobiece glosy . Przed moimi oczami pojawia sie moja opiekunka - Afrodyta jej oblize skupione jest na Zeusie . Spogladam na sale Atena , Apollo ,Ares , Hades , Posejdon ,Hera , Nike , mojry ,Nyks , Hefajstos ,Perseusz i inni dyskutuja na jakiś powazny temat . Nie ogarnia mnie strach wchodze dalej nikt nie zwraca na mnie uwagi .
-Tak nie moze sie dziać Zeusie - krzyczy oburzona Atena
-Postepuje godnie - wtraca sie Hermes z dziwnym grymasem na twarzy .
- Co w ty jest dobrego ! Staczamy sie coraz bardziej - wpadaja w spor nie rozumiem ich dalszych slów .. o co chodzi .. staczaja sie ?? Czy tytani powrocili ??
- Jedyne rozwiazanie to wojna utniemy im lby i wypatroszymy - Ares unosi miecz w gore
-Nie badź taki gwaltowny - karci go Hera i spojrzeniem pelnym powagi spoglada na meża . Opiera on glowę o ręce i przysłuchuje się propozycjom .
-Uważam że najwazniejszy jest pokoj - mowi delikatnie Afrodyta .
-Oh a ty znów to samo , - Hades wtraca sie z nikczemnym usmiechem.
-A ty o proponujesz hmm? - pyta Hefajstos .
-Przecież to twoja robota ja jedynie zajmuje sie zblakanymi duszami - odpowiada mu zdenerwowany .
- Mozemy zagonić ich w glebie oceanu - mowi Posejdon i cala sala ucicha
-To nie glupi pomysl bracie - zeus drapie sie po brodzie
-nie glupi lecz bardzo glupi - mowia rownoczesnie Mojry piskliwymi glosikami .- oni umieją plywac to bez sensu .
Wiec tu nie chodzi o tytanow . Oni nie potrafia plywać... mysle goraczkowo .
-Nawet jesli i tak nie zwyciezymy sami mamy zbyt mala armie -nike odzywa sie przerywajac cisze .
-Musimy ich sprowadzic - Nyks kieruje wzrok ku Zeusowi
-NIE MA MOWY ! - Zeus warczy na nich - nie mozemy od tak po nich isć
-a niby dlaczego - Apollo spoglada na wszystkich zgromadzonych zawsze myslalam ze to spokojny bog.
-ughh ..-zeus milczy - dobrze .. ale niech to nastapi kolejnego dnia . dyskusje uwazam za zakończona ..
Wszyscy wychodza i nadal mnie nie widzą nagle obraz się rozplywa i powoli widze ciemność otwieram oczy
-cześć kochanie co do jedzenia - haven caluje mnie i usmiecha sie..
Wracamy do rzeczywistości ...
CDN
<< nie odpisujcie >>
-Tak nie moze sie dziać Zeusie - krzyczy oburzona Atena
-Postepuje godnie - wtraca sie Hermes z dziwnym grymasem na twarzy .
- Co w ty jest dobrego ! Staczamy sie coraz bardziej - wpadaja w spor nie rozumiem ich dalszych slów .. o co chodzi .. staczaja sie ?? Czy tytani powrocili ??
- Jedyne rozwiazanie to wojna utniemy im lby i wypatroszymy - Ares unosi miecz w gore
-Nie badź taki gwaltowny - karci go Hera i spojrzeniem pelnym powagi spoglada na meża . Opiera on glowę o ręce i przysłuchuje się propozycjom .
-Uważam że najwazniejszy jest pokoj - mowi delikatnie Afrodyta .
-Oh a ty znów to samo , - Hades wtraca sie z nikczemnym usmiechem.
-A ty o proponujesz hmm? - pyta Hefajstos .
-Przecież to twoja robota ja jedynie zajmuje sie zblakanymi duszami - odpowiada mu zdenerwowany .
- Mozemy zagonić ich w glebie oceanu - mowi Posejdon i cala sala ucicha
-To nie glupi pomysl bracie - zeus drapie sie po brodzie
-nie glupi lecz bardzo glupi - mowia rownoczesnie Mojry piskliwymi glosikami .- oni umieją plywac to bez sensu .
Wiec tu nie chodzi o tytanow . Oni nie potrafia plywać... mysle goraczkowo .
-Nawet jesli i tak nie zwyciezymy sami mamy zbyt mala armie -nike odzywa sie przerywajac cisze .
-Musimy ich sprowadzic - Nyks kieruje wzrok ku Zeusowi
-NIE MA MOWY ! - Zeus warczy na nich - nie mozemy od tak po nich isć
-a niby dlaczego - Apollo spoglada na wszystkich zgromadzonych zawsze myslalam ze to spokojny bog.
-ughh ..-zeus milczy - dobrze .. ale niech to nastapi kolejnego dnia . dyskusje uwazam za zakończona ..
Wszyscy wychodza i nadal mnie nie widzą nagle obraz się rozplywa i powoli widze ciemność otwieram oczy
-cześć kochanie co do jedzenia - haven caluje mnie i usmiecha sie..
Wracamy do rzeczywistości ...
CDN
<< nie odpisujcie >>
Od Luisa
Ktoś wyskoczył przez okno. Nagle mój ogon roztroił się i na jego końcach utworzyły się kolce, a moje oczy zaczęły się świecić na czarno. Wyczuwałem niebezpieczeństwo. Wskoczyłem na kanapę i zacząłem wyć. Uspokoiłem się i podszedłem znowu to tej chyba Glii i zacząłem ją całować. Miała takie sztywne usta...
C.d Amber
C.d Amber
Od Glii
Poranek. Siedziałam bezczynnie w przed pokoju, a Amber odkurzała albo po prostu robiła coś i robiła to głośno. Rozległ się dzwonek do drzwi. Amber zapewne go nie usłyszała więc ja otworzyłam.
-Cześć Glia. Idziesz ze mną?- zapytał z uśmiechem(co było dziwne) na twarzy.
-Gdzie i kiedy wrócimy?- odpowiedziałam pytaniem na pytanie.
-Do mnie. Kiedy wróćmy? Nie wiem, chyba po północy.
Pomyślałam chwilę i stwierdziłam, że idę. (.....) Jesteś już u niego. Zgłodniałam, bardzo zgłodniałam.
-Pójdziemy na polowanie?- zapytałam.
-Taaa. Też jest głodny. Ja upolowałam dwa małe sokoły, Luis sarnę. Zjedliśmy i zaczęliśmy tańczyć i śpiewać. Czas jednak leci. Zrobił się już wieczór, a mnie wciąż nie było w domu.
-Wejdź to salonu i zaczekaj tam.
Zgodziłam się. Czekałam i czekałam, aż w końcu usłyszałam kroki idące(według mojego dobrego zmysłu orientacji) w kierunku lampy. Jednym susem wyskoczyłam przez okno...
C.d Luis
-Cześć Glia. Idziesz ze mną?- zapytał z uśmiechem(co było dziwne) na twarzy.
-Gdzie i kiedy wrócimy?- odpowiedziałam pytaniem na pytanie.
-Do mnie. Kiedy wróćmy? Nie wiem, chyba po północy.
Pomyślałam chwilę i stwierdziłam, że idę. (.....) Jesteś już u niego. Zgłodniałam, bardzo zgłodniałam.
-Pójdziemy na polowanie?- zapytałam.
-Taaa. Też jest głodny. Ja upolowałam dwa małe sokoły, Luis sarnę. Zjedliśmy i zaczęliśmy tańczyć i śpiewać. Czas jednak leci. Zrobił się już wieczór, a mnie wciąż nie było w domu.
-Wejdź to salonu i zaczekaj tam.
Zgodziłam się. Czekałam i czekałam, aż w końcu usłyszałam kroki idące(według mojego dobrego zmysłu orientacji) w kierunku lampy. Jednym susem wyskoczyłam przez okno...
C.d Luis
Od Aquasa - Minn ??
Pieszczę Tuffles'a gdy nagle zauważam, że nie ma Minn. Rozglądam się i nigdzie jej nie widzę.
- Tuffles! - mówię z wyrzutem. - Wystraszyłeś ją. - Tuffles w odpowiedzi robi tylko minę niewiniątka.
Wywracam oczami i wskakuję na niego. Smok usiłuje mnie zrzucić, ale nie trzymam się mocno.
- W górę! - wołam. Tuffles z ociąganiem wznosi się w powietrze i szybuje nad lasem. W końcu dostrzegam Minn leżącą na ziemi przy jakimś samcu. "A więc to tak?" - myślę ze złością. - "Już ci się znudziłem?"
- Wrrrau! - krzyczy szczęśliwie Tuffles.
- Zróbmy im niespodziankę. - mówię szyderczo do Bezzębnego. Tuffles zlatuje niżej i niżej, aż w końcu dotyka koniuszkami łap wierzchołki drzew.
- Wrrau! - woła smok, a biały wilk aż podskakuje z przerażenia.
- Nocna furia! Nocna furia! - woła chowając się w krzakach. Ciężko wzdycham i zawracam Bezzębnego.
- Chyba trochę przesadziłeś. - mówię uśmiechając się, a Tuffles zaczyna lecieć do góry nogami.
- Hej!
- Wrrau! - krzyczy Tuffles i ląduje na jeziorze.
- Super. - mówię z udawaną złością. - Wyłaź. - Tuffles chlapie się jeszcze przez chwilę w wodzie, a potem wychodzi i tarza się w trawie. Ja wyciągam się na ziemi i myślę.
Minn, Saba - C.D.
- Tuffles! - mówię z wyrzutem. - Wystraszyłeś ją. - Tuffles w odpowiedzi robi tylko minę niewiniątka.
Wywracam oczami i wskakuję na niego. Smok usiłuje mnie zrzucić, ale nie trzymam się mocno.
- W górę! - wołam. Tuffles z ociąganiem wznosi się w powietrze i szybuje nad lasem. W końcu dostrzegam Minn leżącą na ziemi przy jakimś samcu. "A więc to tak?" - myślę ze złością. - "Już ci się znudziłem?"
- Wrrrau! - krzyczy szczęśliwie Tuffles.
- Zróbmy im niespodziankę. - mówię szyderczo do Bezzębnego. Tuffles zlatuje niżej i niżej, aż w końcu dotyka koniuszkami łap wierzchołki drzew.
- Wrrau! - woła smok, a biały wilk aż podskakuje z przerażenia.
- Nocna furia! Nocna furia! - woła chowając się w krzakach. Ciężko wzdycham i zawracam Bezzębnego.
- Chyba trochę przesadziłeś. - mówię uśmiechając się, a Tuffles zaczyna lecieć do góry nogami.
- Hej!
- Wrrau! - krzyczy Tuffles i ląduje na jeziorze.
- Super. - mówię z udawaną złością. - Wyłaź. - Tuffles chlapie się jeszcze przez chwilę w wodzie, a potem wychodzi i tarza się w trawie. Ja wyciągam się na ziemi i myślę.
Minn, Saba - C.D.
niedziela, 14 października 2012
Od Boom'a
Patrzę jak Lily troszczy się o dzieciaki. Teraz są dla niej prawie wszystkim. Postanawiam, że następnego dnia zabierzemy je nad jeziorko i się pobawimy. Nastoletni już Saba woli poszwędać się gdzieś po okolicy, a Koda i Ri świtnie się bawią. Skaczemy do wody i nurkujemy,ciągniemy się za nogi, chlapiemy się. Po jakimś czasie odkrywamy podwodną jaskinię, którą postanawiamy zbadać jutro. Wychodzę na chwilę i wracam z lodami. Potem opowiadamy im bajki i wygrzewamy się na trawie. Razem z Lilias obserwujemy zachód słońca. Pod koniec dnia szczeniaki są tak zmęczone, że padają z nóg. Bierzemy je na ręce i układamy do spania w ich pokoiku. Saba też już wrócił, był zajęty pisaniem piosenki.
(cd Lilias)
(cd Lilias)
Od Minn - złe doznanie ..
Spoglądam na Tuffles'a a potem na tamtego rannego smoka który stoi tuż przy mnie .
-skoro Aquas nazwał smoka , czemu ja mam cię nie nazwać . - mówię sama do siebie głaszcze go po mordce - prawda Anais ?
Widzę jak smoczyca podłazi do rzeki i wyciąga z niej kilka ryb . Pożera je a jedną z nich przynosi mi w pysku.
-to miłe ale dzięki , -odpowiadam pospiesznie . - muszę cię ukryć - widzę że Aq jest zajęty swoim smokiem więc wsiadam na nią a ta powoli , bezszelestnie stąpa ku laskowi . Nagle słysze głos basiora ,śpiewającego basiora ! schodzę z Anais i podążam za nim , dźwięk nasila się . Słysze znajome mi słowa więc chcąc nie chcąc zaczynam śpiewać razem z samcem . Ten nagle przerywa i przysłuchuje się . Słyszy mój głos .'
-kto tam jest ? - pyta chwytając gitare aby mieć ją w gotowości Nie przerywam , właściwie nawet nie zrozumiałam jego słów . i nagle ŁUP ! dostaje gitarą w łeb . Upadam na ziemie obraz się zamazuje . Podchodzi do mnie basior z przepraszającą miną i przysiada próbuje mnie cucić przy tym mamrocząc :
-o boże co ja zrobiłem ! - zdążyłam zauważyć że był biały i miał amulet z turkusowym piórem na szyi ..
cd- Saba ?
-skoro Aquas nazwał smoka , czemu ja mam cię nie nazwać . - mówię sama do siebie głaszcze go po mordce - prawda Anais ?
Widzę jak smoczyca podłazi do rzeki i wyciąga z niej kilka ryb . Pożera je a jedną z nich przynosi mi w pysku.
-to miłe ale dzięki , -odpowiadam pospiesznie . - muszę cię ukryć - widzę że Aq jest zajęty swoim smokiem więc wsiadam na nią a ta powoli , bezszelestnie stąpa ku laskowi . Nagle słysze głos basiora ,śpiewającego basiora ! schodzę z Anais i podążam za nim , dźwięk nasila się . Słysze znajome mi słowa więc chcąc nie chcąc zaczynam śpiewać razem z samcem . Ten nagle przerywa i przysłuchuje się . Słyszy mój głos .'
-kto tam jest ? - pyta chwytając gitare aby mieć ją w gotowości Nie przerywam , właściwie nawet nie zrozumiałam jego słów . i nagle ŁUP ! dostaje gitarą w łeb . Upadam na ziemie obraz się zamazuje . Podchodzi do mnie basior z przepraszającą miną i przysiada próbuje mnie cucić przy tym mamrocząc :
-o boże co ja zrobiłem ! - zdążyłam zauważyć że był biały i miał amulet z turkusowym piórem na szyi ..
cd- Saba ?
sobota, 13 października 2012
Od Aquas'a
Spoko. Minn ma podejście do smoków. Może jej powiedzieć? Niee, chyba nie... To zbyt niebezbieczne. Przecież on może jej zrobić krzywdę. Chociaż... Może.
- He, he. - śmieję się sztucznie. - Dobra...
- On nie jest niebezbieczny. - mówi Minn.
- Wiem o tym. Smoki nie są niebezpieczne. - odpowiadam.
- Jak to? - pyta z niedowierzaniem Minn.
- Normalniakto. - odpowiadam coraz bardziej zażenowany.
- Jeśli nie to dlaczego uciekłeś? - pyta znów Minn.
- Bo mogłem oberwać skrzydłami. - mówię szybko. - W każdym razie... Dobra, Minn, będziesz pierwszym wilkiem (poza mną), który go zobaczy.
- Kogo? - pyta Minn ze zdziwieniem.
- Minn poznaj Tuffles'a. Tuffles poznaj Minn. - zza krzaków wychodzi mój najlepszy przyjaciel, Tuffles. Widzi stertę ryb i wskakuje na nie warcząc.
Uśmiecham się. Tuffles zawsze potrwfi mnie rozśmieszyć. Minn patrzy na niego z przerażeniem.
- Aquas... Przecież to jest nocna furia! - przełyka ślinę. Tuffles podnosi głowę i już ma zionąć gazem, gdy...
- Tuffles, nie! - zatrzymuję go. Podchodzi do mnie i patrzy na Minn z wyrzutem.
- Obraziłaś go. - wyjaśniam jej.
- Aha... - odpowiada Minn gwałtownie mrugając. Drapię Tuffles'a za uszami i pod brodą, a ten wyciąga się na trawie i po chwili zaczyna się w niej tarzać. "Szczęśliwy smok to wytarzany smok." - myślę z uśmiechem. - W każdym razie, Minn, sama powiedziałaś, że smoki nie są groźne. - przypominam wilczycy, która wywraca oczami.
C.D. Minn
- He, he. - śmieję się sztucznie. - Dobra...
- On nie jest niebezbieczny. - mówi Minn.
- Wiem o tym. Smoki nie są niebezpieczne. - odpowiadam.
- Jak to? - pyta z niedowierzaniem Minn.
- Normalniakto. - odpowiadam coraz bardziej zażenowany.
- Jeśli nie to dlaczego uciekłeś? - pyta znów Minn.
- Bo mogłem oberwać skrzydłami. - mówię szybko. - W każdym razie... Dobra, Minn, będziesz pierwszym wilkiem (poza mną), który go zobaczy.
- Kogo? - pyta Minn ze zdziwieniem.
- Minn poznaj Tuffles'a. Tuffles poznaj Minn. - zza krzaków wychodzi mój najlepszy przyjaciel, Tuffles. Widzi stertę ryb i wskakuje na nie warcząc.
Uśmiecham się. Tuffles zawsze potrwfi mnie rozśmieszyć. Minn patrzy na niego z przerażeniem.
- Aquas... Przecież to jest nocna furia! - przełyka ślinę. Tuffles podnosi głowę i już ma zionąć gazem, gdy...
- Tuffles, nie! - zatrzymuję go. Podchodzi do mnie i patrzy na Minn z wyrzutem.
- Obraziłaś go. - wyjaśniam jej.
- Aha... - odpowiada Minn gwałtownie mrugając. Drapię Tuffles'a za uszami i pod brodą, a ten wyciąga się na trawie i po chwili zaczyna się w niej tarzać. "Szczęśliwy smok to wytarzany smok." - myślę z uśmiechem. - W każdym razie, Minn, sama powiedziałaś, że smoki nie są groźne. - przypominam wilczycy, która wywraca oczami.
C.D. Minn
Od Kasim'a
Budzę się w jamie . Widzę rozmazaną twarz nade mną ..
-Rebelle ? - mówię - wróciłaś ?
-nie tato to ja Calista .. - rzekła samica i delikatnie się uśmiechnęła .
- a Julia ? - pytam bardziej rozbudzony .
- poszła coś upolować ..
-CO ?! ona jest w ciąży mogą ją złapać , może jej się coś stać ! - wydzierałem się .
-Cii . obudzisz małe .. - ucisza mnie Cali
-MAŁE ?!
-no tak .. Julia urodziła ...
-więc jak ja tu się znalazłem .. zaraz jak to ?tym bardziej nie moze się narażać .
- Swift cię przyniosła i ... - nie dokończyła Cali bo do sali weszła Julia z jeleniem w pysku
Wstałem i poszłem do pokoiku .a w łóżeczku zobaczyłem dwie małe puchate kuleczki . Spały , spojrzałem na nie i przypomniałem sobie Rebelle .
-są śliczne prawda ?-mówi Calista
-piękne -odpowiadam i uśmiecham się . -zgłodniałem pójdę coś dla nas upolować
I idę przechodzę obok jamy Swift wydaje się być pusta . Docieram do lasu i wypatruję ofiary .. jednak nic nie mogę wypatrzeć, już 3 raz obeszłem las i nic ..
cd- kto chce ???
-Rebelle ? - mówię - wróciłaś ?
-nie tato to ja Calista .. - rzekła samica i delikatnie się uśmiechnęła .
- a Julia ? - pytam bardziej rozbudzony .
- poszła coś upolować ..
-CO ?! ona jest w ciąży mogą ją złapać , może jej się coś stać ! - wydzierałem się .
-Cii . obudzisz małe .. - ucisza mnie Cali
-MAŁE ?!
-no tak .. Julia urodziła ...
-więc jak ja tu się znalazłem .. zaraz jak to ?tym bardziej nie moze się narażać .
- Swift cię przyniosła i ... - nie dokończyła Cali bo do sali weszła Julia z jeleniem w pysku
Wstałem i poszłem do pokoiku .a w łóżeczku zobaczyłem dwie małe puchate kuleczki . Spały , spojrzałem na nie i przypomniałem sobie Rebelle .
-są śliczne prawda ?-mówi Calista
-piękne -odpowiadam i uśmiecham się . -zgłodniałem pójdę coś dla nas upolować
I idę przechodzę obok jamy Swift wydaje się być pusta . Docieram do lasu i wypatruję ofiary .. jednak nic nie mogę wypatrzeć, już 3 raz obeszłem las i nic ..
cd- kto chce ???
Od Swiftkill
- Mamo?
- Gdzie jest Kasim? - pytam
- Czemu chcesz się z nim widzieć przecież on cię prawie zabił
- a potem mnie od razu wyleczył. A po za tym to nie jego wina to ja byłam w furii i musiałam gadać rzeczy które go na serio rozzłościły... W każdym razie gdzie on jest?
- Powinnaś leżeć- mówi Damien
- On zrobi coś głupiego czuje to
- A ja czuje że ty zrobiłaś już wystarczająco głupich rzeczy i powinnaś odpocząć - mówi Zan
- Ja to wiem, już to zrobił jestem pewna
- Niby skąd? - pytają
- Instynkt
- Pobiegł w stronę Inarii - mówi Zan
- Na północną stronę
- Nie, czy ten głupek nie wie kto tam jest. Nie da sobie rady. Ma za mało energii przez furie Pobiegłam w stronę Inarii. Po jakimś czasie w końcu go znalazłam. Był nie przytomny. miał prawie nie wyczuwalny puls. Przedtem widziałam jeszcze dużo połamanych drzew to pewnie była jego sprawka.
- Tikiya - wyszeptałam Wyciągnęłam go spod drzewa i wzięłam na plecy. Szłam w kierunku watahy Czarnokrwistych.... - Tikiya!! - krzyknęłam kiedy zobaczyłam swoją przyjaciółkę
- Swift? Co ty tu robisz, przecież zostałaś wygnana
- Nikomu nie mów że tu jestem. Dasz radę go wyleczyć - wskazałam Kasima leżącego na podłodze.
- Jasna sprawa - podeszła do niego, wypowiedziała jakieś słowa - hmmm obudzi się za jakiś tydzień
- Że co?!
- Ciii nie krzycz bo cię usłyszą, żartowałam, jutro rano się obudzi. Będzie w pełni sił.
- Dzięki - przytuliłam ją - przynajmniej ty się ode mnie nie odwróciłaś
- Wszyscy przeżywaliśmy twoje odejście a Blood jest gotowa zabić jeśli ktoś zacznie cie wspominać. Nie chce o tobie słyszeć bo na pewno tęskni
- OK-ej, to ja ruszam w drogę powrotną, do zobaczenia
_________________________________
Weszłam do swojej jaskini
- Mamo co tak długo? - pyta Zan
- Gdzie Kasim? - spojrzałam na niego karcącym wzrokiem - to znaczy pan Kasim
- Kasim jest w swojej jaskini
Potem rozmawiałam jeszcze z dzieciakami i w końcu się położyliśmy
Cd - Kasim??
- Gdzie jest Kasim? - pytam
- Czemu chcesz się z nim widzieć przecież on cię prawie zabił
- a potem mnie od razu wyleczył. A po za tym to nie jego wina to ja byłam w furii i musiałam gadać rzeczy które go na serio rozzłościły... W każdym razie gdzie on jest?
- Powinnaś leżeć- mówi Damien
- On zrobi coś głupiego czuje to
- A ja czuje że ty zrobiłaś już wystarczająco głupich rzeczy i powinnaś odpocząć - mówi Zan
- Ja to wiem, już to zrobił jestem pewna
- Niby skąd? - pytają
- Instynkt
- Pobiegł w stronę Inarii - mówi Zan
- Na północną stronę
- Nie, czy ten głupek nie wie kto tam jest. Nie da sobie rady. Ma za mało energii przez furie Pobiegłam w stronę Inarii. Po jakimś czasie w końcu go znalazłam. Był nie przytomny. miał prawie nie wyczuwalny puls. Przedtem widziałam jeszcze dużo połamanych drzew to pewnie była jego sprawka.
- Tikiya - wyszeptałam Wyciągnęłam go spod drzewa i wzięłam na plecy. Szłam w kierunku watahy Czarnokrwistych.... - Tikiya!! - krzyknęłam kiedy zobaczyłam swoją przyjaciółkę
- Swift? Co ty tu robisz, przecież zostałaś wygnana
- Nikomu nie mów że tu jestem. Dasz radę go wyleczyć - wskazałam Kasima leżącego na podłodze.
- Jasna sprawa - podeszła do niego, wypowiedziała jakieś słowa - hmmm obudzi się za jakiś tydzień
- Że co?!
- Ciii nie krzycz bo cię usłyszą, żartowałam, jutro rano się obudzi. Będzie w pełni sił.
- Dzięki - przytuliłam ją - przynajmniej ty się ode mnie nie odwróciłaś
- Wszyscy przeżywaliśmy twoje odejście a Blood jest gotowa zabić jeśli ktoś zacznie cie wspominać. Nie chce o tobie słyszeć bo na pewno tęskni
- OK-ej, to ja ruszam w drogę powrotną, do zobaczenia
_________________________________
Weszłam do swojej jaskini
- Mamo co tak długo? - pyta Zan
- Gdzie Kasim? - spojrzałam na niego karcącym wzrokiem - to znaczy pan Kasim
- Kasim jest w swojej jaskini
Potem rozmawiałam jeszcze z dzieciakami i w końcu się położyliśmy
Cd - Kasim??
Od Iz
Wyczułam, że coś jest nie tak. Poszłam w las za intuicją, która nigdy mnie nie zawiodła. Biegłam w stronę Iriari, krainy z której pochodziła Swift. Nagle wyczułam jej zapach. Jej i Kasim'a. Przyspieszyłam. Nagle ujrzałam Damiena niosącego Swiftkill i Zan idących w stronę watahy. Zatrzymałam ich.
-Co się stało?
-Kasim zaatakował mamę.- Wycedziła przez zęby Zan. Z przerażeniem stwierdziłam, że wilczyca mówi prawdę. Sprawdziłam stan Swift.
-Została uzdrowiona przez Kasim'a.- Stwierdziłam.- Ale i tak idźcie do Sheeny, szybko. Nie zatrzymujcie się.
-A ty?- Spytał Damien.
-Idę odszukać Kasima.- Powiedziałam krótko i już mnie nie było. Zaletą rodu Żywej Śmierci była niesamowita szybkość i zwinność oraz bardzo wyczulone zmysły. W mig odnalazłam trop Kasim'a. ***************************************************************************
Po godzinie wędrówki w końcu go zobaczyłam. Z zakrwawionymi łapami i pyskiem leżał pod drzewem. Chyba mnie usłyszał, bo zerwał się na równe nogi.
-Co tu robisz?- Warknął. Długo nie widziałam go w takim stanie. Był w furii, musiałam ostrożnie dobierać słowa.
-Sheena jest zła, miało nie być cię godzinę, a za chwilę będzie północ. Nie zauważyłeś różnicy?- Spytałam wskazując na nibo.
-Nie miałem na to czasu.- Uciął.- Nie powinno cię tu być. To ziemia Czarnokrwistych.
-Nie obchodzi mnie to. Jako twoja przyjaciółka powinnam być tam gdzie mnie potrzebujesz, a w tej chwili potrzebujesz mnie TU.
-Odpuść sobie! Nie mam przyjaciół! Jestem niebezpieczny! Wynoś się stąd! Chcę zostać SAM!- Wykrzykiwał. Przez chwilę stałam, myśląc czy już na zawsze straciłam przyjaciela, po czym odeszłam w głąb lasu, w stronę Semanil, miasta, w którym się urodziłam.
c.d. Kasim?
-Co się stało?
-Kasim zaatakował mamę.- Wycedziła przez zęby Zan. Z przerażeniem stwierdziłam, że wilczyca mówi prawdę. Sprawdziłam stan Swift.
-Została uzdrowiona przez Kasim'a.- Stwierdziłam.- Ale i tak idźcie do Sheeny, szybko. Nie zatrzymujcie się.
-A ty?- Spytał Damien.
-Idę odszukać Kasima.- Powiedziałam krótko i już mnie nie było. Zaletą rodu Żywej Śmierci była niesamowita szybkość i zwinność oraz bardzo wyczulone zmysły. W mig odnalazłam trop Kasim'a. ***************************************************************************
Po godzinie wędrówki w końcu go zobaczyłam. Z zakrwawionymi łapami i pyskiem leżał pod drzewem. Chyba mnie usłyszał, bo zerwał się na równe nogi.
-Co tu robisz?- Warknął. Długo nie widziałam go w takim stanie. Był w furii, musiałam ostrożnie dobierać słowa.
-Sheena jest zła, miało nie być cię godzinę, a za chwilę będzie północ. Nie zauważyłeś różnicy?- Spytałam wskazując na nibo.
-Nie miałem na to czasu.- Uciął.- Nie powinno cię tu być. To ziemia Czarnokrwistych.
-Nie obchodzi mnie to. Jako twoja przyjaciółka powinnam być tam gdzie mnie potrzebujesz, a w tej chwili potrzebujesz mnie TU.
-Odpuść sobie! Nie mam przyjaciół! Jestem niebezpieczny! Wynoś się stąd! Chcę zostać SAM!- Wykrzykiwał. Przez chwilę stałam, myśląc czy już na zawsze straciłam przyjaciela, po czym odeszłam w głąb lasu, w stronę Semanil, miasta, w którym się urodziłam.
c.d. Kasim?
Rose
Imię : Rose (czyt. Rołzi)
Wiek: 3 lata
Płeć : samica
Główny żywioł : Światło
Aura : żółta
Moce specjalne :
Historia : Kiedy pierwszy promyk Słońca o poranku naświetlił na herbacianą róże, urodziłam się ja. Stąd moje imię. Byłam samotna. Włóczyłam się po świecie przez rok bez większego celu. W końcu natrafiłam na Nimfę Światła, która nauczyła mnie obchodzenia się z moją mocą. Pewnego wieczoru napadło nas stado Mrocznych Szakali i zabili Kalię (nimfę). Ja zdołałam uciec. W końcu dotarłam tutaj. na szczęście Alfa mnie przyjęli.
Charakter : Miła, pomocna, pracowita, uczynna, inteligentna, nieśmiała, wstydliwa, nieufna, godna zaufania, przyjacielska, urocza, troskliwa, kochająca, energiczna, uśmiechnięta i radosna. Nie potrafi ukrywać emocji i uczuć.
Wygląd : Błyszcząca i gładka, kremowa sierść. Ma złote i mieniące się włosy, wzorek pnączy wokół oczy, co je powiększa. Jej oczy są niesamowicie niebieskie - jak morze, co nadaje jej dość smutnego wyglądu. Jednak dosyć często się uśmiecha. Na szyi ma łańcuszek,a na nim jej kamień z herbem.
Bóstwo greckie : Artemida
Rodzina : brak
Pozycja w stadzie : normalny osobnik .
Właściciel : Mirjam1997
Herb<ród>.:złoty świergot
Od Mirabelle
Obudziłam się z krzykiem. Nie było w tym nic dziwnego, nie było jeszcze nocy którą przespałabym spokojnie. Zrzuciłam kołdrę i napiłam się wody stojącej obok łóżka. I nagle za oknem zobaczyłam cień wilka. „Kto to jest? – pomyślałam z przerażeniem. - Czego on chce?”. I wtedy usłyszałam jego głos: bezczelny, pełen wrodzonego sarkazmu.
- Czemu nie śpisz, mała? O tej porze się śpi, mała. – powiedział bez cienia zażenowania.
- T… T… To czemu ty nie śpisz? - zapytałam zaciekawiona.
- Ja…? Ja nie mam powodu, żeby spać – wyszeptał tajemniczo.
- Al… Ale o co ci chodzi? Ja nie śpię, bo nie mogę. – odburknęłam.
- O nic, tylko ja nie mogę spać, i ty nie możesz spać… - powiedział, a do mnie zaczęłam dobiegać straszność sytuacji. Była noc, wszystkie wilki spały, a ja właśnie stałam w oknie i rozmawiałam z zupełnie obcym wilkiem o którym nic nie wiedziałam, w dodatku płci przeciwnej.
- … więc pomyślałem, że może masz coś do czytania – dokończył, a ja odetchnęłam z ulgą.
- Nie mam. A teraz papa – mruknęłam do niego i zasunęłam firanki, na co usłyszałam zza nich stanowczy protest.
(C.D.N. Ronny)
- Czemu nie śpisz, mała? O tej porze się śpi, mała. – powiedział bez cienia zażenowania.
- T… T… To czemu ty nie śpisz? - zapytałam zaciekawiona.
- Ja…? Ja nie mam powodu, żeby spać – wyszeptał tajemniczo.
- Al… Ale o co ci chodzi? Ja nie śpię, bo nie mogę. – odburknęłam.
- O nic, tylko ja nie mogę spać, i ty nie możesz spać… - powiedział, a do mnie zaczęłam dobiegać straszność sytuacji. Była noc, wszystkie wilki spały, a ja właśnie stałam w oknie i rozmawiałam z zupełnie obcym wilkiem o którym nic nie wiedziałam, w dodatku płci przeciwnej.
- … więc pomyślałem, że może masz coś do czytania – dokończył, a ja odetchnęłam z ulgą.
- Nie mam. A teraz papa – mruknęłam do niego i zasunęłam firanki, na co usłyszałam zza nich stanowczy protest.
(C.D.N. Ronny)
Od Daliana
- Lian, udusisz mnie! - ze śmiechem powiedziała moja śliczna, kochana partnerka.
- Taka śmierć nie była by w Twoim stylu... Przecież nikt wtedy nie zamartwiał by się o Ciebie, i nie czówał całymi dniami przy Tobie jak ja i Haven... - odpowiedziałem przekomarzając się. - Ciesze się że wróciłaś...
- I ja też... - cicho odpowiedziała Silent.
- No, a teraz co powiesz na coś na ząb? - spytałem się, widząc chude ciało mojej Si.
- Tak. - odpowiedziała krótko Silent.
- No to zapraszam panią na małe polowanie... - ze śmiechem zawołałem - Pani sobie poleży pod drzewem i będzie się śmiała z swojego partnera, a ja poganiam za zwierzyną... Czy jaśniepani się zgadza? - spytałem kłaniając się na słowo ,, jaśniepani ". Byłem taki szczęśliwy...
C.D. Silent
- Taka śmierć nie była by w Twoim stylu... Przecież nikt wtedy nie zamartwiał by się o Ciebie, i nie czówał całymi dniami przy Tobie jak ja i Haven... - odpowiedziałem przekomarzając się. - Ciesze się że wróciłaś...
- I ja też... - cicho odpowiedziała Silent.
- No, a teraz co powiesz na coś na ząb? - spytałem się, widząc chude ciało mojej Si.
- Tak. - odpowiedziała krótko Silent.
- No to zapraszam panią na małe polowanie... - ze śmiechem zawołałem - Pani sobie poleży pod drzewem i będzie się śmiała z swojego partnera, a ja poganiam za zwierzyną... Czy jaśniepani się zgadza? - spytałem kłaniając się na słowo ,, jaśniepani ". Byłem taki szczęśliwy...
C.D. Silent
Od Luny
Shenna wyszła do lasu, a Space czuwał przy mnie i trzymał mnie za łapę. Chciałam coś powiedzieć ale wyszło tylko jęknięcie.
-Nie mów nic, odpoczywaj jesteś w ciężkim stanie.- powiedział Space. Próbowałam zasnąć, ale gdy tylko zamykałam oczy widziałam tamtego basiora. Leżałam odpoczywając, gdy zauważyłam że łapa na której jest ugryzienie robi się czarna. Gdy zauważył to Space szybko zawiadomił Shennę.
-Tego się obawiałam, trucizna dostała się do krwi.- powiedziała niespokojnie wilczyca.- Jeżeli szybko nie zadziałamy, Luna może nawet umrzeć.- powiedziała do Space'a. Szybko zaczęła mieszać różne mikstury, a ja czułam jak okropny ból przeszywa moje ciało.
cd- Space, Shenna
-Nie mów nic, odpoczywaj jesteś w ciężkim stanie.- powiedział Space. Próbowałam zasnąć, ale gdy tylko zamykałam oczy widziałam tamtego basiora. Leżałam odpoczywając, gdy zauważyłam że łapa na której jest ugryzienie robi się czarna. Gdy zauważył to Space szybko zawiadomił Shennę.
-Tego się obawiałam, trucizna dostała się do krwi.- powiedziała niespokojnie wilczyca.- Jeżeli szybko nie zadziałamy, Luna może nawet umrzeć.- powiedziała do Space'a. Szybko zaczęła mieszać różne mikstury, a ja czułam jak okropny ból przeszywa moje ciało.
cd- Space, Shenna
Od Kasim'a
Czuje ze furia ustępuje Wyciszam się ale jest za późno . Swiftkill ma ranne na szyi zupełnie jak ja miałem wtedy .. Damien bierze ja na plecy ,Zan patrzy na mnie jak na wyrzutka . Zatrzymuje jej syna
- zanim dojdziecie do Sheeny ona zdechnie . - mówię . podchodzę do niej ksieżyc zaświecił się mocniej i rana na jej szyi przepadla . Odzyskala przytomnosc . - przepraszam - mówię i odchodze bez czekania na jej reakcję .
Teraz myśle że Swift jednak zachowała się bezczelnie jak mogła powiedzieć tak o mojej corce!. Dopiero wyzbyłem sie mysli ze to przeze mnie ją mi odebrali , bo nie potrafilem jej obronić .. teraz ta myśl nawraca . Biegnę .. najszybciej jak się da . Chce być sam , uciec sam od siebie . Złość powraca , łamie drzewa jak zapałki i nagle jedno mnie przygniata ..To dobrze może tak będzie lepiej .. może powinienem zostać pod tym drzewem do końca swego marnego życia ?Cali zajmie się Julia .. a jeśli ją dorwą to Kyaarika ...nie jestem nikomu potrzebny .. potrafię tylko niszczyć ..nie tylko otoczenie ale i cudze życie .. Swift ma racje jestem BEZNADZIEJNY i POKRĘCONY ...
CDN .
cd- kto chce ? może Swift ?
- zanim dojdziecie do Sheeny ona zdechnie . - mówię . podchodzę do niej ksieżyc zaświecił się mocniej i rana na jej szyi przepadla . Odzyskala przytomnosc . - przepraszam - mówię i odchodze bez czekania na jej reakcję .
Teraz myśle że Swift jednak zachowała się bezczelnie jak mogła powiedzieć tak o mojej corce!. Dopiero wyzbyłem sie mysli ze to przeze mnie ją mi odebrali , bo nie potrafilem jej obronić .. teraz ta myśl nawraca . Biegnę .. najszybciej jak się da . Chce być sam , uciec sam od siebie . Złość powraca , łamie drzewa jak zapałki i nagle jedno mnie przygniata ..To dobrze może tak będzie lepiej .. może powinienem zostać pod tym drzewem do końca swego marnego życia ?Cali zajmie się Julia .. a jeśli ją dorwą to Kyaarika ...nie jestem nikomu potrzebny .. potrafię tylko niszczyć ..nie tylko otoczenie ale i cudze życie .. Swift ma racje jestem BEZNADZIEJNY i POKRĘCONY ...
CDN .
cd- kto chce ? może Swift ?
Od Swiftkill
Było późno. Zan i Damien nie wracali. Starałam się być spokojna ale już nie mogłam. Minęły trzy godziny. Ciężko dyszałam. walczyłam z furią. Nie mogłam pozwolić abym znowu w nią wpadła. Niestety ona była ode mnie silniejsza. Moje oczy i paski pod nimi rozbłysły zielonym światłem. Jeszcze nigdy nie byłam w takiej dużej furii. Podniosłam się. Złapałam trop Zan i za nim poszłam. Prowadził do jaskini gdzie była siostra Kasima. Powiedziała że on wyszedł a Zan poszła za nim. Znowu złapałam trop który prowadził do Inarii. Zobaczyłam ich Kasim jej coś opowiadał a ona słuchała z zaciekawienie. Nie musiałam się trudzić żeby mnie usłyszeli.
- Do reszty zwariowałeś! Przecież tu są Czarnokrwiści mogą ją zabić !
- Nie jestem jej ojcem, nie obchodzi mnie co się z nią stanie!
- Zan do domu
- Ale
- Już - furia się nasiliła, Zan szybko odbiegła - Nie nadawałbyś się na ojca jeśli nawet nie obchodzi cie co może się stać z czyimś dzieckiem! Po tych słowach u Kasima pojawiła się furia. - Zresztą po co ci to mówię! Sam to dobrze wiesz! Pozwoliłeś aby odebrano ci własną córkę! Rzucił się na mnie. Przeciął mi skórę na plecach.... Dalej byliśmy w furii oboje bardzo poranieni. Kasim rzucił mną o drzewo. I rozszarpał mi szyję. W tym momencie furia opadła. Spojrzałam mu w oczy z bólem.
- Odejdź. Zostaw mnie i moje dzieci w spokoju - mówiłam przez łzy - jesteś okropny Wszystko zaczęło się oddalać.
- Co ty jej zrobiłeś! - jakby z bardzo daleka usłyszałam głos Zan i Damiena. Poczułam ja Damien bierze mnie na plecy. Wiedziałam że Zan w tym momencie patrzy z nienawiścią na Kasima. Ciemność
- Do reszty zwariowałeś! Przecież tu są Czarnokrwiści mogą ją zabić !
- Nie jestem jej ojcem, nie obchodzi mnie co się z nią stanie!
- Zan do domu
- Ale
- Już - furia się nasiliła, Zan szybko odbiegła - Nie nadawałbyś się na ojca jeśli nawet nie obchodzi cie co może się stać z czyimś dzieckiem! Po tych słowach u Kasima pojawiła się furia. - Zresztą po co ci to mówię! Sam to dobrze wiesz! Pozwoliłeś aby odebrano ci własną córkę! Rzucił się na mnie. Przeciął mi skórę na plecach.... Dalej byliśmy w furii oboje bardzo poranieni. Kasim rzucił mną o drzewo. I rozszarpał mi szyję. W tym momencie furia opadła. Spojrzałam mu w oczy z bólem.
- Odejdź. Zostaw mnie i moje dzieci w spokoju - mówiłam przez łzy - jesteś okropny Wszystko zaczęło się oddalać.
- Co ty jej zrobiłeś! - jakby z bardzo daleka usłyszałam głos Zan i Damiena. Poczułam ja Damien bierze mnie na plecy. Wiedziałam że Zan w tym momencie patrzy z nienawiścią na Kasima. Ciemność
Saba
'
Imię : Saba,
Wiek: 1 rok (nastolatek ),
Płeć : samiec,
Główny żywioł : powietrze,
Aura : czarno - zielono - niebieska,
Moce specjalne : powoli opanowuje tornado,
Historia : Rodzice nie żyją. Żyli w obozie myśliwych, aktualnie adoptowany przez Lilias.
Charakter : nieufny, ma przeszywający wzrok, kocha swoją nową rodzinę, uwielbia śpiewać i wymyślać teksty piosenek, ma tędęcje do znikania, nie lubi mówić o swojej przeszłości, gdy ktoś oto go cały czas pyta robi się agresywny, zazwyczaj ponury, uśmiecha się tylko w znanym sobie otoczeniu, marzy by zapomnieć przeszłość, przebywa zazwyczaj na odludziu, ma autorytet u rodzeństwa, myśliciel, ćwiczy żywioł,
Wygląd : biały, gęste futro, wzrok który przeszywa, czarne uszy, błękitne oczy,
Bóstwo greckie : Zefir Rodzina : przybrani rodzice : Lilias i Seaboom oraz przybrane rodzeństwo : Koda i Ritali, partnerka : brak,
Pozycja w stadzie : normalny osobnik .
Właściciel : MaryśkaxD
Herb<ród>.: Droga do Miłości ,
Kamień :
Imię : Saba,
Wiek: 1 rok (nastolatek ),
Płeć : samiec,
Główny żywioł : powietrze,
Aura : czarno - zielono - niebieska,
Moce specjalne : powoli opanowuje tornado,
Historia : Rodzice nie żyją. Żyli w obozie myśliwych, aktualnie adoptowany przez Lilias.
Charakter : nieufny, ma przeszywający wzrok, kocha swoją nową rodzinę, uwielbia śpiewać i wymyślać teksty piosenek, ma tędęcje do znikania, nie lubi mówić o swojej przeszłości, gdy ktoś oto go cały czas pyta robi się agresywny, zazwyczaj ponury, uśmiecha się tylko w znanym sobie otoczeniu, marzy by zapomnieć przeszłość, przebywa zazwyczaj na odludziu, ma autorytet u rodzeństwa, myśliciel, ćwiczy żywioł,
Wygląd : biały, gęste futro, wzrok który przeszywa, czarne uszy, błękitne oczy,
Bóstwo greckie : Zefir Rodzina : przybrani rodzice : Lilias i Seaboom oraz przybrane rodzeństwo : Koda i Ritali, partnerka : brak,
Pozycja w stadzie : normalny osobnik .
Właściciel : MaryśkaxD
Herb<ród>.: Droga do Miłości ,
Kamień :
Od Luis'a
Zobaczyłem Glie. Siedziała nad jeziorkiem i coś mamrotała. Podszedłem do niej i zapytałem "Heja. Jak się nazywasz?". "Gli-i-ia" odpowiedziała przestraszonym głosem. "Jak Ci o sobie opowiem to będziesz mówić głośniej?". Glia przytaknęła. Zacząłem snuć swoje opowieści dziwnej treści. Nagle z wody wynurzyła się biało-niebieska wilczyca i spytała Glie "Jaki mam czas skarbię?" i wyszła z wody nawet mnie nie zauważając. "Dwie minuty pięćdziesiąt sekund. Brawo!". "O! A pan jak się nazywa i co chcę zrobić Gali?" spytała zdenerwowanym głosem. "Ja..ja jestem Luis i nic jej nie chcę zrobić..." nie dała mi dokończyć i krzyknęła "Uciekaj stąd! Ale już!" i chwyciła Glie za łapę i wbiegła w głąb lasu. "Dziwna kobieta...." pomyślałem już w drodze do domu.
c.d. Glia
c.d. Glia
Od Kasim'a
Miałem dość zachowania Swiftkill . Chciałem być z nią szczery i co mam w zamian ? Nazwanie mnie psychopatą !. Dostrzegłem Zan , podeszła do mnie i zapytała :
-mogę wiedzieć o co poszło ?
-nic po prostu powiedziałem jej o czymś czego w jej mniemaniu nie powinienem i tyle . - odpowiedziałem i ruszyłem na przód . może i jestem idiota , nie mam nic do stracenia . Ruszyłem w kierunku Inarii . Przeszkadza jej moja córka , to co mówię , wszystko ! Poczułem że robię się coraz bardzie wściekły , księżyc świecił mocno , znaki pod oczami jarzyły się błyskawicami , oczy zrobiły się białe . Zwiastowało to nie małą furię . jednym ruchem łapy przewróciłem drzewo . Usłyszałem trzask łamanej gałęzi , szła za mną Zan ..
-wiesz ja .. ja cię chyba rozumiem - powiedziała samica . odwróciłem łeb , oczy stały się normalne , tylko księżyc mocno błyszczał na mym czole .
- to znaczy ? - zapytałem spokojnym tonem .
- myśle że mama cię nie docenia .. pamiętam te twoje bajki , gdybyś miał złe intencje byś ich nam nie opowiadał , nie ratował jej .. - wymieniała .
- dobrze że przynajmniej ty mnie rozumiesz - odpowiedziałem i usiadlem pod cieniem drzewa , głęboko oddychałem aby znów nie wybuchła furia ..
cd- Swift ?
-mogę wiedzieć o co poszło ?
-nic po prostu powiedziałem jej o czymś czego w jej mniemaniu nie powinienem i tyle . - odpowiedziałem i ruszyłem na przód . może i jestem idiota , nie mam nic do stracenia . Ruszyłem w kierunku Inarii . Przeszkadza jej moja córka , to co mówię , wszystko ! Poczułem że robię się coraz bardzie wściekły , księżyc świecił mocno , znaki pod oczami jarzyły się błyskawicami , oczy zrobiły się białe . Zwiastowało to nie małą furię . jednym ruchem łapy przewróciłem drzewo . Usłyszałem trzask łamanej gałęzi , szła za mną Zan ..
-wiesz ja .. ja cię chyba rozumiem - powiedziała samica . odwróciłem łeb , oczy stały się normalne , tylko księżyc mocno błyszczał na mym czole .
- to znaczy ? - zapytałem spokojnym tonem .
- myśle że mama cię nie docenia .. pamiętam te twoje bajki , gdybyś miał złe intencje byś ich nam nie opowiadał , nie ratował jej .. - wymieniała .
- dobrze że przynajmniej ty mnie rozumiesz - odpowiedziałem i usiadlem pod cieniem drzewa , głęboko oddychałem aby znów nie wybuchła furia ..
cd- Swift ?
Od Swiftkill
- Jesteś pokręcony, zostaw mnie w spokoju - jego słowa mnie przestraszyły
O czym on mówił? Chyba zwariował. Patrzyłam się na niego jak na wariata.
- Swiftkill źle mnie zrozumiałaś - chciał mnie złapać za łapę ale się gwałtownie odsunęłam
- Zostaw mnie - wybiegłam z jaskini
- Zan idziemy! Damien gdzieś sobie poszedł ale wiedziałam że nas znajdzie. Zan pobiegła za mną. Kiedy się zatrzymałyśmy zapytała:
- O co znowu poszło? Bez przerwy się kłócicie
- nie twoja sprawa - powiedziałam trochę zła
- Ja to was nie rozumiem - powiedziała i zaczęła gdzieś odchodzić
- Zan! Gdzie idziesz?!
Nie usłyszałam odpowiedzi. No cóż Zan jest mądra, nie zrobi niczego głupiego. Zaczęłam myśleć o Kasimie. Coś mu się stało. Gadał bez sensu. Musiał zwariować. Może od początku był jakimś psychopatą? A może jest Czarnokrwistym i ma odebrać mi dzieci? Może tylko kłamał przez cały czas? Nie wiedziałam co o nim myśleć.
Cd- Kasim??
O czym on mówił? Chyba zwariował. Patrzyłam się na niego jak na wariata.
- Swiftkill źle mnie zrozumiałaś - chciał mnie złapać za łapę ale się gwałtownie odsunęłam
- Zostaw mnie - wybiegłam z jaskini
- Zan idziemy! Damien gdzieś sobie poszedł ale wiedziałam że nas znajdzie. Zan pobiegła za mną. Kiedy się zatrzymałyśmy zapytała:
- O co znowu poszło? Bez przerwy się kłócicie
- nie twoja sprawa - powiedziałam trochę zła
- Ja to was nie rozumiem - powiedziała i zaczęła gdzieś odchodzić
- Zan! Gdzie idziesz?!
Nie usłyszałam odpowiedzi. No cóż Zan jest mądra, nie zrobi niczego głupiego. Zaczęłam myśleć o Kasimie. Coś mu się stało. Gadał bez sensu. Musiał zwariować. Może od początku był jakimś psychopatą? A może jest Czarnokrwistym i ma odebrać mi dzieci? Może tylko kłamał przez cały czas? Nie wiedziałam co o nim myśleć.
Cd- Kasim??
Od Kasim'a
- Swift musisz zrozumieć że dziwna siła mnie do ciebie przyciąga może to miłość ? to najprawdopodobniejsze . Nic nie poradzę na to że mam córkę , musisz to zrozumieć . teraz pewnie jest już dorosła ...ma dzieci , rodzinę .. nie wiem skąd ten ból na twoim ciele . nic z tego nie rozumiem .; wszystko to jest pogmatwane i dziwne przyznaję , myśle że powinienem ci o czymś powiedzieć ale nie tu .. - mówię widząc jak dzieci przysłuchują się naszej rozmowie .
- ok , chodźmy do środka - swiftkill poszła przodem zatrzymała się na końcu jamy .- więc o co chodzi ?
- miałem ostatnio sen, inny podobny do wizji . Widziałem w nim ciebie .. jako szczenię i nastolatke i co dziwne .. byliśmy przyjaciółmi .. tak mi sie wydaje bo spędzaliśmy ze sobą dużo czasu .. ja nie wiem o co w tym chodzi , nie pamiętam tego momentu życia ..- spojrzałem na nią .
Swift zastanawiała się nad moimi słowami , wpatrywała się we mnie jak w obrazek , nie odrywała wzroku , była tak bardzo skupiona i jakby zamyślona .- coś się stało ? - pytam po chwili ciszy ale nie słyszę odpowiedzi dopiero po chwili pyszczek samicy otwiera się i wydobywają się z niego słowa :
...
cd- Swiftkill
- ok , chodźmy do środka - swiftkill poszła przodem zatrzymała się na końcu jamy .- więc o co chodzi ?
- miałem ostatnio sen, inny podobny do wizji . Widziałem w nim ciebie .. jako szczenię i nastolatke i co dziwne .. byliśmy przyjaciółmi .. tak mi sie wydaje bo spędzaliśmy ze sobą dużo czasu .. ja nie wiem o co w tym chodzi , nie pamiętam tego momentu życia ..- spojrzałem na nią .
Swift zastanawiała się nad moimi słowami , wpatrywała się we mnie jak w obrazek , nie odrywała wzroku , była tak bardzo skupiona i jakby zamyślona .- coś się stało ? - pytam po chwili ciszy ale nie słyszę odpowiedzi dopiero po chwili pyszczek samicy otwiera się i wydobywają się z niego słowa :
...
cd- Swiftkill
Od Swiftkill
Miał dzieci. Nie wiem czemu ale kiedy to powiedział moje ciało przeszył nie wyobrażalny ból. Chciało mi się krzyczeć ale nie wydałam ani jednego dźwięku. Patrzyłam na niego i nie mogłam oderwać od niego wzroku. Nagle wszystko zaczęło wirować. W końcu widziałam tylko ciemność. Słyszałam dziwne głosy, jakieś dziecko płakało. Jego matka też. Było słychać krzyk ojca. Nie wiedziałam co się dzieje czyżby widziała jego narodziny? Nie, to nie możliwe. ,,Swift?" Głos Kasima sprowadził ją na ziemię.
- M-Miałeś d-dzieci - wyjąkałam
- Tak to coś złego? Spojrzałam na niego. Znał odpowiedz na moje pytanie. Wiedział jak to odbiorę.
- Muszę pobyć trochę sama - odbiegłam
__________________________________
Następnego dnia w ogóle z nim nie rozmawiałam. Nie doszło do mnie to że miał dzieci. Usłyszałam jakieś krzyki. Wyszłam z jaskini. Zan strzelała kulami ognie, coraz to większymi i piszczała ze szczęścia. Damien za to poszedł sobie gdzieś. powiedział że idzie porozmawiać z przyjaciółmi. Co przyjęłam jako rozmowa z duchami.
- Swift, dlaczego się do mnie nie odzywasz?
- J-ja po prostu nie mam na jaki temat
- Swift chodzi ci o to że miałem córkę?!
- Tak, o to mi chodzi - wycedziłam przez zaciśnięte kły - jest to dla mnie nie do przyjęcia. Nie wiem dlaczego. Ile kroć o tym myślę moje ciało przeszywa ból. Dlaczego nie chcesz mnie zostawić? Prawie cię zabiłam. Mam dzieci. I same kłopoty na głowie. Okropną przeszłość i wiele innych nie wyobrażalnych rzeczy. Czemu mnie nie zostawisz?
Cd- Kasim?
- M-Miałeś d-dzieci - wyjąkałam
- Tak to coś złego? Spojrzałam na niego. Znał odpowiedz na moje pytanie. Wiedział jak to odbiorę.
- Muszę pobyć trochę sama - odbiegłam
__________________________________
Następnego dnia w ogóle z nim nie rozmawiałam. Nie doszło do mnie to że miał dzieci. Usłyszałam jakieś krzyki. Wyszłam z jaskini. Zan strzelała kulami ognie, coraz to większymi i piszczała ze szczęścia. Damien za to poszedł sobie gdzieś. powiedział że idzie porozmawiać z przyjaciółmi. Co przyjęłam jako rozmowa z duchami.
- Swift, dlaczego się do mnie nie odzywasz?
- J-ja po prostu nie mam na jaki temat
- Swift chodzi ci o to że miałem córkę?!
- Tak, o to mi chodzi - wycedziłam przez zaciśnięte kły - jest to dla mnie nie do przyjęcia. Nie wiem dlaczego. Ile kroć o tym myślę moje ciało przeszywa ból. Dlaczego nie chcesz mnie zostawić? Prawie cię zabiłam. Mam dzieci. I same kłopoty na głowie. Okropną przeszłość i wiele innych nie wyobrażalnych rzeczy. Czemu mnie nie zostawisz?
Cd- Kasim?
Luis
Imię : Luis
Wiek: 1,3 <nastolatek>
Płeć : Samiec, basior
Główny żywioł : Muzyka
Aura :
Moce specjalne :
Historia : W grocie na skraju góry urodziły się pięcioraczki. Każdy inny. Jednym z nich był Luis. Był najsłabszy z miotu, w wieku miesiąca samowolnie oddalił się od rodziny, która zapewne do teraz go szuka. Biegał od watahy do watahy, tam romansował z DELTĄ (chodzi o całowanie), i za każdy razem zastawał wygnany. Wędrował, ale złapali go myśliwi. Próbowali go oswoić, ale na próżno. Luis uciekł im przy najlepszej okazji. Kiedy osiągnął już rok znalazł go jego brat, Dead. On nie chciał go znać, ale ten upierał się żeby wrócił do domu. Wtedy Luis zrobił coś, czego nigdy nie zapomni : wpadł w furię. Zaczął targać bratem i go zrzucił z urwiska. Kiedy już rozległo się BUM Luis oprzytomniał i nie wierzył w to co zrobił. Zabił własnego, rodzonego brata. Nie mógł z tym żyć. Chciał się zrzucić z urwiska, ale coś go powstrzymało. Jakaś piękna zamaskowana wilczyca. Ukłoniła się tylko i znikła za krzewami. Podążał za nią, ale trafił tu : do watahy Wolności.
Charakter : Nieufny, wredny, tajemniczy.
Wygląd : Szara sierść
Bóstwo greckie : hades
Rodzina : Podkochuję się w Gali.
Pozycja w stadzie : normalny osobnik .
Właściciel < twój login > : malina:)
Herb<ród>.:
Glia
Imię : Glia
Wiek:1,3 <nastolatka>
Płeć : Samica, wadera
Główny żywioł : Woda i czarna magia
Aura :
Moce specjalne :
Historia : Pewnej zimy w watasze Śniegu urodziły się trzy małe wilczątka : Glia, Gila i Gali. Wszystkie były prawie identyczne, ale tylko Glie coś wyróżniało ; miała dwa inne kolory oczu. Jej dawni rodzice wierzyli w duch i magię (czarną i białą), więc uznali, że Glia jest po prostu nawiedzona przez duch lub inne dziwactwa. Zwrócili się do Alfy, znanej szamanki. Stwierdziła, że Glia jest nawiedzona i trzeba ją wygnać. Jak powiedziała, tak się stało. W podróży Glia spotkała wiele wilków które chciały ją upolować albo wykorzystać. Glia zamknęła się w sobie i nikt jej jeszcze nie "otworzył".
Charakter : Tajemnicza i cicha
Wygląd : Biała sierść, jedno szare drugie fioletowe oko, jedno opierzone skrzydło i biały długi ogon.
Bóstwo greckie : hera
Rodzina : Zastępcza matka Amber, podkochuję się w Luisie.
Pozycja w stadzie : normalny osobnik .
Właściciel < twój login > : malina:)
Herb<ród>.:Zawierucha wodnych elfów
Od Minn
-Idziesz z nami nad smoczy wodospad ? - pytam
-smoczy wodospad ? to niebezpieczne miejsce ! - mówi zaniepokojony
-czyli idziesz - wyciągam go z przejścia i biegniemy .
Calista i Catch już kąpią się w jeziorku . Z krzaków wychodzi Ivy i Myrtlene . Witam ich z pogodną miną . Po chwili wrzucam Aq'a do wody a ten wciąga mnie . Chlapiemy się , nurkujemy . Woda jest taka ciepła ..wszyscy bawimy się doskonale. Ivy oraz Myrtlene tylko moczą nogi , rozmawiają , dlatego pochlapałam ich . W ramach ,, zemsty " zanużyli się i chcieli mnie utopić . Jednak wiadomo że tego nie zrobili ..
Aquas był jakiś sztywny jest przeciwieństwem swego brata Ivy'iego .. stoi w wodzie jak słup soli i chyba zastanawia się czy oberwie od mamy czy nie . wskakuje mu na barana i zaglądam w oczy .
-coś się stało ? - pytam zdziwiona .
-nie , nie świetnie się bawię .. - powiedział zmieszany .
-boisz się prawda ? - zapytałam
-emm,.. nie może trochę -wybucham śmiechem .
-nie ma czego .. - przerywa mi catch .
-ja idę coś z jeść a Calista , też gdzieś idzie .. - mówi ociekając wodą , cali przytakuje .
-ok pa ! więc na czym skończyła..?
-my również idziemy - mówi Myrtlene i znikają z Ivy'm .
-no pa .. a więc idziemy na brzeg ? - pytam Aquasa .
-taak ok . - odpowiada i wychodzi z wody .
i nagle słyszymy skrzek .. smoczy skrzek
. Aquas ucieka i woła mnie . jednak ja stoje i przyglądam się poczwarze lądującej niedaleko z wielkim hukiem . podchodzę do niej powoli widzę że ma ranną łape zrywam liść i wyciągam łape ku smokowi drapie go za uchem i próbuje założyć opatrunek . ten wyciąga się na trawie i przygląda sie co robie ..
cd- Aq ?
-smoczy wodospad ? to niebezpieczne miejsce ! - mówi zaniepokojony
-czyli idziesz - wyciągam go z przejścia i biegniemy .
Calista i Catch już kąpią się w jeziorku . Z krzaków wychodzi Ivy i Myrtlene . Witam ich z pogodną miną . Po chwili wrzucam Aq'a do wody a ten wciąga mnie . Chlapiemy się , nurkujemy . Woda jest taka ciepła ..wszyscy bawimy się doskonale. Ivy oraz Myrtlene tylko moczą nogi , rozmawiają , dlatego pochlapałam ich . W ramach ,, zemsty " zanużyli się i chcieli mnie utopić . Jednak wiadomo że tego nie zrobili ..
Aquas był jakiś sztywny jest przeciwieństwem swego brata Ivy'iego .. stoi w wodzie jak słup soli i chyba zastanawia się czy oberwie od mamy czy nie . wskakuje mu na barana i zaglądam w oczy .
-coś się stało ? - pytam zdziwiona .
-nie , nie świetnie się bawię .. - powiedział zmieszany .
-boisz się prawda ? - zapytałam
-emm,.. nie może trochę -wybucham śmiechem .
-nie ma czego .. - przerywa mi catch .
-ja idę coś z jeść a Calista , też gdzieś idzie .. - mówi ociekając wodą , cali przytakuje .
-ok pa ! więc na czym skończyła..?
-my również idziemy - mówi Myrtlene i znikają z Ivy'm .
-no pa .. a więc idziemy na brzeg ? - pytam Aquasa .
-taak ok . - odpowiada i wychodzi z wody .
i nagle słyszymy skrzek .. smoczy skrzek
. Aquas ucieka i woła mnie . jednak ja stoje i przyglądam się poczwarze lądującej niedaleko z wielkim hukiem . podchodzę do niej powoli widzę że ma ranną łape zrywam liść i wyciągam łape ku smokowi drapie go za uchem i próbuje założyć opatrunek . ten wyciąga się na trawie i przygląda sie co robie ..
cd- Aq ?
Od Kasim'a
- To straszne .. - odpowiadam .
-A gdzie Julia ? - zapytała nieco przygnębiona .
-Została w mojej jamie , chciała pobyć sama i się ogarnąć .. - odpowiedziałem , po chwili dodałem jednak - Bloodspill i twoi przyjaciele będą żyć . gdybym chciał je zabić moja furia byłaby głębsza - pocieszam ją .
-właśnie twoja furia .. dlaczego jest aż tak silna ?
-bo nie jestem w pełni Inariańczykiem mam geny Collodianów , Julia również . - odpowiadam spokojnie .
-Collodianie ? czy aby ich naród nie wyginął już wieki temu ? - spytała .
- możliwe , moja matka miała te geny ..
zapadła cisza po hwili jednak Swift zapytała :
- dlaczego ciebie wygnano ? a może sam odeszłeś ?
-miałem kiedyś dziewczynę , urodziła córkę ..moją córkę Rebelle i zmarła podczas porodu .. Nikt o tym nie wiedział jednak gdy wyszło to na jaw uznano że to ja ją zabilem . Odebrano mi córkę i wygnano .. moja furia w tym nie pomogła ..byłem młody , niedoświadczony , nie umiałem nad nią zapanować .. teraz pewnie Rebelle ma kogoś .. nie jestem pewna czy trafiła w dobre ręce . Julia też nie miała szczęścia co do miłości ..
-miałeś dzieci ?- zdziwiła się
- jedno , jedyne dziecko ..- odpowiadam .
Wspomnienia budzą we mnie silne emocje , księżyc nadal się świeci .. nie mam pojęcia czemu .. Widzę jak Swift mi się przygląda i chce coś powiedzieć ..
cd- Swifkill
-A gdzie Julia ? - zapytała nieco przygnębiona .
-Została w mojej jamie , chciała pobyć sama i się ogarnąć .. - odpowiedziałem , po chwili dodałem jednak - Bloodspill i twoi przyjaciele będą żyć . gdybym chciał je zabić moja furia byłaby głębsza - pocieszam ją .
-właśnie twoja furia .. dlaczego jest aż tak silna ?
-bo nie jestem w pełni Inariańczykiem mam geny Collodianów , Julia również . - odpowiadam spokojnie .
-Collodianie ? czy aby ich naród nie wyginął już wieki temu ? - spytała .
- możliwe , moja matka miała te geny ..
zapadła cisza po hwili jednak Swift zapytała :
- dlaczego ciebie wygnano ? a może sam odeszłeś ?
-miałem kiedyś dziewczynę , urodziła córkę ..moją córkę Rebelle i zmarła podczas porodu .. Nikt o tym nie wiedział jednak gdy wyszło to na jaw uznano że to ja ją zabilem . Odebrano mi córkę i wygnano .. moja furia w tym nie pomogła ..byłem młody , niedoświadczony , nie umiałem nad nią zapanować .. teraz pewnie Rebelle ma kogoś .. nie jestem pewna czy trafiła w dobre ręce . Julia też nie miała szczęścia co do miłości ..
-miałeś dzieci ?- zdziwiła się
- jedno , jedyne dziecko ..- odpowiadam .
Wspomnienia budzą we mnie silne emocje , księżyc nadal się świeci .. nie mam pojęcia czemu .. Widzę jak Swift mi się przygląda i chce coś powiedzieć ..
cd- Swifkill
Od Swiftkill
- Bloodspill!! Blood!!! - była nieprzytomna i miała słaby puls
- Talon!! Nighturn!! - byli mniej poranieni ale także nieprzytomni Podszedł do mnie Kasim
- O co chodzi? To przecież twoi wrogowie, musimy stąd iść
__________________________________
Przez całą drogę myślałam o Blood. To prawda byłyśmy wrogami ale byłyśmy też siostrami i to nie mogło się nigdy zmienić. To ona zawsze stawała w mojej obronie. Kochałam ją zawsze i to nigdy się nie zmieni. Moje myśli wędrowały też do Talon' a i Nighturn. Talon mój pierwszy chłopak. Teraz miał już pewnie dzieci. A Nighturn moja przyjaciółka, jej pewnie też się ułożyło. Do mmoich myśli też zawitały sprawy dotyczące Kasima. Miał siostre. Może miał dzieci? Spojrzałam na niego kątem oka, wychwycił to spojrzenie. Musiał wyczytać z mojego wzroku o czym myślałam. O Zan i Damien' ie też myślałam. Są nastolatkami, to się stało strasznie szybko. Jak to możliwe że tak szybko urośli? Spojrzałam na nich obydwoje szli z mojej prawej strony. Przypominali mi mnie. Ja także się tak zachowywałam. Z pewnością będą mieli trudne życie i to przeze mnie.
________________________________
Siedziałam pod drzewem. Nagle usłyszałam jakiś ruch. Nagle obok mnie siedział Kasim.
- Wygnano cię, co takiego zrobiłaś?- zapytał a ja się zawahałam Spojrzał mi w oczy
- Możesz mi powiedzieć
- Pilnowałam dzieci Whitewind alfy, nagle pojawiła się Rapier jej najstarsza córka. Mówiła że alfy chcą abym była przyszłą alfą. Rapier była oczywiście zazdrosna ona chciała otrzymać to stanowisko. Groziła że zabije szczeniaki. Wtedy po raz pierwszy wpadłam w furie. Chciałam ją zabić. Bardzo ją poraniłam. Kiedy furia opadła zobaczyłam ją była cała we krwi i.. nie miała jednego ucha. Śmiała się, powiedziała że oddałam jej przysługę. Wstała i odsłoniła szczeniaki alfy. Zabiłam je w przypływie furii. Potem Rapier wezwała swoją matkę. Opowiedziała jej że zabiłam szczeniaki bo byłam zazdrosna o to że chciałam być alfą. I musiałam zabić wszystkie szczeniaki alf żeby powierzyli to stanowisko mi. Powiedziała też że jej udało ujść z życiem. I że trzeba mnie wygnać. Dowiedział się wszystkiego.
Cd- Kasim?
- Talon!! Nighturn!! - byli mniej poranieni ale także nieprzytomni Podszedł do mnie Kasim
- O co chodzi? To przecież twoi wrogowie, musimy stąd iść
__________________________________
Przez całą drogę myślałam o Blood. To prawda byłyśmy wrogami ale byłyśmy też siostrami i to nie mogło się nigdy zmienić. To ona zawsze stawała w mojej obronie. Kochałam ją zawsze i to nigdy się nie zmieni. Moje myśli wędrowały też do Talon' a i Nighturn. Talon mój pierwszy chłopak. Teraz miał już pewnie dzieci. A Nighturn moja przyjaciółka, jej pewnie też się ułożyło. Do mmoich myśli też zawitały sprawy dotyczące Kasima. Miał siostre. Może miał dzieci? Spojrzałam na niego kątem oka, wychwycił to spojrzenie. Musiał wyczytać z mojego wzroku o czym myślałam. O Zan i Damien' ie też myślałam. Są nastolatkami, to się stało strasznie szybko. Jak to możliwe że tak szybko urośli? Spojrzałam na nich obydwoje szli z mojej prawej strony. Przypominali mi mnie. Ja także się tak zachowywałam. Z pewnością będą mieli trudne życie i to przeze mnie.
________________________________
Siedziałam pod drzewem. Nagle usłyszałam jakiś ruch. Nagle obok mnie siedział Kasim.
- Wygnano cię, co takiego zrobiłaś?- zapytał a ja się zawahałam Spojrzał mi w oczy
- Możesz mi powiedzieć
- Pilnowałam dzieci Whitewind alfy, nagle pojawiła się Rapier jej najstarsza córka. Mówiła że alfy chcą abym była przyszłą alfą. Rapier była oczywiście zazdrosna ona chciała otrzymać to stanowisko. Groziła że zabije szczeniaki. Wtedy po raz pierwszy wpadłam w furie. Chciałam ją zabić. Bardzo ją poraniłam. Kiedy furia opadła zobaczyłam ją była cała we krwi i.. nie miała jednego ucha. Śmiała się, powiedziała że oddałam jej przysługę. Wstała i odsłoniła szczeniaki alfy. Zabiłam je w przypływie furii. Potem Rapier wezwała swoją matkę. Opowiedziała jej że zabiłam szczeniaki bo byłam zazdrosna o to że chciałam być alfą. I musiałam zabić wszystkie szczeniaki alf żeby powierzyli to stanowisko mi. Powiedziała też że jej udało ujść z życiem. I że trzeba mnie wygnać. Dowiedział się wszystkiego.
Cd- Kasim?
Od Aquasa
Idziesz z nami? Ale że ja? Ojej, nikt mnie jeszcze nie zapytał o coś takiego...
- Eh, wiesz, nie mogę. - mówię z przepraszającym uśmiechem.
- Dlaczego? - pyta smutno Minn.
- Mama dostanie furii jak zaraz nie przyjdę. - puszczam wilczycy oko.
- Łeee. - odpowiada Minn ze smutkiem. - No cóż. Pa, przystojniaczku. - podchodzi do mnie i mnie przytula. Daje mi całusa w policzek i razem z Calistą i Catch'em odchodzą w stronę swojej jaskini. Ja nadal stoję jak wryty i uśmiecham się głupio. "Minn chyba mnie lubi." - myślę z tryumfem. - "Lubi, lubi (:" Po chwili stania w miejscu ja również wracam do domu. W jaskini czeka na mnie trochę zła mama.
- Gdzie się tak długo szlajałeś? - pyta ni to ze złością, ni to z uśmiechem.
- Poznałem wilczycę. - wyjawiam jej bez owijania w bawełnę.
- Jaka jest? - pyta ze śmiechem mama.
- Ee, fajna? - podsuwam.
- To ty masz odpowiedzieć! - śmieje się mama.- Jesteś głodny?
- Jeszcze jak! - odpowiadam z uśmiechem.
- Co wolisz? 5 kuropatw czy 4 zające? - pyta mama.
- 5 kuropatw. - odpowiadam zdecydowanie.
- Ale z ciebie żarłok. - mówi mama kręcąc żartobliwie głową. W tej chwili do jadalni wchodzą tata z Ivy'm. Mama podaje mi kuropatwy, a ja zjadam je dość szybko patrząc na Ivy'ego jakby miał mi je zabrać.
- Jest jeszcze coś dla mnie, mamo? - pyta po chwili brat unosząc głowę do góry.
- Tak, jasne. Dla ciebie, Haven, świeży jeleń! - mama ma dzisiaj wyjątkowo dobry humor. Podchodzę do niej, przytulam i idę do pokoju. Po chwili wchodzi do niego uśmiechnięta mama.
- Już idziesz spać? - pyta z uśmiechem.
- Zmęczyłem się. - odpowiadam ziewając.
- Powiedz mi tylko jeszcze jaka jest ta dziewczyna? - pyta mama głaszcząc mnie po głowie.
- Nazywa się Minn. Jest córką Kyaariki i Krisa, chyba. - recytuję. - Ma brązowe futro i szarawe podbrzusze. Ma zielone oczy i nosi czerwono-czarne podkolanówki w paski.
- Podoba ci się? - pyta mama.
- Sam nie wiem. - odpowiadam cicho. - Jest fajna.
- No, śpij już. Pewnie miałeś intensywny trening... - mówi mama cicho nadal głaszcząc mnie po głowie. Jej głos mnie usypia...
[...]
Budzę się późno. Zerkam na zegar słoneczny. 12.25. O jezu. Miałem iść biegać o 10.00. Przeciągam się i słyszę pukanie do drzwi.
- Proszę! - wołam ziewając. Do pokoju wchodzi mama z uśmiechem na twarzy i tacą ze śniadaniem ma plecach.
- Dla małego śpiocha. - mówi ze śmiechem.
- Dzięki. - uśmiecham się. Szybko zjadam śniadanie i wstaję. Biorę szybki prysznic i ścielę łóżko. Słyszę dzwonek do drzwi.
- Otworzę. - mówię mamie i idę do wejścia. W drzwiach stoi Minn uśmiechając się od ucha do ucha.
- Hejka, przystojniaczku (:
<C.D. Minn>
- Eh, wiesz, nie mogę. - mówię z przepraszającym uśmiechem.
- Dlaczego? - pyta smutno Minn.
- Mama dostanie furii jak zaraz nie przyjdę. - puszczam wilczycy oko.
- Łeee. - odpowiada Minn ze smutkiem. - No cóż. Pa, przystojniaczku. - podchodzi do mnie i mnie przytula. Daje mi całusa w policzek i razem z Calistą i Catch'em odchodzą w stronę swojej jaskini. Ja nadal stoję jak wryty i uśmiecham się głupio. "Minn chyba mnie lubi." - myślę z tryumfem. - "Lubi, lubi (:" Po chwili stania w miejscu ja również wracam do domu. W jaskini czeka na mnie trochę zła mama.
- Gdzie się tak długo szlajałeś? - pyta ni to ze złością, ni to z uśmiechem.
- Poznałem wilczycę. - wyjawiam jej bez owijania w bawełnę.
- Jaka jest? - pyta ze śmiechem mama.
- Ee, fajna? - podsuwam.
- To ty masz odpowiedzieć! - śmieje się mama.- Jesteś głodny?
- Jeszcze jak! - odpowiadam z uśmiechem.
- Co wolisz? 5 kuropatw czy 4 zające? - pyta mama.
- 5 kuropatw. - odpowiadam zdecydowanie.
- Ale z ciebie żarłok. - mówi mama kręcąc żartobliwie głową. W tej chwili do jadalni wchodzą tata z Ivy'm. Mama podaje mi kuropatwy, a ja zjadam je dość szybko patrząc na Ivy'ego jakby miał mi je zabrać.
- Jest jeszcze coś dla mnie, mamo? - pyta po chwili brat unosząc głowę do góry.
- Tak, jasne. Dla ciebie, Haven, świeży jeleń! - mama ma dzisiaj wyjątkowo dobry humor. Podchodzę do niej, przytulam i idę do pokoju. Po chwili wchodzi do niego uśmiechnięta mama.
- Już idziesz spać? - pyta z uśmiechem.
- Zmęczyłem się. - odpowiadam ziewając.
- Powiedz mi tylko jeszcze jaka jest ta dziewczyna? - pyta mama głaszcząc mnie po głowie.
- Nazywa się Minn. Jest córką Kyaariki i Krisa, chyba. - recytuję. - Ma brązowe futro i szarawe podbrzusze. Ma zielone oczy i nosi czerwono-czarne podkolanówki w paski.
- Podoba ci się? - pyta mama.
- Sam nie wiem. - odpowiadam cicho. - Jest fajna.
- No, śpij już. Pewnie miałeś intensywny trening... - mówi mama cicho nadal głaszcząc mnie po głowie. Jej głos mnie usypia...
[...]
Budzę się późno. Zerkam na zegar słoneczny. 12.25. O jezu. Miałem iść biegać o 10.00. Przeciągam się i słyszę pukanie do drzwi.
- Proszę! - wołam ziewając. Do pokoju wchodzi mama z uśmiechem na twarzy i tacą ze śniadaniem ma plecach.
- Dla małego śpiocha. - mówi ze śmiechem.
- Dzięki. - uśmiecham się. Szybko zjadam śniadanie i wstaję. Biorę szybki prysznic i ścielę łóżko. Słyszę dzwonek do drzwi.
- Otworzę. - mówię mamie i idę do wejścia. W drzwiach stoi Minn uśmiechając się od ucha do ucha.
- Hejka, przystojniaczku (:
<C.D. Minn>
Damien
Imię : Damien
Wiek: 1 rok <nastolatek>
Płeć : basior
Główny żywioł : ciemność
Aura : czerwono - zielona
Moce specjalne : może się zamienić w demona, umie rozmawiać z duchami
Historia : urodził się w watasze
Charakter : jest samotnikiem, nie lubi tłoku, uwielbia zabijać tak po prostu dla zabawy, często ucieka z domu żeby spędzić noc w jakimś strasznym miejscu jak to lubi
Wygląd : świecące strzały pod oczami
Bóstwo greckie : Okeanos
Rodzina : mama - Swiftkill, siostra - Zan, partnerka - brak
Pozycja w stadzie : normalny osobnik .
Właściciel < twój login > : transverowa
Herb<ród>.: pół Czarnokrwisty, pół zwykły wilk
Zan
Imię : Zan
Wiek: 1 rok <nastolatka>
Płeć : wadera
Główny żywioł : ogień, mrok
Aura : czerwono - różowa
Moce specjalne : lunar darkness (wytłumaczenie w historii)
Tak wygląda kiedy jest lunar darkness :
Historia : lunar darkness czyli księżycowy mrok. Zan co jakiś czas zmienia się w lunar darkness przez jej pochodzenie. Jest pół Czarnokrwistą (po mamie) i pół zwykłym wilkiem (ojciec był zwykłym wilkiem...) Kiedy jest lunar darkness nad sobą nie panuje podobnie jak jej mama z furią.
Charakter: wredna,nie miła , nie ufna, wywyższa siebie ponad inne wilki, działa innym na nerwy,arogancka, umie postawić na swoim, traktuje inne wilki bez szacunku tylko alfy są wyjątkiem,kocha wyzwania, nie przepada za szczeniakami, czerpie przyjemność z cierpienia innych "to jej pokarm",kocha zabijać,często atakuje i uśmierca sarny pozostawiając je martwe na łące, używa ciętego języka
Wygląd : Znamię w kształcie błyskawicy przechodzące przez oko, jedno czerwone ucho
Bóstwo greckie : Artemida
Rodzina : rodzice - Swiftkill, brat - Damien, partner - brak
Pozycja w stadzie : normalny osobnik .
Właściciel < twój login > : transverowa
Herb<ród>.: w połowie Czarnokrwista w połowie jest zwykłym wilkiem
Od Kasim'a
Wróciłem do jamy szamanki . Ta przebadała mnie i zaraz potem wpadła Calista .
-i jak się czujesz tato ? - zapytała .
-o wiele lepiej kochanie - uśmiechnąłem się do niej serdecznie . - myśle że niedługo wrócę do domu ..
Samiczka przytuliła mnie .
-chciałabym posiedzieć dłużej ale czekają na mnie ... - mówi zrezygnowana wilczyca .
-jasne , leć takie są prawa młodości -przytulam ją a ta odchodzi spoglądając na mnie .
-Mogę pójść do jamy .. ? - pytam Sheene
-jutro - odpowiada stanowczo samica i wędruje ku Lunie .
Zjadam coś i kładę się spać .
--------------------------------------------
Śni mi się szczeniak , dziwny nieznajomy .. właściwie pierwszy raz go widzę .. hasa po polanie przypomina nieco swym wyglądem Swiftkill . Podchodzi do jelonka i te paski świecą .. zabija go bez wahania . I widzę siebie . Razem się bawimy w coś co przypomina berka .. łapiemy motyle .. potem kładziemy na łące i obserwujemy niebo .. potem widzę nastolatkę . dalej leżymy pod gołym niebem i spoglądamy na gwiazdy . . . Prawdopodobnie Swift zauważyła coś w krzakach poszła tam .. ja za nią ale więcej jej nie ujrzałem ..
Budzi mnie Sheena . Wstaje na równe nogi .
Byliśmy przyjaciółmi ? może nawet najlepszymi !? co nas łączyło. . gdzie ona wtedy zniknęła ? a może to tylko dziwny sen , wytwór mojej wyobraźni ?
-Wychodzę - mówię do Sheeny .
-dokąd ? - zapytała .
-coś upolować - oczywiścię ściemniam ,
szybko ulatniam się z jej jamy i wchodzę do lasu . Widzę Swift leży pod tym samym drzewem co wczoraj .
-czemu tu nocujecie jest zimno . - mówię dziwnie zmartwionym głosem .
-boję się że nas znajdą ..
-dlaczego oni cię szukają ? - pytam zdziwiony .
-dla szczeniaków , chcą mi je odebrać - wyjawia mi .
-dlaczego ?
-popełniłam nie jeden błąd , właśnie dlatego .. - odpowiada wymijająco .
Postanowiłem iż nie będę jej informować o moim śnie ..może to tylko głupoty a to nie daje mi spokoju . siadamm niedaleko i nagle słysze szmery w krzakach .Widzę siostrę Swift - Bloodspill.
-Tu są - krzyczy z szyderczym uśmieszkiem . widzę całą armię wilków .
-uciekajmy - mówi szybko swift .
-spokojnie .. - odpowiadam .
Bloodspill rzuca się na swoją siostrę .a potem chce zaatakować zan . Swiftkill chciała ją zaatakować , ale nie pozwoliłem jej na to . Moje oczy staly się zupełnie białe księżyc na moim czole oślepił wszystkich wokół a znaki na oczach zaczęły się elektryzować . Uniosłem się ponad ziemię , w moich łapach pojawiły sie kule nieujarzmionej mocy . Wpadłem w furię nikt nie mógł mnie zatrzymać . Bloodspill oberwała i już leżała półżywa na ziemi . Cała armia wrogich oddziałów padała na ziemie . Gdy nagle widzę samice schowaną za drzewem w jej oczach widze strach ..opadam na ziemie . w jej oczach widze znajomą mi osobe .
-Julia ? - pytam zdziwiony ,
-kasim - samica przytula mnie .a ja ją ..
-kim ona jest ? - pyta Swiftkill .
-to moja siostra - odpowiadam bez zawahania .
Śliczna wadera była wychudzona i brudna ponadto miała niemały brzuch.
- jesteś w ciaży ? - pytam - z nim ?
- w trzeciej - odpowiada zrezygnowana .
-nie możesz tam wrócić .. - mówie .
-muszę Kasim on mnie zabije ..
-coś wymyślimy . Swift nic wam się nie stało ? - odwracam się do nich , widzę nastoletnie dzieci w dobrym stanie , były tylko trochę brudne , samica zaś trochę krwawiła na łapie . mój księżyc nadal się świecił skierowałem łeb na ranę wadery i zniknęła . Uśmiechnąłem się delikatnie.
-nie możemy tu zostać .. mogą tu wrócić - mówię zdecydowanym tonem
cd- Swiftkill
-i jak się czujesz tato ? - zapytała .
-o wiele lepiej kochanie - uśmiechnąłem się do niej serdecznie . - myśle że niedługo wrócę do domu ..
Samiczka przytuliła mnie .
-chciałabym posiedzieć dłużej ale czekają na mnie ... - mówi zrezygnowana wilczyca .
-jasne , leć takie są prawa młodości -przytulam ją a ta odchodzi spoglądając na mnie .
-Mogę pójść do jamy .. ? - pytam Sheene
-jutro - odpowiada stanowczo samica i wędruje ku Lunie .
Zjadam coś i kładę się spać .
--------------------------------------------
Śni mi się szczeniak , dziwny nieznajomy .. właściwie pierwszy raz go widzę .. hasa po polanie przypomina nieco swym wyglądem Swiftkill . Podchodzi do jelonka i te paski świecą .. zabija go bez wahania . I widzę siebie . Razem się bawimy w coś co przypomina berka .. łapiemy motyle .. potem kładziemy na łące i obserwujemy niebo .. potem widzę nastolatkę . dalej leżymy pod gołym niebem i spoglądamy na gwiazdy . . . Prawdopodobnie Swift zauważyła coś w krzakach poszła tam .. ja za nią ale więcej jej nie ujrzałem ..
Budzi mnie Sheena . Wstaje na równe nogi .
Byliśmy przyjaciółmi ? może nawet najlepszymi !? co nas łączyło. . gdzie ona wtedy zniknęła ? a może to tylko dziwny sen , wytwór mojej wyobraźni ?
-Wychodzę - mówię do Sheeny .
-dokąd ? - zapytała .
-coś upolować - oczywiścię ściemniam ,
szybko ulatniam się z jej jamy i wchodzę do lasu . Widzę Swift leży pod tym samym drzewem co wczoraj .
-czemu tu nocujecie jest zimno . - mówię dziwnie zmartwionym głosem .
-boję się że nas znajdą ..
-dlaczego oni cię szukają ? - pytam zdziwiony .
-dla szczeniaków , chcą mi je odebrać - wyjawia mi .
-dlaczego ?
-popełniłam nie jeden błąd , właśnie dlatego .. - odpowiada wymijająco .
Postanowiłem iż nie będę jej informować o moim śnie ..może to tylko głupoty a to nie daje mi spokoju . siadamm niedaleko i nagle słysze szmery w krzakach .Widzę siostrę Swift - Bloodspill.
-Tu są - krzyczy z szyderczym uśmieszkiem . widzę całą armię wilków .
-uciekajmy - mówi szybko swift .
-spokojnie .. - odpowiadam .
Bloodspill rzuca się na swoją siostrę .a potem chce zaatakować zan . Swiftkill chciała ją zaatakować , ale nie pozwoliłem jej na to . Moje oczy staly się zupełnie białe księżyc na moim czole oślepił wszystkich wokół a znaki na oczach zaczęły się elektryzować . Uniosłem się ponad ziemię , w moich łapach pojawiły sie kule nieujarzmionej mocy . Wpadłem w furię nikt nie mógł mnie zatrzymać . Bloodspill oberwała i już leżała półżywa na ziemi . Cała armia wrogich oddziałów padała na ziemie . Gdy nagle widzę samice schowaną za drzewem w jej oczach widze strach ..opadam na ziemie . w jej oczach widze znajomą mi osobe .
-Julia ? - pytam zdziwiony ,
-kasim - samica przytula mnie .a ja ją ..
-kim ona jest ? - pyta Swiftkill .
-to moja siostra - odpowiadam bez zawahania .
Śliczna wadera była wychudzona i brudna ponadto miała niemały brzuch.
- jesteś w ciaży ? - pytam - z nim ?
- w trzeciej - odpowiada zrezygnowana .
-nie możesz tam wrócić .. - mówie .
-muszę Kasim on mnie zabije ..
-coś wymyślimy . Swift nic wam się nie stało ? - odwracam się do nich , widzę nastoletnie dzieci w dobrym stanie , były tylko trochę brudne , samica zaś trochę krwawiła na łapie . mój księżyc nadal się świecił skierowałem łeb na ranę wadery i zniknęła . Uśmiechnąłem się delikatnie.
-nie możemy tu zostać .. mogą tu wrócić - mówię zdecydowanym tonem
cd- Swiftkill
Od Swiftkill
Kiedy zobaczyłam Kasima zdziwiłam się, a jeszcze bardziej kiedy powiedział że także pochodzi z Inarii. - Powinieneś odpoczywać, wygadujesz głupoty. Naprawdę odpocznij.
- Nie wierzysz mi?
- Chciałabym ale nie mogę bo
- Pierwsza zasada Inariańczyków. Nigdy nie wierz osobie którą spotkałeś po za Inarią. Jeśli mówi że jest z Inarii. -powiedzieliśmy jednocześnie
Zapadła chwila ciszy '
- Mimo wszystko chciałabym zobaczyć co się z tobą dzieje podczas furii. Panujesz nad nią - zapytałam
- Tak, wyszkoliłem się już bardzo dawno
- Dlaczego wcześniej nic o tym nie mówiłeś?
- Nie sądziłem że też pochodzisz z Inarii.
- Dlaczego nie możesz sobie mnie odpuścić?
Zaczął do mnie podchodzić a ja odchodzić. Doszłam do jakiegoś drzewa i przywarłam do niego. Kasim do mnie podszedł. Czułam jego oddech na swojej szyi. Złapał mnie za łapę. I wyszeptał do ucha.
- Kogoś mi przypominasz. Ale nie wiem kogo. Jesteś dla mnie kimś ważnym. Chociaż cię w ogóle nie znam. Chociaż możesz mnie zabić. Chociaż nie panujesz nad swoim życiem i ciągle wpadasz w tarapaty. I tak jesteś dla mnie ważna.
Nasze spojrzenia się spotkały. Myślałam że mnie pocałuje ale tego nie zrobił. Wiedział że inaczej wpadnę w furię dlatego tego nie zrobił
- Kasim!!! - usłyszeliśmy głos Sheeny
- Musimy jeszcze pogadać - wyszeptał mi do ucha i odszedł
Cd - Kasim??
- Nie wierzysz mi?
- Chciałabym ale nie mogę bo
- Pierwsza zasada Inariańczyków. Nigdy nie wierz osobie którą spotkałeś po za Inarią. Jeśli mówi że jest z Inarii. -powiedzieliśmy jednocześnie
Zapadła chwila ciszy '
- Mimo wszystko chciałabym zobaczyć co się z tobą dzieje podczas furii. Panujesz nad nią - zapytałam
- Tak, wyszkoliłem się już bardzo dawno
- Dlaczego wcześniej nic o tym nie mówiłeś?
- Nie sądziłem że też pochodzisz z Inarii.
- Dlaczego nie możesz sobie mnie odpuścić?
Zaczął do mnie podchodzić a ja odchodzić. Doszłam do jakiegoś drzewa i przywarłam do niego. Kasim do mnie podszedł. Czułam jego oddech na swojej szyi. Złapał mnie za łapę. I wyszeptał do ucha.
- Kogoś mi przypominasz. Ale nie wiem kogo. Jesteś dla mnie kimś ważnym. Chociaż cię w ogóle nie znam. Chociaż możesz mnie zabić. Chociaż nie panujesz nad swoim życiem i ciągle wpadasz w tarapaty. I tak jesteś dla mnie ważna.
Nasze spojrzenia się spotkały. Myślałam że mnie pocałuje ale tego nie zrobił. Wiedział że inaczej wpadnę w furię dlatego tego nie zrobił
- Kasim!!! - usłyszeliśmy głos Sheeny
- Musimy jeszcze pogadać - wyszeptał mi do ucha i odszedł
Cd - Kasim??
Od Lilias
Byłam zakłopotana, lecz nie dałam po sobie tego poznać. Wystarczył rzut oka w kierunku dzieciaków, by zapomnieć im te winę. Koda cały umazany w jakiejś czarnej mazi, ledwo trzymał się na nogach . Gdyby nie rodzeństwo dawno by się przewrócił.
- Co się stało? - zapytałam, podbiegając do maluchów.
- Eksperyment się powiódł, pacjent żyje. - odpowiedziała mi Ri.
- Ciekawość to pierwszy stopień do piekła. - odrzekł także wymijająco Saba - Na rodziców miejscu, sprawdził bym czy coś w jaskini nie płonie.- od krótkiego czasu czułam zapach spalenizny, lecz myślałam, że to tylko urojenie. Boom poleciał na oględziny, a ja zajełam się ledwo żywym Kodą. Po krótkim dochodzeniu, dowiedziałam się że uruchomili maszynę (Koda) która po chwili wybuchła. Założyli się o to, że Koda nie da rady jej uruchomić.
- Ej, a to nie była zemsta za tamten pamiętnik? - spytałam podejrzliwie.
- Z mojej strony... tak... a Saba chciał dowiedzieć się jak działa maszyna.- wyjaśniła po cichu Ritali.
- Zemsta to nie w moim stylu. - dodał Saba, który rzeczywiście nigdy się nie mścił. Miał od tego siostrę...Po chwili przyszedł Boom, z jeszcze dymiącymi kawałkami swojej ,,zabawki" .
- Wygrałem ... - wymamrotał Koda, który zdążył już zemdleć i powrócić do świata żywych.
- Nie. Ta maszyna nie zaczeła pracować, tylko wybuchła, więc się nie liczy. - odpowiedział poważnym tonem Saba, co mnie doprowadziło do wybuchu śmiechu... Nie dość, że mogli spalić dom, nie dość że mogli zginąć i jeszcze się wykłucają kto wygrał zakład...
- Dobra, myć się, jeść, i spać. Dość czasu już zmarnowaliśmy. - uciełam krótko, dyskusję.Dzieci wypełniły wszystko co zarządziłam i po godzinie gdy wchodziłam do ich pokoji wszystkie już spały. Koło łóżka Kody, leżała maszyna podobna do gitary elektrycznej, tyle że była pod wymiary właściciela. Idzie w ślady Boom'a - pomyślałam. Koło łóżka Ritali, leżał otwarty zeszyt i widniał w nim krótki wpis :
,, Rodzina to nie tylko dom i gród,
Rodzina to nie tylko grupa wilków,
Rodzina to serc, cały ród,
Rodzina to miłość, którą nic nie zniszczy...
Odnalazłam rodzinę"
Spojrzałam z miłością na śpiącą istotkę... Co prawda końcówka się już nie rymowała, lecz treść była wspaniała. Podeszłam do łóżka Saby i zdjełam mu zeszyt z głowy... Biedak zasnął zanim zdążył coś napisać... Spojrzałam na kartkę:
,,Ty myślałeś, że jesteś nieśmiertelny
Zapomniałeś, że przecież jesteś nam potrzebny
Łatwo odejść bez podania ręki
I zostawić tych, którzy będą za Tobą tęsknić...
[ ... ]
Kiedyś obiecałeś, że nigdy Nas nie zostawisz Tylko powiedz dlaczego nie przewidziałeś tego...
[ ... ]
A tylko ten jeden dzień rozpoczął się jak idealny sen. On jak nigdy obudził ją kwiatami... Ona w szczęściu witała go zalana łzami. Ten jeden dzień miał naprawić to, co rozkruszało się... Dwie postacie z jednej opowieści, które pisarz dzieli dopisując wersy. Dlaczego tak jest, że najpiękniejsze chwile życie psuje na siłę? Ona znowu spędzi samotną noc wierząc, że rano już zobaczy go... Oddech na szkle, serce na pożegnanie smutkiem malowane Kilka słów wyczytanych z zamkniętych ust: Kocham Cie i poczekam tu...
[ ... ]
Przecież w marzeniach miało być lepiej. Ale my tworzymy świat, w którym ktoś oblicza czas.... Może po drugiej stronie jest lepiej. Ale my wierzymy wciąż że nad nami czuwa los..."
To dziecko miało straszną historię... Mimo wszystko nie mogłam opanować dreszczy i uczucia, że go kocham i zrobiła bym dla niego wszystko, lecz on się zamknął sam w sobie... przykryłam go i poszłam z Boom'em omówić dzisiejszy dzień...
C.D. Boom
- Co się stało? - zapytałam, podbiegając do maluchów.
- Eksperyment się powiódł, pacjent żyje. - odpowiedziała mi Ri.
- Ciekawość to pierwszy stopień do piekła. - odrzekł także wymijająco Saba - Na rodziców miejscu, sprawdził bym czy coś w jaskini nie płonie.- od krótkiego czasu czułam zapach spalenizny, lecz myślałam, że to tylko urojenie. Boom poleciał na oględziny, a ja zajełam się ledwo żywym Kodą. Po krótkim dochodzeniu, dowiedziałam się że uruchomili maszynę (Koda) która po chwili wybuchła. Założyli się o to, że Koda nie da rady jej uruchomić.
- Ej, a to nie była zemsta za tamten pamiętnik? - spytałam podejrzliwie.
- Z mojej strony... tak... a Saba chciał dowiedzieć się jak działa maszyna.- wyjaśniła po cichu Ritali.
- Zemsta to nie w moim stylu. - dodał Saba, który rzeczywiście nigdy się nie mścił. Miał od tego siostrę...Po chwili przyszedł Boom, z jeszcze dymiącymi kawałkami swojej ,,zabawki" .
- Wygrałem ... - wymamrotał Koda, który zdążył już zemdleć i powrócić do świata żywych.
- Nie. Ta maszyna nie zaczeła pracować, tylko wybuchła, więc się nie liczy. - odpowiedział poważnym tonem Saba, co mnie doprowadziło do wybuchu śmiechu... Nie dość, że mogli spalić dom, nie dość że mogli zginąć i jeszcze się wykłucają kto wygrał zakład...
- Dobra, myć się, jeść, i spać. Dość czasu już zmarnowaliśmy. - uciełam krótko, dyskusję.Dzieci wypełniły wszystko co zarządziłam i po godzinie gdy wchodziłam do ich pokoji wszystkie już spały. Koło łóżka Kody, leżała maszyna podobna do gitary elektrycznej, tyle że była pod wymiary właściciela. Idzie w ślady Boom'a - pomyślałam. Koło łóżka Ritali, leżał otwarty zeszyt i widniał w nim krótki wpis :
,, Rodzina to nie tylko dom i gród,
Rodzina to nie tylko grupa wilków,
Rodzina to serc, cały ród,
Rodzina to miłość, którą nic nie zniszczy...
Odnalazłam rodzinę"
Spojrzałam z miłością na śpiącą istotkę... Co prawda końcówka się już nie rymowała, lecz treść była wspaniała. Podeszłam do łóżka Saby i zdjełam mu zeszyt z głowy... Biedak zasnął zanim zdążył coś napisać... Spojrzałam na kartkę:
,,Ty myślałeś, że jesteś nieśmiertelny
Zapomniałeś, że przecież jesteś nam potrzebny
Łatwo odejść bez podania ręki
I zostawić tych, którzy będą za Tobą tęsknić...
[ ... ]
Kiedyś obiecałeś, że nigdy Nas nie zostawisz Tylko powiedz dlaczego nie przewidziałeś tego...
[ ... ]
A tylko ten jeden dzień rozpoczął się jak idealny sen. On jak nigdy obudził ją kwiatami... Ona w szczęściu witała go zalana łzami. Ten jeden dzień miał naprawić to, co rozkruszało się... Dwie postacie z jednej opowieści, które pisarz dzieli dopisując wersy. Dlaczego tak jest, że najpiękniejsze chwile życie psuje na siłę? Ona znowu spędzi samotną noc wierząc, że rano już zobaczy go... Oddech na szkle, serce na pożegnanie smutkiem malowane Kilka słów wyczytanych z zamkniętych ust: Kocham Cie i poczekam tu...
[ ... ]
Przecież w marzeniach miało być lepiej. Ale my tworzymy świat, w którym ktoś oblicza czas.... Może po drugiej stronie jest lepiej. Ale my wierzymy wciąż że nad nami czuwa los..."
To dziecko miało straszną historię... Mimo wszystko nie mogłam opanować dreszczy i uczucia, że go kocham i zrobiła bym dla niego wszystko, lecz on się zamknął sam w sobie... przykryłam go i poszłam z Boom'em omówić dzisiejszy dzień...
C.D. Boom
Od Space'a
Budzę się rano i otwieram oczy . To już drugi dzień gdy nie ma luny , wczoraj myślałem że poszła coś załatwiać w ośrodku adopcyjnym i przenocowała u koleżanki ale wróciłaby już dawno ! Powinienem ja poszukać nie ulega to żadnej wątpliwości . Jem coś , biorę szybką kąpiel i idę. Wyczuwam zapach Luny podążam nim a on zaprowadza mnie do jakiegoś drzewa tam trop się urywa . Wyczuwam jednak obcą woń i idę tym szlakiem . widzę ślady , doszlo do szarpaniny i to nie małej ... Podążam tą drogą przez przeszło godzinę i docieram do ogromnej jamy , coś jakby obozu . Wchodzę do pierwszej . W klatkach siedzą samice ,skulone i wystraszone , niektóre są jeszcze dziećmi . Rozglądam się na wszystkie strony a gdy nie widzę nikogo w pobliżu rozwalam klatke .
-Uciekajcie - mówię dla informacji te powoli wychodzą z jamy ,
[...]
idę dalej , z wszystkich klatek wypuszczam ofiary tej poczwary . Nagle słyszę krzyki i jęki .. Luny ?potem cichną ..ona pada słysze jak basior zaczyna ją ... zaczynam pukać w drzwi . Ten najwyraźniej wystraszył się. Rozwaliłem więc te drzwi w drobny mak . Basior uciekł , zniknął za ścianę widziałem go i ruszyłem za nim, miał coś w worku .. to pewnie była Luna . Przyspieszyłem kroku i już wgryzam się w gardło samca . Otwieram worek tak to ona .. jest sparaliżowana. Wyciągam ją i kłade na kolanach .
-Kto tam jest ?- przeraźliwe dźwięki docierają do moich uszu .
Wziąłem Lunę na plecy i w nogi do watahy ..
[..]
Na szczęście nic nam się nie stało . Od razu zaniosłem Lune do Sheeny . samica badała Kasim'a .
-musisz mi pomóc - mówię szybko i dotykam brzucha samicy < Luny > -nie.. - szepcę sam do siebie .
Wyczułem że coś porusza się w jej brzuchu .. to przecież nie możliwe takie szybkie tempo ! One mogą ją zabić . Sheena podchodzi i szuka czegoś na półce , jestem zrozpaczony ..
- oh .. nie mam nic na jej dolegliwość .
-jak to ?
-to ciąża Space w dodatku zagrożona musi u mnie zostać .. wyrusze do lasu i postaram się coś wymyślić tylko tyle mogę dla ciebie zrobić ..
cd- Luna
-Uciekajcie - mówię dla informacji te powoli wychodzą z jamy ,
[...]
idę dalej , z wszystkich klatek wypuszczam ofiary tej poczwary . Nagle słyszę krzyki i jęki .. Luny ?potem cichną ..ona pada słysze jak basior zaczyna ją ... zaczynam pukać w drzwi . Ten najwyraźniej wystraszył się. Rozwaliłem więc te drzwi w drobny mak . Basior uciekł , zniknął za ścianę widziałem go i ruszyłem za nim, miał coś w worku .. to pewnie była Luna . Przyspieszyłem kroku i już wgryzam się w gardło samca . Otwieram worek tak to ona .. jest sparaliżowana. Wyciągam ją i kłade na kolanach .
-Kto tam jest ?- przeraźliwe dźwięki docierają do moich uszu .
Wziąłem Lunę na plecy i w nogi do watahy ..
[..]
Na szczęście nic nam się nie stało . Od razu zaniosłem Lune do Sheeny . samica badała Kasim'a .
-musisz mi pomóc - mówię szybko i dotykam brzucha samicy < Luny > -nie.. - szepcę sam do siebie .
Wyczułem że coś porusza się w jej brzuchu .. to przecież nie możliwe takie szybkie tempo ! One mogą ją zabić . Sheena podchodzi i szuka czegoś na półce , jestem zrozpaczony ..
- oh .. nie mam nic na jej dolegliwość .
-jak to ?
-to ciąża Space w dodatku zagrożona musi u mnie zostać .. wyrusze do lasu i postaram się coś wymyślić tylko tyle mogę dla ciebie zrobić ..
cd- Luna
Od Luny
Gdy obudziłam się rano, basior wrzucił jakąś nastoletnią samicę do mojej celi. Samica była bardzo ładna:
Samica usiadła w kącie i zaczęła płakać.
-Jak się nazywasz?- spytałam.
-J-ja n-nazywam się S-scylla.- mówiła przez łzy.
- Czy mogłabyś zostawić mnie samą?
-Dobrze.- odrzekłam.
Siedziałam już tam drugi dzień. Byłam wyczerpana, nie jadłam nic odkąd tu byłam. Siedziałam przez chwilę w milczeniu, gdy nagle przyszedł ten wilk i wyciągnął Scyllę z celi. Zabrał ją do sypialni. Za chwilę usłyszałam krzyki i jęki wilczycy, a łzy poleciały mi z oczu. Spędzili w tym pokoju ok. 1 godzinę, potem basior przyszedł po mnie. Chodź byłam wyczerpana, musiałam się bronić. Zamknął nas w dużym pomieszczeniu i zaczął się do mnie dobierać, oczywiście uciekałam. Po dłuższym czasie zmęczyłam się, a basior wgryzł się w moją tylną łapę. Po chwili poczułam jak moje ciało przeszywa paraliż, a zaraz po tym nie mogłam się ruszać. Najwyraźniej miał zatrute kły. Zaciągnął mnie w kąt pokoju i ułożył moje łapy w pozycji odpowiedniej dla siebie i zrobił TO. Krzyczałam z bólu, a łzy płynęły z moich oczu. Za jakieś pół godziny rozległo się walenie do drzwi, basior związał mnie i ruszył w stronę skalnych drzwi.
niech ktoś dokończy...
Samica usiadła w kącie i zaczęła płakać.
-Jak się nazywasz?- spytałam.
-J-ja n-nazywam się S-scylla.- mówiła przez łzy.
- Czy mogłabyś zostawić mnie samą?
-Dobrze.- odrzekłam.
Siedziałam już tam drugi dzień. Byłam wyczerpana, nie jadłam nic odkąd tu byłam. Siedziałam przez chwilę w milczeniu, gdy nagle przyszedł ten wilk i wyciągnął Scyllę z celi. Zabrał ją do sypialni. Za chwilę usłyszałam krzyki i jęki wilczycy, a łzy poleciały mi z oczu. Spędzili w tym pokoju ok. 1 godzinę, potem basior przyszedł po mnie. Chodź byłam wyczerpana, musiałam się bronić. Zamknął nas w dużym pomieszczeniu i zaczął się do mnie dobierać, oczywiście uciekałam. Po dłuższym czasie zmęczyłam się, a basior wgryzł się w moją tylną łapę. Po chwili poczułam jak moje ciało przeszywa paraliż, a zaraz po tym nie mogłam się ruszać. Najwyraźniej miał zatrute kły. Zaciągnął mnie w kąt pokoju i ułożył moje łapy w pozycji odpowiedniej dla siebie i zrobił TO. Krzyczałam z bólu, a łzy płynęły z moich oczu. Za jakieś pół godziny rozległo się walenie do drzwi, basior związał mnie i ruszył w stronę skalnych drzwi.
niech ktoś dokończy...
piątek, 12 października 2012
Ronny
Imię : Ronny (czyt. Roni)
Wiek: 1 >nastolatek<
Płeć : samiec, basior
Główny żywioł : powietrze
Aura : blękitna
Moce specjalne : -
Historia : Ronny urodził się w drodze. Jego matka była w watasze, która wciąż szukała dla siebie miejsca. Nawet się nie zatrzymała, kiedy się urodził. Po kilku miesiącach jego rodzice porzucili go na pastwę jakiegoś Amerykanina, który natomiast zostawił go w jakimś barze. Tam obsługa chciała upiec go na rożnie, ale udało mu się uciec. Po tygodniach wędrówki dotarł do Watahy Wolności. Życie nauczyło go być twardym i nie smucić się.
Charakter : bezczelny, pyskaty, wrażliwy, głośny Wygląd : Ma czarną sierść, szarą plamę na oku i na piersi, oraz szare końcówki nóg i ogona. Zielonkawe oczy.
Bóstwo greckie : Ares
Rodzina : rodzice go porzucili, partnerka: szuka.
Pozycja w stadzie : normalny osobnik .
Właściciel < twój login > : Velinka321
Herb<ród>.: oko samotności
Od Kasima
Chodź bym chciał nie mogę iść za nią , nie pozwala mi na to mój obecny stan ... ale jutro .. jutro pójdę jej poszukać i powiedzieć jej o mojej przeszłości ... o tym wszystkim . . . tymczasem zamknąłem oczy wykończony tym dniem i zasnąłem ..
-------------------------------
Rankiem Sheena podeszla do mojego łóżka .
-jest o wiele lepiej - stwierdziła z uśmiechem ..
- em.. pani kapitan ? mógłbym gdzieś wyjść na godzinkę ? - zapytałem z uśmiechem .
samica przez chwilę zastanawiała się .
-wiesz .. myśle że możesz ale zaraz wracaj - mówi a zanim kończy zdanie już jestem na nogach .
Kuśtykam do lasu , tam często chowa się Swift . spi skulona przytulając szczeniaki . Siadam niedaleko i uśmiecham się , samica unosi łeb wyczuwając mój zapach .
-my z Inari mamy dobry węch prawda ? - mówię a ona patrzy na mnie wielkimi oczami .
-jak to my ? Kasim co ty tu robisz ? - pyta .
- koniec przyjaźni ? myślisz że jestem taki płytki ?
- nie odpowiedziałeś na moje pytanie .
- my .. podejrzewam że jesteś z Inarii tak ?
-taa - odpowiada zmieszana .
-więc musisz wiedzieć że ja również stamtąd pochodzę .
-w takim razie ...
-ja również potrafię wpadać w furię i lepiej żebyś mnie podczas niej nigdy nie zobaczyła ..
Swiftkill wstaje na równe nogi i ...
cd- swiftkill
-------------------------------
Rankiem Sheena podeszla do mojego łóżka .
-jest o wiele lepiej - stwierdziła z uśmiechem ..
- em.. pani kapitan ? mógłbym gdzieś wyjść na godzinkę ? - zapytałem z uśmiechem .
samica przez chwilę zastanawiała się .
-wiesz .. myśle że możesz ale zaraz wracaj - mówi a zanim kończy zdanie już jestem na nogach .
Kuśtykam do lasu , tam często chowa się Swift . spi skulona przytulając szczeniaki . Siadam niedaleko i uśmiecham się , samica unosi łeb wyczuwając mój zapach .
-my z Inari mamy dobry węch prawda ? - mówię a ona patrzy na mnie wielkimi oczami .
-jak to my ? Kasim co ty tu robisz ? - pyta .
- koniec przyjaźni ? myślisz że jestem taki płytki ?
- nie odpowiedziałeś na moje pytanie .
- my .. podejrzewam że jesteś z Inarii tak ?
-taa - odpowiada zmieszana .
-więc musisz wiedzieć że ja również stamtąd pochodzę .
-w takim razie ...
-ja również potrafię wpadać w furię i lepiej żebyś mnie podczas niej nigdy nie zobaczyła ..
Swiftkill wstaje na równe nogi i ...
cd- swiftkill
Od Swiftkill
- Stało się dużo, za dużo. Teraz wiesz dlaczego zawsze starałam się być spokojna nie zbliżyć się do ciebie w żaden sposób. Kiedy od czuwam silne emocje nie ważne czy radość czy złość. Nadchodzi furia. Mam nadzieje że to rozumiesz. Wiem że z nami koniec nawet z naszą przyjaźnią. Zrobiłeś to za szybko, wilczyca taka jak ja potrzebuje trochę czasu żeby komuś w pełni zaufać, żeby kogoś poznać. Znałam cię tylko takiego, hmm, miłego, spokojnego, zawsze gotowego mnie obronić.... Nie będę przynudzała - podeszłam do jego łóżka - dziękuje ci za wszystko. Bez ciebie pewnie bym sobie nie poradziła - spojrzeliśmy sobie w oczy. Pocałowałam go - dziękuje
Wybiegłam z jaskini i wpadłam w furie.... Upolowałam kilkanaście sarn i zostawiłam je na polanie..... Gdy furia ze mnie opadła wróciłam do swojej jaskini. Zan i Damien już spali. Było późno. Nie budząc szczeniaków wzięłam je do pyska i poszłam nocować gdzieś w lesie. Bałam się że Czarnokrwiści po nie przyjdą i je zabiorą. Musiałam znaleźć sobie nowy nocleg.
Cd- Kasim???
Wybiegłam z jaskini i wpadłam w furie.... Upolowałam kilkanaście sarn i zostawiłam je na polanie..... Gdy furia ze mnie opadła wróciłam do swojej jaskini. Zan i Damien już spali. Było późno. Nie budząc szczeniaków wzięłam je do pyska i poszłam nocować gdzieś w lesie. Bałam się że Czarnokrwiści po nie przyjdą i je zabiorą. Musiałam znaleźć sobie nowy nocleg.
Cd- Kasim???
Kasim
Imię :Kasim
Wiek:4 lata
Płeć :samiec ,basior
Główny żywioł :ogień i ziemia
Aura :fioletowo -czerwono - czarna
Moce specjalne : elektryczność < w tym wywoływanie burzy> , niewidzialność , teleportacja
Historia :
Każdy ma swoją historię , swój początek , przeszłość ... Każdy potrafi powiedzieć o sobie chodź jedno krótkie niespójne zdanie .. Jak to było z Kasim'em ? Plotki krążą po watahach - zabił żone , sprzedał córkę , był przestepcą ? mordercą ?Tak uważają inni chodź nigdy nie widzieli go na oczy , nie posłuchali co ma do powiedzenia , zapytacie zapewne więc skąd mogą to wiedzieć ?To prosta odpowiedź ironia losu ! nie zrozumiecie tego póki nie przedstawię wam tego od początku aż do szarego końca ..
Nikt nie lubi zimy .. nie ma pożywienia , gdyż zwierzęta roślinożerne uciekają na północ , w dodatku chłód wypełnia wtedy wszystko i omal nie zamarzasz bez ogniska . Jednak podczas tego okresu na świat przyszedł Kasim i Julia- jego jedyna siostra . Było to na granicy Inarii i Collodi . Ojcem szczeniąt był 100 % Inariańczyk - Tenebris , zaś matką pół Inarianka - Volire . Jako szczenię Kasim wyróżniał się niewiarygodną siłą i potencjałem , dlatego ojciec angażował go w życie watahy jakby był dorosłym osobnikiem . Julia zaś pomagała mamie w jej obowiązkach . Rodzeństwo dorastało , samiec wiedział że jego siostra niebawem zostanie przydzielona jakiemuś samcowi . nie był z tego zadowolony jednak pomimo wszystko czas mijał , a gdy nadszedł dzień tego zdarzenia chcąc nie chcąc musieli iść taki był ich obowiązek. Kasim pamięta tłumm i jak do Julii podszedł ogromny basior nie wyglądający na przyjemniaczka . wziął ją za łape i poszli , bez słowa ... Kasim nie miał nnic do gadania .podszedł do niego ojciec i wyszeptał mu wadere dla niego. Samiec dostrzegł ją bez trudu szczupła , wysoka , piękna wadera stała obok drzewa i wyglądała swego partnera. . . podszedł do niej i ... [..]
Jama pachniała fiołkami , samiec słyszał krzyki porodowe Ilyany < jego partnerki > . nie mógł nic zrobić stał i przyglądał się . Samica urodziła jego jedyną corkę Rebelle . zaraz po porodzie zdechła miała tak spokojną twarz ,udało jej się tylko lekko przytulić małą . Umarła miejąc ją w objęciach . Kasim sam wychowywał córkę . Nikt nie wiedział że matka Rebelle nie żyje . Gdy wyszło to na jaw oskarżono go o jej zamordowanie . Odebrano mu nastoletnią córkę i wygnano . Pomimo że się bronił , szarpał , wyzwolił potężną furię - jako że był w pewnej części Collodienem była o wiele bardziej potężna niż Inariańska . Jednak ich było zbyt wiele ... Ponad połowę sparaliżował ale ... [..]
Był zrozpaczony co wy byście czuli gdybyście stracili kogoś kogo kochacie i dziecko ?żal ? mało powiedziane ból buzował we krwi Kasim'a , jego podświadomość prosiła o zemstę .. całkowite załamanie zrobiło z niego samotnika ,potem osiedlil się w popiole i ponownie starał się być normalny . Zawsze miły , szarmancki samiec prędko zyskał zakochane w nim po uszy sammice - Isabelle i Letthal . On nie był gotów na miłość i po prostu mu z nimi nie wyszło .Wszystko odmienia się gdy spotyka Swiftkill , samicę tego samego pochodzenia co on , nie wyznaje jej tego ... na śmierć zaklina że ją skądś zna ...ale to już zbyt długa historia
Charakter :Cóż można o nim powiedzieć , samiec jest troskliwy i miły , jednakże nie próbuj go denerwować <a on na prawdę ma nerwy ze stali> bo źle się to skończy . jego największym marzeniem jest odnalezienie Julii a co najważniejesze Rebelle ..
Wygląd :ciemno brązowy tulów i łapy ,białe znaki , reszta futra brązowa . Ma również księżyc między oczyma . co symbolizuje ?
podczas furii < pożądnej > : księży i znaki pod oczyma mocno świecą , same jego oczy wypełnia blask , w łapach pojawiają się kule potężnej mocy , mocy na tyle potężnej że unosi się nad ziemią ..
Bóstwo greckie :Perseusz
Rodzina : córka- Calista , Rebelle , siostra - Julia , rodzice - Tenebris, Volire
Pozycja w stadzie : wartownik
Właściciel < twój login > :Kari .
Herb<ród>.: czarnych łez
Od Amber
Obudziłam się na kanapie w salonie u Dokamiego. "Żyjesz?" zapytał lekko zmartwionym głosem. "Tak, chyba tak..." odpowiedziałam. "Może pójdziemy do mnie?" zapytałam. Dokami przytaknął. Wchodzimy do domu i z pokoju nagle wybiega Glia i szlocha "Mamo.. dostałam dzisiaj 1 z polowań". "Kto to jest i dlaczego mówi do Ciebie mamo?!" zapytał zdenerwowanym głosem Dokami. Wyjaśniłam mu, że ją zaadoptowałam. On tylko podniósł głowę do góry i powiedział w prost "JA nie lubię dzieci. Więc albo się jej pozbędziesz albo koniec z nami!". Glia cofnęła się i szepnęła mi do ucha "Mamo, kto to jest? A o co chodzi z tym ~koniec z nami~?". "Ja..ja wychodzę. Zrywam z Tobą! Część, pa! Od dziś wrogowie!" wrzasnął Dokami i wyszedł trzaskając drzwiami.
C.D.N Amber
C.D.N Amber
Od Minn
Siedzę przy Aquasie trzęsąc się z zimna . Nagle zauważylam ... Calistę , stała z walizkami i szła w moim kierunku .
-co się stało ? - podbiegam do niej . - kasim cię wyrzucił ?
- no co ty Minn - odpowiada spokojnie - Swift zraniła go w szyje ...musiał zostać u pani Sheeny
Slysze że imie Swift wymawia z trudem . spojrzałam na nią ze współczuciem Kasim był dla niej wważny bez niego znowu wylądowałaby w domu dziecka
-ale dlaczego ? - zapytałam nie ukrywając swoich myśli i oburzenia
-ja .. nie wiem - odpowiedziała zakłopotana .
-spokojnie , zaraz idziemy . CATCH - wołam brata który wychodzi z wody ociekając nią .- idziemy . Aquas idziesz z nammi ?
odp- Aquas
-co się stało ? - podbiegam do niej . - kasim cię wyrzucił ?
- no co ty Minn - odpowiada spokojnie - Swift zraniła go w szyje ...musiał zostać u pani Sheeny
Slysze że imie Swift wymawia z trudem . spojrzałam na nią ze współczuciem Kasim był dla niej wważny bez niego znowu wylądowałaby w domu dziecka
-ale dlaczego ? - zapytałam nie ukrywając swoich myśli i oburzenia
-ja .. nie wiem - odpowiedziała zakłopotana .
-spokojnie , zaraz idziemy . CATCH - wołam brata który wychodzi z wody ociekając nią .- idziemy . Aquas idziesz z nammi ?
odp- Aquas
Od Kasim'a
Swift zwariowała . rzuciła sie na mnie , widziałem złość w jej oczach . wspomniała że zabiłaby mnie ,gdybym mógl cos powiedzieć zapewne odrzeklbym ,,nie jeden próbował i mu się nie udało " powiedziałbym to z przekonaniem i jej nie okłamujac ..Leżałem , zobaczylem strach w oczach samicy , odeszła , zaraz potem widziałem jak ucieka w stronę wolności zostawiając mnie , znam ja i wiem dlaczego to zrobiła . .
[..] '
poczulem chłód , przymknąłem oczy i skuliłem się w kłębek . Nie mija wiele czasu i slyszę zrozpaczony głos Calisty ,czuje jak niosą mnie na plecach . Ulożyli mnie na łózku u Sheeny ta przyglądała mi się , delikatnie otworzyłem oczy . Szamanka wciera mi w klatke piersiową maść czuje pieczenie , zdaje sobie sprawę że podczas krótkiego pojedynku z siotrą Swiftkill musiałem złamać żebro . czuje że moja szya nie krwawi .
-tata - Calista przytula mnie , ale ja wiem doskonale że musiała juz coś odwalić .
- na razie musi pozostać na obserwacji . - mówi Sheena do mojej małej Cali .
-skarbie zostań u Minn - mówię ledwo doslyszalnym tonem , ona tylko przytakuje widze że płacze , dotykam jej ciepłej łapy i uśmiecham się delikatnie . -znasz mnie , wyjde z tego ...
-wiemm ,jesteś silny ale , bałam się ..
-czego ? - pytam zdziwiony.
- że znowu będę sama , w domu dziecka .
- nie dopuszczę do tego - zdaję sobie sprawę iż zaniedbałem moją małą Calise . -idź do jamy spakuj się , i proszę nie sprzeciwiaj się i tak ciężko mi mówić .
cieszę się iż moja córka wyszla bez sprzeciwu . potem rozmawiam z Sheeną jednak ta musi na chwilę wyjść przytakuje wiem ze jestem w dobrych rekach .Czuje znajomy zapach . Wchodzi .. Swiftkill . Wyglada na zmieszaną i tak jakby ... smutną..?
-Kasim , ja wiem że to przeze mnie ... przepraszam - mowi szybko .
przez chwilę milczę .
-nic sie nie stało - odpowiadam z lekkim zawachaniem .
Co mnie w tym boli i irytuje ? że ona nigdy nie doceni tego co dla niej robię ! Wiem że zaraz wyjdzie bez słowa i zostawi mnie aby wpakować się w kłopoty ...tym razem już nie pomogę .
cd- Swiftkill ?
[..] '
poczulem chłód , przymknąłem oczy i skuliłem się w kłębek . Nie mija wiele czasu i slyszę zrozpaczony głos Calisty ,czuje jak niosą mnie na plecach . Ulożyli mnie na łózku u Sheeny ta przyglądała mi się , delikatnie otworzyłem oczy . Szamanka wciera mi w klatke piersiową maść czuje pieczenie , zdaje sobie sprawę że podczas krótkiego pojedynku z siotrą Swiftkill musiałem złamać żebro . czuje że moja szya nie krwawi .
-tata - Calista przytula mnie , ale ja wiem doskonale że musiała juz coś odwalić .
- na razie musi pozostać na obserwacji . - mówi Sheena do mojej małej Cali .
-skarbie zostań u Minn - mówię ledwo doslyszalnym tonem , ona tylko przytakuje widze że płacze , dotykam jej ciepłej łapy i uśmiecham się delikatnie . -znasz mnie , wyjde z tego ...
-wiemm ,jesteś silny ale , bałam się ..
-czego ? - pytam zdziwiony.
- że znowu będę sama , w domu dziecka .
- nie dopuszczę do tego - zdaję sobie sprawę iż zaniedbałem moją małą Calise . -idź do jamy spakuj się , i proszę nie sprzeciwiaj się i tak ciężko mi mówić .
cieszę się iż moja córka wyszla bez sprzeciwu . potem rozmawiam z Sheeną jednak ta musi na chwilę wyjść przytakuje wiem ze jestem w dobrych rekach .Czuje znajomy zapach . Wchodzi .. Swiftkill . Wyglada na zmieszaną i tak jakby ... smutną..?
-Kasim , ja wiem że to przeze mnie ... przepraszam - mowi szybko .
przez chwilę milczę .
-nic sie nie stało - odpowiadam z lekkim zawachaniem .
Co mnie w tym boli i irytuje ? że ona nigdy nie doceni tego co dla niej robię ! Wiem że zaraz wyjdzie bez słowa i zostawi mnie aby wpakować się w kłopoty ...tym razem już nie pomogę .
cd- Swiftkill ?
Od Boom'a
Czuję zakłopotanie, gdy dzieci patrzą się na mnie ze zdziwieniem.
-Nowy tata?-wołają chórem.
-Tak.-odpowiada roześmiana Lily.
Dizeciaki rzucają się na mnie i zamęczają pytaniami. Nie jestem najlepszym ojcem, nawet nie byłem na to przygotowany, ale skoro Lilias tak uważa... Następnego dnia przeprowadzamy się do nowej jamy, a Lily omal nie mdleje z wrażenia.
-Faktycznie jest śliczna...-szepcze. Wieczorem jemy kolację i zostawiamy szczeniaki w pokoju a sami udajemy sie do sypialni.
-I jak?-pytam się.
-Jest cudownie!-mówi
Obejmuję Lily i całuję, gdy do pokoju wkraczają szczeniaki. Kompletnie zapomniałem, że nie jesteśmy sami. Odskakujemy od siebie i z zakłopotaniem patrzymy na maluchy.
(cd Lilias )
-Nowy tata?-wołają chórem.
-Tak.-odpowiada roześmiana Lily.
Dizeciaki rzucają się na mnie i zamęczają pytaniami. Nie jestem najlepszym ojcem, nawet nie byłem na to przygotowany, ale skoro Lilias tak uważa... Następnego dnia przeprowadzamy się do nowej jamy, a Lily omal nie mdleje z wrażenia.
-Faktycznie jest śliczna...-szepcze. Wieczorem jemy kolację i zostawiamy szczeniaki w pokoju a sami udajemy sie do sypialni.
-I jak?-pytam się.
-Jest cudownie!-mówi
Obejmuję Lily i całuję, gdy do pokoju wkraczają szczeniaki. Kompletnie zapomniałem, że nie jesteśmy sami. Odskakujemy od siebie i z zakłopotaniem patrzymy na maluchy.
(cd Lilias )
Od Thor'a
Razem z Calistą ćwiczymy opanowanie i magię, gdy nagle, wilczyca odezywa się.
-Gdzie jest Kasim?Powinien już dawno wrócić!-krzyczy przerażona.
-Hej, nie martw się-mówię spokojnym głosem, i sam się sobie dziwie, że robię postępy. -
Jak mam się nie martwić!
-Myślałem, że to ty uczysz opanowania, ale jeśli ci tak bardzo zależy, możemy go poszukać. Wychodzimy z domu.
-Na pewno poszedł do Swift.-Mówi Cali. Idziemy więc do jej domu, ale nie zastajemy tam nikogo. Nagle czuję silne promieniowanie.
-Tędy-mówię i chwytam wilczycę za łapę. Ponieważ mam dziwne mroczne zdolności wyczuwam czarnokrwistych i inne rody mające związek z mrokiem i śmiercią. Czuję krew.
-Cali, nie jest dobrze...
-Co?!-krzyczy wilczyca.
-Spokojnie... Idziemy jeszcze jakiś kilometr i trafiamy na krwawiącego Kasima. Jest nieprzytomny, a z jego szyi płynie krew.
-Prędko musimy iść z nim do szamanki Sheeny, to znaczy pani Sheeny!-krzyczę. Biorę Kasima na grzbiet i idziemy w stronę watahy.
-Kto to zrobił?-pyta się zrozpaczona Calista. Słyszę jej szloch. Za pomocą magii powoli odtwarzam wydarzenia.
-To była...Swiftkill.
-Jak ona mogła!-wilczyca wpada w furię.-Jak mogła skrzywdzić Kasima!
(cd Calista)
-Gdzie jest Kasim?Powinien już dawno wrócić!-krzyczy przerażona.
-Hej, nie martw się-mówię spokojnym głosem, i sam się sobie dziwie, że robię postępy. -
Jak mam się nie martwić!
-Myślałem, że to ty uczysz opanowania, ale jeśli ci tak bardzo zależy, możemy go poszukać. Wychodzimy z domu.
-Na pewno poszedł do Swift.-Mówi Cali. Idziemy więc do jej domu, ale nie zastajemy tam nikogo. Nagle czuję silne promieniowanie.
-Tędy-mówię i chwytam wilczycę za łapę. Ponieważ mam dziwne mroczne zdolności wyczuwam czarnokrwistych i inne rody mające związek z mrokiem i śmiercią. Czuję krew.
-Cali, nie jest dobrze...
-Co?!-krzyczy wilczyca.
-Spokojnie... Idziemy jeszcze jakiś kilometr i trafiamy na krwawiącego Kasima. Jest nieprzytomny, a z jego szyi płynie krew.
-Prędko musimy iść z nim do szamanki Sheeny, to znaczy pani Sheeny!-krzyczę. Biorę Kasima na grzbiet i idziemy w stronę watahy.
-Kto to zrobił?-pyta się zrozpaczona Calista. Słyszę jej szloch. Za pomocą magii powoli odtwarzam wydarzenia.
-To była...Swiftkill.
-Jak ona mogła!-wilczyca wpada w furię.-Jak mogła skrzywdzić Kasima!
(cd Calista)
Od Aquas'a - nieśmiałość wzięła góre
Idę za tą całą Minn i jej bratem. Chcę wrócić do domu... Zjeść coś i posprzeczać się z bratem. Nie chcę już z nią iść... Ale jestem dobrze wychowany i nie powiem jej, że nie chcę już z nią łazić. W końcu Minn kieruje się do rzeki i razem z Catch'em wskakują do wody. Ja zostaję na brzegu i tylko marzę o ciepłym posłaniu i dobrej kolacji. Ale Minn wydaje się świetnie się bawić!
- Chodź, Aq! - woła do mnie.
- Nie dzięki! - odkrzykuję.
- No chodź! - krzyczy Minn.
- Nie! - odpowiadam z naciskiem.
- Dlaczego? - pyta zawiedziona wilczyca.
- Nie mam ochoty. - odpowiadam spokojnie i wyciągam się na trawie. Ojej, ale marzę teraz o mamie przynoszącej mi z uśmiechem do łóżka pieczonego jelenia... Minn wychodzi z wody szczękając zębami.
- A-A-A-Aq, ch-ch-chyba m-m-m-miałeś r-r-r-rację... - mówi jąkając się.
- A nie mówiłem? - odpowiadam podnosząc brwi.
<Minn - C.D. dla ciebie>
- Chodź, Aq! - woła do mnie.
- Nie dzięki! - odkrzykuję.
- No chodź! - krzyczy Minn.
- Nie! - odpowiadam z naciskiem.
- Dlaczego? - pyta zawiedziona wilczyca.
- Nie mam ochoty. - odpowiadam spokojnie i wyciągam się na trawie. Ojej, ale marzę teraz o mamie przynoszącej mi z uśmiechem do łóżka pieczonego jelenia... Minn wychodzi z wody szczękając zębami.
- A-A-A-Aq, ch-ch-chyba m-m-m-miałeś r-r-r-rację... - mówi jąkając się.
- A nie mówiłem? - odpowiadam podnosząc brwi.
<Minn - C.D. dla ciebie>
czwartek, 11 października 2012
Od Swiftkill
Dopiero teraz doszło do mnie co się stało. Dalej byliśmy w Inarii, dalej zagrażało nam niebezpieczeństwo a ja dalej nie umiałam sobie poradzić z życiem jakie właśnie przed sobą miałam.
- Nie! Nic nie jest w porządku! Mogłeś rozpętać wojnę atakując moją siostrę! Masz szczęście że furie wyładowała na mnie a nie na ciebie bo inaczej już by cię nie było! Dlaczego nie zabrałeś stąd dzieci?! I dlaczego w ogóle jeszcze tu jesteś! Na terenach Inarii mogą przebywać tylko Czarnokrwiści a ty z pewnością nim nie jesteś! Musimy uciekać za nim Bloody przyjdzie tu z innymi! Złapałam dzieci w pysk i zdyszana zatrzymałam się kilometr za granicą Inarii. Nie dałam dojść do słowa Kasimowi więc odpowiedział mi teraz. Był równie wkurzony jak ja może nawet bardziej ale nie wydaje mi się.
- To była twoja siostra?! Raacja podobieństwo widać po zachowaniu! W ogóle po co ja tu przyszedłem, żeby znowu cię ratować?! Czego i tak nie docenisz! Ciągle pakujesz się w kłopoty nie umiesz niczego załatwić tak jak trzeba! Nie umiesz zapanować nad swoim życiem! Jesteś BEZNADZIEJNA!! Adrenalina mi wzrosła serce zaczęło szybciej bić, dostałam nagłego przypływu energii. Moje oczy i paki pod nimi zaczęły jarzyć się zielonym światłem. Przestałam nad sobą panować. Instynkt mówił mi co mam robić nie ważne jakiej sprawie. Byłam w furii. Rzuciłam się na Kasima. Rozcięłam mu szyję. Zaczął obficie krwawić.
- Nigdy nie zadzieraj z Czarnokrwistymi - wyszeptałam mu do ucha Nagle furia ze nieopadła. Rozejrzałam się i zobaczyłam pod sobą Kasima, krwawił a ja miałam łapy ubrudzone jego krwią. Paski pod moimi oczami zaczęły się świecić. Złapałam dzieci w pysk i przęknełam ślinę.
- Przepraszam. Właśnie przez to nigdy razem nie będziemy. Zabiłabym cię. Zrozum, jestem zbyt nie bezpieczna. Po czym po prostu go zostawiłam. Wbiegłam s powrotem na tereny Inarii.
- Czego chcecie? - zapytałam Czarnokrwistych, moja siostra wyszła z tłumu
Jak to, nie wiesz? - zapytała - Twoje dzieci, powinnaś nam je oddać.
- Dlaczego?
- Takie jest Inariańskie prawo.
- Tylko że ja już nie należę do Czarnokrwistych - warknęłam
- Ale jesteś z Inarii, jeśli nie zrobisz tego teraz. Przyjdziemy po nie kiedy indziej. Whitewind zawsze marzyła o szczeniakach ale kiedy już je miała - przerwała - pamiętasz co im zrobiłaś? - po czym się zaśmiała Odwróciłam się i uciekłam. Dzieci były przestraszone. Było na pewno po północy. W drodze powrotnej nie widziałam Kasima. Pewnie wrócił do swojej jaskini.... Zmęczona padłam na łóżko a dzieci obok mnie.
Cd - Kasim??
- Nie! Nic nie jest w porządku! Mogłeś rozpętać wojnę atakując moją siostrę! Masz szczęście że furie wyładowała na mnie a nie na ciebie bo inaczej już by cię nie było! Dlaczego nie zabrałeś stąd dzieci?! I dlaczego w ogóle jeszcze tu jesteś! Na terenach Inarii mogą przebywać tylko Czarnokrwiści a ty z pewnością nim nie jesteś! Musimy uciekać za nim Bloody przyjdzie tu z innymi! Złapałam dzieci w pysk i zdyszana zatrzymałam się kilometr za granicą Inarii. Nie dałam dojść do słowa Kasimowi więc odpowiedział mi teraz. Był równie wkurzony jak ja może nawet bardziej ale nie wydaje mi się.
- To była twoja siostra?! Raacja podobieństwo widać po zachowaniu! W ogóle po co ja tu przyszedłem, żeby znowu cię ratować?! Czego i tak nie docenisz! Ciągle pakujesz się w kłopoty nie umiesz niczego załatwić tak jak trzeba! Nie umiesz zapanować nad swoim życiem! Jesteś BEZNADZIEJNA!! Adrenalina mi wzrosła serce zaczęło szybciej bić, dostałam nagłego przypływu energii. Moje oczy i paki pod nimi zaczęły jarzyć się zielonym światłem. Przestałam nad sobą panować. Instynkt mówił mi co mam robić nie ważne jakiej sprawie. Byłam w furii. Rzuciłam się na Kasima. Rozcięłam mu szyję. Zaczął obficie krwawić.
- Nigdy nie zadzieraj z Czarnokrwistymi - wyszeptałam mu do ucha Nagle furia ze nieopadła. Rozejrzałam się i zobaczyłam pod sobą Kasima, krwawił a ja miałam łapy ubrudzone jego krwią. Paski pod moimi oczami zaczęły się świecić. Złapałam dzieci w pysk i przęknełam ślinę.
- Przepraszam. Właśnie przez to nigdy razem nie będziemy. Zabiłabym cię. Zrozum, jestem zbyt nie bezpieczna. Po czym po prostu go zostawiłam. Wbiegłam s powrotem na tereny Inarii.
- Czego chcecie? - zapytałam Czarnokrwistych, moja siostra wyszła z tłumu
Jak to, nie wiesz? - zapytała - Twoje dzieci, powinnaś nam je oddać.
- Dlaczego?
- Takie jest Inariańskie prawo.
- Tylko że ja już nie należę do Czarnokrwistych - warknęłam
- Ale jesteś z Inarii, jeśli nie zrobisz tego teraz. Przyjdziemy po nie kiedy indziej. Whitewind zawsze marzyła o szczeniakach ale kiedy już je miała - przerwała - pamiętasz co im zrobiłaś? - po czym się zaśmiała Odwróciłam się i uciekłam. Dzieci były przestraszone. Było na pewno po północy. W drodze powrotnej nie widziałam Kasima. Pewnie wrócił do swojej jaskini.... Zmęczona padłam na łóżko a dzieci obok mnie.
Cd - Kasim??
Od Luny
Wstałam rano, gdy Space jeszcze spał i wybrałam się na spacer. Był piękny poranek, słońce leniwie wystawiało kolejne promienie zza gór, śpiewały ptaki. Umyłam się, wysuszyłam i poszłam dalej w las. Było bardzo spokojnie, gdy usłyszałam pęknięcie gałązki. - To pewnie królik.- powiedziałam sama do siebie i poszłam dalej. Nagle usłyszałam czyjeś kroki, odwróciłam się i dostałam czymś ciężkim w głowę. Zemdlałam... ***
Obudziłam się w czymś w rodzaju lochu, a przed moją klatką stał jakiś basior. -Ooo, śpiąca królewna się wreszcie obudziła.- powiedział ironicznie.
-Kim jesteś i dlaczego mnie porwałeś?! W odpowiedzi samiec tylko zaśmiał się złowieszczo.
-Lepiej mnie wypuść!- krzyknęłam.
- Zobaczysz mój partner mnie znajdzie!
-Haha, co twój partner może mi zrobić, to pewnie jakiś słabiak i tyle.
-Nawet nie wasz się tak o nim mówić!- warknęłam. -Wrócę do ciebie jak się uspokoisz...- powiedział basior odchodząc. Przez kilka godzin chodziłam po mojej "celi" bez celu, byłam bardzo głodna nic nie jadłam przez cały dzień. "Space napewno mnie znajdzie, napewno..."- powtarzałam sobie w myślach. Nagle wszedł ten basior i poweidział:
-Przygotuj się na jutro, będzie ciekawie...
"Co jutro, ciekawie? Co ten szaleniec sobie wymyślił?" Zapadła noc, ja nie spałam, gdy samiec zasnął zaczęłam krzyczeć myśląc, że ktoś mnie usłyszy, aż usłyszałam jego głos.
-ZAMKNIJ RYJ SUKO!- krzyknął. Przez resztę nocy płakałam, nie mogłam się uspokoić.
CDN.
Obudziłam się w czymś w rodzaju lochu, a przed moją klatką stał jakiś basior. -Ooo, śpiąca królewna się wreszcie obudziła.- powiedział ironicznie.
-Kim jesteś i dlaczego mnie porwałeś?! W odpowiedzi samiec tylko zaśmiał się złowieszczo.
-Lepiej mnie wypuść!- krzyknęłam.
- Zobaczysz mój partner mnie znajdzie!
-Haha, co twój partner może mi zrobić, to pewnie jakiś słabiak i tyle.
-Nawet nie wasz się tak o nim mówić!- warknęłam. -Wrócę do ciebie jak się uspokoisz...- powiedział basior odchodząc. Przez kilka godzin chodziłam po mojej "celi" bez celu, byłam bardzo głodna nic nie jadłam przez cały dzień. "Space napewno mnie znajdzie, napewno..."- powtarzałam sobie w myślach. Nagle wszedł ten basior i poweidział:
-Przygotuj się na jutro, będzie ciekawie...
"Co jutro, ciekawie? Co ten szaleniec sobie wymyślił?" Zapadła noc, ja nie spałam, gdy samiec zasnął zaczęłam krzyczeć myśląc, że ktoś mnie usłyszy, aż usłyszałam jego głos.
-ZAMKNIJ RYJ SUKO!- krzyknął. Przez resztę nocy płakałam, nie mogłam się uspokoić.
CDN.
Od Kasim'a
Mijały godziny . Postanowiłem że odszukam Swift pewnie wpakowała się w tarapaty . miałem węch doskonały więc szybko złapałem dość świeży trop . Zaprowadził mnie on nad rzekę . Tam ujrzałem Swift która leży wystraszona pod jakąś czerwoną waderą szczeniaki stoją dalej wystraszone .
-nadejdzie na was kolej - mówi samica.
chciała już wgryźć się w szyję Swift gdy bez zastanowienia rzucilem się na nią . Nie biłem wader ale ona zagrażała Swiftkill . Byłem wściekły . Samica jednak odpuściła .
-wrr..jeszcze cię dorwę - warknęła i splunęła krwią . Była trochę zakrwawiona mi zaś kapała krew z nosa . przyłożyłem do niego łapę . poczułem że boli mnie oko . Było napuchnięte . usiadłem na brzegu i przymyłem je , krew z nosa zatamowałem liściem . Szczeniaki podbiegły do mnie niepewnie - uśmiechnąłem się do nich . mała waderka rzekła :
- opowiesz nam taką bajkę jak wieczorem ? - spytała podchodząc bliżej .
-tak . - siadaj - odpowiedziałem i rozpocząłem opowiadanie o jednorożcach i innych dobrych stworach, mala przysłuchiwała się z zaciekawieniem oparła się o drzewo i krzyczała na zmiane z Damien'em .
-Patrz na niebie jest jednorożec !
-a tam elfy ! - uśmiechnąłem się i spojrzałem na Swift
- w porządku - zapytałem
cd- swift
-nadejdzie na was kolej - mówi samica.
chciała już wgryźć się w szyję Swift gdy bez zastanowienia rzucilem się na nią . Nie biłem wader ale ona zagrażała Swiftkill . Byłem wściekły . Samica jednak odpuściła .
-wrr..jeszcze cię dorwę - warknęła i splunęła krwią . Była trochę zakrwawiona mi zaś kapała krew z nosa . przyłożyłem do niego łapę . poczułem że boli mnie oko . Było napuchnięte . usiadłem na brzegu i przymyłem je , krew z nosa zatamowałem liściem . Szczeniaki podbiegły do mnie niepewnie - uśmiechnąłem się do nich . mała waderka rzekła :
- opowiesz nam taką bajkę jak wieczorem ? - spytała podchodząc bliżej .
-tak . - siadaj - odpowiedziałem i rozpocząłem opowiadanie o jednorożcach i innych dobrych stworach, mala przysłuchiwała się z zaciekawieniem oparła się o drzewo i krzyczała na zmiane z Damien'em .
-Patrz na niebie jest jednorożec !
-a tam elfy ! - uśmiechnąłem się i spojrzałem na Swift
- w porządku - zapytałem
cd- swift
Subskrybuj:
Posty (Atom)